Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

czy sie stoi, czy sie leży to przyjemność sie należy

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
180mg MDEA
Wiek:
24 lat
Doświadczenie:
spore

czy sie stoi, czy sie leży to przyjemność sie należy

Substancja: MDEA

Drogi Neurogroove!

Dawno już tu nie zawitałem z swoim TRem, a że namawiał mnie pewien pan ze szczerbatą mordą i podbitym okiem, a nadarzyła się okazja by podzielić si z wami doświadczeniami więc jestem i piszę :)
Warto się podzielić gdyż mowa tu nie o MDMA jak mniemałem swego czasu lecz o jej pokrewnej postaci, trochę lżejszej substancji EVĄ też zwaną.

W ową panią zaopatrzyłem się już jakiś czas temu, oczywiście miała to być ta najprawdziwsza z prawdziwych esktaza. 170/g, cena całkiem znośna.

Ale przejdźmy do konkretów czyli pewnego sobotniego wieczora mającego się odbyć pod auspicjami dubstepowych i dark d'n'basowych DJów.

Dzień niezbyt sprzyjający, na dworze temperatura zabójcza -15 stopni. Nie chce się nawet nosa za okno wystawić a co dopiero bawić się w ceglanym molochu, w którym temperatura raczej nie przekracza kilku stopni powyżej zera. Ale jest nadzieja, ponoć ogrzewają lokal no i liczę na rozgrzewkę narkotykową.
W domku szykuje odpowiednią dawkę 180 mg (trochę więcej niż przy MDMA), zaopatruje się w zestaw ratunkowy klony + inne cudaczne tabletki jak i loperamid w celu hamowania ewentualnych nadmiernych ruchów perystaltycznych hehe. Doświadczenie już mnie nauczyło żeby być gotowym na wszystko! %D
Zwarty i gotowy - RUSZAMY!

Wieczór zaczyna się ciekawie, odmraża mi dupę na przystanku, wypadek na trasie tramwaju i jazda uwieńczona kupą psa oddaną na podłogę tegoż środka transportu. Niemniej docieramy na miejsce w okolicach 22. Wbijamy, zimno jak w lodówce, są jakieś dziwne ogrzewacze, liczę że ludzie rozgonią tą arktyczną atmosferę.

Mam ochotę na piwko ale nie chce zamulać wejścia Evy. Nasze towarzystwo zasila nie kto inny jak Świetlisty macek kosmicznej jaźni ze swoją trupą. Zaopatrzyli się w dropsy niewiadomego pochodzenia, spożywają je niezwłocznie zapijając wszystko browarkiem.
A więc cóż mam robić kochani? Udaje się do kibla, oddaje szybki stolec z poddenerwowania, rozwijam sreberko, coś dużo tego proszku, ale raz kozie śmierć, zlizuje gorzko-kwaśny proszek i zapijam wodą. Zaraz zaraz, coś jest nie tak skąd w samarce inne sreberka? Chyba coś mi się pokićkało, miałem wziąć 180 a tu okazuje się że spożyłem 200. Aaaa, cóż najwyżej będę leżał na ziemi i błagał, kwiląc niczym prosię, żeby się skończyło :D

Wracam do trupy dowcipkujemy, przewidujemy przebieg lotów na tajemniczych pigułach, pewnie to mcpp, zaraz zacznie ich trząść i będą krzyczeć o ratunek :D Siedzimy, gaworzymy a substancja powoli się wkręca. Oczekuje osłabienia, które już kilkakrotnie mnie nawiedziło przy Evie ale ku memu zaskoczeniu wszystko odbywa się gładko i na granicy percepcji. Już robi się mięciutko, siedzę na fotelu i czekam aż wkręt osiągnie pik. Głębokie oddechy, szczerzują na pysku, już jesteśmy w wagoniku pora spuścić hamulce.
Lecz tak miło się siedzi i rozmawia, nie odczuwam pobudzenia ale też nie jestem rozleniwiony ot po prostu mam ogromną ochotę siedzieć. Ta czynność sama w sobie jest przyjemna. Śmiejemy się z mackami, że zaraz padnę na ziemie i będę krzyczał w paranoicznym lęku "WYŁĄCZCIE TĄ MUZYKE AAAAAAA, ZEJDZICIE MI Z OCZU, NIENAWIDZE WAS" jako wyraz empatycznego działania MDEA :D

Zewsząd otaczają nas ludzie, nie jestem podejrzliwy jak na LSD czy trawie, ot po prostu są mi obojętni. Ale my tu gadu gadu a muzyka leci. Czas ruszyć zad i poskakać, gdyż dźwięki zachęcają do podrygiwania. Staje na nogach i ŁOOO HOOO, ledwo mogę utrzymać się w pionie, jak kolos na glinianych nogach. Chwilka przyzwyczajenia i stawiam pierwsze kroki - bardzo milusie i mięciutkie. Betonowa podłoga zdaje się być miękką gumą lub włochatym kocykiem. Wdzieramy się na sale dubstepową. MMMM mięsisty bas poryw mnie eeeee he he he. Tańce, wygibańce, swawola lecz tej ceglanej karczmy nie rozwalą. Jest baaardzo przyjemnie, opatulony kurtką i szalem czuje sie jak rycerz w miękkiej cieplutkiej i aksamitnej zbroi. Skarpety fajniusio ocierają sie o buty. Jeah to jest to. Gibie się i zaczepiam macki prowadząc absurdalne rozmowy:

A gdyby tak spryskać wszystkich tu obecnych czystym MDMA w płynie? Połowa leżałaby z przedawkowania i przegrzania, ludzie w porywach empatii rzucaliby się na zwłoki tuląc się i ocierając w ekstatycznej rozkoszy :D A może lepiej spuścić na nich heroinowy deszcz? Znieczulić a potem polać kwasem siarkowym. Skóra schodzi płatami ze znieczulonych ciał, swąd palonego mięcha, już tylko same nogi z wystającymi gnatami tupią w rytm melodii hehe.
Nie wspomnę już nic o wstrzykiwaniu nic nie podejrzewającym ludziom dużych ilości haloperidolu i obserwowanie jak zaczynają tężeć i się ślinić.

Zabawnie. Czas zmienić lokalizacje, wbijamy na d'n'b. OOO laserki. Jak one ładnie świecą :D Promienie przeszywają me ciało a ja czuje że to jest właśnie to. Chwilowe pełne spełnienie. Stoję, ruszam się, nieważne, wiem że cokolwiek zrobię będzie tym co jest odpowiednie na tą chwilę. Euforia nie jest jakaś mega hiper rozpierdalająca, ale przy głębszych wdechach czuć ciareczki i fale przyjemności rozchodzące się po całym ciele. Trzeźwy stan umysłu, ludzie pięknie się poruszają i tańczą ale nie odczuwam wielkiej empatii, nie mam ochoty gadać z wszystkimi aczkolwiek niektóre kobietki wydają się wyjątkowo ciekawe. Wiem że mógłbym je zagadać ale czuje że to nie to co chce teraz robić. Rozkoszuje się chwilą!

Kończy się woda, kojąca wyschnięte śluzówki. Pojawia się dylemat: woda czy piwo? Idę do baru, szybka decyzja - piwo. jeśli nie dziś to kiedy?
MMM pieniąca się rozkosz zalewa jamę ustną i gardło. Tworzy idealny bukiet smaków z jabłkową gumą do żucia ORBIT. W sumie to czemu by nie zapalić i papieroska? Normalnie unikam jak ognia ale dziś dymek wchodzi jak nutella.

Szczękościsk trochę irytuje ale schodzi na dalszy plan w obliczu tego co odczuwam. Czas mija w pełnej harmonii i przyjemności z bycia. Peak już mija ale nadal wyraźnie odczuwam działanie Evy. Tańce, kolejne piwo, szau przy muzie. Powoli wyczerpuje zasoby energetyczne, poza tym gro ludzi wybyło z lokalu co implikowało dalszy spadek temperatury. Najwidoczniej czas ruszać do domu. Podwózka autem, szybka obczajka jak się mają moje źrenice. Uuu nadal 5 zł, mycie ząbków, estazolam + nasen 15 minut i zzzzzzz.

Pobudka po 7 h, rozleniwienie po estazolamie, brak jakiegokolwiek zwała psychicznego. Czuje się normalnie. Już nie mogę się doczekać aż spożyje lepszą wersję z rodziny MDxx. A coś czuje że okazja nadarzy się niedługo.
Ale nawet jeśli traficie na MDEA nie zawiedziecie się. Bardzo przyjemny narkotyk na imprezę, ogar na wielkim poziomie, kontrola również. Idealna lepsza alternatywa dla alkoholu. Warto poczuć ten dreszczyk. Polecam i pozdrawiam ! :*

Substancja wiodąca: 
Wiek: 
24 lat
Ocena: 
Doświadczenie: 
spore
Dawkowanie: 
180mg MDEA
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media