Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

niespodziewana kwaśna podróż

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
Kartonik o zawartości 110μg substancji
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
W sumie była to dosyć spontaniczna akcja, ale nastawienie miałem jak zawsze pozytywne. Miejsce przyjmowania to dom na wsi w pięknej okolicy na małej domówce ze znajomymi. Nie bałem się niczego, chciałem przeżyć coś niesamowitego.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
DMT - raz
LSD-25 - 3 razy
MDMA - Parenascie razy
Amfetamina - 7/8 razy
Marihuana - w chuj i jeszcze trochę XD
Fu-F - raz
DXM - 2 razy
Kodeina - 4 razy

niespodziewana kwaśna podróż

Wprowadzenie

W piątkowy wieczór siedziałem w domu i myślałem jak sobie umilić nadchodzą imprezę u mojego przyjaciela.  Po chwili namysłu stwierdziłem, że świetnym pomysłem będzie kupienie paru kartonów i podróż do innego świata.  Nie spodziewałem się natomiast, że dwoje moich przyjaciół(na potrzeby raportu nazwijmy ich X i Y) postanowi dotrzymać mi towarzystwa i zjeść po połowie papierka. Od razu z sobotniej rodzinnej imprezki postanowiłem udać się na miasto, spotkać się ze znajomym i odebrać zamówienie. Wrzuciłem swój kartonik o 22 jadąc na domówkę nie mogąc się doczekać tego pięknego doświadczenia.

T(23:00)

Minęła już godzinka od skonsumowania Lucy, a pierwsze efekty zaczynają być zauważalne. Narazie jest to lekkie falowanie ekranu, delikatne zakrzywianie pola widzenia i wrażenie bycia w innym świecie. Czuję, że coraz lżej mi się chodzi, a kwasowy uśmiech powoli pojawia się na mojej twarzy. Zaczynam się śmiać sam nie wiedząc czemu, śmiałem się kiedy myślałem o tym jak się śmieje. Nie wiem czy do końca ma to sens, ale tak to odczuwałem. Mam wrażenie jakby jakaś kwaśna otoczka powoli pojawiała się przed moimi oczami. Siedząc w toalecie razem ze znajomymi rzuciłem pomysł czy nie chcą odkupić kartonika i potripować ze mną. Po chwili zastanowienia zdecydowali się zarzucić po połowie, a byli jeszcze po emce. We trójkę zaczęliśmy sobie wkręcać bardzo dobry nastrój, żeby nasz trip był jak najlepszy i jak najbardziej wartościowy. Zaczynamy rozmawiać, o tym jak się cieszymy, że pójdziemy razem na przygodę. Powoli zaczynam dostrzegać już zmiany w postrzeganiu rzeczy oraz orientacji przestrzennej. Korytarze wydają się nienaturalnie dłużyć, a ściany zmieniają kolory. Jestem coraz bardziej podekscytowany. Siedząc na krześle mam wrażenie, że po chwili staje się jego częścią, a nogi przyrastają mi do ziemi jak korzenie. Zaczynam dostrzegać multum kolorów, jestem zafascynowany nowym światem, czuję się jak w grze komputerowej. Po chwili wyobrażam sobie pasek punktów zdrowia i many i nagle pojawia się w moim mózgu. Swoją drogą, piękne po kwasie jest to, że możemy poznać możliwości swojego mózgu. Wracając, zaczyna robić mi się troszkę chłodno, postanawiam założyć bluzę, jednak jest to dla mnie inne niż zazwyczaj. Czuję się jakbym był wojownikiem zakładającym swą zbroję wychodzącym na pole bitwy z zamiarem zwycięstwa i pokonania wroga. Od tego momentu zaczęło się robić coraz ciekawiej...

T(24:00)

Kwas zaczyna coraz mocniej działać, a co za tym idzie wszystkie rzeczy, na które patrzę żyją własnym życiem. Każdy przedmiot jaki napotykam na swej drodze zmienia swój kształt, rozmiar i barwę. Obserwując lampkę mam wrażenie, że oświetla ona mój umysł i wszystkie rzeczy w łazience. Przykrywając ją ręką widziałem starożytne cywilizacje na ścianie, wzory matematyczne albo twarze. Wszystko posiada swego rodzaju aurę, która dodatkowo uprzyjemnia wrażenia wizualne. Zamykając oczy miałem już dość złożone CEVy. Widziałem kod zerojedynkowy rodem z Matrixa, literki wędrujące po ekranie jak małe dzieci, które się bawią, falujące na wietrze firanki, które przybierały najbardziej abstrakcyjne barwy, o jakich mogłem pomyśleć. Patrząc na X i Y widzę, że powoli zaczyna się rozkręcać. Widzę jak dostrzegają już najmniejsze zmiany w otoczeniu i percepcji. Zaczynam być coraz bardziej podekscytowany, ponieważ jest to mój pierwszy raz ze współtowarzyszami tripu. Postanawiamy, że wyjdziemy z łazienki i pójdziemy pozwiedzać dom. Korytarze wirowały w każdą stronę, schody były jak zjeżdżalnia, nie czułem nóg. Przechodząc z pokoju do pokoju mamy wrażenie, że przenosimy się w coraz dalsze wymiary i rzeczywistości. Rozmawiając z domownikami dostrzegamy ich energię. Jak ktoś podszedł do nas pijany to od razu widzieliśmy, że posiada złą energię. Natomiast jak przyszedł ktoś po emce, to momentalnie zaczęliśmy odbierać to pozytywnie. Byliśmy wszyscy jak 3 postacie z gry, które podróżują po kosmosie w celu odnalezienia sensu istnienia. Dotykając ściany czujemy się jakbyśmy się w nią przeistaczali. Zaczynam pukać w każdy obiekt na mojej drodze, a co najciekawsze wszystko mi odpowiadało(albo przynajmniej tak mi się wydawało). Nagle znajduję magiczny kijek, który tak naprawdę był ładunkiem modelu ciężarówki. Zaczynam obkręcać nim w moich palcach, robiąc to przy tym niesamowicie sprawnie. Z zamkniętymi oczami mogę zrobić z nim takie akrobacje, których na trzeźwo bym nie zrobił. Zaczynam odczuwać wrażenie jakbym znał odpowiedź na każde pytanie na świecie czy rozwiązanie każdego problemu. Czuję, że moja świadomość stała się po części nadświadomością. Po pewnym czasie dobrej zabawy kolega zaproponował mi wiaderko na pół. Pomyślałem sobie, że to może być ciekawy pomysł. Postanowiłem się zgodzić, a wtedy zaczął się peak.

T(01:00)

Patrząc na rozpalające się wiaderko w obskurnym garażu czuję, że to może mnie odciąć od świata realnego, ale myślę sobie ,,Raz się żyje!'' i wciągnąłem moją część tłoka. W przeciągu sekundy zaczynam odnosić wrażenie, że czas nagle zwalnia i wszystko zaczyna dziać się coraz wolniej. Patrząc na przedmioty znajdujące się w garażu myślimy sobie, że siedzimy właśnie w głównej siedzibie niemieckiej armii. Kajak przypomina mi mapę, wiertła naboje, a kombinerki pistolet. Wtedy do garażu wchodzi Y. Postanawiamy trochę zwiedzić garaż i stwierdzamy, że spróbujemy w trójkę potrzymać samochód. Czuliśmy jak przez każdy milimetr blachy przechodzi nasza kwaśna energia i jak każdy z nas ją odbiera. Po chwili jednak sprawy wymykają się spod kontroli. Zaczynamy czuć jakby samochód probówał się unieść w powietrze, a jedyną przeszkodą na jego drodze jesteśmy my. Stwierdzamy, że właściciel nas zabije, jeśli jego auto odleci i próbujemy z całych sił pchać w dół, ale pojazd dalej nie ustępuje. Po krótkiej chwili czujemy jak opada i wzdychamy z ulgą. Razem z X zaczynam czuć się coraz ciężej i ciężej. Idziemy na górę do pokoju właściciela i postanawiamy się dać pochłonąć substancji. X kładzie się na łóżku, a ja wybieram sofę w kształcie piłki. Wraz z położeniem się na niej, zaczynam stawać się nią. Nie czuję już w ogóle ciała. Czuję jedynie swój umysł, jakbym był jakimś bytem podróżującym po wszechświecie. Nie wiem też, czy znajduję się teraz w swojej głowie, grze komputerowej czy innym wymiarze. Podróżowałem po wszystkich zakątkach mojego umysłu przy kolorowej oprawie i cudownej muzyce, której nawet nie jestem w stanie opisać. Była ona tak piękna i głęboka, a zarazem nie była prawdziwa, tylko wytworzona przez mózg. Znajomy na emce przychodzi z nami porozmawiać i zadać nam pytania. Pyta o sens istnienia, znaczenie życia czy plany na przyszłość. Czujemy, że znamy perfekcjną odpowiedź na każde z tych pytań, a jednocześnie nie umiemy tego ubrać w słowa. Zamykając oczy widzę biblioteki pełne regałów z książkami złożonymi z literek. Przyglądając się bliżej widzę jakieś wyrazy, które kompletnie nie mają związku ze sobą. Nagle wszystkie regały zamieniają się w drzwi obrotowe oprawione różnokolorowymi zasłonami i przepięknymi fraktalami. Po chwili zza tych drzwi wychodzą karykaturalne postacie, całe czarne ze smutnym wyrazem twarzy. Zaczyna mi być przykro, że są nieszczęśliwe i staram się z całych sił, żeby to zmienić. Po chwili widzę jak ich wyraz twarzy przeistacza się w uśmiech i bardzo mnie to podnosi na duchu. Zaczynam czuć, że powoli wraca mi władza w nogach i przy okazji czuję, że przydałoby się wysikać. Idąc do łazienki czuję się jakbym przemierzał korytarz pierwszy raz w życiu. W łazience dostrzegam bałagan i odczuwam brzydki zapach. Patrzę w lustro i nagle widzę że moje oczy zamieniły się miejscami z ustami. Zaczyna mnie to przerażać i zmierzam w kierunku kibelka. Próbuję zaangażować całe ciało do oddania moczu, ale jest to nadzwyczajnie ciężkie. Po chwili trudu w końcu się udaje. Postanawiam zejść do garażu odwiedzić moich współtripowiczów. Widzę, że oboje podróżują i dobrze się czują. Czujemy jedność ze sobą. Cieszę się z tego, że w końcu mogę z kimś potripować. Patrząc na zegarek dłuższą chwilę widzę jak wskazówka powoli się zatrzymuje aż w końcu przestaje się przesuwać. Wszystko wokół milknie i słyszę tylko echo własnego mózgu(tak bym to nazwał). Po paru minutach wszystko wraca do normy a ja cieszę się jak dziecko z tego, że wszystko jest już w porządku. Powoli czuję, że najmocniejsze efekty już mijają i postanawiam zapalić jeszcze jedno wiaderko.

T(3:00)

Czuję déjà vu, przypominam sobie moment palenia poprzedniego wiaderka. Jest to dla mnie dosyć dziwne uczucie. Nie czuję swojego ciała, próbuję się uderzyć, ale nie czuję bólu. Wychodząc na dwór odkrywamy całkiem nowe pole do zabawy, jednocześnie nie czując zimna. Razem z X i Y zaczynamy eksplorować podwórko gospodarza i daje nam to niesamowitą zabawę. Zaczynamy czuć się jak szamani i chwytamy gałęzie czując, jakbyśmy zrywali topy. Dochodzimy do końca podwórka i patrząc na żywopłot wydaje nam się, że jest to już ostateczna bariera, której nie możemy przekroczyć, więc stwierdziliśmy, że wrócimy do środka. Tymczasem większość imprezowiczów już pojechała i zostało już niewiele osób. Nie przeszkadza nam to jednak w dobrej zabawie. Puszczając muzykę z głośników czujemy synestezję. Widzimy różne dźwięki w zależności od gatunku muzyki i podążamy za nimi rękoma. Wydaje nam się to nader komiczne i śmiejemy się przy tym jak dzieci. Muzyka jest odczuwana przez nas magicznie, każdy rodzaj ma swój własny klimat i wystrój pokoju zmienia się wraz ze zmianą vibe'u. Oglądając telewizję śmiejemy się z wykrzywionych twarzy ludzi. Dźwięki są zniekształcone, jakby naszego umysłu nie interesowała rozmowa tylko same twarze. Przypominają one gobliny, krasnoludki lub orki. Powoli czujemy, że kwas zaczyna się wyczerpywać. Biorąc bucha z e-papierosa czuję, że mam żelazne płuca i nie mogę się napalić nawet wysoką mocą. Postanawiamy iść na wiadro i spróbować położyć się spać.

T(6:00)

Nie będę się w tej części rozpisywał za bardzo, gdyż nie ona jest w tym raporcie najistotniejsza. Położyliśmy się w trójkę w jednym pokoju i postanowiliśmy powymieniać się poglądami. Gadałem z Y dobrą godzinę, podczas gdy X dalej nie mógł uwierzyć w to, co przeżył. Była to dla nas magiczna podróż w świat snu. Znaleźliśmy nową nazwę dla LSD, a mianowicie ,,sen w papierku''. Wydawało nam się, że to bardzo trafne określenie. Postanowiłem włączyć psytrance'a na słuchawkach i wykorzystać resztki tej substancji. Zamykając oczy widziałem wzory matematyczne i figury geometryczne, które jakby układały się w logiczną całość. Wydało mi się to niesamowicie intrygujące. Próbowaliśmy usnąć, ale nie daliśmy rady. Nasze ciała były niesamowicie zmęczone, za to umysł był dalej aktywny. Zacząłem czuć każdą część ciała, czułem się jakbym przebiegł maraton. Po pewnym czasie stwierdziłem, że wstanę i zrobię coś pożytecznego. Wziąłem worki na śmieci i zacząłem sprzątać dom. Było to dla mnie nader satysfakcjonujące, chciałem w ten sposób odciążyć gospodarza, który musi doprowadzić dom do porządku. Po wyniesieniu śmieci do garażu, zacząłem myć podłogę w każdym pomieszczeniu, a nawet schody. Po skończonej pracy czułem się niesamowicie zmęczony, ale za to spełniony. Zebraliśmy się jeszcze na godzinkę na dole gadając o wszystkim i o niczym i postanowiliśmy, że przydałoby się wrócić do domu.

T(10:00)

Zacząłem zbierać wszystkie moje rzeczy do plecaka i przy okazji odzyskałem koszulkę, którą zostawiłem tam 2 miesiące wcześniej. Po upewnieniu się, że wszystko zabrałem, pożegnałem gospodarza i wyruszyłem wraz z ziomkiem na przystanek. Było strasznie zimno, a do tego wiał przeszywający,mroźny wiatr. Na przystanku wszystkie samochody wydawały się bardzo głośne. Wizuale dalej były zauważalne, ale nie były tak intensywne jak przedtem. Było to raczej subtelne falowanie krawędzi przedmiotów i wyostrzenie kolorów. Sposób myślenia dalej pozostał kwasowy, ale już w mniejszym stopniu. Droga w busie była męcząca, ale za to minęła bardzo szybko. Po powrocie do domu dalej miałem problemy z zaśnięciem, ale w końcu kwas ustąpił i usnąłem. Spałem tak z 2 godziny i budząc się, poczułem się wyspany. Było to bardzo przyjemne uczucie.

T(14:30)

Po wstaniu z łożka poszedłem pod prysznic, który był wspaniałym pomysłem. Od razu poczułem się świeżo i było mi dużo lepiej. Zjadłem jeszcze obiad, obejrzałem parę filmików i pojechałem na miasto. Efekty wizualne były dalej widoczne, ale bardzo delikatnie. Sposób myślenia zmienił się prawie całkowicie na trzeźwy, ale wszystko zmieniło się jak zapaliłem bongo z przyjaciółmi. Kwasowy mindset wrócił, a wizuale stały się troszkę mocniejsze, ale trwało to tylko półtorej godziny. Po powrocie do domu postanowiłem napisać ten trip raport i podzielić się nim, bo myślę, że nie wyszedł najgorzej.

T(Teraz)

Piszę ten trip raport i odczuwam tylko lekko zmienioną mentalność, a naoczne efekty kompletnie ustały. Jestem przekonany, że jutro obudzę się z dobrym humorem, bo przeżyłem naprawdę cudowne doświadczenie, które wiele mnie nauczyło. Pozwoliło mi poznać swoje słabości, a także je pokonać, dostrzec piękno świata, które nie jest widoczne na co dzień oraz pokazało mi, jak ważne jest cieszenie się małymi rzeczami, które przytrafiają nam się codziennie. Myślę, że jest to ważne, aby móc nazwać się człowiekiem szczęśliwym. Poczułem, że nie ma czego żałować w życiu i najważniejsze jest podążanie własną ścieżką, która nas satysfakcjonuje i zadowala. Pisałem ten raport ponad 2 godziny i starałem się, żeby było jak najmniej błędów, a jeśli jakieś się pojawiły to przepraszam, ale dalej jestem lekko skwaszony. Liczę na dobre przyjęcie mojego raportu!

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
W sumie była to dosyć spontaniczna akcja, ale nastawienie miałem jak zawsze pozytywne. Miejsce przyjmowania to dom na wsi w pięknej okolicy na małej domówce ze znajomymi. Nie bałem się niczego, chciałem przeżyć coś niesamowitego.
Ocena: 
Doświadczenie: 
DMT - raz LSD-25 - 3 razy MDMA - Parenascie razy Amfetamina - 7/8 razy Marihuana - w chuj i jeszcze trochę XD Fu-F - raz DXM - 2 razy Kodeina - 4 razy
Dawkowanie: 
Kartonik o zawartości 110μg substancji
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media