Dział poświęcony licznej grupie pochodnych katynonu, oraz jemu samemu. Podstawą ich budowy jest 2-amino-1-arylopropan-1-on.
Więcej informacji: Beta-ketony w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 1550 • Strona 146 z 155
  • 1773 / 371 / 4
Bo "konkretnym" braniu... zazwyczaj to co opisujesz to "norma" jakkolwiek to brzmi.
Żyły? prawdopodobnie straciłem "trochę" tkanki tłuszczowej, oj tak, aż zdziwiło by niejednego jak szybko traci się "masę" na ketonach, zwł tych prawilnych i zwłaszcza kiedy się smyra nie jedną kreskę a parę worów w jedną noc.
Zimne dłonie? a może ogólnie Ci zimno i masz problemy z kontrolą temperatury? to tez "norma", zazwyczaj wszystko wraca do "normy" po kilku dniach. wszystko zalezy od Ciebie.
Sen, odp. dieta, zero stimów, czy nawet kawy / szlugów ... wszystko ma znaczenie w "dochodzeniu do siebie"
Bardziej martwił bym się, gdybyś miał:
- podwyższone ciśnienie
- brak apetytu
- bezsenność
- niemożnośc wyprózniania się
- hustawki nastrojów

...wtedy bym sie martwił, bo to jest oznaka przedawkowania, "uszczerbku na zdrowiu" w szerokim tego słowa znaczeniu,
- jesli objawy nie mijały by przez kilka dni, wtedy zabawa z lekarzem jak najbardziej wskazana WRAZ Z DOKŁADNYM OPISANIEM SMYRNIETEGO TOWARU oraz dawki.
DXM
  • 1 / 4 / 0
Spowiedź (niedoszłego) narkomana.

Być może ktoś zastanowił się nad nagłówkiem dlaczego pojawiło się słowo "niedoszłego", więc należą się wyjaśnienia. Ćpałem mefedron i MDMA (rzadziej) do tego alkohol zasadniczo krótko, biorąc pod uwagę historie innych ludzi którzy walą latami. Nagłówek ma zmusić do refleksji ludzi którzy zasadniczo są jeszcze w stanie tego wyjśc bez większych konsekwencji jak długi do końca życia. Celowo nie podaje na wstępie długości czasowej brania aby zwrócić uwagę czytelników na to jak wielkim problemem są dopalacze. Tym bardziej uważam że ta lektura będzie dla wielu wartościowa ponieważ zdaje sobie sprawę że po latach uzależnienia od dopalaczy nie są w stanie tak naprawdę w 100% opisać swojej historii, oczywiście nie umniejszając ale taki ciąg niszczy całkowicie i ja np sobie nie wyobrażam być w miejscu tych ludzi i jestem pełny podziwu tego że w ogóle wyszli.

Brałem głównie "mefedron" czy inny chlor nawet nie wiem czy to był mef ale tzw "kryształ", tak naprawdę do końca nikt nie wiedział co tam jest a każda następna partia była inna pod kątem zapachu czy koloru, niezmienne było tylko działanie jedno kopało mocniej drugie lżej ale mianownikiem była euforia, złudzenie pewności siebie, stawanie w miejscu Boga. Stan w którym nie liczyło się nic poza własnymi potrzebami ale potrzebami pierwotnymi, instynktownymi a nie tymi którymi żyjemy na codzień. Egoizm był tak wielki że nie interesowało czy kogoś ranie czy ten ktoś w ogóle ze mną chce rozmawiać, to ja rozdawałem karty - przynajmniej tak mi się wydawało. Ja byłem najlepszy a ludzie wokoło mnie nie znali się lepiej na niczym ode mnie mimo że nie miałem w danej dziedzinie nawet kawałka doświadczenia. Stan ten powodował oczywiście na drugi dzień zjazd który w zależności od dnia był mocniejszy lub lżejszy, zaobserwowałem również w środowisku to że każdy przeżywał go inaczej - u mnie to był tzw "moralniak" kac po tym jak spływało do mnie jakie brednie gadałem. Stan ten był na tyle przygnębiający że trzeba było zapić to setka żołądkowej gorzkiej tradycyjnej kupionej w żabce. "małpeczka" w tym stanie smakowała w zasadzie jak soczek, przepalone gardło 12 godzinnym walenia czegoś na wzór działania chemicznego z odplamiaczem do ubrań skutecznie zabijało smak, po wypiciu na zjeździe alkohol w pewnym stopniu pomagał i… Przedłużał te "pozytywne" działanie dopalaczy. Faza sprzed paru godzin na chwilę wracała. Po tym oczywiście włączał się głód i tęsknota więc zaczynał się następny dzień rozmowy z kryształem a że to dopiero sobota to jeszcze można pofazować z kolegami, bo czemu nie? Bo pracuje w tygodniu więc mi się należy itd… Nie interesowało to że w niedzielę można było iść do rodziców czy też zająć się własną kobietą. O właśnie kobieta! Gdyby ona jeszcze nie brała a że brała ze mną to i tak było poczucie wypełnienia obowiązku partnerskiego w sposób wątpliwy dla normalnego człowieka. I tak mijał weekend, w tygodniu nie brałem gdyż nie było sensu nie było kolegów z którymi można pogadać oraz kobiety z którą seks był nadzwyczajny i trzeba było wracać do (wtedy uważałem) szarej rzeczywistości pracy i obowiązków. Do wtorku dochodziło się do siebie więc w zasadzie poniedziałek był tylko dniem na przetrwanie i wymyślanie wymówek w pracy na zapytania współpracowników:
"ale żeś chyba po imprezował na weekend?"
"nie no co ty parę piwek w sobotę ale tak się jakoś od wczoraj źle czuje, pogoda i wszędzie te choroby, cały czas coś nas bierze"
Wtorek w moim przypadku był najlepszy bo się czułem dobrze ale w środę już przychodziły myśli "ale w piątek polece z tematem", wątpliwi koledzy od tego dnia również już się kontaktowali co robimy na weekend, co tylko potęgowało tęsknotę za kryształem i butelka whisky… czyli 5 w ciągu 2 dni.
Do czasu było złudne poczucie kontroli, do momentu kiedy wypadła mi sobota w pracy a że to w sumie tylko 6 godzin a kierownictwa nie ma tego dnia, to dlaczego by w piątek nie wziąć? Się jakoś przeżyję, kupi się krople do oczu i nikt z klientów się nie zorientuje. To był już początek degradacji życia bo faktycznie plan bycia naćpanym w pracy się udał - żadnych negatywów skutków, ba wręcz przeciwnie… Tego dnia pamiętam miałem 3 klientów których nakrecilem na całkiem sensowne zakupy które w zasadzie ustawiły mi miesiąc. Oczywiście nie zostało to przeze mnie przyjęte w sposób dla każdego normalny czyli - "chłopie ogarnij się, miałeś po prostu farta" a włączyło się myślenie "gdybym był na trzeźwo na pewno bym klientów tak nie zagadał" czego skutkiem było oczywiście powtórzenie tego wyczynu ale już w tygodniu i znów uszło na sucho, nawet rozmowy z szefem nie zdemaskowały tego że latam nafutrowany więc uznałem że to ja kontroluję narkotyk a nie on mnie, co dodatkowo budowało moje ego. Jak się pewnie domyślacie po tygodniu już miałem temat w kieszeni i dobrą miejscówkę w kiblu do brania w trakcie pracy.
Na tym etapie zauważyłem że już nie istnieja dla mnie zainteresowania i hobby, nawet przestałem je rozumieć dlaczego w zasadzie one się pojawiły w moim życiu. Ale i to oczywiście z mojej strony znalazło "logiczne" wyjaśnienie - "dzięki kryształowi poznałem siebie i to jaki naprawdę jestem" krytyczne podejście do siebie przestało istnieć. Na tym etapie zauważyłem również to że zacząłem olewać pewne sprawy i zapominać o drobnych lecz istotnych dla mojej pracy detalach, pojawiły się także napady agresji wobec ludzi mi bliskich, oczywiście i na to znajdowałem wymówki w postaci przepracowania i tego że to ja jestem najlepszy. Z czasem zaczęły dochodzić problemy rodzinne które zabijałem kryształem. Doszło nawet do tego że po śmierci babci oczywiście nafutrowany pojechałem do jej domu gdzie jeszcze leżała (30 minut po śmierci byłem na miejscu), Babcia była dla mnie bardzo ważna ale potrafiłem w kiblu kiedy ona jeszcze leżała wziąć kreskę tłumacząc sobie że mi ciężko. Zdarzenie które powinno być dla mnie punktem zwrotnym w moim zatraceniu pchało bardziej w przygodę z "Krystyna". Śmierć babci przypadła w nocy z czwartku na piątek, wracałem do domu około 3 w nocy i zamiast w ciszy spędzić tę noc, zadzwoniłem do kolegi który podobnie jak ja walił non stop i poszedłem do niego. Tematu nie brakowało i tak do 10 godziny "opłakiwałem" śmierć kobiety która kocham. Na 11 do pracy, nie wziąłem wtedy zapasu ze sobą więc po paru godzinach doszło do mnie co wydarzyło się w nocy, zjazd i przybicie spowodowało przedłużenie cyklu z mefedronem aż do niedzieli. W ten weekend już szły ilości zaporowe i to był początek końca mojego normalnego życia. Wspomniałem o babci ale 2 dni wcześniej odszedł też mój wujek którego pogrzeb przypadł na sobotę, po 2 nocach nieprzespanych i mega wystrzelony poszedłem na pogrzeb na który… prawie się spóźniłem. Moja partnerka była ze mną ale również i ona była ze mną w narkotykach więc w żaden sposób nie pomagała mi w żałobie. Oczywiście po pogrzebie mała stypa na którą poszliśmy i z której wyszliśmy a żeby dalej ćpać w zaciszu domowego ogniska i z grupą znajomych mimo śmierci dwóch bliskich osób. To pokazywało że narkotyk mną zawładnął i że zasad już nie mam ale mimo to wtedy tak tego nie odbierałem. Ludzie którzy byli wokół mnie nie postrzegałem jako gości a swego rodzaju rodzinę bo u mnie w mieszkaniu w zasadzie byli co chwila, a nasze posiedzenia nie były przeze mnie traktowane jak kolejna impreza a coś oczywistego i codziennego. Na tym etapie poleciałem już całkiem, zaczęło się olewanie już wszystkiego a nawet długu wobec wymiaru sprawiedliwości co w zasadzie finalnie uratowało mi życie ale o tym później. Tutaj też pojawiły się częste kłótnie z kobietą mojego życia, nie było hamulców ani w kłótniach ani w innych aspektach życia co powodowało niszczenie rzeczy czy nawet przepychanki. Do głosu zaczęły też dochodzić wcześniejsze mefedronowe jazdy i seks i masturbacja przy porno i orgie w trojkatach (tak były), seks przestał nas interesować bo w zasadzie mi przeszła ochota bo po prostu się tym znudziłem bardziej szukałem innych wyszukanych fantazji do których na szczęście nie doszło. To było ciężkie i to bardzo gdyż w zasadzie nie miałem już żadnych zasad, hamulców, poszanowania do ludzi mi bliskich - ich potrzeby nie były dla mnie ważne a moja partnerka tego nie rozumiała bo też brała, nie było nikogo kto mógłby to błędne koło zamknąć gdyż rodzina nie wiedziała a znajomi poza pracą wszyscy brali. W końcu olane problemy zaczęły wracać - miesiąc wcześniej partnerka straciła pracę i nie podjęła się nowej wiadomo dlaczego, zaczęło brakować pieniędzy na rachunki ale na imprezy już się znajdowały co było całkiem dziwne - wtedy pamiętam że zacząłem dostrzegać problem i zacząłem w zasadzie nawet walczyć. W tym momencie odezwał się wymiar sprawiedliwości którego byłem dłużnikiem - nie podjąłem zasądzonych godzin społecznych co skutkowało zamiana wyroku na rok więzienia. To nie spowodowało że nie brałem a dało wymówkę - wiedziałem że problemów jest mnóstwo ale tłumaczyłem sobie to tym że nie daje sobie rady. Wziąłem adwokata który finalnie mnie nie wyratował. Po miesiącu od wydania postanowienia sądu aresztowała mnie policja podczas ciągu który obwitował w narkotyki i wiecznie kłótnie. Udało mi się wyjść całkiem szybko bo po 1,5 miesiąca gdyż działał na zewnątrz adwokat aby to odkręcić. Straciłem pracę i kobietę mojego życia której robiłem jazdy i która poszła do jakże inaczej "kolegi" który był jednym z tych co traktowałem jako "rodzinę" tak samo wkręcony jak ja. Partnerka jest z nim i dalej bierze. Z tego co wiem to ma tak mózg rozwalony ze nie ogarnia co się wokoło niej dzieje - z normalnej ogarniającej życie kobiety nie może znaleźć pracy od 6 miesięcy, grozi jakimś swoim koleżankom. Siostra ich widziała w sklepie to ten dilerek nakurwial jakieś przysiady przy kasie a ona wykrzywiona do granic możliwości liczyła drobniaki parę minut jakby conajmniej przeliczała miliony.

Ja po wyjściu powiedziałem sobie ze już nigdy tego nie tknę. Życie skutecznie wybiło mi to z głowy chociaż skutki psychiczne odczuwam to uczę się na nowo żyć. Wracają rzeczy ważne a od pewnego czasu zaczęło wracać do mnie odczuwanie przyjemności bez narkotyków i alkoholu, na nowo zaczynaja mnie pewne rzeczy rozśmieszać co nie było oczywiste podczas ciągu. Wracają wspomnienia z przed romansu z narkotykiem. Czasem wraca tęsknota za "Krystyna" ale wmawiam sobie że prostytutki nie da się kochać i powoli wychodzę na prostą.
Jestem człowiekiem pracującym od lat bez przerwy, miałem dzieciństwo dobre ale nie idealne, było trochę rodzinnych problemów a że jestem najmłodszym jej członkiem to odbijaly się na mnie najmocniej ale generalnie moje życie było udane i wydaje mi się że ze względu na to że mam te pozytywne wspomnienia łatwiej mi z tym walczyć. Ludzie którzy byli wokół mnie którzy dalej ćpają to jednak w większości ludzie z wątpliwą przeszłością, wątpliwa rodzina itp. Nie wiem czy mam rację ale motywuje mnie powrót do poprzednich czasów gdzie mogłem sobie pozwolić na wyjazdy w góry czy jedzenie na mieście otaczając się często ludźmi sukcesu a nie narkomanami. Oczywiście nie umiejszając tym ludziom bo rozumiem że są chorzy i mają spory problem, to przestroga dla innych nie szukajcie w narkomanie przyjaciela czy dobrego kolegi - takie osoby grają ludzi wiernych i uczciwych czy też tzw "prawilniaków" w niektórych środowiskach a nim się człowiek obejrzy a zostanie z nożem w plecach. Mi np ukradli wszystko poza ciuchami, kiedy siedziałem. Moja była partnerka zadłużyła się u moich znajomych (na szczęście na małe sumy) i do dziś nie poczuwa się do tego aby je spłacić, robiła to mimo że już wtedy mnie zdradziła, przywłaszczyła auto i wszystko co bardziej cenne, wymyśliła milion historii na mój temat aby ludzie inaczej ja odebrali, na szczęście te informacje nie doszły do zbyt dużej ilości osób. Osoba która nazywałem "kumplem, przyjacielem" okłamywał mnie nawet kiedy byłem w więzieniu a jak się okazało wprowadził się już w 1 tygodniu mojej odsiadki do mojej partnerki. Można mnożyć takich zachowań mnóstwo które zauważyłem nie tylko u wyżej wspomnianych - kryształ strasznie degraduje życie od myślenia po zdrowie, te osoby nie są racjonalne na ciągach i nie sposób szukać w nich ludzi.

Pomaga wiara w Boga, może narażę się na hejt ateistów ale wierzyłem zawsze w Boga a obecnie jestem bardzo z nim związany, bardziej niż wcześniej.


Lat 30 brałem 7 miesięcy z czego 2 miesiace sporadycznie, 3 miesiące w weekendy i ponad 2 miesiace praktycznie codziennie.
  • 1 / / 0
W jakim czasie od odstawienia miałeś skutki uboczne i jak mocno one były nasilone ?
  • 1 / / 0
Siemanko! Witam wszystkich użytkowników! To mój pierwszy post na hajpku, choć przeglądam go już od dobrych pięciu lat.
Przychodzę z pytaniem do was, jak wyglądał u was okres dochodzenia do siebie po jednorazowej sesji na ketonach?
U mojego szczurka wylądował ostatnio 3cmc (20 dni temu) i martwi mnie fakt, że moje skupienie, samopoczucie i inne takie wciąż nie doszły w pełni do siebie. Zależy mi na szczegółowym opisaniu wszelakich podokresów jeśli takie były, np. kac trzydniowy, dwa tygodnie powrotu do sprawności intelektualnej a do 3 miesięcy np. odczuwalna znaczna regeneracja, coś takiego.
Pytam z ciekawości, bo wiem, że każdy z nas indywidualnie odczuwa różnorodne efekty tych substancji, dla jednego trzydniowy kacyk będzie końcem regeneracji a dla mnie np. to dopiero początek dochodzenia do siebie.
  • 872 / 146 / 0
@KRIS172 , temat rzeka tak naprawdę. Zależy tak naprawdę ile tego zjadłeś, bo jeden może zjeść dwie kreski i zapomni o tym, a drugi popłynie z większą ilością ;) z doświadczenia wiem że im więcej na noc tym gorsze skutki uboczne. Ja miałem tak że jak z tym zaczynałem to mała ilość (1g 4 mmc na 3 osoby) dawał takie spustoszenia że dochodziłem do siebie przez dobry tydzień. Potem już trochę to się unormowało, ale ciul wie jak było w głowie przed i po także jak masz taką lipę lepiej to odstaw i nie baw się w to gówno : ) lepiej zarzuć tabsa MDMA i się pobaw bez wiekszych obaw o głowę.
Przez to cholerne forum boję się wypić piwo, walnąć kreskę i zwalić konia xD
  • 3345 / 512 / 0
Ja waliłem przez ponad rok głównie 3mmc czasem wpadały inne RC głównie stimy. Zero skutków ubocznych. O dziwo. No może jeden nadciśnienie tętnicze leczę lekami of course.
"Ty mi powiesz nie rób nic: ja Ci powiem i tak już wiele zrobiłeś."
  • 3174 / 493 / 1
Mylisz się, @Mefistofeles1945 ja u Ciebie widzę wyraźny ubytek intelektualny, tak coś na granicy zasięgu komunikacji z normalnymi ludźmi. Spytaj forumowiczów.

Egoizm, egoizm,
"Znów się śmiałem, co było dla mnie >dziwne<"
Powrót do normalności...
Dziewczyna poszła z najlepszym kumplem
Drobne długi, nie poczuwa się by oddać...

Zezwierzęcenie ketonowe.
Straszne.
Najgorsze pierwsze dwa tygodnie
"Które dragi brać, żeby nie musieć brać żadnych dragów?"

"Rutyna to rzecz zgubna "
  • 3345 / 512 / 0
@Retrowirus Stary nie dziw mi się ją zarzywam półtora grama psychotropów dziennie, nie jestem w stanie opisać co robiłem dwa dni wstecz (po prostu nie pamiętam) i tak tu się zgodzę - jest to duży ubytek, ale to przez psychotropy nie beta ketony, od beta ketonów ubytku intelektualnego nie mam to od leków.

/

Edited 12:00:

Ja byłem bardzo inteligentnym dzieckiem do 6 klasy szkoły podstawowej miałem same 5 test na zakończenie podstawowa (wtedy było 6 podst. 3 Gim next technikum liceum)
Zdałem na 6

Moje problemy z pamięcią pojawiły się przy pierwszym kontakcie z amfetaminą wakacje po 6 klasie szk. Podstaw.

Wtedy odrealnienie na zejściu uaktywnienie schizofreni oraz psychozy pierwszy pobyt w ośrodku.

Wyleczony dzięki rispoleptowi.

Kolega przepisywał mi zeszyty ja w psychiatryku miałem szkołę z ocenami. 1 Gim więc zdałem.

2 3 Gim znaczna poprawa intelektualna poznawcza pamięć wróciła.

Koniec Gim wakacje pierwsze trawki pierwsze eksperymenty.

Technikum niezdarne bo jeździłem zamiast na lekcje do baru i się upijalem piwem.

Przepisałem się do słabszej szkoły zdałem technikum. Do matury i technika informatyka nie podchodziłem miałem inne perspektywy od dziecka chciałem kopać kilofem w kopalni.

Zaocznie zrobiłem technika górnika egzamin zdany na 80%.

No i poszedłem na kopalnie. Robiłem 5 lat na dole czasem przewijała się amfa czasem blant po robocie czy kodeina ale płynąć zacząłem ostro na beta ketonach różne RC czyste prosto z labu.

Trochę spadł intelektualnego. I tu masz rację.

Nie jestem inteligentny fakt kiedyś pisałem logiczniejsze posty. Teraz krócej lakonicznie. @Retrowirus
"Ty mi powiesz nie rób nic: ja Ci powiem i tak już wiele zrobiłeś."
  • 1088 / 149 / 0
Jak ktoś wali ponad rok bK to ciężko mi uwierzyć że "mu nic po takim maratonie nie było", mówię tutaj o pierwszych dniach, a nawet tygodniach.
"Nieśmiertelny jak Ciro Di Marzio"

chad / hyperwrb@tutanota.com
  • 7 / 4 / 0
@WRB
a co masz na mysli mówiąc o tych skutkach ubocznych maratonów? nie chodzi o wyglad, ale bardziej o zachowanie.
ja mialam takich sporo za sobą i jestem ciekawa czy cos u mnie w znaczący sposob się pogorszyło, bo nie zauważyłam nic takiego u siebie (na razie)
ODPOWIEDZ
Posty: 1550 • Strona 146 z 155
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.