Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 37 • Strona 1 z 4
  • 239 / 45 / 0
to bedzie krotki wstep:
chcialbym wam wkleic maly kawalek "Summa Technologiae" Stasia Lema, i skonfrontowac forumowych psychonautykow i urban-szamanow z ponizszym referatem, a raczej jego krotkim fragmentem. calosc dziela traktuje w duzej mierze o rozwoju technoewolucji i jej podobienstw do ewolucji biologicznej, ale nie jest to tutaj wazne - pisze to po to aby nie powstal mentlik i nie wywolac shitstormu nie na temat.
otoz udalo mi sie wylowic fragment traktujacy o genezie i potrzebie wiary oraz mistycyzmu. jest tez troche o stosowaniu dragow do osiagniecia wyzszego szczebla w oswieconej transtendecyjnej drabince. i musze przyznac ze zgadzam sie z wiekszoscia rzeczy ktore Lem tu przytacza, szczegolnie w fragmencie pojechanym kursywa. nie chcialbym by wygladalo to jak losowy fragment ksiazki rzucony chuj wie po co w siec, ale dociera do mnie powoli ze moj wstepniak niebezpiecznie sie przedluza. bez zamulania.
Wiara i informacja

Od setek lat filozofowie usiłują uzasadnić logicznie prawomocność indukcji, rozumowania, antycypującego przyszłość w oparciu o doświadczenie przeszłe. Żadnemu się to nie udało. Nie mogło się udać, ponieważ indukcja, której zalążek stanowi odruch warunkowy ameby, jest usiłowaniem’przekształcenia informacji niepełnej w pełną. Tym samym stanowi wykroczenie przeciwko prawu teorii informacji, które powiada, że w systemie izolowanym informacja może się zmniejszać lub zachować wielkość stałą, ale nie może wzrosnąć. Niemniej, indukcję, czy to w formie odruchu warunkowego (pies „wierzy”, że po dzwonku dostanie jeść, bo tak dotąd bywało, i „wiarę” tę wyraża, śliniąc się), czy w postaci hipotezy naukowej praktykują wszystkie żywe istoty wraz z człowiekiem. Działanie w oparciu o informację niepełną, uzupełnioną przez „zgadywanie” lub „domysł”, jest biologiczną koniecznością.
A więc systemy homeostatyczne przejawiają „wiarę” nie wskutek jakiejś anomalii. Jest na odwrót: każdy homeostat, czyli regulator, dążący do utrzymania swych zmiennych istotnych w granicach, których przekroczenie zagraża jego egzystencji, musi przejawiać „wiarę”, czyli działanie w oparciu o informację niepełną i niepewną tak, jakby była i pewna, i pełna.
Każde działanie wychodzi z pozycji wiedzy zawierającej luki. W obliczu takiej niepewności można albo powstrzymać się od działania, albo działać z ryzykiem. Powstrzymanie się od działania oznaczałoby ustanie procesów życiowych. „Wiara” oznacza oczekiwanie, że zajdzie to, czego się spodziewamy, że jest tak, jak myślimy, że model umysłowy równoważny jest z sytuacją zewnętrzną. „Wiarę’.’ mogą przejawiać tylko złożone homeostaty, ponieważ są to układy aktywnie reagujące na zmiany otoczenia, czego nie robi żaden przedmiot martwy. Takie przedmioty niczego nie „oczekują” ani nie antycypują; w układach homeostatycznych Natury antycypacja taka jest dużo wcześniejsza od myśli. Ewolucja biologiczna nie byłaby możliwa, gdyby nie ta szczypta „wiary” w skuteczność reakcji, wymierzanych ku stanom przyszłym, jaka wbudowana jest w każdą drobinę żywej substancji. Można by przedstawić ciągłe widmo „wiar”, manifestowanych przez homeostaty od jednokomórkowców aż po człowieka z jego teoriami naukowymi i systemami metafizycznymi. Potwierdzana wielokrotnie doświadczeniem wiara staje się coraz bardziej prawdopodobna i w ten sposób przekształca się w wiedzę. Postępowanie indukcyjne nie jest absolutnie pewne, a jednak jest usprawiedliwione, ponieważ w znacznej liczbie przypadków wieńczy je sukces. Wynika to z samej istoty świata, z tego, że przejawia on wiele rozmaitych regularności, które indukcja może wykryć, jakkolwiek niekiedy wyniki wnioskowania indukcyjnego okazują się błędne. Wytworzony przez homeostat model jest więc wówczas niezgodny z rzeczywistością, informacja jest fałszywa, fałszywa zatem i oparta na niej wiara (że jest tak a tak).
Wiara jest stanem przejściowym, dopóki podlega empirycznemu sprawdzeniu. Jeśli się od niego uniezależni, staje się konstrukcją metafizyczną. Osobliwość takiej wiary tkwi w tym, że działania realne podejmowane są dla osiągnięcia celu nierealnego, to znaczy albo w ogóle nie dającego się urzeczywistnić, albo urzeczywistnialnego, ale nie za pomocą działań podjętych. Osiągnięcie celu realnego można sprawdzić empirycznie, celu nierealnego — nie inaczej, jak dzięki wnioskowaniu, uzgadniającemu stany zewnętrzne lub wewnętrzne z dogmatami. Tak więc, można sprawdzić doświadczeniem, czy zbudowana maszyna działa, ale nie, czy człowiek będzie zbawiony. Działania, mające na celu osiągnięcie zbawienia, są realne (określony sposób zachowania się, posty, spełnianie dobrych uczynków etc.), cel natomiast jest nierealny (bo w tym wypadku znajduje się „na tamtym świecie”). Czasem ów cel znajduje się „tutaj”: kiedy np. zanosi się modły o powstrzymanie klęski żywiołowej. Trzęsienie ziemi może ustać; pozornie cel został więc osiągnięty, ale związek między modłami a ustaniem kataklizmu nie wynika z poznanych empirycznie związków Natury, lecz jest skutkiem wnioskowania, uzgadniającego stan modłów ze stanem skorupy ziemskiej. Wiara prowadzi zatem do swoistego nadużywania metody indukcyjnej, gdyż rezultaty indukcji są albo rzutowane w „tamten świat” (to jest w empiryczne „donikąd”), albo mają ustanowić związki w obrębie Przyrody, jakich w niej nie ma (codziennie wieczorem, gdy zaczynam smażyć jajecznicę, zapalają się gwiazdy na niebie; wniosek, jakoby istniał związek między moimi kolacyjnymi przygotowaniami a pojawianiem się gwiazd jest fałszywą indukcją, która może stać się przedmiotem wiary).
Cybernetyka, jak i żadna nauka, nie może nic orzec o istnieniu bytów lub związków transcendentnych. Niemniej wiara w takie byty i związki jest zjawiskiem całkowicie doczesnym i realnym. Wiara bowiem jest informacją, czasem prawdziwą (wierzę, że istnieje środek Słońca, choć go nigdy nie zobaczę), a czasem fałszywą. Otóż, a do tego zmierzaliśmy, informacje fałszywe, jako dyrektywa działania podejmowanego w obrębie środowiska, prowadzą zwykle do niepowodzenia. Jednakże takie same fałszywe informacje mogą w obrębie homeostatu wypełniać liczne ważkie funkcje. Wiara jest użyteczna zarówno na płaszczyźnie psychologicznej, jako środek osiągania duchowej równowagi (w czym przejawia się użyteczność wszelkich metafizyk), jak również w dziedzinie zjawisk cielesnych. Określone zabiegi, zmieniające stan mózgu materialny (wprowadzanie doń pewnych substancji za pośrednictwem krwi) lub funkcjonalny (modły, praktyki medytacyjne) sprzyjają powstaniu subiektywnych stanów, znanych we wszystkich czasach i religiach. Interpretacja takich stanów świadomości stanowi dowolność, spetryfikowaną w obrębie danego systemu metafizycznego w dogmat. Mówi się np. o „nadświadomości”, o „świadomości kosmicznej”, o zlewaniu się osobowego „ja” ze światem, unicestwieniu tegoż „ja” bądź o stanach łaski. Same jednak stany tego rodzaju są zjawiskiem całkowicie realnym w rozumieniu empirii, są one bowiem powtarzalne, bo dają się wywołać ponownie po zastosowaniu określonych praktyk. Nazewnictwo psychiatryczne odbiera owym stanom ich charakter mistyczny, co oczywiście nie zmienia faktu, że emocjonalna treść takich stanów może być dla przeżywającego je cenniejsza od wszelkich innych doznań. Nauka nie kwestionuje ani ich istnienia, ani wartości dla przeżywającego podmiotu, uważa jedynie, że stany takie, wbrew tezom metafizycznym, nie mogą stanowić aktu poznania, ponieważ poznanie oznacza zwiększenie zasobów informacji o świecie, a zwiększenie takie w nich nie zachodzi.
Należy zauważyć, że mózg, jako układ bardzo złożony, może przyjmować stany mniej lub bardziej prawdopodobne. Stany bardzo mało prawdopodobne, to takie, gdy w trakcie jego pracy kombinatorycznej dochodzi do sformułowania — w oparciu o zawartą w nim już informację — twierdzeń typu „energia równa się kwadratowi szybkości światła mnożonemu przez masę”. Twierdzenie to można potem sprawdzić, ewentualnie wywieść z niego rozliczne konsekwencje, wiodące wreszcie do astronautyki, do budowania urządzeń wytwarzających sztuczne pola grawitacyjne itd., itp.
Stany „nadświadomości” są też rezultatem kombinatorycznej pracy mózgu, jednakże, podczas kiedy przeżywanie ich może dawać najwznioślejsze doznania duchowe, ich informacyjny rezultat równa się zeru. Otóż, poznanie jest tym samym co zwiększenie ilości posiadanej informacji. Rezultat mistycznych stanów jest informacyjnie zerowy, co widać po tym, że treść owych stanów jest nieprzekazywalna i w żaden sposób nie może wzbogacić naszej wiedzy o świecie (aby ją można było wykorzystać, jak w powyższym przykładzie).
Przeciwstawienie powyższe nie ma służyć celom triumfującego ateizmu; nie o to nam chodzi. Istotne jest to tylko, że omawianym stanom towarzyszy poczucie przeżywania jakiejś ostatecznej prawdy, tak dojmujące i wszechogarniające, że potem człowiek pogardliwie lub z litością spogląda na nędznie krzątających się empiryków wokół błahych spraw materialnych. W związku z tym należy powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, rozmijanie się „prawdy przeżycia” z „prawdą nauki” byłoby może nieistotne, gdyby nie to, że ta pierwsza rości sobie prawa do jakiejś wyższości. A skoro tak, to zauważmy, że osoba przeżywająca nie istniałaby w ogóle, gdyby nie owa przyziemna empiria, zapoczątkowana w swoim czasie przez Australopiteka i jaskiniowców. Empiria ta bowiem, a nie stany „wyższego poznania”, umożliwiła, w ciągu kilkuset tysięcy lat, zbudowanie cywilizacji, a ono z kolei uczyniło człowieka gatunkiem panującym na Ziemi. W przeciwnym razie już pra–pra–człowiek, poprzeżywawszy nieco takich wyższych stanów, zostałby, w trakcie biologicznej konkurencji, wyparty przez inne gatunki zwierzęce.

Po wtóre, stany opisane można wywołać podawaniem różnych związków chemicznych, np. psylocybiny (wyciąg z pewnego rodzaju grzybków). Przy tym osoba badana, zdając sobie przez cały czas sprawę z amistycznego sposobu, jakim stan jej wywołano, przeżywa niezwykłe natężenie aury doznań emocjonalnych, w której najzwyklejsze w świecie bodźce zewnętrzne odbierane są jako wstrząsające rewelacje. Zresztą i bez psylocybiny można tego doświadczyć np. we śnie, kiedy ktoś budzi się z dogłębnym przeświadczeniem, iż mu się przyśniła prawda objawiona bytu; otrzeźwiawszy, uzmysławia sobie, że to było zdanie w rodzaju „maździory witosieją w terpentynie”.
Tak więc mózg fizjologicznie normalny może osiągać wyżyny doznań, zwanych mistycznymi, dopiero po przebyciu żmudnej drogi przepisanych określonym rytuałem zabiegów, albo też, wyjątkowo i rzadko, we śnie. Takie same stany, bez poprzedzającej wiary w ich charakter ponadzmysłowy, można też wywołać sposobem „ułatwionym” (psylocybiną, peyotlem, meskaliną). Ułatwień takich dostarcza na razie tylko farmakopea, ale — jak będziemy o tym mówili — należy sądzić, że neurocybernetyka utworzy w tej dziedzinie zupełnie nowe możliwości. Zaznaczam, że nie dyskutujemy tu kwestii, czy stany tego rodzaju sprowadzać należy, a mówimy tylko o tym, że ich realizacja w nieobecności jakiegoś „pogotowia mistycznego” jest całkiem możliwa.
co o tym sadzicie (tyczy sie tu chyba glownie uzytkownikow psychodelikow z jakims tam doswiadczeniem, ewentualnie osoby nad wyraz wrazliwe na takie specyfiki). nie interesuje mnie w tym temacie pytanie "czy bog jest czy go nie ma" a raczej samo zagadnienie pytania - co prowokuje czlowieka do wiary w cokolwiek WEDLUG WAS. i jak potraficie skonfrontowac swe poglady badz tez sama wiare, z cytatem? chwilowe poczucie prawdziwej wolnosci i otarcie sie o absolut czy chwilowa podjarka nawalnica przejaskrawionych barw szturmujacych mozg po kwasie. zachecam do wlasnych konkluzji po lekturze badz swych teori i glosow sprzeciwu.
garsc przeprosin:
sorry jesli temat moze byc w zlym dziale i powinien sie znalesc w "kultura religia inne chuje" ale nie moge tam pisac, chyba przez ten limit postow dla poczatkujacych. w razie potrzeby-przeniesc
sorry jesli cos jest nieskladnie albo malo klarowne ale na lekkiej fazie pisze, niemniej temat ten chcialem zalozyc juz od dawna, tako i jest
sorry ze boga nie ma

pozdrawiam
Uwaga! Użytkownik Aguilar nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1611 / 29 / 0
nie lubię pisze:
"czy bog jest czy go nie ma" a raczej samo zagadnienie pytania - co prowokuje czlowieka do wiary w cokolwiek WEDLUG WAS. [...]chwilowe poczucie prawdziwej wolnosci i otarcie sie o absolut czy chwilowa podjarka nawalnica przejaskrawionych barw szturmujacych mozg po kwasie.

bóg jest kreacją wyobraźni - stworzony z potrzeby: najpierw wytłumaczenia "niewiadomego", później utrzymany jako potrzeba autorytetu (element psychoterapii, w którym można znaleźć oparcie w przypadku braku odpowiednika ludzkiego), później jako element gry politycznej i sterowania społeczeństwem (socjotechnika).

Narkotyki i bóg to zupełnie inna bajka. Na dragach obcowanie z bogiem staje się pozornie namacalne, pozornie gdyż to tylko fiksujący mózg i system nerwowy. Wejście na grunt psychologii i filozofii to już zejście na manowce obiektywizmu - sprawy jednostkowe.

pytaniem bez odpowiedzi pozostanie: jaki udział miały narkotyki w kreacji pierwszych bogów?
Możemy tylko domniemać :diabolic:
"To co nie zdarza sie nigdy dwa razy, niektórym nie zdarza się nawet raz".
aparat.relaksu@hyperreal.info

Nowy blog - tym razem dopracowany:)
https://junkiepump.wordpress.com/
  • 4022 / 356 / 949
Stany „nadświadomości” są też rezultatem kombinatorycznej pracy mózgu, jednakże, podczas kiedy przeżywanie ich może dawać najwznioślejsze doznania duchowe, ich informacyjny rezultat równa się zeru. Otóż, poznanie jest tym samym co zwiększenie ilości posiadanej informacji. Rezultat mistycznych stanów jest informacyjnie zerowy, co widać po tym, że treść owych stanów jest nieprzekazywalna i w żaden sposób nie może wzbogacić naszej wiedzy o świecie
Jeśli w danym tzw. czasie nie byłem najpierw świadomy, że umysł może robić np. TAK, a wskutek doświadczenia 'nadświadomości" się tego dowiaduję, to nie można powiedzieć, że Rezultat mistycznych stanów jest informacyjnie zerowy , to tak w najbardziej prozaicznym ujęciu. Doświadczanie niedoświadczanych obszarów umysłu ma wartość informacyjną, co więcej, tak zdobyta wiedza o funkcjonowaniu własnego umysłu ma wartości adaptacyjne, a przy zastosowaniu indukcji ma wartość poznawczą także w odniesieniu do innych ludzi (np. empatogeny - umożliwiają faktyczny przyrost zdolności współodczuwania i przewidywania odbić własnych działań i komunikatów w sferze emocji drugiego człowieka). Genralnie, teza na której chyba się to wszystko opiera, że jest umysł jakoby systemem izolowanym, wydaje mi się mocno naciągana. Izolowanym od czego niby?
Mądraś/mądryś? Weź coś upichć! - Kuchnia [H]yperreala
Z głębokości uzależnienia swego wołający lub wołającym być chcący pomocnym? - Hyperreal [H]elp
  • 881 / 9 / 0
Nieprzeczytany post autor: Elwis »
Moim zdaniem do wiary prowokuje to, że przy głębszym poznaniu świata zauważa się, że na ogół wierzy się w same głupoty. Jak dla mnie ciężko nie doszukiwać w odkrywanym przez siebie nowym świecie Boga -- czymkolwiek by on nie był. Mistyczne przeżycia, moim zdaniem, są pożyteczne i nie umniejszałbym ich znaczenia tym, że można przeżywać podobne przy użyciu narkotyków czy innych, jeszcze nie poznanych metod. Przeżywam te przebłyski mądrości w miarę regularnie. Za równo na trzeźwo jak i po psychodelikach. Skoro takie intelektualne orgazmy mogą powstawać również w stanie trzeźwości osądu, myślę, że również te pod wpływem narkotyków są OK. Co więcej nie dziwi mnie, że wielu ludzi doświadcza tego tylko po narkotykach, bo jestem przekonany, że wiara w te rzeczy, których nieprawdziwość odkrywamy jest wynikiem wspomnianej w tekście niedoskonałości indukcji. Psychodelik pokazał nowe okoliczności i pach coś upadło, a w jego miejsce wejdzie coś pięknego. Oczywiście nie musi być psychodeliku, żeby coś takiego zaszło. Bardzo przydatne w tej kwestii są przeróżne źródła filozoficzne/religijne. Oczywiście również codzienne życie może dać uważnemu człowiekowi bodziec do takich zmian w światopoglądzie.
Ostatnio zmieniony 14 marca 2010 przez Elwis, łącznie zmieniany 1 raz.
Zdecydowanie odradzam Ci ćpanie.
x = x
  • 915 / 4 / 0
prawdę mówiąc, nie chce mi się czytać całego tego tekstu. wpisałem więc w "znajdź" słowo mistycyzm, pewien, że natrafię na zgrabną tezę do skomentowania. wybrałem m.in. tę - jeżeli moja wypowiedź jest błędna w stosunku do całego tekstu, proszę o upomnienie. w miarę chęci przeczytam całe, póki co odnoszę się tylko do tego:
Lem się wygłupił pisze:
Rezultat mistycznych stanów jest informacyjnie zerowy, co widać po tym, że treść owych stanów jest nieprzekazywalna i w żaden sposób nie może wzbogacić naszej wiedzy o świecie (aby ją można było wykorzystać, jak w powyższym przykładzie).

pan lem popełnia tutaj olbrzymi błąd logiczny, co zaraz wykażę]tylko i wyłącznie [/b] jako puli informacji rozumowych to bzdura, co chyba każdy jasno widzi.

ludzie kontemplujący, ergo doświadczający "stanów mistycznych" przechodzą ogromne zmiany w życiu, które zyskuje na jakości. pojawia się więc wiedza intuicyjna, różna od rozumowej, ale cenna, o ile nie cenniejsza od tej drugiej. lem sprowadza te stany do materii, tj. do splotów zależności mózgu. dobrze! nawet, jeżeli odetnę całą (dokładnie całą, jaka tylko istnieje) ideologię od stanów mistycznych, pozostawiając samą praktykę, i nawet, jeżeli rezultatem praktyki będzie "tylko" pewna czysto bio-neurologiczna reakcja mózgu, to i tak jakość życia ulega ogromnej poprawie. więcej! obdarcie praktyki i stanów mistycznych z ideologii wręcz pomaga wywołaniu tych stanów "itself".
Lem się pogrąża pisze:
Istotne jest to tylko, że omawianym stanom towarzyszy poczucie przeżywania jakiejś ostatecznej prawdy, tak dojmujące i wszechogarniające, że potem człowiek pogardliwie lub z litością spogląda na nędznie krzątających się empiryków wokół błahych spraw materialnych.

tutaj pan lem pokazuje, że zwyczajnie nie ma wiedzy na temat, o którym się wypowiada. dlaczego? ponieważ doświadczenie transcendentne, o którym mówi, wyklucza bądź niweluje do minimum pogardę, i podobne negatywne odczucia. to raczej empirycy patrzą z pogardą na mistyków - klasyfikując ich metody jako nienaukowe. widocznie lem nie miał kontaktu z faktycznymi mistykami, a jego praca jest oparta na znajomości z szarlatanami wypaczającymi swoim egotyzmem istotę mistycyzmu, bądź wiadomościach z piątej ręki.

Lem pisze:
Po pierwsze, rozmijanie się „prawdy przeżycia” z „prawdą nauki” byłoby może nieistotne, gdyby nie to, że ta pierwsza rości sobie prawa do jakiejś wyższości.

wspomnę tutaj o pluralizmie epistemologicznym, postulowanym przez kena wilbera w książce "małżeństwo rozumu z duszą" - wilber wyraźnie wyróżnia "oko ciała" ogarniające prawdy empiryczne , "oko duszy" ogarniające prawdy moralne i "oko kontemplacji", ogarniające rzeczy transcendentne. jednocześnie przedstawia "wielki łańcuch istnienia" określający miejsce nauki względem mistycyzmu]http://www.psykosyntese.dk/image/780.jpg[/img]

w tym ujęciu nauki realne faktycznie są "niżej" wobec mistycyzmu, ponieważ ten drugi ogarnia i przekracza wszystkie poprzednie "gniazda" tworząc całość. warto jednak zaznaczyć, że względem mistycyzmu kolejne gniazda istnienia są holonami, nie są uszeregowane hierarchicznie (im szerzej, tym "lepiej") tylko holarchicznie, bez wartościowania poszczególnych stopni.

modernistyczna nauka zaś zepchnęła doświadczenie religijne do kąta, uznając swoją wyższość i obiektywność *nad* doświadczeniem mistycznym. więc znowu lem zarzuca mistycyzmowi coś, co de facto jest zarzutem wobec nauki, po której stronie stoi.
Lem pisze:
Empiria ta bowiem, a nie stany „wyższego poznania”, umożliwiła, w ciągu kilkuset tysięcy lat, zbudowanie cywilizacji, a ono z kolei uczyniło człowieka gatunkiem panującym na Ziemi. W przeciwnym razie już pra–pra–człowiek, poprzeżywawszy nieco takich wyższych stanów, zostałby, w trakcie biologicznej konkurencji, wyparty przez inne gatunki zwierzęce.

nie spodziewałem się po lemie takiej sofistyki - bo jestem pewien, że ignoruje pewne fakty by przepchnąć własną tezę. po 1]
Kulminacją dorocznych ceremonii, rozpoczynającą się od procesji z Aten
do Eleusis, trwającej kilka dni, był obrządek finalny, połączony z inicjacjami, który odbywał się nocą.
Inicjowani mieli zakaz, pod groźbą kary śmierci, przekazywania tego, czego się dowiedzieli i czego
byli świadkami w wewnętrznej i świętej komnacie świątynnej, telesterionie (u celu). Z całej rzeszy
inicjowanych w tajemnicę Eleusis, nikt nigdy jej nie zdradził. W inicjacjach tych brali udział
Pausanias, Platon, wielu cesarzy rzymskich, jak Hadrian czy Marek Aureliusz i wiele innych postaci
ze świata antycznego. Musiało to być doświadczenie oświecające, wizyjny wgląd w głębsze obszary
rzeczywistości, w prawdziwą podstawę wszechświata. Można o tym wnioskować z wypowiedzi
inicjowanych na temat wagi i znaczenia tych wizji. Mówi o nich jeden z homeryckich hymnów.
"Błogosławiony ten pośród ludzi żyjących na ziemi, który był tego świadkiem!
Ten, kto nie był zainicjowany świętym obrzędem, kto nie brał w nim udziału, pozostaje martwy w
ponurej ciemności." Pindar mówi o błogosławieństwie eleuzyjskim tymi słowami: "Błogosławiony ten,
kto ujrzał bramy prowadzące poza świat ziemski. Zna on kres życia oraz jego niewątpliwie boski
początek." Podobnie Cicero, będący także sławnym inicjowanym, opowiada, jaki to blask padł na
jego życie po doświadczeniach w Eleusis: "Nie tylko odnajdujemy tam powód do życia w radości, lecz
również dobrą nadzieję na czas umierania." W jakiś sposób mitologia ta, odwołująca się do tak
potocznego zdarzenia, z jakim mamy do czynienia rokrocznie - ziarno zboża zasadzone w ziemi
umiera, aby zrodzić nową roślinę, nowe życie, wschodzące ku światłu - mogła stać się źródłem tak
głębokich, uwalniających doświadczeń, podobnych tym, które przytoczyliśmy we fragmentach?
Wieść niesie, że inicjowanym podawano w czasie głównej ceremonii miksturę, kykeon. Wiadomo
także, że składnikami kykeon były jęczmień oraz mięta. Badacze religii i mitów, jak Karl Kerenyi, z
którego książki na temat misteriów eleuzyjskich (Rhein-Verlag, Zurych, 1962) zaczerpnąłem
powyższe cytaty i z którym współpracowałem przy okazji badań nad tą tajemniczą miksturą, wynika,
że kykeon był zmieszany z narkotykiem halucynogennym.
[/quote]
udowodnione więc, że w starożytnej grecki wkroczenie w czas dojrzałości wiązało się z doświadczeniem mistycznym, ergo spora część tej świetnej kultury, która jest fundamentem cywilizacji europejskiej jest umotywowana w tym doświadczeniu.

kończąc wspomnę jeszcze teorię mckenny "stoned ape" gdzie kładzie on fundamenty cywilizacji ludzkiej na doświadczeniach psychodelicznych. mimo, że ta teoria jest co najwyżej paranaukowa, to nie można jej zupełnie zignorować w kontekście tego, o czym lem pisze z taką pewnością siebie.

tyle na dziś, w miarę chęci chciałbym również odnieść się do dalszych części tej pracy, bo jest ciekawa - mimo, że błędna.

przepraszam za długi elaborat
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 16 marca 2010 przez Bustfo, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik feydewey nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 239 / 45 / 0
Nieprzeczytany post autor: Aguilar »
zachecam :)
wyhaczylem tu mocne kontrargumenty choc musze przetrawic jeszcze wasze posty aby (jesli w ogole) sie do nich ustosunkowac. zachecam rowniez do przeczytania calosci bo traktuje zagadnienia ktore przytoczyles w nieco szerszym spectrum. do lektury samej w sobie zachecam z czystym sumieniem, choc szczerze mowiac jeszcze nie skonczylem ;]
Uwaga! Użytkownik Aguilar nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 845 / 9 / 0
Nieprzeczytany post autor: kato »
no, lem ewidentnie pierdoli bo nie ma o tym pojęcia, tyle w tym temacie, zreszta po co o takich sprawach w ogole rozmawiac, to sie mija z celem.

w sumie to nawet fejdewej aka bustfo ładnie odpowiedział, w duzej częsci popieram.

btw fejdewej, widze, ze posluchales rad i zaczales czytac wilbera, good ;-)
Uwaga! Użytkownik kato jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 239 / 45 / 0
Nieprzeczytany post autor: Aguilar »
zreszta po co o takich sprawach w ogole rozmawiac, to sie mija z celem.
For millions of years, mankind lived just like the animals. Then something happened which unleashed the power of our imagination. We learned to talk and we learned to listen. Speech has allowed the communication of ideas, enabling human beings to work together to build the impossible. Mankind's greatest achievements have come about by talking, and its greatest failures by not talking. It doesn't have to be like this. Our greatest hopes could become reality in the future. With the technology at our disposal, the possibilities are unbounded. All we need to do is make sure we keep talking.
Ostatnio zmieniony 16 marca 2010 przez Aguilar, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik Aguilar nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 845 / 9 / 0
Nieprzeczytany post autor: kato »
chodziło mi, po co rozmawiać o mistycyzmie, doswiadczeniach "religijnych" itp. Albo to robisz sam i wtedy doświadczasz albo nie i koniec. Tu wiara nie ma nic do rzeczy. Pewnych rzeczy nie da się wyrażać słowami i już. Zresztą, ktokolwiek miał z tym do czynienia, może ci pomóc, jeżeli będziesz chciał, ale uwierz mi, ostatnią intencją takich osób jest przekonywanie sceptyków i podawanie jakichs tam argumentów na poparcie swoich tez ( jezeli by w ogole zaczeli takie wysuwac ), żeby... no właśnie żeby co ?


Nico ;-)
Uwaga! Użytkownik kato jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1238 / 25 / 0
Nieprzeczytany post autor: gringo »
katotaliban pisze:
Albo to robisz sam i wtedy doświadczasz albo nie i koniec.
Trzeba jeszcze umić rozróżniać doświadczenia, za dobrym doświadczeniem tylko z pozoru czai się (czajkowski;p) "anioł" - gdy tymczasem mamy do czynienia z czystej krwi demonem. Dlatego warto rozmawiać. Owszem, co dowiesz się sam, to bardziej się przyda, ale z drugiej strony mniej zaryzykujesz, a jest o co walczyć na tym polu.

"Co kto lubi" :-)
לאכול חומצה!
ODPOWIEDZ
Posty: 37 • Strona 1 z 4
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.