Więcej informacji: Opioidy w Narkopedii [H]yperreala
Ja to się nie nadaję, żeby innym pomagać bo sam "płynę" że hej.... Z tą różnicą do pewnie większości tutaj, że byłem już po obu stronach. Tzn. 20 lat różnych nałogów, potem 10 lat drogi do trzeźwości, zajebiscie wyboistej, z wieloma potknięciami, upadkami, podnoszeniem się, upadaniem itp żeby w końcu coś we łbie zaświtało i udało się ze stanu abstynencji powiedzieć w końcu, że się przetrzeźwiało. Bo nie branie czy picie to nie znaczy życie w trzeźwości. To jest tylko abstynencja. Można nie ćpać, nie zażywać ale dalej nie myśleć trzeźwo.. I przez te wszystkie lata naprawdę widziałem wiele przypadków osób żyjących w abstynencji ale mentalnie "ujebanych" że hej... Osoby na tyle uparte czy zaparte, że potrafiły zacisnąć poślady i nie brać, udowodnić innym i sobie, że jak chcą to nie biorą i że to oni kontrolują sytuacje, ale cała reszta to jeden wielki dramat.. Bo nic więcej, oprócz tego, że nie tykały to ze sobą nie robiły. "Wiedziały" same co jest dla nich najlepsze i nikt im nie będzie mówić, co mają robić albo co robią źle. I to takie chodzące nieszczęścia były....albo zdołowane, albo kipiące złością.. I prędzej czy później wracały do nałogu. I stała śpiewka była "a po chuj mi na trzeźwość skoro wszystko do dupy, po chuju.... miało być tak pięknie i kolorowo i wszystko miało się układać samo a tutaj wręcz odwrotnie...." No ale jak dostawały dobre rady, które niestety wymagały jakiś poświęceń czy podjęcia trudnych decyzji, to było NIE, bo nie, bo to mi nie pomoże i ja sam wiem co i jak"
Odstawienie to jedno a drugie to zmiana siebie i swojego życia. Bez tej pracy, bez tych zmian zazwyczaj będziemy się kręcić wkoło.
Na programach duzo takich przypadkow sie obserwuje ze ludzie nie biora ale dalej towarzystwo, pracy brak, u mamusi na garnuszku albo na rencie. I jedyne co robia to caly dzien pod programem. To nie jest żadna trzezwosc tylko jak to mowil moj terapeuta kiedys zwykły dupościsk.
Takie osoby predzej czy pozniej wracają do brania. Zazwyczaj wczesniej.
Najwazniejsze w leczeniu jest caly czas isc do przodu, cos zmieniac bo kiedy stoimy w miejscu to tak naprawde sie cofamy. I pamietać do konca zycia ze jest sie osobą chorą. Narkomanie mozna zaleczyć, wyleczyć sie nie da. A jesli o tym zapomnimy to juz prosta droga do brania. Ludzie po 10, 20 latach absty wracaja. Mechanizmy uzaleznienia sa tak przebiegle i potrafią tak nami pokierować ze nie bedziemy widzieć innego wyjscia. I to jest sedno, zawsze pamiętać ze jest sie słabym i chorym. Ale nie jako usprawiedliwienie swojego brania, ze jestem chory dlatego cpam i nie moge przestać tylko znac swoje slabe strony i nie wystawiac sie nie zagrożenia.
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
Twoj psychiatra ma racje.
Nie pownieneś brać wiecej leków bo to w glowie jest problem. Terapia i jeszcze raz terapia
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
Zobaczymy kiedy wróci.Opio będą ciągnąć się za tobą cale życie [mention]clipper[/mention] , ale mimo tego.Powodzonka
Nie zapomnę pierwszy nastuk
W wieku lat piętnastu
Później zarzucanie różnych wynalazków
Coś wam jeszcze napiszę. Coś znacznie głębszego.
I) Poradziłem sobie z tym syfem. A wpierdoliłem się w to ponownie, to była coś końcówka tamtego roku. I to niewinnie. Przez awans w pracy. Doszło trochę więcej obowiązków, odpowiedzialności. Doszedł stres. A stres dla osób o skłonnościach do uzależnienia jest bardzo destruktywnym czynnikiem! Na początku czasami, niewiele, ale to już była ucieczka od stresu. Pozwalała zapomnieć, poczuć się bezpiecznie, szczęśliwym zaspokojonym w podstawowe potrzeby. Właśnie gdy wczoraj wracałem w nocy spojrzałem w niebo, w gwiazdy i zdałem sobie sprawę, że tego nie zrobiłem od dobrych kilku miesięcy. Jak można mieć marzenia nie spoglądając w gwiazdy ? Co to za życie bez marzeń ? Zdałem sobie wczoraj sprawę że przez ten rok czasu, moje życie polegało tylko na: praca-->załatw leki--->przyjebać w żyłę leki--->chwila ukojenia. I tak w kółko. Właśnie zrozumiałem że straciłem rok na wegetacji. Nie osiągając nic. Nic prócz coraz większego rozgoryczenia w mym życiu. Koniec. )
II) Jak się czuje? Dobrze. Mam czasem problemy z snem. Wybudzam się w nocy. Jakieś w kurwę jebane napady lęku w nocy dostaje że cały się trzęsę (wynik zapewne miksowania opio z benzo, wszystko z wszystkim byle się ujebać do odcięcia :wall: ). Nie biorę na to leków. Pierdole - minie. Biorę tylko leki niezbędne na CHAD. Doszły też jakieś bóle, głównie nóg i stóp, czasem dłoni i ramion. Takie przeszywające że piszczę. Głównie pod wieczór (to nie skurcze). Właściwie psychicznie już jest dobrze. Nie ciśnie. Nie mam depresyjnego nastroju. Nie mam zmian nastrojów. Ale fizycznie czasami odczucia takie choćby mnie ktoś kołkiem napierdalał. I to teraz w tym tygodniu. Z biegiem czasu minie.... po zaprzestaniu takich szokowych terapii lekowych :-D
III) Otóż, kiedyś pewna bardzo znana użytkowniczka tego forum - mitomanka z mocno psychopatyczną osobowością i ogólnym skurwieniu przekonywała mnie, że to forum jest bardzo potrzebne, niezastąpione, jest tutaj zbiór obszernej wiedzy zebranej w jednym miejscu. Tylko ja zadaje pytanie : a po co (a po chuj) ta wiedza przeciętnej osobie i co ona z niej będzie miała ? A nic ! Ta wiedza to może się przydać m. in.: lekarzom, toksykologom, psychologom. Na podstawie tutejszych użytkowników ich degrengolady w przyśpieszonym tempie można napisać bardzo dobre prace na studiach %-D Tyle.
IV) Właśnie dlaczego już nie mam ochoty tutaj ciągle przesiadywać? Bo ja uważam, że to forum ma bardzo negatywny wpływ na osoby które tutaj przez przypadek się dostają, jak i te, które regularnie przesiadują. A cześć osobników robi porostu niezły biznes ;] Ja nie chce powiedzieć ze to jest wylęgarnia ćpunów. To nie ma związku. Bo bez tego forum to też będą ćpaki. Ja chcę tylko zaznaczyć że wielu sobie połamało niepotrzebnie życie. A nie musiało tak być. Przez te forum ludzie tracą czas, zdrowie i pieniądze. Co zyskują ? Nieuleczalną chorobę i zajebiste przeżycia..... Jak się czyta historie osób, ich kolejne etapy wpadania w sidła nałogu to chce się wyć :'( Ja też wiem , że większość już z tego nie wyjdzie. I jestem przekonany ze dużo osób, które by tutaj jednak nie trafiły, żyła by dzisiaj normalnie.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.