List otwarty ws. Monaru

List otwarty ws. Monaru

Szanowni Państwo, chciałbym zachęcić Was do udziału w akcji nie mającej w Polsce precedensu, akcji bojkotu ośrodków rehabilitacji Stowarzyszenia MONAR.

Pewnie wszyscy zgodzimy się z opinią, że średni poziom efektywności, usług leczniczych i poszanowania praw pacjenta jest raczej wyższy w placówkach niemonarowskich niż w monarowskich. Zatem w rezultacie akcji Wasi klienci nie powinni ponieść straty, jeżeli tylko zaproponujecie im inne ośrodki, w których przecież jest parę setek wolnych miejsc...

Dlaczego bojkot? MONAR to wielka organizacja. Trafia do niej blisko 30% wszystkich środków przeznaczonych przez NFZ na leczenie uzależnień.  Jest monopolistą. Od lat środowiska zainteresowane naprawą systemu leczenia osób uzależnionych w Polsce, usiłują rozmawiać z MONAREM o jego reformie. Niestety, ich wysiłki są ignorowane z pozycji siły. Można zastanowić się nad innymi formami nacisku, powołaniem na przykład „społecznego komitetu troski o MONAR”. Ważne jest, by same środowisko specjalistów zajęło się rzeczonym problemem, by nie korzystać na razie z bojkotu bezpośredniego, zorganizowanego przez pacjenckie organizacje, które od dawna domagają się naszej reakcji. To co się dzieje w tym stowarzyszeniu rzutuje walnie na cały system. A dzieje się źle.


       • MONAR nie uzyskuje dochodu z 1% podatku, przeznaczonego dla organizacji pożytku publicznego, ponieważ nie posiada takiego statusu. Status opp wyznacza pracownikom organizacji limit wysokości wynagrodzenia, aktualnie w okolicach 5000 złotych. Zarządzająca MONAREM niewielka grupa wywodząca się z terapii stacjonarnej, nie dopuszcza do zmiany statusu organizacji, ponieważ ich zarobki przekraczają rzeczony limit. Kilkaset zarabiających o wiele, wiele mniej, pracujących w MONARZE osób, jest ofiarą owej zachłannej grupy, w tym bez wyjątku wszyscy pracownicy ambulatoriów. Poszkodowani są klienci organizacji, ponieważ rezygnacja z dodatkowego dochodu - kwot liczonych w milionach złotych biorąc pod uwagę rozpoznawalność marki - jest rezygnacją z lepszych  usług .
       • MONAR marginalizuje środowisko osób pracujących w nurcie pracy ambulatoryjnej, i robi to na wiele sposobów. Niemal wszystkie miejsca w jego zarządzie, zajmują osoby wywodzące się z rehabilitacji stacjonarnej. Taki stan rzeczy służy oligarchii, ale też konserwacji obecnego systemu pomocy. Dzisiaj gdy środowiska zainteresowane modernizacją systemu, upominają się o zrównoważone lecznictwo, oraz w  obliczu trwałej tendencji przesuwania się ciężaru leczenia z rehabilitacji stacjonarnej na ambulatoryjną, ochrona monopolu ośrodków jest działaniem skrajnie antykonsumenckim. Chcę przypomnieć, że według danych NFZ ośrodki stacjonarne otrzymują ponad 70% całego finansowania systemu leczenia, a według IPiN obejmują opieką tyko 15% klientów systemu. Ambulatoria, które zajmują się ponad połową wszystkich zainteresowanych, otrzymują jedynie 10% środków (na leczenie uzależnień narkotykowych).
       • MONAR działa przeciwko poszerzeniu dostępu do leczenia substytucyjnego. W 2004 roku, gdy zmieniano prawo, by umożliwić prowadzenie tego leczenia niepublicznym zakładom opieki zdrowotnej, rzeczone stowarzyszenie wprowadziło do  statutu zapis wykluczający taką działalność. Można powiedzieć, miało do tego prawo. Niemniej, w przypadku gdy placówki MONAR są jedynymi w wielu miejscowościach miejscami pomocy, zabieg ten pozbawia uzależnionych z tego terenu dostępu do innej terapii niż abstynencyjna. Pozbawia placówki ambulatoryjne MONAR szansy, na znaczące podniesienie poziomu ich rozwoju. Niektóre poradnie tej organizacji, by prowadzić leczenie substytucyjne i być w zgodzie ze statutem, zaproponowały swojemu zarządowi prowadzenie programu metadonowego, w zajmowanych dotychczas przez siebie lokalach, ale pod innym szyldem.  Nie uzyskały na to zgody. Jest to kolejny przykład działania antykonsumenckiego, działania wymierzonego w interes społeczny, zgoda na to by tysiące uzależnionych pozostawało bez pomocy na ulicy. Należy tu jeszcze dodać, że członkowie małej grupy rządzącej w Stowarzyszeniu mają zarejestrowane w prowadzonych przez siebie placówkach różne kontrolowane przez siebie organizacje i działalności. Odmawiają takiego samego prawa innym członkom swojej organizacji.
       • MONAR osłabił a następnie zamknął swoje oddziały terenowe. Czekający na zatwierdzenie przez zjazd członków projekt statutu, zakłada następne kroki centralizacyjne. Na przykład usunięcie członka ze stowarzyszenia za poglądy niezgodne z jedynie słuszną linią oligarchii.
       • MONAR wbrew strategiom i dokumentom Ministerstwa Zdrowia, postulatom wyrażanym przez środowiska pacjenckie, stanowiskom formułowanym przez wielu specjalistów, wbrew powszechnie wyrażanym opiniom  o strukturalnych niedostatkach polskiego lecznictwa uzależnień, wbrew temu wszystkiemu, prowadzi  propagandę sukcesu i akcję na rzecz konserwacji systemu. Nie jest zainteresowany jego przejrzystością i mierzeniem skuteczności.  W Polsce żadna ze społeczności terapeutycznych nie jest przejrzysta i ukrywa twarde wyniki swojej pracy. Ale tylko jeden MONAR ma tupet bronić tego obyczaju. Oto fragmenty opinii Stowarzyszenia ze stycznia 2010, dotyczącej rządowego projektu zmiany ustawy (przypomnijmy, przy okazji: żaden kraj w Europie nie ma takiej liczby ośrodków –  społeczności terapeutycznych w przeliczeniu na jednego mieszkańca, co Polska):

„Uważamy, że polski system pomocy osobom uzależnionym jest profesjonalną, kompleksową, wszechstronną i zróżnicowaną ofertą świadczeń, która charakteryzuje się wysoką dostępnością i w znacznej mierze  odpowiada  istniejącym w tym obszarze potrzebom”

„niepokój budzi zakres informacji, które mają być gromadzone i przekazywane do   Krajowego Biura, głównie ze względu na ich szczegółowość i zakres.  Sugerujemy, aby w zapisie ustawy  znalazła się informacja o trybie przekazywania tych informacji, ze względu na wrażliwość danych gromadzonych. Pojawiają się też pytania odnośnie konsekwencji wynikających z realizacji tego zapisu ustawy ( np. podwójne dane gdyż jedne są wysyłane do Instytutu Psychiatrii i Neurologii, biurokratyzacja kontaktu z pacjentem, brak informacji o sposobach wykorzystywania tych danych i otrzymywanych przez placówki raportach sporządzanych na podstawie przekazywanych danych, itd.). Takie same dane powinny być gromadzone także o osobach korzystających z leczenia substytucyjnego”

Tak jak nie może być skutecznej reformy telekomunikacji czy kolejnictwa bez reformy TPSA czy PKP, tak nie uda się reforma systemu leczenia uzależnień, bez modernizacji i demokratyzacji MONARU.  Stowarzyszenie to, leży jak wielka kłoda na drodze niemal każdej niezbędnej zmiany.

Sprawa sądowa szefa KARANU, rzuca dodatkowe światło na problemy dużych organizacji narkotykowych. Pokazuje, że są zarządzane autorytarnie, że tolerowane są w nich przeróżne naruszenia, mające bardziej lub mniej zakamuflowaną formę, że obok tradycyjnie poniewieranych „ćpunów”, poniewierani są też pracownicy. Wstydem dla naszego środowiska jest, że tolerujemy taki stan rzeczy.

Jako osoba, która przez wiele lat była z MONAREM związana i wiele mu zawdzięcza, pewnie będę oskarżony o nielojalność. Uprzedzając zarzuty, pragnę usilnie namówić  do „nielojalności” i udziału w bojkocie pracowników monarowskich poradni. To jest akcja w interesie Stowarzyszenia, w interesie marginalizowanych i ubezwłasnowolnionych w nim ambulatoriów, a zwłaszcza w interesie osób uzależnionych.  MONAR zapomniał całkowicie o zasadzie „mogąc więcej, nie możesz mniej”. Zapomniał też o innej, że „wielka przeszłość zobowiązuje”. Wczorajsze zasługi nie tłumaczą dzisiejszych zaniechań i nieprawości. Chcę z naciskiem powtórzyć. Nie jest prawdą, że to sprawa wewnętrzna, bo organizacja jest suwerenna i może nawet nie łamie prawa.

Pacjenci mogą wybrać miejsce leczenia jakie chcą. Bojkot konsumencki to znane nie od dziś, niezwykle skuteczne narzędzie nacisku na ignorujące dobro klienta instytucje. Nawet na tak zasłużone dla społeczeństwa jak MONAR.

Źródło

Jacek Charmast

Źródło internetowe

Kategorie

Zajawki z NeuroGroove
  • Pregabalina
  • Tripraport

Set:spokój, rodzice w domu, lecz brak strachu że się zorientują, ulubiona muzyka na słuchawkach dużo spokoju. Setting: muzyka i połączenie z naturą

800mg pregabaliny+2 razy po 450mg

17:40 zero efektów nastawienie: stricte stres przed nową substancją ale tak to git

Na słuchawkach yung adisz, leże odpoczywam w towarzystwie ojczyma i brata (oni nie wiedzą że zażyłem)

17:47 uczucie podobne do lekkiego upojenia alko

17:57 idę na papierosa lekki przyjemny stan narazie w miarę trzeźwo, dorzuta 450mg

18:12 spokój i chilli gadam sobie z ojcem o różnych rzeczach. Jest spokojnie. Narazie brak szczególnych efektów

  • Katastrofa
  • Mieszanki "ziołowe"

Ciepłe majowe popołudnie nad rzeką, tuż obok jakiejś fabryki. Ja, moja ówczesna dziewczyna i przyjaciel spotkaliśmy się w celu picia piwa i palenia papierosów. A potem wyszło jak wyszło.

Prolog:

Spotkaliśmy się razem z moją ówczesna dziewczyną i przyjacielem kulturalnie napić się piwa po szkole. Nic nadzwyczajnego, zdażało się już wcześneij. W trakcie dziewczyna  zaproponowała że może zapalimy sobie coś fajnego. Naturalnie się zgodziliśmy bo dlaczego by nie, więc po jakimś czasie poszła do od jakiegoś kumpla i wróciła z paleniem. Powiedział jej że może być lekko halycunogenne.

 

Doświadczenie:

  • Bad trip
  • Marihuana

sam w domu z ochotą na umiarkowanego tripa

 

Info o mnie - 22 wiosny, ok 60kg, 180+cm, najbardziej podatny na schizy człowiek jakiego znam

 Towar - Mocne zioło z internetu, badane wcześniej i później, silny zapach, po otworzeniu samary pomieszczenie natychmiastowo wypełnia się zapachem tego mocarza. Raczej nie maczane bo inne zioła działające na innych normalnie na mnie działają w podobny sposób co tutaj

  • Alkohol
  • Golden Teacher
  • Grzyby halucynogenne
  • Klonazepam
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Do samego tripa nastawiony byłem bardzo pozytywnie, przed zjedzeniem popytałem wielu znajomych, którzy wcześniej mieli kontakt z psychodelikami — szczególnie grzybami — o m.in. czas działania, przebieg, możliwe problemy, dawkowanie itd. Wszystkie informacje pokrywały się ze sobą, więc czułem się pewnie i zdecydowanie. Grzybki miały zostać zjedzone na terenie bardzo spokojnej dzielnicy na obrzeżach dużego miasta — kilka bloków, w większości szerokie ulice i domki jednorodzinne. Znajduje się tam niewielki park, wieczorem i w nocy praktycznie zawsze pusty, w którym często przesiadujemy paląc ziółko i nigdy nie było tam żadnego przypału, a więc idealne miejsce na początek tripa. Tamta noc była w miarę chłodna - około 10 stopni na plusie, ale byłem ciepło ubrany, miałem również plecak a w nim 3 litry wody, chusteczki do nosa i trochę jedzenia. Ulice w tej okolicy po zmroku są cały czas puste, rzadko spotyka się nawet pojedynczy samochód, a co dopiero pieszego. Jest to w miarę zielona okolica, przy prawie wszystkich ulicach rosną drzewa i krzaki, jest też kilka parków i skwerów.

Czekałem na tę chwilę od dobrych kilku dni, od kiedy kolega (dalej będzie nazywany B.), który swoją drogą zawsze bał się psychodelików, nigdy nie brał i unikał ich, po raz pierwszy przyjął u znajomego łącznie około 4 gramów nieznanego gatunku grzybów — najpierw 1,5g, a po wejściu fazy kolejno 1,5 i 1 na dorzutkę. Po tamtym wieczorze skontaktował się ze mną i oznajmił, że nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak niezwykłego — że jest to stan nieporównywalny do MDMA, amfetaminy, koksu, zioła ani niczego innego co kiedykolwiek próbowałem.

randomness