Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

moje życie - moja amfetamina

moje życie - moja amfetamina

Raport, który zaraz przeczytasz nie będzie raportem konkretnej jazdy. Będzie raczej zestawieniem ich wszystkich, czyli krótkim narko-rysem.



Może najpierw trochę o mnie. Chodzę do LO w niemałym mieście, jestem typem idealistki i romantyczki. Szkoła:: przeważnie bez problemów. Dom:: jak każdy inny, ale nie narzekam :). Mam wielu znajomych, jednak prawdziwych, zaufanych przyjaciół na palcach jednej ręki da się policzyć.


TRAWA: Osobiście jestem za legalizacją marihuany (nie będę się teraz rozpisywać dlaczego, nie o tym ma być ten artykuł). Uważam, że to świetna sprawa, tak na imprezę jak i po prostu sposób na rozluźnienie w domowym zaciszu (szczególnie z dobrym towarzystwem) :)


AMFETAMINA: Zaczęło się jakieś pół roku temu, pierwsze 2 kreski znalazły się w moim nosku dzięki kumplowi. Nie żeby mnie namawiał, skądże, już od jakiegoś czasu chciałam spróbować. I to nie dlatego, jak pisze tu większość, żeby zaistnieć w towarzystwie czy pokazać się jakoś (śmiechu warte), chciałam spróbować tylko i wyłącznie dla siebie, chiałam wiedzieć... No i się dowiedziałam. Rankiem z kumplem w WC szkolnym, na parapecie zobaczyłam mój pierwszy śnieżnobiały proszek. Kiedyś napiszę o tym dniu lepiej, dużo się działo i ogólnie wesoło było :).


Drugi raz był jakieś 2 tygodnie potem, na dyskotece - od tamtego momentu nie wyobrażam sobie zadnej dyski bez białego, nie dlatego że muszę :) ale dlatego że chcę, dlaczego mam sobie odmawiać tej przyjemności o wiele lepszej zabawy? (okey, okey, pewnie znalazłoby się kilka powodów :)



Później próbowałam uczyć się i pisać sprawdziany na szuwaksie, ale to nie dla mnie (skupiam się w tedy na wszystkim oprócz tego co trzeba) :). Doświadczałam też tygodniowych maratonów, trochę schudłam i tyle. Ale w maratonie już udziału brać nie będę - jazda jaką lubię jest przez pierwsze 3 dni, potem to prócz bezsenności i ścisku w klatce piersiowej nic ciekawego nie ma (no chyba, że komentarze rodziny, że jakoś dziwnie blada jestem).



Teraz czuję szczypanie w nosku raz na 2-3 tyg. ale to nie jest wymóg. Czasami specjalnie rezygnuję trzymając już rurę w ręce, tylko po to aby mieć pewność, że potrafię powiedzieć sobie NIE. Jest mi dobrze z tym co robię, chociaż zdaję sobie sprawę że istnieje ta granica. Pewnie zaraz na dole strony pojawi się multum komentarzy o tym jaka to ze mnie ćpunka i gówniara. Myśl co chcesz, nie wiesz nic o mnie i moim życiu. Kiedy patrzę na to z dystansu myślę, że amfa to dla mnie taki kaprys młodości, wiem, że niedługo wezmę ostatni raz, znam siebie, ale nie ukrywam, że chyba już zawsze pozostanie gdzieś ta myśl o białej kresce...



Jak to napisałam w komentarzu do pewnego reportu: Radzę nie próbować, bo kiedy poznasz to uczucie zakochasz się, a miłość niestety bywa ślepa i niewdzięczna.


Pozdrowienia dla zakochanych

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media