Polepszanie samopoczucia i funkcjonowania za pomocą substancji nie będących narkotykami. Suplementy, witaminy, nootropy; regeneracja receptorów i neuronów; dieta i trening.
Czy byłbyś w stanie w stu procentach zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego?
Absolutnie nie. Nie wyobrażam sobie życia bez mięsa.
7
15%
Nie przukuwam zbytnio uwagi na to, co jem. Jem wszystko jak leci.
2
4%
Mógłbym się nad tym zastanowić ze względów zdrowotnych.
9
19%
Mógłbym się nad tym zastanowić ze względów ideologicznych/religijnych
5
11%
Tak, ale nie wiem jak się za to zabrać.
2
4%
Tak, jestem wegetarianinem.
18
38%
Tak, jestem weganem.
4
9%

Liczba głosów: 47

ODPOWIEDZ
Posty: 44 • Strona 3 z 5
  • 258 / 103 / 0
30 sierpnia 2020CATCHaFALL pisze:
/edit, już wiem skąd wiesz. Chodzi o ogólną higienę snu, oraz hormony które mogą wpływać na ogół i samopoczucie... Myślałam na początku, że jakieś przecieki z karty pacjenta 😁
Nawet gdybym jakimś cudem zyskał dostęp do Twojej karty to za żadne skarby nie dzielił się tymi informacjami z kimkolwiek na jakimkolwiek publicznym forum. Nie jestem taką świnią. Z jednym wyjątkiem: chyba że Ty pierwsza próbowałabyś mnie szantażować jakimiś faktami z mojego prywatnego życia, których wolałbym nie wywlekać na światło dzienne.

Zresztą zaburzona higiena snu i problemy z tarczycą to obecnie plaga, to ostatnie również coraz częściej dotyka mężczyzn, poniekąd więc kierowałem się intuicją. I niestety własnym doświadczeniem, sam od dawna borykam się z rozregulowanym rytmem dobowym, nawet jak uda mi się pospać 7-8h to pory kładzenia się mam dość pojebane. Standardowe widełki to 02:00 - 03:30, rzadko udaje mi się zasnąć szybciej (praca wieczorami też nie sprzyja poprawie). Oczywiście progres treningowy zauważalnie na tym cierpi, spadki energii za dnia niezależne od trenowania też często odczuwam. I to może mieć u mnie podłoże tarczycowe, ostatnie badania hormonów pokazały że są bardzo blisko dolnej granicy normy, rok później USG wykazało nieznacznie pomniejszoną tarczycę - jeszcze w normie, ale endokrynolożka wyraźnie zaznaczyła że mam trzymać rękę na pulsie, a badania hormonów powinienem powtórzyć. Minęły od nich +- 2 lata, a ja temat dokumentnie olałem... Ale nie sądzę, żeby nastąpiła zmiana na lepsze, jeśli w ogóle jakaś to raczej w odwrotną stronę.

Skoro zaznaczyłaś że nie życzysz sobie moralizowania w tej kwestii to nie będę (zresztą sam tu nie świecę, jak widać po powyższym, przykładem i ogólnie nie lubię, jak ktoś mi truje dupę konowałami), ale wydaje mi się, że jak nie przyatakujesz również i tych kwestii, to samą zmianą diety niewiele zdziałasz długofalowo. Na krótką metę pewnie tak, to zresztą dość znany fenomen że przy zmianie diety przez okres kilku pierwszych miesięcy ludzie zazwyczaj odczuwają poprawę: nawet jeśli nowy reżim żywieniowy jest mocno restrykcyjny i naraża nas na niedobory. Stąd być może obecnie popularność takich dziwactw jak dieta paleo, raw, Kwaśniewskiego, frutarianizm itp. Wegetarianizm, zwłaszcza w wersji lakto-ovo, na ich tle wypada dużo sensowniej pod kątem długotrwałego stosowania. Jak spojrzeć na tzw. blue zones, czyli regiony świata gdzie ludzie cieszą się największą długością życia w dobrym zdrowiu, to wspólnym mianownikiem jest m.in. właśnie dieta w większości plant based, taki semi-wegetarianizm.

https://en.wikipedia.org/wiki/Blue_Zone
Anarchizm, nihilizm, prymitywizm: 3 słowa najlepiej oddające mój światopogląd i moje jestestwo.
O narkomanii nie wspominam, bo na tym forum to jak afiszowanie się że ma się w dupie otwór do srania.
---
I want more life, fucker!
  • 258 / 103 / 0
Odkopuję temat.

Trochę przemyślałem, doczytałem i jednak podjąłem decyzję o przejściu na weganizm. Póki co minęło 10 dni odkąd całkowicie odstawiłem produkty odzwierzęce, czyli w moim przypadku jajka, nabiał i odświętnie szamane ryby.

Z końcową opinią czy mi to służy czy nie, wstrzymam się na 3 miesiące, ale na razie jest OK. Żadnych spadków siły, energii i to mimo (albo dzięki?) zredukowania spożywanej w ciągu dnia kofeiny (aktualnie 1 espresso przed treningiem). Jadę głównie na własnych, od podstaw skomponowanych, daniach. Przeważnie jakieś strączkowe + zboże/pseudozboże + zielone warzywa, pomidory itp niskoskrobiowe i niskobiałkowe warzywa + nasiona/pestki/orzechy jako źródło tłuszczu (i dodatkowego białka).

Owoce jako przekąski lub dodatek do zielonych smoothie.

Z gotowców wspomagam się okołotreningowo białkiem grochu i konopnym, które miksuję wg samodzielnie ustalonych proporcji. Czasem też np. do porannej owsianki dorzucę łyżkę nierafinowanego oleju kokosowego, do sałatki oliwę, z innych mocniej przetworzonych produktów jeszcze tofu regularnie wjeżdża na talerz (planuję też poeksperymentować z seitanem).

Zapewne ma to duże znaczenie jeśli chodzi o dobre samopoczucie i energię, ale już prawie miesiąc (albo dłużej, nie liczyłem skrupulatnie) nie narkotyzuję się niczym poza mj wieczorową porą. Więc odnotowuję również i ten fakt, dla porządku.
Anarchizm, nihilizm, prymitywizm: 3 słowa najlepiej oddające mój światopogląd i moje jestestwo.
O narkomanii nie wspominam, bo na tym forum to jak afiszowanie się że ma się w dupie otwór do srania.
---
I want more life, fucker!
  • 258 / 103 / 0
Sorry za post pod postem, nie mogę już wyedytować poprzedniego.

Z kupnych gotowców zapomniałbym o "mlekach" roślinnych fortyfikowanych wapniem, jak najbardziej uwzględniam w jadłospisie: sojowe i kokosowe przede wszystkim, inne średnio mi wchodzą. Wypijam 2-3 szklanki dziennie. Jedząc dodatkowo tofu wzbogacone o wapń, masę zieleniny (potrafię ojebać pęczek-dwa natki pietruszki dziennie - w formie tabuleh albo smoothie), migdały, mak, niełuskany sezam, karob etc raczej nie muszę martwić się o deficyty wapnia - ale na wszelki wypadek za 3 miechy zrobię badania, żeby mieć pewność.

Jeśli kogoś interesuje kaloryczność, to bez problemu jestem w stanie dobić do 3000 kcal dziennie, przynajmniej tyle +- mi wyszło wg ilewazy.pl, jak parę razy pokusiłem się o wyliczenie dziennego spożycia. Spożywam zazwyczaj 4 duże posiłki dziennie, z kolei przekąsek ile mam ochotę, nie ma tu reguły. Spokojnie mógłbym więcej w siebie wcisnąć, no ale nie trenuję 6h/dziennie, ani nie mam uber-ciężkiej pracy fizycznej. Z wagą w przedziale 65-70 kg (strzelam trochę, bo dawno się nie ważyłem, ale poniżej 65 kg raczej nie zszedłem) dorobiłbym się w ten sposób brzucha ciążowego, zakrywając "kaloryfer" na który tak ciężko zapierdalałem xD

Jeśli kogoś interesują jeszcze jakieś kwestie, to śmiało pytać.
Anarchizm, nihilizm, prymitywizm: 3 słowa najlepiej oddające mój światopogląd i moje jestestwo.
O narkomanii nie wspominam, bo na tym forum to jak afiszowanie się że ma się w dupie otwór do srania.
---
I want more life, fucker!
  • 1521 / 988 / 7
Mnie interesują, bardzo, BARDZO.

Jestem pod wrażeniem, i wcale nie przesadzam. W życiu stawiamy czoła różnym decyzjom, większość z nich podejmujemy pod presją, często podstawieni pod mur... Lecz świadomie podjąć taką - kluczową - o swoim życiu? No, powiem Ci że mało nie spadłam z krzesła.

Poza tym jestem trochę zazdrosna.
Sama nie potrafię na poważnie usiąść przy temacie porzucenia mięsa na dobre.
Nawet, jeśli unikam go w kawałkach, jako część obiadu - czyt. schabowy, czy mielony, to coś zwierzęcego w dodatkach do pół-, bądź produktów pewnie zjadam.

Jak wcześniej wspominałam, w moim przypadku to nie jakaś wysnuta poprzez to czego się na oglądałam, bądź nasłuchałam ideologia i chęć jej powielania. Po prostu czuję, że moje ciało właśnie tego potrzebuje, gdy robię mu na przekór, to mentalnie czuję się źle. Z przymrużeniem oka, toleruję tylko kanibalizm 😉

Jesteśmy w dosyć specyficznym miejscu, jakim jest to forum, często właśnie te mylnie odbierane ćpuńskie społeczności są dla mnie bardziej wiarygodne, niż wyświechtane slogany promowane w TV, której notabene nie oglądam za dużo. Żeby nie nazwać tego po prostu pierdoleniem...

Jestem ciekawa, jak się będziesz miewał, czy to coś zmieni konretnego, etc.

Przy takiej diecie 3k kalorii, to brzmi dumnie 😉 jaram się, jak down na zjeżdżalni %-D

Miałabym największy problem chyba z jajkami, bo najzwyczajniej w świecie je lubię, pod każdą postacią, a jestem maestro jeżeli chodzi o ich przygotowanie. Czuję jakąś energię od jaj, i tym razem bez podtekstów.

Myślałam, że tylko ja jestem świrem odnośnie pietruszki, nie dość że lubię, to ma fchuj witaminy C.

U mnie jest o tyle łatwo, że najzwyczajniej w świecie lubię smaki które towarzyszą wege i weganom.
Podczas gdy inni się krzywią, ja mogę jeść tylko warzywa, wszystko co zielone i fasolowe. Inna inność po prostu.

@3eyewideopened u impressed me today, boss.
Będę śledzić Twoje poczynania, mam nadzieję że bedziesz w nich szczery.

Ja póki co zostaje przy tym, co robię cały czas - staram się unikać. Występują niestety potknięcia w temacie... Każdym :tabletki:
  • 641 / 97 / 0
W sumie najważniejsza i jedyna książka która jest potrzebna by wiedzieć wszystko co i jak ze składnikami i niedoborami w diecie wegańskiej
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
  • 920 / 153 / 0
Siemanko, jestem na diecie roslinnej (i grzybowej heheh ) ponad rok ponad dwa bez mięsa. Kiedys 3 lata bez mięsa. Tym razem nie zamierzam wracac ;)
Moja motywacja? Nabralem obrzydzenia do jedzenia miesa badz przysfajania komorek innych zwierzat, poprostu.
I jestem przeciwny mordowaniu.
Mysle ze spory wplyw na ta sfere maja psychodeliki. Czujac więź z innymi organizmami nie mam ochoty zabijac ich i spozywac.
Wole je podziwiać spozywajac dary Natury.



@3eyewideopened

Stosuje bardzo podobna diete do tej ktora opisales. Nie cwicze i nie przykladam juz tak duzej wagi do niedoborow. Heheh niedobory maja Ci co jedza chleb z pasztetem cale zycie.

I love my friend :świnia:
  • 258 / 103 / 0
@CATCHaFALL
Poza tym jestem trochę zazdrosna.
Sama nie potrafię na poważnie usiąść przy temacie porzucenia mięsa na dobre.
Nawet, jeśli unikam go w kawałkach, jako część obiadu - czyt. schabowy, czy mielony, to coś zwierzęcego w dodatkach do pół-, bądź produktów pewnie zjadam.

Jak wcześniej wspominałam, w moim przypadku to nie jakaś wysnuta poprzez to czego się na oglądałam, bądź nasłuchałam ideologia i chęć jej powielania. Po prostu czuję, że moje ciało właśnie tego potrzebuje, gdy robię mu na przekór, to mentalnie czuję się źle. Z przymrużeniem oka, toleruję tylko kanibalizm 😉
Do decyzji o przejściu na weganizm dojrzewałem dość długo, wiele było wahania i wątpliwości, zwłaszcza że miewałem już epizody wegańskie w przeszłości, w trakcie których - patrząc z obecnej perspektywy - popełniałem dużo błędów. Chcąc nie chcąc, wracałem więc do produktów odzwierzęcych, choćby tych nieszczęsnych jajek i nabiału. Inna sprawa, że próbowałem tej diety pierwszy raz ponad 10 lat temu, kiedy po polsku mało było na ten temat sensownej literatury w obiegu - albo ja nie miałem dość samozaparcia, żeby dotrzeć do wartościowych pozycji. Nie władałem też na tyle dobrze angielskim, żeby płynnie czytać anglojęzyczne strony internetowe, fora i blogi. Więc nawet samo zbieranie informacji było zwyczajnie czasochłonne i przez to męczące.

No i wybór wege-produktów pozostawiał wiele do życzenia, teraz a wtedy to jak niebo a ziemia. I nie mówię o drogich fancy gotowcach, pamiętam ile musiałem się najeździć po cholernym Toruniu (tam wtedy mieszkałem), żeby kupić... zwykłą ciecierzycę, taką suchą, niepuszkowaną %-D A to przecież duże miasto, nie jakaś pipidówa gdzie psy dupami szczekają... Teraz wystarczy, że przejdę się do osiedlowego sklepiku i ciach, ciecierzyca, 3 rodzaje soczewicy, podobna ilość odmian fasoli, multum kasz, tofu naturalne, wędzone, marynowane. Itp, etc. Parę razy nawet tempeh właścicielka zamówiła, zresztą na moją prośbę.

Mega dużo się od tego czasu zmieniło na plus, przykładowo Warszawa uchodzi obecnie za jedno z najbardziej przyjaznych wegetarianom i weganom miast na świecie, jeśli chodzi o ilość knajp oferujących taką kuchnię. Mieszkam obecnie w Gdyni, tu jest sporo gorzej pod tym względem, ale mając w centrum miasta taki zacny przybytek jak Falla (serwują m.in. świetne wege-wrapy, do tego w dość przystępnych cenach) też nie mogę narzekać. Zresztą i tak mało, z zasady, jadam na tzw. mieście.

Co mnie w ogóle skłoniło, żeby znowu spróbować, poza nabytą z czasem wiedzą? Podobnie jak Ty ogólnie lepiej się czuję na roślinach. Za dzieciaka bardzo często wakacje spędzałem u dziadków, gdzie dzień w dzień wmuszano we mnie ogromne ilości mięcha, obowiązkowo pływającego w tłustym sosie. To serio było terroryzowanie, do dzisiaj pamiętam jak babcia kazała mojemu wujkowi (mój rówieśnik, tak się dziwnie w rodzino ułożyło że mam sporo wujostwa w moim wieku i młodszego) zjeść wątróbkę... którą chwilę wcześniej wyrzygał prosto na talerz, tak bardzo mu nie zasmakowała. Mam więc poniekąd uraz do obżerania się mięchem, wyniesiony z dzieciństwa. Z kolei na studiach miałem trochę znajomych "siedzących" w ruchu anarchistycznym i radykalnej ekologii, wszyscy bez wyjątku od wielu lat weganie i bardzo pozytywnie wspominam te osoby, więc w moim przypadku ideologia jednak odegrała pewną rolę. Co prawda przefiltrowana przez pryzmat (wartościowych) znajomości z żywi wyznawcami, ale jednak. Same studia, niby humanistyczne (archeologia), ale wybrałem specjalizację pt. ekoarcheologia, gdzie miałem sporo zajęć z paleoklimatologii... potem niejako naturalnie przyszło zainteresowanie klimatologią sensu largo, a z taką pasją człowiek siłą rzeczy chłonie ogrom informacji jak bardzo ludzie dewastują ziemskie ekosystemy. Przemysł mięsny przemysłowy chów zwierząt gra w tym niestety dużą rolę. Nawet soja GMO, źródło wiecznej szydery z wegan, w miażdżącej większości idzie na paszę dla bydła i biopaliwa, a nie kotleciki sojowe.

Last but not least, moich rodzice są po biologii, od małego starali się mnie uwrażliwiać na naturę. Ojciec, odkąd pamiętam, próbował rzucać mięso, ale miał pod tym względem dużo bardziej pod górkę niż ja (jest rocznik '62), więc powrotów do padliny zaliczył nieporównywalnie więcej. Ale od kilku lat jest nieprzerwanie wegetarianinem, co zresztą w jego przypadku jest niejako zdrowotną koniecznością: chorował na raka jelita grubego, a w tym przypadku spożywanie mięsa w parze z małą ilością błonnika w diecie to proszenie się ponownie o to same kłopoty. Więc miałem też inspiracje w najbliższej rodzinie.

Reasumując mój przydługi wywód: błędów nie robi ten, co nic nie robi. Daj sobie czasu, próbuj małymi kroczkami, uważnie obserwuj reakcje organizmu. Możesz np. stopniowo redukować ilość spożywanych jaj, ja w ten sposób właśnie zrobiłem. Z 4 dziennie zszedłem z czasem na 3, potem 2, następnie do zera...
Będę śledzić Twoje poczynania, mam nadzieję że bedziesz w nich szczery.
Będę, będę, spokojna głowa. Zbyt wiele razy mój światopogląd legł w gruzach, żeby okłamywać siebie i innych, nawet w trybie anonimowym na ćpuńskim forum. Takie twarde lądowania, jakkolwiek bolesne, dużo więcej mi dały poznawczo niż życie iluzjami.
Anarchizm, nihilizm, prymitywizm: 3 słowa najlepiej oddające mój światopogląd i moje jestestwo.
O narkomanii nie wspominam, bo na tym forum to jak afiszowanie się że ma się w dupie otwór do srania.
---
I want more life, fucker!
  • 258 / 103 / 0
24 września 2020Carlosa pisze:
W sumie najważniejsza i jedyna książka która jest potrzebna by wiedzieć wszystko co i jak ze składnikami i niedoborami w diecie wegańskiej
O, dzięki, przypomniałeś mi że muszę ją w końcu nabyć (Iwonę Kibil, jedną ze współautorek, kojarzę ze strony https://vegetitian.com/). Karma poszła.

@wonszgrzybojad

Nic w poprzednim poście nie wspomniałem o wpływie psychodelików, ale fakt faktem, niektóre tripy działały w moim przypadku jako swoisty katalizator całego procesu odchodzenia od padliny. I dysocjanty też swoje 3 grosze dorzuciły. Dwa lata temu zdarzało mi się okresowo żreć mięcho i raz grillowałem pierś indyka zapodawszy wcześniej deschloroketaminę (DCK). Skończyłem i siadłem do posiłku akurat w momencie jak DCK zaczęło się ładować na pełnej mocy: załączyły mi się intensywne rozkminy, jak taki indyk przeżył swoje życie i niewiele brakowało, że zgrillowane mięcho wylądowałoby w koszu. Momentalnie przeszła mi ochota na tę szamę. Wmusiłem ją w siebie mimo wszystko, bo marnowania jedzenia nie trawię jeszcze bardziej niż męczenia zwierząt.

Innym razem jak zmiksowałem dipropylotryptaminę (DPT) z 3-MeO-PCP, to w jednej z wizji przy zamkniętych oczach tak jakby "przeszedłem" przez wszystkie ziemskie łańcuchy troficzne. Bez dwóch zdań jedno z najbardziej ekstremalnych doświadczeń psychodelicznych w całym moim życiu, z kategorii tych granicznych, po wyjściu z których człowiek mentalnie staje się inną osobą. Raz, że poczułem "całym sobą", ale najbardziej w trzewiach (takie mocne gut feeling, jak to fajnie określają anglofoni), ogromną złożoność wzajemnych powiązań całego życia na ziemi. Dwa, uderzyła mnie ich kruchość i przenikający wszystko ból oraz cierpienie. Szczególnie ból występujący na dwóch krańcach każdego cyklu: ból narodzin oraz ból bycia zabijanym i zjadanym. Podejrzewam, że czysto racjonalna analiza w trzeźwym stanie umysłu nie miałaby takiej siły rażenia.
Anarchizm, nihilizm, prymitywizm: 3 słowa najlepiej oddające mój światopogląd i moje jestestwo.
O narkomanii nie wspominam, bo na tym forum to jak afiszowanie się że ma się w dupie otwór do srania.
---
I want more life, fucker!
  • 5 / 1 / 0
No hej, wegetarianka z sześcioletnim stażem here.
Niejedzenie mięsa jest coraz prostsze z czasem, na początku działa w sumie tylko przyzwyczajenie do codziennych wyborów żywieniowych, dlatego ludzie mają poczucie, że muszą czymś zastąpić mięso. Nie ma takiej potrzeby. Teraz tak naprawdę w ogóle nie pamiętam smaku mięsa, jak jem jakieś bezmięsne zamienniki to jestem szczęśliwa niezależnie od tego, czy faktycznie przypomina mięso czy nie. xd
Jeśli ktoś jest ciekawy jak to wygląda na dłuższą metę (zdrowie, finanse, światpogląd i inne takie) to ja bardzo chętnie odpowiem, tylko muszę konkretnie wiedzieć bo tak z dupy to nawet nie wiem od czego zacząć.
  • 1948 / 295 / 0
@SaNope ile masz lat, jakie studia skończyłaś?
Walker, there is no path, The path is made by walking.
ODPOWIEDZ
Posty: 44 • Strona 3 z 5
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.