Czas: Jesień 2004.
Miejsce: Kraków.
Ilość: 40 naprawdę małych "krasnalskich czapek".
- Grzyby halucynogenne
- Dimenhydrynat
Nazwa subst: Aviomarin
Doswiadczenie: MJ, feta, DXM, efe, klej, LSD, kodeina, benzydamina, galka,
avio first time
Dawka: 3 op po 5 kazde
Set&setting: umyslowo wypoczety chociaz wczoraj wychlalem tussipect w mojej
piwnicy :>
Efekty: straszne! haloony
Z czym mieszane: wczesniej i w ciagu dnia byla sciezka fety :P
- LSD-25
- Miks
Miejsce: mieszkanie znajomego Muzyka: ambient, psytrance, medytacyjna Towarzystwo: trójka przyjaciół
Ciekawość po raz kolejny popchnęła mnie do ryzykownego eksperymentu – tym razem dawka mojej ulubionej substancji wyniosła dokładnie 375micro gram.
- Grzyby halucynogenne
- Pozytywne przeżycie
nastrój przed spożyciem raczej kiepski, obawiałam się bad tripu
Minął miesiąc
Wróciłam na kilka pięknych godzin do świata rodem z Alicji w Krainie Czarów.
Tradycyjnie o 13 spożyłam “grzyby szczęścia”, tym razem w nieco innej formie, mianowicie były one rozkruszone i pływały w soku cytrynowym, w ilości takiej samej jak ostatnim razem. Skład prawie identyczny, prawie bo dołączył R.
Po dłuższym czasie Wincenty zapytał;
- Czujesz już coś?
- Nic.
Znów byłam podekscytowna jak małe dziecko przed rozpakowaniem prezentu, ciekawa efektów eksperymentu z użyciem cytryn.