Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

pierwsze doświadczenia z dxm.

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
150mg ok. 10:00, kolejne 150mg ok. 13:00.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
nuda, matura za pare dni, troche stresu, troche wykluskowania mózgu, w głośnikach tool i coverge, siedze sam w domu, średnio wyspany, lekko zmęczony.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
chlorprotiksen sporadycznie i dawno temu, raz mdma w niewielkich ilosciach, ostatnio co raz częściej amfetamina na całkiem sporą skalę, wczoraj 180mg dxm, dzis kolejne 300mg, metaamfetamina raz, najpewniej bardzo zanieczyszczona, mj i hasz klasycznie dużo i często.

pierwsze doświadczenia z dxm.

Piękny dzień, pogoda dopisuje, a ja za 5 dni zaczynam matury. Wkurwiony chodze i im bliżej do matury tym bardziej chce mi się melanżować i walić wszystko co popadnie - zastanawiam sie co będzie po maturach. Dużo ludzi by powiedziało, że nie mam się czym przejmować, no ale mam, bo dostać się i utrzymać na polibudzie w warszawie to nie jest banał, na pewno nie dla mnie. K'woli ścisłości kieruję się na technologię chemiczną, co może pozwoli mi w przyszłości bawić się z ekstrachowaniem różnych substancji, kiedy będę miał dostęp do sprzętu laboratoryjnego. To takie intro, bo to w sumie mój pierwszy tripreport.

Na dobrą sprawę jestem świadomy, że czytelnicy moich wypocin mają ode mnie dużo większe doświadczenie, bo u mnie wszystko zaczęło się kilka tygodni temu jak wpadłem w ciąg z fuką, na własne życzenie, siedziałem w jednym z niewielu pubów w moim mieście i wbił kumpel z jakimś jaraniem, chuj wie co to było. Miał przy sobie fuke i powiedział, że to może być wgniatacz, jakich nie lubie (mowa o mj), ale jak coś to mnie odratuje fuką. Ja oczywiście, że spoko, bo na jego 18 nieco ponad rok temu (kiedy pierwszy raz miałem do czynienia z fuką) postawiłem sobie zasadę mojej młodości - never disagree.

 

Ale do rzeczy.

 

Obudziłem się około 6, ostatnio mam niespokojny sen ze względu na to, że wale co popadnie i potrafie spać po 2 godziny i być w chuj wyspany, a czasem śpie 12 godzin i dalej chce mi sie spać. iPhone rozładowany, śpię z makiem zawsze, otworzyłem, spojrzałem na zegarek: 6:20 - chuj, idę spać dalej. Finalnie zwlekłem się z łóżka w pół do dziesiątej i zdałem sobie sprawę z tego, że mam najchujowszy rodzaj zejścia jaki dotychczas poznałem - bardzo chce mi się płakać, ale jakoś nie mogę, więc smutek się we mnie kumuluje i czuje sie generalnie chujowo - cały czas jakbym zaraz miał wybuchnąć płaczem. Jakbym wybuchnął, to by chociaż był upust dla emocji i  by było dużo bardziej spoko, no ale nie mogłem. Napisałem do wcześniej nadmienionego kumpla, nazwijmy go Solo, że musze dziś coś przypierdolić, bo czuje sie chujowo jak prawie nigdy. Nie odpisał, więc sam poszedłem do kuchni w beznadziejnym poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym się wyjebać. Moja matka jest pielęgniarką, a co za tym idzie w kuchni mam pół apteki, szkoda tylko, że poza antkiem, aco, thio, hydroksyzyną i paroma innymi specyfikami, nic ciekawego do domu nie znosi. Wczoraj waliłem aco z nudów, wyjebałem się całkiem porządnie, mam małą tolerancję na dxm - 180mg w 3 minuty zjedzone, po półtorej godziny inteligencja homo habilis, euforia, a potem dziwny stan który mam teraz i zaraz go opiszę. Znalazłem. TAK KURWA, JEZUS MNIE KOCHA. Cała, nieotwarta paczka acodinu, 20 tabletek. Wiedziałem, że za 1,5h matka przyjedzie do domu na godzinę czy dwie, więc nie jebnąłem całości na raz, opróżniłem jeden blister i wjebałem na raz 150mg dxm'u, po czym przypomniało mi się, że obiecałem skopać ogródek i wykosić mlecze z trawnika, tak więc kolejne półtorej godziny mojego życia na tym się właśnie opierało. Zrobiłem, co miałem zrobić, spociłem się jak chuj, bo teraz jest około 23 stopni, słońce całkiem całkiem, chociaz sam nie wiem bo jak teraz patrze w okno to jest jakieś dziwne światło. Ale jestem wyćpany, więc różnie może być.

 

DXM w ogóle prawie nie poczułem podczas pracy i później, jedyne co to zrobiło, to zabiło poranną depresję. Tak więc jak już mamusia robiła obiadek, wziąłem kolejny blister i wjebałem kolejne 10 tabletek, wcześniej zastanawiając się czy ich nie wciągnąć (jak już mówiłem, nie jestem jakoś megadoświadczony i szukam wrażeń), po chwili jednak wyczytałem, że tylko nabawię się bólu głowy i będę miał oczy jakbym płakał całą noc. Także, odpuściłem sobie i chaps, zjadłem kolejne 150mg. Chujowe jest to o tyle, że przynajmniej mi się w pizde długo ładuje - 1,5h do nawet dwóch, trzech godzin. A wszystko inne co wcześniej waliłem klepało w max pół godziny. No ale różnie to bywa, nieważne. Zjadłem pare rzeczy, wróciłem do swojego pokoju i zacząłem czytać tripreporty. Chuj wie jakim cudem, na youtubie włączył mi się SAM. Tool - Rosetta Stoned. I w tedy poczułem faze. Lubie DXM o tyle, że jakby cofa mózg w rozwoju o niewielkie wartości IQ, i czuje się, no ciężko mi to opisać. Kleją mi się powieki i mam jakby spłakane oczy, ale mimo to czuje sie dobrze, jest relaks. Ale ani grama euforii, to wszystko u mnie zależy od muzyki. Włączyłem sobie Później Converge - Wretched World, żeby bardziej zgłębić faze, a później na rozluźnienie Jimi Hendrix. Jestem troche niezadowolony, ale z drugiej strony bardzo zadowolony. Niezadowolony dlatego, że jak znajomi opowiadali mi o aco, to było inaczej. Solo jak brał, nie pamiętam jakie ilości, to chodził jak robot, wszystko było w chuj dziwne, kolory smaki i zapachy były pozamieniane, świat odwrócił się do góry nogami. U mnie nie. Pozostaję w realnym świecie, ale w środku mojego mózgu dzieją się fajne rzeczy, jest generalnie przyjemnie i troche psychodelicznie, ale bardzo delikatnie. Dlatego jestem zadowolony. Czuje opóźnienie lekkie, troche zwiekszona grawitacja jakby wciągało mnie w łóżko. Ktoś puka do drzwi, zaraaz.

 

Ojciec wrócił. Zdałem sobie sprawe, że od kiedy ćpam to 1000x lepiej się dogadujemy, bo wcześniej, dużo wcześniej się wiecznie kłóciliśmy, czasem nawet się po mordach waliliśmy. Ujebany miodzio gadałem z nim o studiach, planowaliśmy rodzinnego grilla w majówkę, dowiedziałem się, że bardzo możliwe, że będę miał w sobotę wolną chatę, jeżeli matka z nim pojedzie do Gdańska. Śmieszne jest to, że jestem wyjebany ostro, inne postrzeganie świata, czuje dxm na oczach, a gadam z rodzinką i nic nie podejrzewają nawet, fajnie sie gada i jest dobra atmosfera. Zadowoleni ze mnie, że pomagam w domu, ja zadowolony z nich, że nie prują się do mnie o wszystko, co możliwe. Wróciłem do swojego pokoju, na górę. Cały czas ciężko mi jest opisać jak się czuję po tym, i mam wrażenie, że piszę bardziej bloga o nieco ćpuńskim zabarwieniu, a nie klasycznego tripreporta, chociaż może to sie w cale nie różni od siebie niczym. A może i różni. Anyway, to jest tak jakbym sie najebał, ale bez negatywnego działania na błędnik, problemów z mówieniem i żołądkiem. Czuje się dziwnie. I chyba już kurwa nie znajde słów na to, co dzieje się w mojej bani. Ale polecam. Zapraszam i polecam, bo sposób, w który się teraz czuje jest zajebisty i gdyby tolerancja na dxm nie wzrastała, to chciałbym czuć się tak cały czas, bo to jest zajebiste, czasem wkrętowe, czasem niewkrętowe, ale pozytywnie działające na rozmowę, wzrasta towarzyskość i co dziwne - libido spadło u mnie do zera dziś, a wczoraj było ogromne.  Zaczynam pisać chaotycznie, więc kończę na obecną chwilę - dalej ućpany. Strzelam, że jak wyjdę, to coś jebnę, jak rano pisałem, więc szykuje się kolejny tr.

 

Jakieś rady? Uwagi? Czekam.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
nuda, matura za pare dni, troche stresu, troche wykluskowania mózgu, w głośnikach tool i coverge, siedze sam w domu, średnio wyspany, lekko zmęczony.
Ocena: 
Doświadczenie: 
chlorprotiksen sporadycznie i dawno temu, raz mdma w niewielkich ilosciach, ostatnio co raz częściej amfetamina na całkiem sporą skalę, wczoraj 180mg dxm, dzis kolejne 300mg, metaamfetamina raz, najpewniej bardzo zanieczyszczona, mj i hasz klasycznie dużo i często.
Dawkowanie: 
150mg ok. 10:00, kolejne 150mg ok. 13:00.

Odpowiedzi

Podoba mi sie twoj styl pisania wszystko fajnie, mamy bardzo ale to bardzo podobne sytuacje .
Jedna rada koleżko nie pakuj się na technologie chemiczną bo nie ma po tym pracy! potwierdzone info.
polecam ci sggw trzymaj sie

jest praca, tylko trzeba umieć znaleźć i zrobić odpowiednią specjalizację - technologia chemiczna jako sama to bardzo szerokohoryzontalny kierunek. ;)

oby tak dalej.

Podoba mi sie twoj styl pisania

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media