Organiczne substancje psychoaktywne oddziałujące na receptory opioidowe.
Więcej informacji: Opioidy w Narkopedii [H]yperreala
Większość informacji na temat odurzania oraz nowości sie czerpię:
z hyperreal.info
1766
82%
z wikipedii
62
3%
od znajomi
145
7%
z innych żródeł
172
8%

Liczba głosów: 2145

ODPOWIEDZ
Posty: 946 • Strona 83 z 95
  • 3901 / 559 / 0
14 marca 2018Hexe pisze:
14 marca 2018drmjp pisze:
Gorzej, jak na skrętach, odtruciu albo jak już głowa się trochę przewietrzy, człowieka moralniaki dopadają. Wtedy dopiero wyrzuty sumienia, obrzydzenie i wstręt do siebie. Przynajmniej w moim przypadku.
W sedno! Nie wiem czy to nie gorsze od fizycznego skręta. Ja naprawdę wiele zniosę fizycznie, ale ta ciśnieniówa psychiczna + wyrzuty sumienia, moralniak to jest miks nie do pokonania.
wydaje mi sie, ze osoby ktore biora heroine i ogolnie maja dlugi staz z opio malo co czują. na fazie ale i na skręcie.
u mnie totalna obojetnosc, a biore glupie PST.
04 czerwca 2018guccilui pisze:
wg mnie metabolizm kodeiny, skoro zależy od enzymu - na chłopski rozum, można wysunąc wniosek, że ilość/aktywność owego enzymu nie jest stała każdego dnia. Pewnie są zależności, od tego co jemy, jak się prowadzimy,
.

na pewno sa jakies roznice, chociaz ja nigdy nie zaobserwowalem takiego efektu. zawsze dzialala jak trzeba o ile tylko bralem na pusty zoladek.
efekty sie zmieniaja z czasem. najpierw euforia, sedacja, swedzenie, ogolna zamula, z czasem wystepuje krotsza euforia i efekt spidujący, potem 10in lekkiej euforii, a potem nie czuje sie juz zupelnie zadnego dzialania.
  • 1917 / 335 / 2
[mention]lol[/mention]

Ja Ci powiem tak. Można było przeczytać nie raz na hajpie opinie, iż kodeina czasem na niektórych nie zadziałała wcale. Mowa oczywiście o osobach z jakimś stażem, wyrobionych w opio, którzy po prostu przyjęli jakąś dawkę kodeiny i nie poczuli nic. Ja, osobiście, ZAWSZE coś czułem, ile bym nie wziął - nawet jakieś śmieszne 50-100 mg, nie było nigdy sytuacji, że nie poczułem nic. Ale... no właśnie, ale musi być. Coś poczuć, a poczuć zadowalające działanie, to spora różnica ;-) I właśnie na tym sie skupmy. Nie na tym, czy cokolwiek poczujemy, ale na jakościowej fazie. I tutaj już, osobiście, też czułem różnorakie działanie mimo stałych dawek. Lata temu, jak brałem 300 mg, raz je czułem lepiej, raz gorzej. Czasem ta euforia była dłuższa, czasem krótsza. Nie było tak, że zawsze jednorazowa dawka działała identycznie za każdym razem. Ba, czasem 450 mg działało gorzej niż 300 mg innego dnia. Jest to ciekawe zjawisko, które zauważyło wiele osób. Kwestie pustego żołądka, ciepłej herbaty po zażyciu etc. to oczywistości o których nie wspominam.

Także zgadzam się z tym, że kodeinę zawsze czuć (ale tak jak zaznaczyłem, czuć =/= być dobrze ujebanym), z czasem euforia się skraca. Ale nie zgodzę się z tym, że zawsze zadziałała tak samo, jak też i nie zgodzę się z tym, że z czasem nie czuć nic. Teraz, mając tolerkę na mocniejsze opio, te 10 minut słabego bo słabego, ale jednak peak'u poczuję, nawet przy dawkach rzędu 300 mg :-) Że to strata pieniędzy to oczywiste, ale jako ciekawostkę wspomnę tutaj o tym, skoro już ten temat został poruszony.
Uwaga! Użytkownik 52eu126Iz60j nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 189 / 9 / 0
Miałem chyba 3 próby z kodeiną, zawsze kończyły się tak że nic nie czułem, za pierwszym razem jedynie mega swędzenie :blush: . Miałem też krótką przygodę z tramadolem w syropie, było fajnie, ale kac na next dzień skutecznie mnie zniechęcił :kotz: . Jakieś siły wyższe chronią mnie przed opio ;D
  • 3901 / 559 / 0
[mention]guccilui[/mention]
16 lipca 2018guccilui pisze:
jak też i nie zgodzę się z tym, że z czasem nie czuć nic. Teraz, mając tolerkę na mocniejsze opio, te 10 minut słabego bo słabego, ale jednak peak'u poczuję, nawet przy dawkach rzędu 300 mg :-) Że to strata pieniędzy to oczywiste, ale jako ciekawostkę wspomnę tutaj o tym, skoro już ten temat został poruszony.

Gucci widocznie po prostu nie doszedłeś jeszcze do tego etapu. Powiem Ci tak jakies 3-4-5 lat temu mialem identyczne efekty jak u Ciebie, 300mg kody dawało 10 min biedafazy. Jeszcze z 2 lata po tym jak zacząłem brać mak czułem kodę.
No ale teraz moglbym wziąć 450 600 900 i nie poczuć zupelnie nic. Zadnego uczucia (poza zniesieniem skreta na pare czy parenascie h)

Jezeli nie wymiksujesz się z tematu to pewnie prędzej czy później dojdziesz do momentu, ze koda na Ciebie nie bedzie działać.
W tym aspekcie mogę być kurwa wróżbitą. Mogę być Twoim przewodnikiem duchowym, prowadzić za rękę i przepowiadać twoją przyszłość, przecież każdy opiatowiec wypełnia ten sam jebany schemat %-D A Kryszna jest zrodlem wszystkiego, rzeczy widzialnych i niewidzialnych, tych ktore umiesz sobie wyobrazic i tych, ktorych nie umiesz sobie wyobrazic %-D


Co więcej, może być tak, że nawet morfina nie będzie na Ciebie działać.
Nawet heroina moze być jak ta niedziałająca kodeina jeżeli zabawisz się z karfentanylem (na przykład)



16 lipca 2018guccilui pisze:
Ale nie zgodzę się z tym, że zawsze zadziałała tak samo
Spoko, rozumiem. Na mnie działała tak samo (oczywiście jak brałem w ciągu), mogłem co do sekundy odliczać kiedy zacznie działać, ile potrwa faza etc. :-) Ale u mnie zawsze te same s&s. Mam swoje natręctwa i lubię wykonywac wszystkie czynnosci zawsze w tej samej kolejnosci i w taki sam sposob. Jak w dniu swira. Dieta ta sama, miejsca zwykle te same, sposob przyjecia ten sam, to i dzialanie zawsze bylo identyczne :-)
  • 60 / 5 / 0
Ja jestem właśnie już na bardzo cienkiej granicy miedzy tym żeby wziąć , a tym żeby nie. Walczę. Przypierdolił bym grubo. Ale jutro narada z dyrektorem... nie mogę, nie poskładam myśli.... coś złowieszczego czuje......weekend nadchodzi .... i znając życie rozpierdolę się jak stara kurwa.
Nie daje rady:(
Nie mam ochoty na nic, na jedzenie, na seks, na picie. Nic mnie nie cieszy. Jest tylko ONA.
morfina.
ONA jest silniejsza.
Jest mi w stanie ktoś pomóc ?
  • 2372 / 311 / 0
13 września 2018clipper pisze:
Jest mi w stanie ktoś pomóc ?
Jak czujesz te zagrożenie, niepewność, bezsilność i zbliżającą się katastrofę to leć czym prędzej na jakiś meeting NA. Patrzyłem na stronie
https://www.anonimowinarkomani.org/meet ... y=katowice
i w Katowicach są tylko środa, czwartek, niedziela a ty potrzebujesz ASAP wsparcia i pomocy. Ale to strona - najlepiej zadzwonić na infolinie i zapytać. A jak nie będzie nic blisko to nawet możesz pogadać z tą osobą na infolinii bo one tam mają dyżur i również udzielają wsparcia telefonicznie. Takie same narkusy jak ty czy ja tylko, że już nić ćpają jakiś tam okres czasu...pewnie długo. Sami swoi, więc dobrze wiedzą ocb. A jak nie będzie nigdzie NA to idź nawet na AA. Te same mechanizmy itp tylko inna substancja. Chodzi o to, że przez 2h (bo tyle trwa zazwyczaj meeting) jesteś bezpieczny. Przez te 2h nie polecisz i nie ogarniesz. A może będzie Ci dane coś tam usłyszeć. Może akurat to będzie Twój dzień i da Ci coś te spotkanie, coś z niego wyniesiesz, zapali się jakaś dioda ;) Na pewno Ci nie zaszkodzi - to na bank. I nie słuchaj innych jak będą pierdolić, że to sekta, że nawiedzeni, że głupoty i nie działa. Idz zobacz sam. Zresztą nie musisz tam chodzić regularnie. Chodzi o to, żebyś przeżył w abstynencji ten weekend. Najgorsze co możesz zrobić to zostać sam ze sobą. Już zresztą sam widzisz jak Twoja główka kombinuje i przekonuje Cię, że jesteś słaby w chuj, i że ona (majka) wygra na pewno! I że nie ma co walczyć o siebie.... Najgorsze to zostać samemu ze sobą - wtedy prędzej czy później przekonamy samych siebie, że chuj tam - jebne ten jeden raz to nic się nie stanie. Albo, że i tak nie dam rady tydzień przeżyć w abstynencji to po co w ogóle próbować !!??! A jak pójdziesz do narkomanów czy alkoholików tylko takich co już nie grzeją jakiś tam czas i byli w takiej samej sytuacji jak ty - dokładnie w takiej samej, bo nie jesteś wyjątkowy. Ani ty ani ja - nam się często wydaje, że nasz żywot jest taki specjalny i wyjątkowy, że mało kto może nas zrozumieć a już mało kto przeżył to co my. Ukrywamy swoje sekrety i słabości bo wydaje nam się, że tylko my mamy takie odchyły a okazuje się, że koleś obok co siedzi na tych spotkaniach ma dokładnie to samo... I jeszcze mówi o tym otwarcie i szczerze co nas szokuje, bo na samą myśl o tym zapadamy się pod ziemię, a co dopiero o tym mówić!!?!
Prosisz o pomoc, więc mówię Ci - doraźnie, na ten weekend, żeby przeżyć i nie zaćpać, poszukaj meetingu. Na pewno Ci nie zaszkodzi. A jak Ci nie będzie pasować, czy wręcz nie będziesz mógł zdzierżyć to w poniedziałek poszukasz pomocy gdzieś w przychodni czy innym punkcie/ośrodku/szpitalu... Jak Ci na prawdę zależy na tym, żeby nie ćpać, wręcz pragniesz, to pójdziesz i tyle.
Bywam pod mailem hyperalien@yahoo.com
  • 60 / 5 / 0
Nie wziąłem. Wytrwałem. Mam jednak depresyjny humor i napady lęku.
Post zacnego @AlienForms skłonił mnie do głębokiego zastanowienia. Jednak pomimo że ośrodek i grupy wsparcia mam prawie pod nosem, nie przemawiało to do mnie jako najlepsze rozwiązanie. Okazja nadarzyła się sama. Ponieważ moja kobieta została zmuszona do wybrania zaległego urlopu w wrześniu, tak więc wpadłem na pomysł, że pojedziemy razem na wiochę do rodziny. Na urlop. Z moim porytym czerepem nie było trudności w załatwieniu zwolnienia lekarskiego. A tam same łąki, sadzawki i rzeka.... cisza I tego mi brakowało. Pogoda w dodatku trafiła wyborna. Musiałem odpocząć, człowiek zaraz przechodzi na inne myśli. No nie powiem że nie myślałem że najlepiej do tego to jeszcze było by się naćpać i leżeć w błogim ujebaniu, często i gęsto mi to w myślach siedziało. Ale nie miałem moich smakołyków więc nie było co przywalić :) Postanowiłem również sobie że KONIEC z tym rekreacyjnym ćpaniem i lataniem w amoku za lekami. Nie warto. Ta przyjemność z czasem zamienia się w coraz większe piekiełko !
Życzę również wszystkim Wam silnej woli i wytrwania.
  • 2372 / 311 / 0
@clipper ciesze się, że wytrwałeś! Tylko jeśli jesteś uzależniony to samo z siebie się wszystko nie naprawi. Jeden dzień, dwa, tydzień, miesiąc a nawet pięć. Tyle każdy, mocno uparty narkomat, lekoman, alkoholik czy seksoholik jest w stanie wytrzymać, na mocno, potężnie zaciśniętych pośladach, żeby udowodnić sobie a przeważnie komuś innemu, że z nim jest wszystko OK. Że nie ma problemu a nawet jeśli jakiś mały, to jest w stanie to kontrolować. A potem przychodzi taki dzień, że odbijamy sobie z nawiazką za cały ten czas, który z bólem dupy trwaliśmy w abstynencji.... I leci tak szybko i tak mocno, że budzimy się w gorszym bagnie niż wcześniej... Można nawet rok, dwa albo jak w moim przypadku ponad cztery lata żyć w abstynencji i być już wewnętrznie przekonanym, że jest się bezpiecznym. Poukładać sobie w miarę życie po latach chaosu... I wystarczy moment.. To naprawdę jest praca na całe życie - praca nad sobą. Nauka pokory, rozumienia siebie, swojego ego. Poznawanie kim się jest - tak szczerze i prawdziwie. Nie na pokaz, nie dla innych. Dla siebie. Ale samemu tego nie da się zrobić. Do tego potrzebna jest inna osoba bo umysł osoby uzależnionej jest tak skonstruowany, że zawsze będzie dążyć do tej ulgi.. do tej nagrody. A inna sprawa jest taka, że trzeźwość nie polega na nie zażywaniu za wszelką cenę tylko na tym, żebyśmy nie brali i żyli w miarę normalnie i szczęśliwie. Spokojnie. Co z tego, że odstawisz wszystko jak dalej będziesz nieszczęśliwy, znerwicowany, przerażony, w lęku i niepokoju... Że będziesz bał się żyć jak inni. Używki, uzależnienie to tylko objaw - objaw choroby, jakiś problemów, które dotknęły nas na długo za nim w ogóle pomyśleliśmy o ćpaniu czy piciu. Coś co działo się z nami na długo przed pierwszym piwkiem. Ale żeby to zrozumieć, poznać a później zaakceptować - zaakceptować siebie takim jakimś się jest, ze słabościami, ułomnościami. Na to trzeba czasu, pracy itp. Trzeba też chcieć. Bez zrozumienia tego, można żyć w abstynencji ale to takie chuj nie życie. A akceptacja siebie to nie jest takie pierdolenie "oj tak, jestem jaki jestem i takiego siebie akceptuje" - akceptacja polega na poznaniu i zrozumieniu źródła swoich problemów i akceptacji swoich ograniczeń. Tak jak diabetyk, który wie, że nie może wpierdalać pączków w tłusty czwartek i rozumie dlaczego. Nie dyskutuje, nie buntuje się, nie walczy. Akceptuje siebie ze swoimi ograniczeniami. A nałogowiec po terapii będzie pierdolić o byciu tu i teraz, akceptacji siebie itp ale jak usłyszy, że lepiej, żeby na wesele nie poszedł bo jest alkohol to wyśmieje i stwierdzi, że przecież nic mu nie będzie....
To długa, często ciężka droga ale warto. Warto dać sobie szansę.
Bywam pod mailem hyperalien@yahoo.com
  • 1917 / 335 / 2
Co by nie mówić, zawsze lepiej mieć ten miesiąc, trzy, pięć czy owe cztery lata przerwy, niż nie mieć takich przerw w ogóle. To tak a propo zagrożenia powrotu nałogu w jednej chwili po długiej przerwie. I zgadzam się, że w trzeźwości nie chodzi o zmuszanie siebie do życia na trzeźwo, ale o zmianę całej filozofii i nauki czerpania przyjemności z bardziej "naturalnych" źródeł, niż opiaty.
Uwaga! Użytkownik 52eu126Iz60j nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 60 / 5 / 0
@AlienForms Dzięki, mądrze piszesz i widzę ze przeszedłeś już tą całą degrengoladę. Mógłbyś pomagać ćpunom np. streetworker. Ze mną fizycznie OK, ale teraz mi siadło na psychikę, czuje się jak jakaś rozdeptana kupa...deprecha mnie dopadła. A najgorsze to świadomość że jak się przywali to wszystko znika ja za tyknięciem czarodziejskiej różdżki ! Idę w poniedziałek do psychuszki.
ODPOWIEDZ
Posty: 946 • Strona 83 z 95
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.