Dział poświęcony licznej grupie pochodnych katynonu, oraz jemu samemu. Podstawą ich budowy jest 2-amino-1-arylopropan-1-on.
Więcej informacji: Beta-ketony w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 1616 • Strona 7 z 162
  • 86 / 3 / 0
bo napierdalaniu ponad 1,5 roku bk oj muszę stwierdzić że to ostra jak nie aż kalecząca hoojnia która zszarga nam psychikę i zasadzi w niej ziarno niepokoju, chyba już wszyscy wiedzą
  • 42 / / 0
Pierwszy raz od dwóch lat mam przerwę dłuższą niż trzy dni. Od ponad miesiąca pełna abstynencja. Wydaje mi sie, że na zimno moge poczynic pewne spostrzeżenia.

Pamietam, że zanim w moim zyciu zaczęła sie era ketonów ( nawet w okresach trzeźwości między cpaniem amfy ) potrafiłem na trzeżwo poczuc coś co można nazwac "radością życia" - chodzi o momenty radości, nawet bez powodu - zachwytu zapachem świeżej ziemi po wiosennym deszczu, tym jak fajnie świeci słonko, jak śmieje się małe dziecko itp. Miałem zainteresowania, nawet pasje nie związane z cpaniem, byłem ciekaw świata i ludzi. Po dwóch latach wciągania nic z tego nie zostało. Zero zainteresowań, mysli STALE krążą wokół dragów. Zamiast radości życia wstyd i wyrzuty sumienia. Degrengolada. Jak to ktoś określił w jakims filmie, stajesz się "pusty jak lej po bombie".
Myślę, że to właśnie utrata zdolności odczuwania radości nie związanej z dragami jest najważniejszym wpływem b-k na psyche. Z drugiej strony - jasnym punktem jest to, że przy uzależnieniu od b-k nie występuje mechanizm wyparcia taki jak np. w przypadku alkoholu. Tak więc każdy kto się wjebał zda sobie z problemu sprawe wcześniej czy później.

pozdro
  • 43 / / 0
Po 2 latach walenia beta ketonów (głównie mefedron) zauważyłem jedną podstawową zmianę w mojej psychice. Mianowicie ogarnia mnie często uczucie deja vu. Notorycznie odnoszę wrażenie, ze coś co się przed chwilą wydążyło miało już wcześniej miejsce. To z pewnością efekt uszkodzeń neurologicznych.
Uwaga! Użytkownik mastman_v2-1 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 26 / / 0
Wcześniej pisałem, ale rozwinę co się działo: Na zejściu po 3 dniowym ciągu (właściwie to trwał 3 tygodnie z przerwami) wracając do domu zorientowałem się, że mam ogon. Postanowiłem więc jeździć po całym mieście autobusami, żeby go zgubić, ale wszędzie jeździły Fiaty Bravo, 80% ludzi w autobusie to były tajniaki. Mijałem murarza, który układał cegły przy chodniku i powiedziałem do niego "Macie dobre pomysły, ale ja i tak wiem, że to Wy!", potem uciekałem przez wielkie rondo bo myślałem, że mnie gonią. W tramwaju słyszałem jak tajniaki mówią do ludzi po cichu, że jestem niebezpieczny i żeby na mnie uważali bo mogę mieć broń. Będąc pod domem zobaczyłem sąsiada, który dziwnie się zachowywał więc pomyślałem, że opłacili go i ma mnie obserwować. Powiedziałem do niego agresywnym tonem, że powinien się zając lepszymi zajęciami niż kablowaniem na ćpunów.

Potem już tylko czekałem aż mnie aresztują bo byłem pewien, że to kwestia chwili. Okazało się, że policja była w domu przede mną. Założyli mikrofony, kamerę, wywiercili dziury w ścianach a centrum dowodzenia mają piętro wyżej. Sąsiadce zapłacili dużo pieniędzy i dali jej zastępcze lokum. Potem wiedziałem, że ich celem jest zobaczyć jak wciągam więc nie wiedziałem gdzie mam wciągnąć. Postanowiłem wciągnąć w kiblu przy zgaszonym świetle bo wiedziałem, że przynajmniej nie zobaczą co robię. Potem już było gorzej. Miałem w planach uciec do parku narodowego na co najmniej dwa tygodnie (myślałem, że jak mnie złapią to pójdę do więzienia na wiele lat). Całą nos spędziłem siedząc na łóżku i obserwując kamerę, która próbowała zajrzeć mi do nosa, więc trzymałem się za nos aby nie dać im pożywki! Czasem udawało mi się złapać kamerę (wyglądała jak taka przezroczysta plastikowa rurka z lekko błyszczącą końcówką), ale szybko uciekała mi z rąk. Chciałem mieć dowód i robiłem tej kamerze zdjęcia (potem się okazało, że w aparacie nie ma żadnych zdjęć). Zanim wyszedłem zobaczyłem przez okno, że przyjechała furgonetka z przyciemnionymi szybami, jakiś człowiek przynosił do domu ogromne torby, byłem pewien, że w środku są części do snajperki i cały arsenał bo chcą mnie zabić.

Rano gdy wyszedłem z domu ukryć się do lasu ludzie mnie mijali i mówili "O, widzę, że już nawciągany!". A, i od początku towarzyszył mi zestaw ok. 20 twarzy, które zmieniały tylko ubiór. W pobliskim lesie też było ICH pełno więc zacząłem rozpaczać, że nie mogę się od nich uwolnić. Towarzyszył mi też często mężczyzna w czarnym płaszczu i kapeluszu, zawsze stał jakieś 100m ode mnie i się nie poruszał. Byli wszędzie! Wieczorem jak wracałem do domu (już po zmroku) było pełno zakapturzonych "ziomów", którzy czekali na rogu, na przystanku, przy sklepie i gdy przechodziłem pociągali nosem na znak, że chcą kupić ode mnie białe. Uznałem, że policja się pomyliła i myśli, że jestem dilem. Na każdym kroku słyszałem rozmowy o narkotykach, albo o tym, że ktoś chce je kupić. Ukryłem się w kościele nawet. Gdy przyszedłem był pusty, ale nagle ( o 22) zaczęło wchodzić pełno ludzi i kościół się zapełnił i nagle rozpoczęła się msza, ale ja nie dałem się zmylić! Wiedziałem, że to akcja tajniaków i szybko zorganizowali ludzi żeby mnie obserwować w kościele. Widziałem jak dają sobie znaki (drapanie za uchem, mówienie do rękawa, drapanie po rękach, ruchy głową). Wiele osób robiło mi potajemnie zdjęcia. Postanowiłem wyjść w połowie mszy, wszyscy ludzie się na mnie patrzyli, a pod kościołem stała straż miejska. Paliłem papierosy jednego za drugim ze stresu.

Pojechałem już finalnie do domu i postanowiłem "oddać się w ich ręce" bo już psychicznie nie wytrzymywałem i zadzwoniłem na policję mówiąc, że mnie śledzi dwadzieścia osób i nie wiem czy to policja czy mafia. Przyjechał radiowóz. Policjantom wskazałem, że to TEN, TO JEDEN Z NICH! Zignorowali mnie, sprawdzili dokumenty, polecili udać się do szpitala psychiatrycznego. Ogólnie zdziwiłem się tym, że byli bardzo mili i dobrze podeszli do sprawy. Dali mi kilka rad, żebym się wyspał i poszedł do lekarza bo to jest "nerwica natręctw". Zrezygnowany poszedłem już do domu, usiadłem na łóżku i po 20 godzinach obudziłem się na przez chwilę jeszcze nie wiedząc gdzie jestem... Uff... Już ich nie było. Soli też. Dopiero po tym się ogarnąłem z solami, zrujnowałem kawałek życia przez to, ale doświadczenie uczy.
  • 86 / 3 / 0
Jaranek pisze:
Pierwszy raz od dwóch lat mam przerwę dłuższą niż trzy dni. Od ponad miesiąca pełna abstynencja. Wydaje mi sie, że na zimno moge poczynic pewne spostrzeżenia.

Pamietam, że zanim w moim zyciu zaczęła sie era ketonów ( nawet w okresach trzeźwości między cpaniem amfy ) potrafiłem na trzeżwo poczuc coś co można nazwac "radością życia" - chodzi o momenty radości, nawet bez powodu - zachwytu zapachem świeżej ziemi po wiosennym deszczu, tym jak fajnie świeci słonko, jak śmieje się małe dziecko itp. Miałem zainteresowania, nawet pasje nie związane z cpaniem, byłem ciekaw świata i ludzi. Po dwóch latach wciągania nic z tego nie zostało. Zero zainteresowań, mysli STALE krążą wokół dragów. Zamiast radości życia wstyd i wyrzuty sumienia. Degrengolada. Jak to ktoś określił w jakims filmie, stajesz się "pusty jak lej po bombie".
Myślę, że to właśnie utrata zdolności odczuwania radości nie związanej z dragami jest najważniejszym wpływem b-k na psyche. Z drugiej strony - jasnym punktem jest to, że przy uzależnieniu od b-k nie występuje mechanizm wyparcia taki jak np. w przypadku alkoholu. Tak więc każdy kto się wjebał zda sobie z problemu sprawe wcześniej czy później.

pozdro
racja, każdego dnia myśli wracają a człowieka nie pociąga już przyjemność samego bytu, tak jagby się przestawiliśmy na jedną nadrzędną przyjemność.
  • 46 / / 0
b-k na pewno wyniszczają i uzależniają (sprawdziłem i przetestowałem większość z nich zarówno w formie 'dopalaczowej' jak i czystej). Muszę jednak powiedzieć, że łatwo to uczucie (uzależnienie, chęć ponownego wzięcia) zmniejszyć poprzez zajęcie się:

a) pracą,
b) piciem ziółek (np. waleriana + chmiel)
c) piciem alkoholu (nie polecam, ale pomaga)
d) rozbudzenie (ponownym) zainteresowań (robienie tego co się lubiło przed ćpaniem ketonów niejako 'na siłę') - da radę z powrotem powrócić do zainteresowań
e) spalić czasami blanta z mj (ale nie z dopalaczowych mieszanek, które również kurewsko uzależniają i szkodzą w przeciwieństwie do Panny Marii)
f) w najgorszym przypadku pójść do lekarza i poprosić o benzo
g) nie wracać do ćpania ketonów i innych pobudzaczy / euforiantów przez jak najdłuższy czas.

Z biegiem czasu wszystko wraca do normy jeśli zachowa się powyższe postępowanie. Powodzenia życzę odwykowcom.
  • 574 / 3 / 0
Kot hukany IV w stosownych odstępach nie zostawia widocznych zmian, dodatkowym plusem jest brak wzrostu tolerki (przynajmniej ja nic nie odczułem). Jedynym problemem są ciśnienia wyskakujące znienacka, ale taka cena za komfortowe i ekonomiczne ćpanie.
  • 591 / 8 / 0
Moonglum pisze:
f) w najgorszym przypadku pójść do lekarza i poprosić o benzo
mit.
tak samo jak 'leczenie' uzaleznienia od b-k kodeiną. Po prostu wpierdalasz sie dalej
  • 82 / 4 / 0
mastman_v2-1 pisze:
Po 2 latach walenia beta ketonów (głównie mefedron) zauważyłem jedną podstawową zmianę w mojej psychice. Mianowicie ogarnia mnie często uczucie deja vu. Notorycznie odnoszę wrażenie, ze coś co się przed chwilą wydążyło miało już wcześniej miejsce. To z pewnością efekt uszkodzeń neurologicznych.
Wiesz co? Ja mam coś podobnego, ale troszkę inaczej- zapominam, co powiedziałam kiedyśtam, a czego nie- tz. zauważyłam, że napierdalam do ludzi paręnaście razy to samo, bo nie pamiętam o czym z nimi gadałam, a o czym nie. Nigdy wcześniej przed fazą ketonowania tego nie miałam... Chyba też coś mi się już we łbie popsuło.
Uwaga! Użytkownik MrowkiAtakujaLas nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3448 / 119 / 8
ciezka bomba pisze:
Kot hukany IV w stosownych odstępach nie zostawia widocznych zmian, dodatkowym plusem jest brak wzrostu tolerki (przynajmniej ja nic nie odczułem). Jedynym problemem są ciśnienia wyskakujące znienacka, ale taka cena za komfortowe i ekonomiczne ćpanie.
Nie zgadzam się z Tobą nawet w jednym procencie.

a) jakie to są Twoim zdaniem "stosowne odstępy"? IMO wszystko brane w "stosownych odstępach" nie ryje wcale albo tylko trochę (do wytrzymania), tylko przy beta-ketonach akurat te "stosowne odstępy" są wyjątkowo duże w stosunku do pojawiających się ciśnień.
b) tolerka na kota rośnie i to całkiem szybko, a najgorsze jest to, że nie spada nawet po paru miesiącach bez hukania zbytnio
c) kot jest tak niekomfortowym narkotykiem, że mała głowa - od dilera go nie dostaniesz, prawidłowa synteza zajmuje 2 godziny, a tuż po strzale pojawia się ciśnienie na następną paczkę i często ciężko je odeprzeć (kolejne 2 godziny na kolejnego kota). Wiadomo, że możesz robić na zapas i proszkować, ale to jeszcze bardziej pogarsza komfort i powoduje depresję (o nie, znowu kupiłem w chuj tego jebanego sudafedu).
d) ekonomiczne? Sudafed jest coraz droższy (w niektórych miejscach 17 zł, niżej 13 ciężko zapłacić), ekstrakcja z niego jest bardzo niewydajna (zważ tabletki, a potem pozostałość na filtrze i zobacz ile syfu hukasz)
e) sam metkat nie jest specjalnie zdrowy, a do tego dochodzą utlenione pozostałości z masy tabletkowej + mangan, którego nie wiadomo ile przyjmujesz.
f) kot nie jest specjalnie mocny w porównaniu do innych beta-ketonów (zbyt krótko działa, wejście jest bardzo mocne ale po pół godzinie zostaje stymulacja), a potrafi poryć głowę w przerażającym tempie. Używam od prawie 7 lat wszystkich grup narkotyków i w kota udało mi się najgrubiej wjebać, dla opio nigdy nie robiłem wałków bliskim znajomym i takie tam. Wiem, że inni mogą sobie z tym radzić - ale mam z czym porównać. Jeśli kot Cię nie porył, to znaczy że masz silną psychikę i opiaty czy amfa też Cię nie poryją. A nie, że kot jest lekki i nie zostawia uszczerbków.
g) oprócz uszczerbków psychicznych masz masę efektów ubocznych: ślady po wkłuciach, problemy z układem krążenia i nerwowym. A jeśli jeszcze nie masz to tylko się cieszyć, ale to przyjdzie w odpowiednim momencie, uwierz.

Ogólnie nie chcę się Ciebie czepiać - bardzo możliwe, że używasz tej substancji dużo odpowiedzialniej niż ja i chwała Ci za to, ale na temat samego metkata nie masz racji.

Skutki uboczne wszystkich alfa-aminoketonów są przerażające, zwłaszcza porycie psychiczne. Dla mnie to przebija psychozy amfetaminowe.
ODPOWIEDZ
Posty: 1616 • Strona 7 z 162
Newsy
[img]
Pojawił się postulat wprowadzenia ceny minimalnej za alkohol. Rząd pracuje nad nowymi rozwiązaniami

Ostatnia afera z alkotubkami może mieć znacznie poważniejsze skutki niż wycofanie feralnego produktu ze sklepów. Okazuje się bowiem, że rząd rozważa wprowadzenie ceny minimalnej za alkohol. Taką informację przekazał na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.

[img]
CBŚP zlikwidowało laboratorium metamfetaminy - zabezpieczono 120 litrów narkotyku

Policjanci CBŚP zlikwidowali w woj. podlaskim laboratorium metamfetaminy. Na terenie jednej z posesji położonej na obrzeżach małej miejscowości powiatu bielskiego ujawniono blisko 120 litrów płynnego narkotyku, którego czarnorynkowa wartość przekracza 7 milionów złotych. Do sprawy policjanci zatrzymali 4 osoby.

[img]
Niemcy. Rośnie popularność klubów konopnych

Pół roku po częściowej legalizacji konopi, eksperci krytykują system jej dozowania. Ale kluby konopne przeżywają boom.