Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

a jednak działają

a jednak działają

Jednej jesieni przyszedł do mnie kuzyn. miał ze sobą litrowy słoik grzybków i zapytał mnie (i moich braci), czy

chcemy spróbować. jak nie jak tak. wzięliśmy chleb, masło :) i grzyby i poszliśmy na siłownię miejscowego

budynku stowarzyszenia kulturalno oświatowego. oczywiście nigdy tu nie ćwiczyliśmy ale o tej porze nikogo tu

nie było. przygotowaliśmy sobie kanapki (po pięćdziesiąt) i po zjedzeniu poszliśmy do baru. tu po piwku i prosto

ze słoika jeszcze po 20. do tego paluszki :).


Trwało to już z 40 minut i nikt nic nie czuł więc poszliśmy do

domu... no i w domu dalej nic mimo że po drodze zarzuciliśmy jeszcze z po 20. jednak po jakimś czasie

oglądania telewizji mój kuzyn spojrzał na mnie. widziałem jakiegoś diabła w jego oczach, przeraziłem się. on

zaczął pokazywać na kołdrę i plecak, coś bełkotał, dziwnie próbował wszystko chwytać. postanowiłem

wyprowadzić go z domu. Jeden z braci został, poszliśmy we trzech. szliśmy jakieś 500 metrów, ja w tym czasie

regularnie dojadałem grzybki a dotego chowałem je po kieszeniach na następny raz. Zatrzymaliśmy się na

środku asfaltu. leżał tam fluorostencyjny robak. Być może był prawdziwy, być może nie, ale wiem że on

wprowadził mnie w jazdę. długo mi wchodziło (być może że zbyt pesymistycznie do tego podchodziłem), ale

się zaczęło...


Postanowiłem zaopiekować się tym robaczkiem, bo był piękny i nie chciałem żeby samochód go

rozjechał. gdy się po niego schyliłem okazało się że leży ich tam tysiące... wszystkie tak pięknie świeciły. Leżały

wszędzie, Były nawet na niebie. Wszystkich nie mogłem zebrać, więc poszliśmy dalej. Zacząłem bawić się moją

skórą. zrobiła się strasznie gumowa...mogłem ją ciągać jak w bajkach hehe. Szybko dotarliśmy do miejsca

gdzie stały drzewa, a dookoła nich leżały liście. (faza robaczkowa? ) ruszały się, były piękne.. w ogóle

wszystko było piękne... wziąłem sobie kilka na pamiątkę i szliśmy dalej, w kierunku plaży... idąc po spalonej

ziemi czułem jak liście w kieszeni krążą dookoła mojej ręki delikatnie ją muskając. To było przyjemne, chciałem

je obejrzeć, więc wyciągnąłem, one dalej jeździły po mojej ręcę, nagle upadły, nie chciało mi się ich

podnosić.


Dotarliśmy do plaży. ona też była piękna, wszedłem do wody po kostki (jesień) i podziwiałem. stałem

i podziwiałem... ktoś mnie pociągnął w stronę boiska do piłki siatkowej (kuzyn :) ). okazało się że tam jest druga

plaża. Piaskowa; jednak ta plaża była piękniejsza od wcześniejszej, falowało na leciutkim wiaterku, a ja stałem

jak osłupiały, na twarzy miałem wielkiego banana (uśmiech). Kuzyn mnie zawołał. chciał mi coś pokazać, ale ja

patrzyłem tylko na jego włosy. Powiedziałem mu (to jedyne słowa jakie wtedy wypowiedziałem) żeby

pogładził się po nich ręką. Zanurzała się w jego głowie jego mózg przeplatał się między palcami (super). W

tym momencie poszliśmy do domu pooglądać telewizję. Jeden z moich braci cały czas tam siedział (nie

zazdroszczę mu). Był cały jasno zielony hehe, może naprawdę? z telewizji pamiętam tylko panią z wiadomości,

mówiącą o papierosach. Była paskudna, zielona i pokryta bąblami (to czeka was wszystkich palacze papierosów

hehe). I papieża, był szary (chodzi o skórę) i kruszył się na moich oczach... żal mi się go zrobiło.


Później

położyłem się spać... W sumie dziwny. wachania uczuć i odczuć, niekontrolowane ruchy, wkładałem se

palce we wszystkie otwory na twarzy, ciągle zmieniałem pozycję, dużo myślałem, raz że jest fajnie raz że

tragicznie i tak kilka godzin, potem sen.. koniec. jednym słowem było pięknie... spróbujcie (nie to żebym

namawiał :) )


Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media