Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

samhain - kwaśny kontakt z przodkami

samhain - kwaśny kontakt z przodkami

7 nasion Powoju hawajskiego - Argyreia nervosa (Hawaian Baby Woodrose).


1.XI.2003r





Nasion LSA próbowałem pierwszy raz. (nie licząc nikłych efektów po nasionach powoju - ipomoea violacea) Przed tym doświadczeniem, byłem zaznajomiony z działaniem LSD, tak więc mogę wykonać charakterystykę porównawczą :)


Set&Setting - Zimny, jesienny dzień. Specyficzny klimat, specyficznego dnia (1 listopada, Samhain, celtyckie święto zmarłych). Samopoczucie raczej dobre, pozytywne nastawienie, umysł czysty, chociaż tego samego dnia miałem zgrzyt z rodziną. Podróż była planowana, aczkolwiek ostateczna decyzja zapadła spontanicznie z samego rana. Z miejscem, do którego się udałem byłem już obeznany, ciche miejsce z paroma drzewkami i rzeczką wydzielającą specyficzną wysepkę, a wokół grzybowe łączki :) Minus - blisko torów kolejowych. Byłem wyposażony we wszystkie rzeczy, które jak sądziłem będą mi potrzebne w czasie podróży.





Przybyłem na miejsce, chwilkę odpocząłem i zaprzyjaźniłem się z miejscem, po czym usiadłem nad rzeczką i zacząłem spożywać nasiona. Było to samo południe. Starałem się oddzielać skorupkę od wewnętrznej części, jednak nie za dobrze mi to szło. Spożyłem 7 nasion, z 14 które miałem i całe szczęście, że nie zdecydowałem się na kolejne 7! Przetestujcie najpierw swój materiał, zanim wejdziecie na głebokie wody, bo możecie się nieprzyjemnie zaskoczyć. Smak nie był przyjemny, ale nie sprawiający żadnej trudności w przełyku, bez porównania do nasion Ipomoei.


Prawie natychmiast po spożyciu wszystkich 7 nasion odczułem lekki ból brzucha oraz specyficzną dla LSA sedację i zamulenie. Podjąłem decyzję aby już teraz zniwelować tą niedogodność fajką zielonego narkotyku. Tak też się stało. Zachciało mi się spać, musiałem się położyć, gdyż pozycja pionowa nawet na siedząco wprawiała mnie w dyskomfort. Po 30(?) minutach wstałem i przeszedłem się do miejsca bardziej przystosowanego do odrealnionej podróży i bardziej ukrytego. Rozłożyłem koc i się położyłem. Bóle brzucha były już bardzo uciążliwe, ale wciąż łudziłem się nadzieją, że uda mi się to przetrwać i nie zwymiotuję - później słono za to zapłaciłem. Z drugiej strony, powoli zacząłem odczuwać efekty LSA. Niebo powoli zaczęło się fraktalizować, a tok myślenia nabierał rozpędu. Postanowiłem jeszcze dopalić fajkowego ziela :) Nie podnosząc się z ziemi, nabiłem lufkę i wypaliłem. Nie wiele pomogło to na okropne bóle brzucha, które praktycznie tłumiły efekty psychodeliczne i kiedy własnie zbierałem się, żeby wstać i zwrócić resztki pokarmu, nagle nastąpił booom. Nudności ustąpiły dosłownie w jednej chwili, a zaczeła się właściwa część podróży. Efekty zaczęły się szybko rozpędzać i w końcu trafiłem do kwaśnej przestrzeni. Czym różni się kwaśna przestrzeń po powoju od tej chemicznej? Jest troche mniej wizualna, wszystko potrafi się sfraktalizować ale już nie przy takiej intensywności jak na LSD. Przy zamkniętych oczach wizuale zlewają się powoli, nigdzie im się nie śpieszy, powoli transformują swoje kształty, przewodzi im motyw głowny, który widzimy przed sobą, pole widzenia nie fraktalizuje się na miliony małych części wzdłuż i wszerz jak bywa na LSD. Wizuale przy zamkniętych oczach są często czarno-białe i w odcieniach szarości [dominujący motyw który widziałem, to białe fale rozchodzące się po czarnym tle niczym ogień lub mgła], cały trip jest "mroczniejszy" i "ciemniejszy" niz po syntetycznym kuzynie. Kolory są bardzo stonowane, a cała podróż ma dziwną bardzo "mroczną" otoczkę. Psychicznie: Powój hawajski skierował tory mojego myślenia na moje pochodzenie i moich przodków. Być może miał na to wpływ ten specyficzny dzień... miejsce... i z pewnością moje wierzenia. Aczkolwiek naturalne LSA kierowało moimi myślami znacznie bardziej w stronę szamanistyczną/rytualną niż LSD. Czułem bardzo silne więzi z moimi przodkami (w sensie - nie moją familią, tylko dawnymi szamanami słowiańskimi), rozpatrywałem podczas tego seansu także wiele innych rzeczy, o których jednak nie wspomnę. Dodam tylko, że psychicznie LSA jest znacznie mniej paranoidalne niż chemiczny kuzyn - prawdopodobnie jest to spowodowane tym letargicznym stanem, który wytwarza LSA. Jest to niewątpliwie plus, jednak w tym stanie jest znacznie trudniej zapamiętać treść i przekaz całej podróży, dlatego też taki trip szybko wymazuje się z pamięci jeżeli w krótkim czasie nie zostanie spisany albo krok po kroku przanalizowany [jest to również główny powod opisania przeze mnie tego przeżycia].





Zaczałem powracać, był to bolesny upadek w rzeczywistość... Bóle brzucha powróciły tak szybko, jak zanikły na początku podróży. Prowadzony nieświadomością przekoziołkowałem do dziwnej pozycji, która chociaz troche złagodziła moje dolegliwości żołądkowe i wprowadziła mnie w komfort fizyczny, tylko że towarzyszyło tej pozycji uczucie duszenia się. Niestety Powoj hawajski oprócz LSA zawiera także różne cyanogenne pochodne, które są trujące. Zdecydowanie dało się odczuć ich efekt, mój oddech był przerażająco płytki, musiałem świadomie nabierać głębokie oddechy, co chwilę łapałem siebie prawie na bezdechu, oddychało się bardzo ciężko i nie był to żaden wkręt, jak już mówiłem LSA nie towarzyszy paranoidalny tok myślowy tak typowy dla LSD.


Wracając do pozycji, uklękłem na kolanach, przechylając się do przodu i opierając czoło na ziemi a biodra unosząc i przykrywając się kocem. :)


Bardzo podobna pozycja do pewnej postawy jogicznej swoją drogą, jednocześnie czułem, że taka pozycja jest bardzo "szamańska", magiczna wręcz, a nawet bardzo słowiańska w swojej naturze!


Spędziłem w tej pozycji ze 30 minut, nie delektując sie już błogostanem, a martwiąc się o swój oddech i żołądek, czekając aż efekty zejdą na tyle, abym mógł przygotować się do powrotu.


Procesu "oczyszczenia" nie dało się jednak zatrzymać... zwymiotowałem bardzo boleśnie, pomyślałem że to już mogą być ostatnie chwile mojego życia. Wymioty zatkały mój nos i nie mogłem oddychać, zacząłem się dusić, bardzo nieprzyjemne uczucie zważywszy na mój stan - nikomu nie życzę wymiotów podczas bycia skwaszonym... brrrr... Wstałem i zacząłem biec w kierunku najbliższych domków, aby ściągnąć pomoc, na szczęście udało mi się złapać oddech po paru metrach i jakoś ochłonąłem po chwili...





Efekty spłyciły się na tyle, że mogłem podjąc próbę powrotu, przemyłem się w rzeczce - fakt tarzania się po trawie napewno nie sprawił, że wyglądałem czysto :)


Powrotowi do rzeczywistości towarzyszyły mocne halucynacje słuchowe, nie potrafię ich wyrazić, ale kto kwasił chyba wie co mam na myśli oraz zapewne również znane każdemu uczucie "samotności" po powrocie do realnego świata.


Powróciłem na dworzec kolejowy czekając na pociąg, nie mogłem się odnaleźć na dworcu. Bół brzucha nadal mi dokuczał, nie chciałem zwymiotować w pociągu, próbowałem na siłę opróżnić żołądek, ale nic już tam nie było. Na peronie zaszyłem się w krzakach, słyszałem dziwne rozmowy osób schodzących się na pociąg, ale były one całkowicie zniekształcone i niezrozumiałe dla mnie. Dźwięk nadjeżdżającego pociągu był niesamowity. Jakoś udało mi się przejechać pare przystanków nie będąc niepokojonym przez konduktorów, powrót do domu obył się bez przeszkód. Rozszerzone źrenice miałem jeszcze do wieczora, a efekty wtapiające się w rzeczywistość(falowanie, powidok...) minęły koło 22, czyli trip trwał około 8 godzin licząc od pierwszych oznak.





Czy żaluję? Nie;


Czy powtórzyłbym doświadczenie w ten sam sposób? Nie;


Czy będę spożywał jeszcze kiedykolwiek nasiona zawierające LSA? Tak;


Czy LSD jest lepsze od LSA? odpowiedź jest tylko subiektywna, ale TAK;





Następnym razem napewno zwymiotuję przed rozpoczęciem właściwego tripu, postaram się zrobić ekstrakcję wodną lub przyjmę nasiona podjęzykowo (efekty są o połowę słabsze, więc trzeba zwiększyć dawkę x2 - ale dolegliwości żołądkowe są całkowicie wyeliminowane)

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media