"Kropla w oceanie"

Jakiś Artykuł z października 1981; rozdział "Granicy"

"Kropla w oceanie"


rozdział książki pt "Po tej stronie granicy" (do spisu treści)
okladka okładka

Kropla w oceanie
październik 1981

- Ostatnio sporo się dyskutuje o zjawisku narkomanii. Co pan myśli na ten temat?
- Moim zdaniem, egzystują w świadomości społecznej bardzo szkodliwe schematy myślowe na ten temat, mianowicie: narkoman to łobuz, degenerat i psychopata, albo: narkoman to chory człowiek. Równie szkodliwa jest ekscytacja kolorowym światem narkotyków. W ogóle pojęcie narkoman jest używane jako etykietka, opatruje się nią każdego człowieka, który zetknął się z narkotykami. Ludzie sięgają po narkotyki z różnych powodów, a nie każde branie musi prowadzić do uzależnienia, natomiast straszenie narkomanią może zwiększać, choć wygląda to na paradoks, prawdopodobieństwo jej występowania. Dla wielu osób narkotyzowanie się jest sposobem radzenia sobie z własnym lękiem, napięciem emocjonalnym, straszenie je zwiększa, co uprawdopodobnia wyuczoną reakcję ulżenia sobie przez przyćpanie. Negatywny, odrzucający stosunek do narkomanii (może do narkomana?) ma jeszcze inne konsekwencje. Pozwala odwracać uwagę od rzeczywistych problemów i koncentrować się na walce z nałogiem. Młody człowiek i jego otoczenie podejmują swoistą grę w narkomana, niszczącą wszystkich i prowadzącą donikąd. Uważam, że należy walczyć z narkomanią zwalczając jej przyczyny, a nie, jak to się najczęściej robi - objawy.
- I pan to usiłuje robić w swojej szkole, czasem nazywanej "szkołą dla ćpunów"?
- Przede wszystkim nie jest to szkoła dla narkomanów, jak to się rzeczywiście mówi potocznie. Jest to szkoła dla młodych ludzi zagrożonych nieprzystosowaniem społecznym, ale przede wszystkim dla ludzi, którzy mimo kłopotów z sobą chcą znaleźć sposób na życie.
- A jak to się właściwie zaczęło?
- Zaczęło się przed ośmioma laty od nieformalnej grupy osób, przeważnie studentów, zainteresowanych problemami tak zwanej trudnej młodzieży.
Byliśmy związani z docentem Andrzejem Jaczewskim, kierownikiem Poradni Higieny Psychicznej i Wychowania.
Zajęliśmy się osobami hippisującymi i tak powstał Ośrodek Socjoterapii, pracujący przez półtora roku. Spotykaliśmy się popołudniami, wspólnie organizowaliśmy czas, wyłoniły się grupy zainteresowań, w większej części artystyczne. Psychoterapia oparta była przede wszystkim na naturalnych relacjach przyjacielskich, na atmosferze wspólnoty, to było po prostu ich miejsce. Okazało się, że ta młodzież nie ma możliwości kontynuowania nauki szkolnej - nie ma gdzie się kształcić. Kuratorium zdecydowało się na stworzenie specjalnej klasy szkolnej. Klasa ta istniała cztery lata, aż do matury w 1977 roku. 16 osób otrzymało świadectwa dojrzałości, a 6 dostało się na studia.
- To był sukces, prawda?
- Tak, szczególnie że ci ludzie wyszli z brania.
- I co dalej?
- Kuratorium podjęło decyzję utworzenia tzw. klas filialnych usytuowanych przy Centrum Kształcenia Ustawicznego. W pierwszym roku istnienia tych klas było 40 uczniów, w drugim 60. Personel początkowo składał się z 2 osób pracujących na pełnych etatach plus 8 nauczycieli pracujących na godzinach zleconych, w drugim roku pracy otrzymaliśmy jeszcze jeden etat.
Trzeba dodać, że zawsze istniała jeszcze grupa osób, pracujących społecznie. Te dwa lata to właściwie rodzenie się zespołu pedagogicznego, a nie było to proste ze względu na różnorodność charakterów i postaw, to także ciągłe poszukiwanie metod opartych na kontaktach nieformalnych, a także czas nieustannych zmagań z kłopotami organizacyjnymi, przede wszystkim z brakiem lokalu. Nie mieliśmy miejsca na naukę, nie mówiąc już o zajęciach typu klubowego. To szczególnie ważne dla tej młodzieży - miejsce, gdzie może się czuć u siebie.
- Przecież to miejsce już jest?
- I tak, i nie. W tym roku Kuratorium podjęło decyzję o powołaniu Szkolnego Ośrodka Socjoterapii, który to Ośrodek, działający na zasadzie eksperymentu, ma wypracować propozycje metod pracy z osobami nieprzystosowanymi społecznie. W związku z tym otrzymaliśmy lokal przy ul. Chełmżyńskiej, wymagający, niestety, gene ralnego remontu. Remont jeszcze trwa, a 80 uczniów (5 klas) i 15 pracowników (5 psychologów, 5 nauczycieli, 3 osoby na półetatach, 1 dyrektor i 1 pracownik administracyjny) usiłuje przetrwać ten czas, jak i gdzie się da, najczęściej urządzając zajęcia w mieszkaniach prywatnych, co nie jest łatwe, choćby ze względu na dojazdy.
- Wróćmy do tego, co najważniejsze, do pracy wychowawczej.
- Podstawowym założeniem naszego Ośrodka jest dążenie do stworzenia społeczności, integracji społecznej poprzez naukę, pracę (marzy nam się spółdzielnia o profilu ustalonym przez uczniów i personel na tych samych zasadach członkostwa) i zajęcia klubowe.
Prezentujemy naszym wychowankom różnorodne style życia, proponujemy włączenie się w nurt poszukiwań, ucząc wiary w to, że każdy może ten własny model znaleźć lub wypracować.
Staramy się dać tym młodym ludziom to, czego najczęściej zabrakło w ich rodzinach: ciepło i akceptację. Ale także i wymagania, brak jakichkolwiek wymagań jest równie szkodliwy jak brak oparcia psychicznego. Od strony organizacyjnej wygląda to w ten sposób, że każdy uczeń wybiera sobie psychologa-opiekuna, który prowadzi zajęcia terapeutyczne, a także zajmuje się działalnością interwencyjno-opiekuńczą.
- A program szkolny?
- Nauczyciele ustalają minimum, które uczeń musi opanować. Natomiast sposób nauki wybiera uczeń, konstruując swój program indywidualny. To minimum wiedzy szkolnej nauczyciele przekazują na normalnych lekcjach i godzinach wyrównawczych, a tzw. zajęcia pogłębiające są przeznaczone na, nazwijmy to szumnie, przybliżanie Uczniom istoty wiedzy.
- Każda szkoła kultywuje jakieś obyczaje. Co wolno, a czego nie wolno w pańskiej szkole?
- Zdecydowanie nie wolno przychodzić do szkoły zaćpanym lub pijanym.
- Co wolno?
- Obowiązują koleżeńskie, bardzo bezpośrednie formy zwracania się do siebie, niezależnie od tego, czy mówi wychowanek do nauczyciela, czy odwrotnie.
- To musi być szok dla nowych uczniów?
- W pewnym sensie tak. Nowy początkowo zachłystuje się tą atmosferą, a potem, potem często gubi się, następuje zderzenie oczekiwań z niemożliwością rozwiązania natychmiast wszystkich problemów.
- Chciałabym, żeby pan wypunktował wasze porażki i sukcesy.
- Łatwiej mi powiedzieć, na co ludzie narzekają. Otóż narzekają na bałagan i brak informacji. I to zarówno uczniowie, jak i personel. Także na brak integracji, cóż, ciągle jeszcze jesteśmy na etapie docierania się i wypracowywania zarówno atmosfery, jak i konkretów. Uczniowie mają pretensje, że poza nauką nic się nie dzieje.
- I tak jest rzeczywiście?
- Nie. Dzieje się. Są wyjazdy, spotkania, ale to nie jest ujęte w jakieś ramy organizacyjne. Mam nadzieję, że to już niedługo się zmieni.
- A sukcesy ?
- Tego nie da się zważyć ani zmierzyć, ale sądzę, że większość osób, które się w szkole utrzymały są w znacznie lepszej sytuacji psychicznej niż w momencie startu. Według moich obserwacji o niektórych można już powiedzieć: "odgięli się". Za sukces uważam to, ze personel wychowawczy staje się zespołem składającym się z bardzo zróżnicowanych indywidualności. To bardzo dobrze. No i to, że jesteśmy uznani formalnie, że jesteśmy Ośrodkiem, a nie przyczepką do CKU.
- Co panu przeszkadza ?
- Hm... Chyba najtrudniejszą sprawą jest problem odwyku. Nie ma miejsc. Próbujemy załatwiać naszym wychowankom miejsca w szpitalach, staramy się organizować odwyki domowe pod kontrolą lekarza. Przydałby nam się lekarz na etacie. Chciałbym bardzo, żeby do szkoły trafiali ludzie już po odwyku, może z czasem...
- Ośrodek przeznaczony jest dla 80 osób. To dużo czy mało?
- Uczniowie zgłaszają się do nas bez przerwy. Przyjmujemy tylu, ilu zdołamy czasem musimy odprawiać z kwitkiem ludzi znajdujących się w bardzo trudnej sytuacji. W stosunku do potrzeb nasza szkoła to kropla w oceanie, nawet mniej.

z Jackiem Jakubowskim, dyrektorem Szkolnego Ośrodka Socjoterapii rozmawiała Hanna Dąbrowiecka
"Po tej stronie granicy" (do spisu treści)

Kategorie

Zajawki z NeuroGroove
  • Etanol (alkohol)

Czytam te wasze trip reporty... no ciekawe to jest, nawet bardzo zachęcające. Więc ja opowiem o moim kontakcie z legalnym narkotykiem zatwierdzonym przez nasze jedynie słuszne kapitalistyczne państwo.


  • 2C-E

Mówiłem coś ostatnio miesiąc temu o spełnieniu psychodelicznym? Heheh... cóż, to nie ma granic.

Set & Setting : Park leśny, samochód, torowisko

Substancja : ~25mg 2C-E oralnie

Wiek/waga : 20/80kg

Doświadczenie : Alkohol, Avio, Efedryna, Kodeina, DXM (maks. 900mg), THC, nikotyna, dragonfly, LSD, LSA, Salvia Divinorum, Psylocybina, 4-HO-MET, 2C-E

  • Muchomor czerwony



  • Zbierz muchomory samotnie rosnące, małe, z rozwiniętym kapeluszem (są mocniejsze) wyrywając całe grzyby palcami (nie używać noża!) z ziemi.

  • Oderwij trzon i sprawdź, czy w grzybie nie stołują się robaki. ;)

  • Susz kapelusze w cieniu, umożliwiając przewiew (np. susz je na północnym balkonie).

  • Wybierz i zjedz nieparzystą ilość wysuszonych kapeluszy (np. 3, 5) po czym popij je wodą. Powiedz rodzinie, żeby się nie martwiła jeśli nie będziesz obecny(a) przez kilka godzin, 1-3 dni, rok(!).