Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

speed - co tu jest grane?

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
Około 0,8g Speeda na 2 w różnych odstępach czasowych, 5 batów (ostatni również z hashem palony solo na dobranoc)
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
dość normalne nastawienie, minimalny strach przed nieznanym, otoczenie dobrych kumpli
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Marihuana (codziennie w dużych ilościach, od około 3 tygodni radykalnie mniej), hasz, mdma, kryształ (2 razy w życiu), kodeina (raz w życiu), xanax (w przeszłości opierdolone kilka liści), hydroksyzyna (analogicznie do poprzedniego), clonazepam (kilka razy w życiu), nikotyna regularnie

speed - co tu jest grane?

Jest to mój pierwszy TR, jak i również pierwszy raz z wyżej wymienioną substancją. Liczę, że będzie się to przyjemnie czytało, a więc do rzeczy:

 

W nasze krajowe święto byliśmy wraz z 3 kumplami zaproszeni na 18-stke pewnej kumpeli, na którą ostatecznie poszedł tylko jeden z nas, ale do tego niebawem dojdziemy. Nikt z nas nie miał palenia, które katujemy wszyscy oporowo, więc oczywiście wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, iż trzeba się po coś wybrać. Po drodze na przystanek około 18:00 pomiędzy mną a jednym kumplem wywiązała się rozmowa czy nie chcielibyśmy wypróbować czegoś nowego - wybór padł na owiany złą sławą speed. Kolega obok nas nawet nie chciał o tym słyszeć, lecz uszanował naszą decyzję. Po dotarciu na przystanek okazało się, że następny autobus pojawi się dopiero za godzinę, zamawiamy bolta. Gdy wysiedliśmy w centrum naszego miasta, zaczęło się pisanie do wszystkich kontaktów, po upłynięciu około 30 minut dostaje telefon, jest wszystko, czego dziś potrzebujemy, speed podobno jeden z najlepszych na mieście. Po drodze do ziomeczka zastanawiam się, czy aby na pewno słusznie postępujemy, chcąc spróbować "ścierwa", na dworze straszna pizgawa, dostaje małej kurwicy, że muszę czekać na tym zimnie.

 

Około 19:30

 

Na reszcie jest, wracamy z centrum kapciem na nasze osiedle.

 

Około 20:00

 

Mamy solidny kawałek do przejścia, w pewnym momencie trasy uznajemy z kumplem, że to dobry moment na przywalenie pierwszych linii. Nie wiedząc czego się spodziewać, odsypujemy na oko 0,1 i rozdzielamy to na 2 ścieżki. Siup, poszło. Idziemy dalej w kierunku celu, debatując po drodze czy działa, jak działa i czy weszło, słyszymy jakiś huk od auta jadącego powoli w naszą stronę, kierowca przyspiesza. Gdy już powoli przestajemy zastanawiać się, co to było, nagle ukazuje nam się pierwszy szok tego dnia, na lewym poboczu drogi widzimy umierającą na naszych oczach sarnę. Momentalnie od niej odskakujemy, dostając mini-zawału, w środku zastanawiamy się, dlaczego akurat nam się to przytrafiło i dlaczego akurat w ten dzień. Tamten moment uznaje za rozpoczęcie tripa, rzeczywiście chwilowy szok podniósł ciśnienie, miałem wrażenie, że idziemy ciut szybciej :D.

 

Około 20:40

 

Po drodzę zachaczyliśmy o chatę kumpla, aby zaczekać na pozostałego ziomeczka, pokręcić lole i doładować więcej energii. Odsypujemy już nieco więcej, obstawiam niecałe 0,2. Tym razem decyduje się na rozłożenie swojej części na 2 linie, kumpel leci klasykiem. Po wykonaniu wszystkich czynności wychodzimy, na wyjściu dowiadujemy się, że na imprezie jest miejsce tylko dla jednego kolegi - idzie. Decyzja naszej pada na spacer na oddaloną o około 4 kilometry plażę.

 

Około 22:00

 

Po drodzę kolejna dorzuta, praktycznie identyczna do poprzedniej. Po tej dorzutce już dokładnie wiedzieliśmy co i jak, chociaż efekt zajebiście komponował się z buszkiem (śmiechy, chichy, serce zapierdala jak mqcueen po Route 66) zamuły nie było żadnej. Jakby ktoś wypierdolił wszystkie możliwe efekty indici i zostawił czystą energiczną sative (taką też paliliśmy wtedy, co to za odmiana była dokładnie nie mam pojęcia). Kumpel, który tylko palił, też się chyba świetnię bawił, bo coraz bardziej dostrzegaliśmy banana na jego twarzy :D.

 

Około 22:30

 

Po dotarciu na plaże w butach całych upierdolonych od błota decydujemy się kręcić kolejne 2, dość duże swoją drogą baty. W trakcie palenia pizda wchodziła kosmicznie, na głośniku Kendrick Lamar, pełne zadowolenie ze wszystkiego, zajebisty księżyc w towarzystwie gwiazd, pełna energia, jak i pełen chillout jednocześnie - Jednym słowem ciało pracuje, mózg się relaksuje. Jest tylko jedno ale - mianowicie nasze serca zapierdalają jakby zaraz miały z nas wyskoczyć.

 

Około 23:00

 

Decydujemy się na powrót, lecz powolny, żeby jeszcze dodatkowo nie wkurwiać serc, po drodze jednak siadamy i decydujemy się na zamówienie drugiego już dzisiaj bolta, bo pizda jest bardzo miła - Miękkie ciało i pełne zadowolenie, choć przeszkadzało już zimno. W Bolcie uraczyło nas cudowne ciepło z klimatyzacji, które tylko podbiło efekty jarania. Po wróceniu na osiedle idziemy na szluga do kumpla, który poszedł na 18-stkę, po czym rozchodzimy się do domów.

 

Około 0:30

 

Po wróceniu na chatę wykonałem ostatnią dorzutkę solo (ciut mniej niż 0,1) aby sprawdzić, jak zadziała speed w towarzystwie samego siebie. 3,5h słuchania muzyki, niestety nie była tak cudowna, jak na mdma, ale i tak bardzo w porządku (naturalnie dzięki kochanej mj). Skręciłem sobie półke tej samej sativy, którą paliłem z ziomalami, dorzuciłem około 0,15/0,2 hashu dostarczonego do mnie dzięki uprzejmości kumpeli z NL i poszedłem zapalić. Bomba wchodziła bardzo ciekawie, bata paliłem na raty (jak nigdy XD) w trakcie dopalając jeszcze 2 fajki. Zważywszy na to, że około godzinę przed jeszcze żułem sobie orbita (wiadomo, co się działo, na szczęście dosłownie minimalnie, nawet bym to nazwał przyjemnym ruszaniem szczęką xD) efekty smakowe też bardzo w porządku.

 

Około 4:20 (XD)

 

Po spaleniu i jeszcze z 20 minut słuchania muzyki i około 3,5h spania, rano obudziłem się całkowicie normalnie, aż się ucieszyłem, że nie dotknął mnie żaden zjazd. Mogę nawet powiedzieć, że czuję się ciut lepiej niż po mdma, bo nie wyjebało mi serotoniny, a dopaminy najwyraźniej miałem niezły zapas.

 

PODSUMOWANIE:

 

MIX bardzo fajny, obsadzam na 2 miejscu zaraz po mixie mdma/zioło, w skutkach z przewagą speeda (brak rozjebania serotoninowego, u mnie również brak jakiegoś zjazdu po mixie).

 

Natomiast myśle, że z samym speedem sprawy by się miały dużo inaczej, mj wiele uratowała i polepszyła. Efekty samego speeda niezbyt mnie przekonały, może poza "mocą", bo w pewnych momentach czuć było wyraźny przypływ, natomiast brakowało empatii, która obecna jest przy MDMA. Dzięki za przeczytanie mojego pierwszego TR, mam nadzieje, że był choć trochę ciekawy.

 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
dość normalne nastawienie, minimalny strach przed nieznanym, otoczenie dobrych kumpli
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana (codziennie w dużych ilościach, od około 3 tygodni radykalnie mniej), hasz, mdma, kryształ (2 razy w życiu), kodeina (raz w życiu), xanax (w przeszłości opierdolone kilka liści), hydroksyzyna (analogicznie do poprzedniego), clonazepam (kilka razy w życiu), nikotyna regularnie
chemia: 
Dawkowanie: 
Około 0,8g Speeda na 2 w różnych odstępach czasowych, 5 batów (ostatni również z hashem palony solo na dobranoc)

Odpowiedzi

Nie dało się zrobić czegokolwiek aby pomóc konającej sarnie?

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media