Więcej informacji: Opioidy w Narkopedii [H]yperreala
U mnie wszystko się spierdoliło jak brakowało kasy. Skręt nie pozwala normalnie funkcjonować a wszystko obraca się wokół kołowania kasy i materiału.
Gdyby nie to mógłbym normalnie pracować, sprzątać, gotowac, zajmować się rodzina.
Ale na pierwszym miejscu stawiałbym hel :D
Bez sensu. Już się wcale o to nie staram. Już nie biorę nic w jakichś dzikich ciągach, max 10 dni, no może tu i ówdzie ze 20 dni, ale w taki "ciąg" zawsze wlicza się kodeina, która u mnie nie wywołuje symptomów odstawiennych. ŻADNYCH.
No i też właśnie ja bardzo nie chciałam iść do Monaru, to też było częścią tego, co mnie powstrzymało, a trochę też po prostu nie potrafiłam. Nie potrafiłam zrobić tych wszystkich rzeczy, które wymagał ode mnie nałóg, a jeśli już je robiłam, to bez przekonania i zawsze później okazywało się, że i tak nie miały one sensu.
Co do słomy makowej - z nią jest chyba trochę inna kwestia, bo nie trzeba na nią wywalać kilka tysięcy miesięcznie. A ja tyle właśnie, będąc w takim porządnym ciągu, muszę wywalać, a to jest nie do uciągnięcia jak się chce jeszcze przy okazji żyć. To jest po prostu nie do zrobienia. Próbowałam tak, próbowałam siak, i próbowałam owak i za każdym razem po prostu nie dało rady. Pierdolę to. Teraz biorę tak 3-5 dni w tygodniu i przynajmniej wszystko działa... ach, ale to jak działa. Działa po prostu najlepiej na świecie, a już fentanyl na takiej nisko-średniej tolerancji działa jak prawdziwe ZŁOTO, on nigdy nie działał lepiej.
A pamiętam, jak jeszcze 1,5 roku temu 1200mg kodeiny nawet mi skręta nie wyleczyło i miałam wtedy ochotę wskoczyć pod pociąg. Teraz to 1200mg kodeiny, przy oszczędnym dawkowaniu - na spokojnie na 3 dni by starczyło. Durogesic "setka" spokojnie starczy na tydzień (kiedyś na jeden dzień wystarczał, no może półtora)
Tak też polecam każdemu. Nie ma po co brać tego codziennie. Można właśnie nie brać codziennie, ogarnąć sobie wszystko ładnie i na tyle, aby nikt się zbytnio nie czepiał i nie męczył dupy propozycjami detoksów czy nie wiadomo czego jeszcze.
Co prawda ja wiem doskonale, że wpadnę zapewne jeszcze w niejeden ciąg ale na razie już od roku udało mi się za bardzo nie wpadać i jestem dość zadowolona z tego powodu. Do dziś jestem troszeczkę straumatyzowana tamtymi ciągami, które trwały długo i były mocne, a jak się kończyły, to już można było tylko umierać, bo na nic innego nie było siły (no chyba, że trzeba było chodzić do pracy. Wtedy umierało się, chodząc do pracy. To było tak przejebane, że nawet nie chcę pamiętać.) Kończył mi się wtedy po prostu cały świat, w głowie miałam tylko jedno - że jak nie zdobędę nowej dawki - to ZGINĘ.
Teraz tego nie mam. Mam ustalone, że np. dziś nic nie biorę, ale za o jutro już tak - i jestem spokojna. Nie muszę się bać, że mi się skończy - kiedy nie biorę za dużo, nigdy się nie kończy.
You will always be in my dreams
The last and final moment is yours
My agony is your triumph
Jak ktoś gdzieś juz pisał opio to bardziej spocony wujek niż różowa dama ale mózg podpowiada to drugie.
"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
Ale nie mówię, że są "różową damą"... z pewnością powodują straszną chorobę, która chce Cię zdehumanizować i zdegradować, a w końcu zabić - i zrobi to wszystko chętnie, kiedy tylko się noga powinie. Tyle wiem. Do takich wniosków doszłam. Taki "sposób na życie" kończy się w końcu śmiercią. Ale życie też się nią kończy. Więc czy to naprawdę takie złe? Poza tym można ją od siebie o sporo odsunąć, jeśli tylko wszystko się dobrze poukłada i trzyma ten popierdolony nałóg na smyczy.
Jak opioidy naprawdę bardzo lubię, tak nałogu i jego zachowań i tego, do czego prowadzi - wręcz nienawidzę. Gdyby opio nie wywoływały tej choroby degradacji umysłu, jaką jest nałóg, to byłyby naprawdę perfekcyjne.
You will always be in my dreams
The last and final moment is yours
My agony is your triumph
20 marca 2023badzingla pisze: ają też wiele bardzo przydatnych skutków przydających się na co dzień (na przykład - zmniejszenie emocjonalnej zależności od ludzi, uspokajanie układu pokarmowego i myśli; lepszy sen, poprawa nastroju... - i inne takie)
Bez opiatów bym nie spała? Aha to ciekawe bo zaraz się zawijam spać a właśnie robię sobie 72h przerwy i mam zero problemów w tym aspekcie, tylko ten sen po prostu jest gorszy jakościowo, jakoś tak no nie wiem, czegoś mi w nim brakuje, chyba spokoju ducha po prostu. Ale jak najbardziej jestem w stanie spać normalnie. Jebnę sobie tylko mocną melisę (niektórzy mogliby tylko pomarzyć, żeby po takim "placebo" usnąć) - i spać idę, właściwie to nawet czasem tak miewam, że z opiatami mi się spać nie chce w ogóle.
Poczekaj jak będziesz musiała sobie ten nastrój poprawiać na tak wyjebanej tolerancji, że będziesz sprzedawała pamiątki rodzinne za ćwiare żeby przez chwile nie bolało.
You will always be in my dreams
The last and final moment is yours
My agony is your triumph
Ale jest to również ciężka próba dla psychiki i wiele osób będąc na porządnym skręcie kierowało się wręcz w stronę samobójstwa. Nawet ja, mimo że nigdy w życiu nie miałam żadnych myśli tego typu, to będąc na odpowiednio mocnym skręcie potrafiłam naodwalać tak, że np. zatrułam się dwoma paczkami Antidolu z parasyfem (bo tak bardzo chciałam szybko zbić skręt i nie zrobiłam ekstrakcji).
Innym razem, na skręcie właśnie, wjebałam w siebie pół pudełka klonazepamu, po czym (jakieś 6-8 h później) po raz pierwszy w życiu przedawkowałam fentanyl aż tak mocno, że do zapaści włącznie. Robiłam na tych skrętach też niejednokrotnie inne straszne rzeczy, niestety. Chodzi mi o rzeczy szkodzące innym ludziom, okropnie chamskie. Człowiek nie jest przystosowany do życia w świecie bez ulgi, a tam mnie właśnie zawsze prowadził withdrawal. I wcale się nie zdziwię, jak kiedyś właśnie te jego szaleńcze skutki psychiczne; utrata jakiegokolwiek zdrowego rozsądku i poszukiwanie choćby odrobiny wytchnienia za wszelką cenę... no nie zdziwię się, jeśli mnie to kiedyś zabije.
Choć będę z tym walczyć. Tak jak mówię, na razie się udaje. Jednak jak kiedyś wpadnę w mocny ciąg na fentanylu, czy innych opioidach mocniejszych od morfiny, to czuję mocno gdzieś w środku siebie, że może się to bardzo źle skończyć. Dlatego wszystkimi siłami pozostałego mi zdrowego rozsądku i z głębi serca staram się w takie ciągi nie wpadać (tym bardziej, jeżeli wiem, jak one bardzo mocno wręcz DEGRADUJĄ emocjonalnie, czyniąc z człowieka pod-człowieka bez żadnych ludzkich instynktów. Jest się po prostu kulą mięsa, której zależy tylko na jednym - tylko na następnej działce, na NICZYM innym - to jest wręcz obrzydliwe.)
Ja tak już nie chcę. Owszem, chcę i potrzebuję opioidów i zamierzam brać je dalej - jednak tylko pod warunkiem, że pozwolą mi one pozostać człowiekiem, a nie oszalałym z głodu zwierzęciem, które za kawałek swojego ukochanego i upragnionego towaru mogłoby rozszarpać.
You will always be in my dreams
The last and final moment is yours
My agony is your triumph
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.