Opisane wydarzenia miały mejsce w Holandii, dokąd pojechałem z kumplem w celach zarobkowych na wakacje. Pewnego razu wybraliśmy się po pracy na krótką wycieczkę do Amsterdamu z której wróciliśmy m.in. z 20x ekstraktem szałwii wieszczej.
pokój hotelowy, podekscytowanie z lekkim niepokojem
Opisane wydarzenia miały mejsce w Holandii, dokąd pojechałem z kumplem w celach zarobkowych na wakacje. Pewnego razu wybraliśmy się po pracy na krótką wycieczkę do Amsterdamu z której wróciliśmy m.in. z 20x ekstraktem szałwii wieszczej.
Luźny wiosenny dzień na łonie natury
Siódma rano. Na przystanku kolejowym wycyckujemy ze starym ziomkiem po połówce kartona. Nie mogę doszukać się żadnego smaku więc konkluduje że może w końcu trafił się nam kwas. Wspinamy się na okoliczne wzgórze - w międzyczasie porywisty wiatr nawiewa chmury, które zasłaniają całe niebo. Siedzimy na wzgórzu - gadka szmatka - śmiechawka. TO jest DOBRE - tak jak mówił "sprzedawca". Złocista energia rozgrzewa moje ciało - lekko pobudza i wprawia w doskonały nastrój. Mija pół godziny. Ponieważ dawka śmierdzi mi malizną - myślę tylko o tym, żeby dorzucić.
Czas i miejsce: Zjedliśmy we czwórkę każdy po całym Fat Cat-cie około godz. 18:00 , po około pół godziny zaczęło się już rozkręcać (zadziwiająco szybko) , więc wzięliśmy magicznie świecącą latarkę , magnetofon pod rękę , muzykę na full i ruszyliśmy w las na najpozytywniejszego tripa mojego życia.
Plaża, niestabilna pogoda, z przewagą słońca, zmienne zachmurzenie, krystaliczne powietrze.
Gwoli wstępu – trip po kartonikach z blottera WOW, które to miałem zareklamować przy okazji pisania raportu. Niestety z uwagi na to, że w moim wieku cykl kwasowy to 2, góra 3 podróże w roku, recenzja odsunęła się w czasie, nad czym ubolewam. W ramach przeprosin mogę jedynie przesłać wyrazy szacunku mojemu drogiemu Sprzedawcy: