Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

po raz pierwszy? sprzedane! / by elmo

po raz pierwszy? sprzedane! / by elmo

Autor: elmo

Substancja: 1,5 g Benzydaminy + 150 mg DXM

Wiek: 16

Waga: 67 kg

Doświadczenie: MJ, Kodeina, Benzodiazepiny, Benzydamina, DXM

S&S: Z koleżanką (dajmy na to K.) i jej mamą za ścianą w jej domu.

Było to dosyć dawno, wiec zdarzenia bynajmniej nie są ułożone chronologicznie. Opisuje tylko to, co najbardziej zapadło mi w pamięć.

1. Więc od początku: około godziny 22:00 (gdy mama K poszła już spać) zaczynamy ekstrakcję. K przesącza swoje 4 saszety, ja cierpliwie czekając na swoją kolej oglądam filmy na YT. Gdy bomby zapite sokiem wieloowocowym wylądowały w naszych żołądkach położyliśmy się w oczekiwaniu na efekty...

2. Gdy poczułem pierwsze efekty działania benzydaminy dorzuciłem całe opakowanie Tussalu, zapijając tym samym znienawidzonym sokiem wieloowocowym. Czekając na wejście DXMu bawiłem się początkowymi efektami benzy: żyrandolem, który nie chciał wisieć w jednym miejscu, całym tym robactwem, które z niego wyłaziło, wężami na ścianie przypominającymi przejrzysty makaron. I tak przez około pół godziny....

3. Po jakichś dwóch godzinach od zakończenia ekstrakcji i aplikacji zacząłem się bardzo źle czuć. Nie miałem siły się poruszyć, czułem się zapadnięty w łóżko, CEV’y stawały się coraz bardziej realistyczne, aż w końcu zasnąłem (a przynajmniej tak mi się zdawało). Poczułem się jak przy pierwszym OOBE z dexem. Spotykałem znajomych, rozmawiałem z nimi o różnych duperelach, a wszystko było tak realistyczne, że następnego dnia zdziwiłem się, że z nikim o niczym takim nie gadałem. Po jakimś czasie przebudziłem się...

4. Byłem całkiem przytomny, czułem się tylko trochę dziwnie ogłupiony. Spytałem K skąd się wzięły te małe kociaki w łóżku. Odpowiedziała, że nie wie, że chyba jej kotka się w nocy okociła. Pomyślałem, że to super jednak gdy próbowałem się z nimi pobawić uciekały albo chowały się pod łóżkiem. „Dobra, wasza strata”, i znowu się położyłem. Leżąc tak, słuchałem co K do mnie mówi. Przytakiwałem, odpowiadałem. Jednak nie dosłyszałem jednego zdania. Spytałem się co mówiła. Nic nie odpowiedziała. Spytałem się trochę głośniej. Nadal nic. Z uporem maniaka powtarzałem „CO?!” przez następne 10 minut, w końcu K się do mnie odwróciła, zdjęła słuchawki i dała do zrozumienia, że jak jeszcze raz powiem „CO?” to mi zrobi krzywdę. Okazało się, że absolutnie nic do mnie nie mówiła...

5. Więc znowu się położyłem i usiłowałem zasnąć. Według relacji K leżąc tak wyglądałem jak trup. Blady, podkrążone oczy, praktycznie się nie ruszałem, jednak nie wiadomo na ile to prawda a na ile wytwór jej zaćpanej wyobraźni (2g też swoje robią). Co dziwne, jakoś między 4 a 5 udało mi się zasnąć (po benzydaminie jest to jednak trudne). Przebudziłem się rano, w okolicach 9 i wtedy benzydamina pokazała na co ją stać...

6. Pierwsza myślą po ocknięciu się i otworzeniu oczu było: „O jakie ładne myszki!”. Halucynacje osiągnęły apogeum, po dywanie biegały myszy, gruby szczur zaciągał zwłoki nietoperza do śmietnika, zejścia z łóżka pilnował miniaturowy krokodyl, w listwie od komputera siedziały ołowiane żołnierzyki i energicznie machały wiosłami. Następną godzinę po wstaniu spędziłem na zabijaniu myszy książką, aby chociaż móc pójść do łazienki. W końcu wpadłem na genialny (a jakże!) pomysł! Pójdę do mamy K, obudzę ją i powiem, żeby wezwała ekipę deratyzacyjną! Bo tak być nie może...

7. Na szczęście zbytnio się bałem (co tez było dziwne, lubię gryzonie) tych szczurów, by się gdziekolwiek ruszyć z pokoju. W tym czasie K tez się przecknęła. Jakież było moje zdziwienie, gdy powiedziała mi, że tu przecież nie ma żadnych myszy, żebym się zamknął i poszedł w końcu do tej łazienki. Jakoś niespecjalnie jej wierząc przeskoczyłem nad szczurami. Po powrocie z łazienki już ich nie było. Tymczasem mama K też uznała, że pora wstawać. Poleżałem chwile i usiadłem do komputera, bo coś trzeba rano robić. Czekając aż się włączy spojrzałem w akwarium. „O, rybka rodzi! Proszę pani, ta rybka przed chwilą urodziła”. Mama K jakoś dziwnie na mnie spojrzała i poszła...

8. K uświadomiła mi, że te rybki to dwa samce. %-D Z godziny na godziny efekty BXM zaczęły słabnąć. Niedługo po tym czułem się już całkiem trzeźwy, miałem tylko ogromnego zwalca. Nigdy się tak fatalnie nie czułem. Zero chęci do życia, brak sił, apatia ogólne „jebiemnieto”. Biorąc pod uwagę, że po jako takim doprowadzeniu się do porządku mieliśmy się spotkać z koleżanką, wobec której miałem chytre plany to trochę niezbyt trafiłem z czasem, jednak...

9. Podsumowując:

Ogólnie BXM oceniam na plus. Halucynacje są bardziej realistyczne i ciekawsze niż po samej benzydaminie. Jako minus można uznać stosunkowo długi czas działania, nieprzyjemne samopoczucie przy ładowaniu dexa i kaca nastepnego dnia. W każdym razie mam zamiar tę przygodę powtórzyć, chociaż nieprędko. Powidoki schodzą dosyć długo.

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media