Z jednej strony wydajesz się ogarnięty, a z drugiej całkowicie zgubiony. Ostatnio szczerze mówiąc miałem dość tego naćpanego bełkotu, bez urazy. Jakiś taki pewniejszy byłeś, niż teraz. To teraz kto komu rady będzie dawać jak żyć? ;)
Narkomanem jest się całe życie. W sumie mogę pisać tu wiele mądrości. Ale z tego co czytałem jak pisałeś, to naprawdę potrzebujesz pomocy. I nie piszę tego jakoś ofensywnie. Chciałbym Ci pomóc, ale nie mam jak. Mogę dać kilka porad, ale co z tego, jak to tylko puste słowa będą.
Jedyne co zaobserwowałem to jak dla mnie powinieneś zmienić sposób myślenia. Wyznaczać sobie nowe, inne cele. Czarli, odpuść czasem. Nie musisz żyć na 100%. Nie goń za nie wiadomo czym. Ciesz się tym, co masz. Walcz z tym, z czym uważasz, że musisz wygrać.
"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
Wciągam se kreskę a zwija z pięciu stów
Ja sobie nie umiem wyobrazić, że miałbym zacząć żyć na trzeźwo, bez używek.
Kurwa, jak o tym pomyślę, to dziwnie się aż czuje bo to jest już częścią mnie, weszło mi w krew i od 13 roku życia, już 7 lat tak żyję i dla mnie to jest normalne życie, nie trzeźwość.
Masakra, zacząć żyć bez tego i funkcjonować nie będąc sobą tylko jakimś innym człowiekiem, zmienić znajomych, zadawać się z tymi trzeźwymi pedałami i sztywniakami co kurwa nie da się z nimi gadać tfu.
Miesięczny pobyt w Nowym Dworku tylko mnie utwierdził w przekonaniu, że trzeźwość nie jest dla mnie, to jest moja trzeźwość. Kiedyś matka mówiła, że się ucieszy jak zacznę normalnie żyć, ale kurwa dla mnie to co robię i jak żyję jest normalnością.
Na początku byłem załamany faktem, że oo jestem wjebany, ooo życie sobie zjebałem, ale to było błędne myślenie, pogodziłem się z tym, zaakceptowałem nie ubolewam już nad tym i odkąd to zrobiłem mój stan psychiczny się poprawił i ogólnie jest gitara.
Żyje sobie normalnie, czasami coś przyjebie już nie w ciągu jak kiedyś tylko raz, dwa razy w tygodniu na weekend jakąś fetę i chuj życie się toczy dalej a ja będę do końca życia ćpał.
W skrócie: Przyzwyczaiłem się i zaakceptowałem "życie ćpunskie" Mam się świetnie, żyje mi się dobrze czuję się normalnie i jeszcze mogę przyjebać nosa, którego tak lubię, żyć nie umierać. Jebać trzeźwe życie, po chuju to jest, DOM praca śmierć i chuj z tego wszystkiego.
I tak zdechniemy wszyscy więc wolę się zresetować naćpać 2 razy w tygodniu i chuj, jebać schematyczne trzeźwe życie tfu
Drzewo se zasadźcie kurwa pierdolca bym dostał
Pytanie wydawałoby się retoryczne ale nie dla wszystkich.
Po 5 latach brania i prawie 8- miesię znym detoksie ( brania klonazepamu), uważam, że warto.
Warto mimo ogromnych objawow odstawiennych, straconych wakacji ( detoks w 4 pustych ścianach, drgawki, potężne zawroty głowy, zaburzenia rownowagi) ale warto odzyskać swoje życie i człowieczeństwo.
Wszystko dochodzi w zupełnie innym kolorycie.
Wszystkim tego życzę, choć łatwo nie jest...
03 sierpnia 2018sfiksowany pisze: Życie na trzeźwo? Pierdole jak psów
Wciągam se kreskę a zwija z pięciu stów ..................
Od tego zacznijmy.
Pierwsze alko piło się najdalej w gimbazie, nawet w podstawówce na jakiś wyjazdach.
Potem latami się praktykowało upijanie ze znajomymi przy różnych okazjach (np. 18-ki to sztos alkoholowy jakich mało).
Do tego papierosy- też w moim przypadku się przełożyły na substancje psychoaktywne. Kiedy w 2012 r rzuciłem pety (na stałe), musiałem pustkę czymś "uzupełnić"- zacząłem pić więcej alkoholu, w końcu po latach je odstawiłem, póki co nie piję w ogóle alkoholu od > miesiąca czasu.
Nie zamierzam tego zmieniać, jest to jeden z elementów mojej przemiany (projekt: ogarnianie się). Niestety nadal mi brakuje do życia w trzeźwości, krok po kroku idę w tym kierunku (dążę do nienadużywania niczego, plus do niestosowania alkoholu w pełnym zakresie- jedzie zbyt mocno po bebechach).
Codziennie sobie zapalę, czasami zarzucę benzo (klonazepam) - rekreacyjnie (nie na jakieś lęki, najczęściej "w nagrodę", na podbicie szczęścia i dla samego faktu, że klepie).
Do benzo mnie nie ciągnie, ale sam nie wiem co się stanie jak np. mj będzie poza moim zasięgiem z jakiś przyczyn. Co wtedy, czym wtedy to zastąpię? Oby nie z deszczu pod rynnę (jak wcześniej z papierosów na alkohol).
Ale powiem wam szczerze- od ucięcia łba codziennemu piciu po kilka piw, czuję się po jakieś 70% trzeźwiejszy niż wcześniej. To jest najgorsze gówno.
"Rutyna to rzecz zgubna "
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.