Witam, nie wiem jak wy odbieracie swoje kompulsje I mysli, ale moje kompulsje zazwyczaj lacza sie z myslami, to znaczy na przyklad przy zakladaniu ubran, wchodzeniu do pokoju ogolnie wlasciwie mozna przypiac kazdej sytuacji gdzie wykonuje jakas czynnosc I akurat pomysle o sytuacji gdzie sie zle ze soba czulam (czyt natretne mysli) albo "zle wspomnienia" musze czynnosc powtorzyc do momentu az pomysle o czym milym. Strach przed liczbami przypisywanie sobie godzinom dat np 7:20 to lipiec 2020 ale juz 17:07 to lipiec 17ego 20:05 to np moze byc 20 maja ale zazwyczaj jest to juz 2005 rok czyli jak glowie sie podoba, a raczej nie spodoba, bo chce mi robic na zlosc (oczywiscie podajac przyklady unikam godzin, ktorych nie lubie) a w jednej godzinie jest ich sporo. Jak spojrze na zegarek i mozg ubzdura sobie jakas zla date, albo nawet po prostu godzine ktora tez sie z czyms tam moze kojarzyc to zeby wstac z lozka albo zaczac cos robic musi minac ta minuta. Jak sie obudze I pierwsza godzine jaka zobacze bedzie ta co zle mi sie kojarzy, to zazwyczaj nie robie pozniej prawie nic z rzeczy, ktore zaplanowalam, zeby odczarowac urok I robie je na nastepny dzien. Unikanie slow, ktore moga sie zle kojarzyc, nawet proszenie najblizszej osoby zeby powtorzyla jakies slowo, najczesciej robie to w taki sposob zadajac pytanie albo kierujac rozmowe do Tego, az w koncu to powie. To sa jedne z wielu. Moja niezmienna kompulsja stala jest palenie papierosow okreslonej ilosci, nigdy nie moze byc dokladnie tyle ile np mialam lat kiedy sie pierwszy raz zle czulam z myslami. Kiedys te mysli weszly mi tak nagle do glowy I byly non stop przez pol roku dzien w dzien. Dlatego zaczelam unikac slow ktore, kojarzyly mi sie z tym dniem, ale i wiele wiecej innych sytuacji, ktore zapamietalam i zaczelam ich rowniez unikac. Co ciekawe kompulsje odwiedzily mnie dopiero po dobrych paru latach po tych myslach. Wracajac jednak do tych paru lat wczesniej po wizycie u pierwszego psychiatry, ktory stwierdzil, ze nie przepisze lekow (bylam pelnoletnia juz) i zapisze mnie do psychologa, do ktorego moge isc zaraz po nim w tym samym budynku i po wizycie u pani psycholog, ktora po opowiedzeniu problemu zapytala "co ja chce z nia robic" stwierdzilam, ze tego sie nie leczy , nikt nie ma takich natretow w glowie I sobie cos ubzduralam (wtedy tak jak pisalam nie mialam kompulsji - bylo to ok 15 lat temu) sama w sobie sie zawzielam, pukladalam w glowie w taki sposob, ze to przezwyciezylam. Wczesniej mialam poprawianie albo wylaczanie tv pare razy itd, gdy bylam jeszcze dzieckiem, ale to bylo naprawde sporadyczne. Po paru latach przyszly kompulsje, ktore narastaly i narastaly, az w koncu, bylo juz tyle sytuacji I natknelam sie np na tyle liczb, ze natrectwa myslowe(ktore mialam 1 i ostatni raz 15 lat temu) powrocily, troche w inny sposob. Moje mysli dotycza bzdury ktora przerodzila sie w cos tak wielkiego I nieopisanego, ze najnormalniej w swiecie od czasu do czasu mysle o samobojstwie, to jest straszne, nawet nie wiecie jak gdy czasami w kazdej sytuacji myslicie tylko o jednym na inny sposob, czasami siebie widzialam jako ta jedna natretna mysl I nic wiecej. Teraz po prawie roku trzyma mnie to w innej czestotliwosci, czasami mam miesiace dobre czasami tygodnie, po 10 miesiacach tej katorgi (tak postanowilam, chcialam ukonczyc nauke I zdac egzaminy w uk najpierw) udalam sie do psychiatry, ktory przepisal mi fevarin i pregabaline na lęki, ktore rownie odczuwam od czasu, pregabaline odstawilam po pierwszej dawce, gdyz po miksie tych dwoch lekow brak sily do zycia, ciagla sennosc, nie moglam sie podniesc z lozka przez dwa kolejna dni, a jestem osoba dosyc aktywna I ten lęk nie objawia sie na tyle, zebym nie dala rade nad nim zapanowac. Fevarin po tygodniu brania postanowilam odstawic do konca wakacji, gdyz ostatni tydzien wyjezdzam na urlop. Ogolnie jestem w ciezkiej sytuacji w swoim zyciu ( juz od 2 prawie 3 lat, alkoholizm bylego juz meza (wlasciwie nie mamy slubu ale razem 13lat, syn 10 lat) , slaby kontakt z rodzina, ktora mieszka tysiace km ode mnie, do tego zawiodlam sie na paru osobach, ktore mi byly "bliskie". Po odstawieniu fevarinu czulam sie bardzo slabo, plakalam, brak perspektyw I nadziei, ze moze to nie jest lek dla mnie, moze nic mi juz nie pomoze, zycie mam beznadziejne itd oczywiscie cale ocd uaktywnione na wysokoch obrotach. Potem po paru dniach minelo. Sama probuje te mysli tak jakby "olewac " zdawac sobie sprawe, ze to wszystko jest bez znaczenia i dobrze mi to idzie, lecz nie wierze w siebie tak jak kiedys wierzylam. Co najciekawsze wyszlam z czarnego miejsca mojej glowy ( nikomu noe zycze takiego stanu) po tym jak sprobowalam po dlugim czasie 3cmc I zauwazylam, ze po narkotykach, ktore zatrzymuja ta serotonine w mozgu faktycznie nie mam zadnych, ale to zadnych obajwow ocd. Dlatego wierze w te leki I mam nadzieje, ze terapia tez pomoze. Jezeli ktos ewentualnie moglby poradzic, gdyby ta fluwoksamina nie zadzialala jak potrzeba (bo szczerze mowiac tez ten jeden tydzien bylam wymeczona, senna, bez ochoty do jakiegokolwiek dzialania, jednoczesnie wszystko mialam gdzies) to co innego z SSRI przede wszystkim nieusypiajacego? bo na mnie nawet 1 tabletka
hydroksyzyny powoduje sennosc na caly kolejny dzien :) dzieki jezeli doszedles do konca i to przeczytales, pozdro
P.S. zapomnialam o jednej z najgorszych kompulsji - ubrania, nie moge sie ubrac w te, ktore zle mi sie kojarza (mimo, ze wczesniej chodzilam w nich I kojarzyly mi sie super to od tamtej sytuacji gdzie sie zle w nich czulam ich nie zalozylam, co ciekawe, jest wiele innych ubran, ktore tez moge podpisac pod slabe sytuacje zyciowe, ale moj mozg tak sobie postanowil, nie wiem kiedy je zaloze, narazie po prawie roku zdobylam sie na to, zeby przeniesc je z jednego pokoju do drugiego (wczesniej nawet nie moglam na nie patrzec, mruzylam oczy albo je zakrywalam, gdy obok przechodzilam no po prostu tragedia kurwa mac)