Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

do momentu poskromienia chaosu

do momentu poskromienia chaosu

dxm do momentu poskromienia chaosu








Autor: beck


Substancja: dekstrometorfan; dxm; w leku o nazwie akodin (pakowany po 3 listki po 10 tabsów) – na receptę ale u mnie w mieście w każdej aptece dostępne bez; cenna 5.xx; dawka – jeden tabs – 150mg dxm’a


Raport: szersza perspektywa dxm, nie jedna noc


Set&Setting: dom, wkręcająca muza, sam, familia śpi


Nastawienie: do wchodzenia w stan nietrzeźwy zawsze pozytywne





Przygodę z dekstrometorfanem zwanym w skrócie dxm zacząłem jakiś czas temu. Od razu zarzuciłem 450mg czyli całe opakowanie. Zainteresowania moje nie są stricte skierowane w „leki”, ot lubię eksperymentować z przeróżnymi mózgotrzepami. Zanim cokolwiek zapodam staram się o tym coś wiedzieć, zajrzałem na hypperreal, poczytałem faq i parę trip raportów. Wiedza wystarczająca, ulotka przeczytana można zacząć dokowanie.




Dekstrometorfan to psychodelik. Wrzyna się w mózg aż miło… żadne porównanie do mj, alko czy typowych drugów. Nie wiem jak z mniejszymi dawkami bo zacząłem od 450mg i nie widziałem sensu brania mniejszej ilości. Trip na dxm’ie jest przedziwny… jazda wkręca się bitą godzinkę jednak raz miałem iż wyjebało mnie po 15 minutach (poszedłem przez ten czas się kąpać). Wspomnę jeszcze o dokowaniu… uodporniony na wszelkie alko-kwasy nie straszne mi rzyganie… raczej nigdy już do niego nie dochodzi. Pakuje więc z gracją 20/30 tabletek naraz i jakoś żyje. Na początku była niemała męka… związana z goryczą tegoż leku. Nauczyłem się by przegryzać tabsy przednimi zębami (jak marchewkę) a potem zamiast połykając biorę łyk jakiegoś napoju (koniecznie smakowego – ja używam pepsi [kofeina]) i wszystko leci do brzusia . W ten sposób gorycz leku czuje się jedynie na czubku języka i to tylko przez pewien czas… jak rozgryzuje się tabsy cała paszczą smak goryczy można czuć jeszcze po 30 minutach – skutecznie znieczula szczękę.




Przejdźmy do tripa… hmmm najtrudniejsze do opisania. Podczas wkręcania czuje się pewną euforie, podniecenie… przyspieszenie… tak jakby świat troszkę bardziej zasuwał… jakbyś Ty miał chęć cos robić, cokolwiek, pisać na klawiaturze, chodzić po pokoju czy nawet po prostu wodzić wzrokiem. Wjazd samej jazdy jest bardzo ciekawy i przyjemny… i ja odczuwam namacalną barierę między początkiem a rozkręconym tripem…. Następuję to w zasadzie z chwili na chwile. W głowie masz wielkie buum… (jak przy mj kiedy się krztusisz i już zaczynasz się śmiać). Siedzisz i wyrywa Cie autostrada myśli, nie wiesz na czym skupić uwagę, percepcja jest trochę „zawachana” – niepewna… niewiadomo co robić, o czym myśleć. Następuje CHAOS – tak najłatwiej opisać trip po dxm – totalny chaos. Siedzę przy biurku, przed kompem… skulona głowa i ta ciągła autostrada myśli… nic poza nie istnieje… wszystko trwa dłużej, jakbyś wyłączył się myślami z rzeczywistości. Przełączenie piosenki, odpisanie komuś na gg… rozebranie się czy choćby pościelenie łóżka – po prostu tragedia. Na początku nie sposób dogadać się z kimkolwiek, kiedy zaś do dyskusji dołancza się druga osoba jest motłoch. Nie wiesz co komu powiedzieć, kto jakie pytanie zadał, z kim na jaki temat rozmawiasz. Czasem są momenty strachu… zastanawiasz się czy nie powiedziałeś nic głupiego… czegoś co może Cie zawstydzić. Zaczynasz o tym myśleć (poniekąd walcząc z tą autostradą myśli… trudno to opisać… to jest tak jak ze wzrokiem) Przypuśćmy kupka śmiesznym zabawek… stos. A Ty musisz patrzeć w sam środek, skupić się na jednej zabawce jak wokoło jest ich parędziesiąt, każda Cie interesuje i jakoś oddziałuje. Głoopie porównanie ale chyba dobrze odwzorowuje ten chaos.




Pozostaje jeszcze kwestia czegoś w rodzaju filmów. Najlepiej wchodzą jak się jeszcze dopali ale z tym powinno się uwarzac bo blisko do masakry (raz dopaliłem mj do 40 tabsów – wgniotło mnie w wyrko). Filmy na dxm to takie dziwne wzije, nie halucynacje lecz bardziej wizyjne mysli. Ich empiryczne odtworzenie w jakis dziwnie skupionych barwach, czasem powykręcanych kształtach. Jazda z filmami jest przednia, szczególnie jak się mysli ze się spało, a był to pół sen i niemałe wiercenie się w łózu. Filmy są cudowne – jeszcze nigdy nie miałem jakis nieciekawych przezyc.




Zajebista do dxm’a jest muza. Jednak radze nie przesadzać z szybkością bo może być różnie (kiedyś zajebałem 450mg i dopaliłem dwa zbicia, puściłem ekstremalnie szybkie drumy to wysiadłem… musiałem wyłączyć). Ja słucham przeważnie czegoś pokręconego… dla mnie najlepszy na wszelkie tripy jest Aphex Twin… szczególnie druqs czy windowlickery… tak to nine inch nails… jakieś elektro lub ambiencik…. Tak ambiencik na dxm’a jest wypasiony. Muzyka wykręca Ci percepcje, czego słuchasz tak się czujesz, od tempa po rytm, merytoryke (jeżeli jakaś jest)… ogólnie klimat tworzy muza. Świat wiruje jak gówno w przeremblu. Czujesz się jak zamknięty w głowie chorego psychicznie człowieka – to uczucie mam za każdym razem.




Hmmm jeśli chodzi o Bad tripy… z tym nie do mnie  To mnie rajcuje… nie podołanie czemuś to wyzwanie… trzeba wziąć jeszcze raz, skupić się i ogarnąć to wszystko. Bywają momenty straszne, myśli samobójcze, podpalenie domu, podcienie sobie żył, wyskoczenie przez okno i inne bzdety. Według mnie dekstrometorfan to środek dla tych „poukładanych” – tych którzy wiedzą po co to biorą, czego oczekują i co niemiłego może ich spotkać. Nie radze brać tego ludziom którzy są podatni choćby na alko, tacy którym władcza się agresor czy ogólnie zachowują się tak ze potem się tego wstydzą.




Kwestia zjazdu… nie miewam. Faktem jest iż zawsze brałem wieczorkiem wiec szedłem po skończonej jeździe szedłem spać, ale ranek był cudowny. Wstawałem rześki, wypoczęty – byłem w stanie wstać nawet do budy na 8… co na trzeźwo jest raczej niewykonalne.









Podsumowując dekstrometorfan to świetny wynalazek. Dla mnie w sam raz. Kwestia taka ze umysł zaczyna tolerować, 450mg to dla mnie już dawka taka iż mogę się powstrzymać… momentami nawet pogadać ze starymi  Potrzeba wiec więcej… i więcej… Ale mnie już zabawa w podnoszenie poprzeczki nie bawi. Dam jeszcze trip raporta z 900mg ale na tym koniec. Jestem juz trochę znużony tą substancja. Teraz kiedy to pisze właśnie wkręca mi się 450mg… czekam uparcie i zabijam czas. Dxm nudzi po pewnym czasie – a to chyba duży plus poniekąd. Chaos można ogarnąć… a kiedy się to zrobi nie jest już tak fajnie. Oczywiście poprzeczkę można podwyższać do usranej śmierci ale ja wole przerzucić się na cos innego niż katować jedno do znudzenia – a tym samym organizm.



Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media