Organiczne substancje psychoaktywne oddziałujące na receptory opioidowe.
Więcej informacji: Opioidy w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 30 • Strona 1 z 3
  • 1931 / 315 / 0
Jak w temacie.

U mnie:
Zdarzało się walić opioidy przez okres 7-8 lat bez żadnego ciągu, wynikało to jedynie z głupkowatej ciekawości i bardziej głupiej przemądrzałości, lub raczej nie świadomości zagrożenia.
I.V. Diagnoza: gruczalak przysadki mózgowej (lajtowy jak się później okazało). Nie ma decyzji której bardziej bym żałował w życiu, wcześniej nic nie wywowało u mnie takich zmian. M.in. kompletną wyjebkę na zagrożenia... Po czasie zrozumiałem post @Warszawski Cpun o tym, że wystarczy mu 30% szans na przeżycie - bo podaniu iv granice się zacierają i skoro wali się i tak np. koks danego dnia to równie dobrze można go walnąć dożylnie - tak samo jak wszystko inne.
Uwaga! Użytkownik GG Allin nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 56 / 12 / 0
Ciekawość, chęć czegoś nowego, może rodzaj autodestrukcji i kolejna nieudolna próba zwrócenia na siebie uwagi, która zrujnowała mi życie i poszerzyła szereg "dolegliwości" przy borderline.
Pink Fluffy Unicorns Dancing On Rainbows
Spoiler:
  • 498 / 98 / 7
Opisy na neurogroove i łatwa dostępność (kodeina)
  • 155 / 10 / 1
od małego strasznie mnie rajcowało ćpanie, te tematy itd. już jako 10 latek próbowałem uzyskać opium z maków polych XDDDDDDDDDDD a jak znalazłem kode i tramca to bylo to o czym marzylem, sprobowalem z 3 razy i mialem dluuuga przerwe, ale nadal mnie strasznie krecilo iv, marzylem o tym uczuciu ktorego nie znalem, a jak zdobylem kontakt pod maje to polecialo, wsm maja iv z 7 razy byla ale teraz sie wycofalem na amen boza duze ryzyko wjebannia i wstyd mi bylo przed samym soba, na szczescie zdazylem zanim sie wjebale m
  • 2430 / 574 / 155
Do opioidów skłoniła mnie kumulacja fatalnych wydarzeń w moim życiu - śmierć bardzo bliskiej osoby, zaostrzenie choroby, niedawna próba samobójcza. Najpierw jakoś rok-półtora leciałam doustnie, później już zwyczajnie się nie opłacało i przez tolerkę przeszłam na i.v. Ogólnie historia jest dość długa i skomplikowana, ale z perspektywy czasu żałuję sięgnięcia, zniszczyło mi to wiele lat życia, a w chorobie wcale nie pomogło - wręcz przeciwnie.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1991 / 110 / 0
16 lutego 2020GG Allin pisze:
I.V. Diagnoza: gruczalak przysadki mózgowej (lajtowy jak się później okazało). Nie ma decyzji której bardziej bym żałował w życiu, wcześniej nic nie wywowało u mnie takich zmian. M.in. kompletną wyjebkę na zagrożenia... Po czasie zrozumiałem post @Warszawski Cpun o tym, że wystarczy mu 30% szans na przeżycie - bo podaniu iv granice się zacierają i skoro wali się i tak np. koks danego dnia to równie dobrze można go walnąć dożylnie - tak samo jak wszystko inne.
Hej, tak nie do końca zrozumiałem co napisałeś, gruczalak był przyczyną czy skutkiem? Czy go po prostu lekceważyłeś przez grzanie?

Co do pytania - pycha i przesadna pewność siebie. Zawsze chciałem się zmierzyć z heleną iv, bo tylko tak jest prawilnie. Po co wchodzić na Józefinkę, jak w tle widać Mount Everest.
  • 1821 / 101 / 20
Doustnie to była najpierw ciekawość, sprawdzanie działania różnych substancji na sobie, chyba większość z nas zaczynała tak przygodę z dragami, potem sposób na odstresowanie się po pracy(2xthiocodin + piwko i szlugi), później także kojenie smutku i zabijanie uczuć. Ale to mimo wszystko wciąż była kontrolowana zabawa. Bywało przed zdecydowaniem się na IV, że brałem oxy i miałem tygodniowy ciąg, ale później miesiąc nie tykałem nawet kodeiny.
Po śmierci ojca stwierdziłem, że już teraz mi tak nie zależy i teraz mogę wszystkiego w życiu spróbować, wraz z koleżanką, z którą wtedy też sypiałem zdecydowałem się pierwszy raz wziąć morfinę IV(ona pół roku wcześniej się na to zdecydowała i była już w ciągu, teraz drugi rok buja się po różnych ośrodkach, detoxach i próbuje się od tego uwolnić) i może nie byłoby tak źle, bo wciąż brałem okazjonalnie, ale granicę już przekroczyłem. 2-3 miesiące później jednak poznałem pewną dziewczyną, z którą zauroczyliśmy się w sobie i z racji że oboje lubiliśmy opiaty(ona uzależniona od wielu lat, ale akurat przed poznaniem mnie była po detoxie buprą i nie była w ciągu) wpadliśmy w dwumiesięczny ciąg, a w zasadzie można powiedzieć, że ten ciąg trwa do dziś(minął rok) mimo że wiele rzeczy wydarzyło się po drodze. W pewnym momencie okazało się, że nie tak łatwo wykonać krok w tył, a jak zawsze potrafiłem kontrolować ćpanie, tak opiaty IV są zbyt silne aby mieć to pod kontrolą.
"A potem przyszli po mnie, i nie został już nikt, kto mógłby się za mną wstawić."
  • 549 / 169 / 0
Ciekawy temat. Co mnie skłoniło do opio? O panie, ile lat temu to było... Ponad dziesięć! No ale pamiętam. Pośrednio wpłynął na ten wybór fakt, że często odwiedzałam bibliotekę szkolną (pamiętajcie, książki są złe! idzie się z nich dowiedzieć czegoś nowego, choćby o dragach, więc najlepiej NIC NIE CZYTAJCIE! %-D ) - raz wybrałam sobie parę książek, w tym jedną o tytule "My, dzieci z Dworca ZOO". Ta książka wpłynęła na mnie w stopniu niewyobrażalnym. Kiedy czytałam ją pierwszy raz, mając ok. 12 lat (czyli podobnie, co autorka książki na początku przygody), przeraziła mnie owa lektura do głębi i nic nie zrozumiałam. Każdego pytałam, jak można wpierdolić się w heroinę, co w tym jest takiego? Jak można się skurwić dla dragów, jak można latać po dworcu i dawać dupy, żeby później dać sobie w żyłę?? Nie rozumiałam tego do tego stopnia, że stało się to moją cichą obsesją. Już wtedy, kiedy ktoś mówił cokolwiek o opio, ja słuchałam bardzo uważnie. Dużo myślałam o "Dzieciach...", o igłach w żyłach, o tym, co się dzieje z Christiane F. i czy z heroiny naprawdę można wyjść? A jeśli nie można, czemu?

Minął rok, czy dwa, zanim ta książka wpadła mi w łapy po raz drugi. Przeczytałam jednym tchem, a później zaczęłam wyszukiwać filmy o dragach. Do dziś pamiętam, jak rozczuliła mnie w pewnym reportażu historia jednej kobiety, która była dziwką i brała, a mimo to Kościół jej nie odrzucił. Dziś jest u mnie podobnie, no oczywiście poza byciem dziwką, bo istnieją takie rzeczy, do których nie posunę się nigdy, choćbym miała umrzeć w męczarniach skręta. No ale dobra, dalej. Obejrzałam Requiem for a dream i Trainspotting. Powoli zaczynałam rozumieć, że chcę tak żyć. Myślałam mniej więcej w ten sposób; skoro ci wszyscy ludzie poświęcają dla dragów (szczególnie opio) tak dużo, to te substancje muszą albo zupełnie psuć mózg, albo dawać im przynajmniej równowartość tego, co zabierają. Muszą im dawać coś nie z tego świata; nigdy tego nie zrozumiem, jeśli również nie spróbuję.

Miałam wtedy wszystko, zakrzyknęliby pewnie ludzie z mojego otoczenia, patrząc na okres mojej młodości. Oni myśleli, że mam wszystko, a ja czułam, że nie mam niczego. Oddalałam się od wszystkiego, co było mi drogie i spadałam w otchłań nienawiści do siebie i świata. Pewnego dnia spojrzałam w lustro i przysięgłam sobie, że kiedyś zdobędę heroinę i dam w żyłę, choćbym miała umrzeć. Bałam się jednak zrobić jakiegokolwiek kroku w tę stronę, więc czekałam. Po pół roku wpadł mi w łapy Antidol (na polecenie dentysty). To było dla mnie jak zbawienie. W kwietniu, bądź maju pewnego pięknego roku zrobiłam ekstrakcję z ośmiu tabletek zawierających po 15mg Codeini phosphas hemihydricus, czyli wychodziło 120mg na jakieś 55kg (tyle mniej więcej ważyłam). Miałam po tym fazę życia i nigdy jej nie zapomnę. Tych godzin błogo spędzonych, rozmazującego się obrazu i tego, jak mi było DOBRZE; tak dobrze, że nie chciałam już niczego, tylko czuć to bez końca...

Później tylko trzy lata czekania, aż będę miała 18 lat i będę mogła się legalnie wpierdolić w legalną kodeinę. Z perspektywy czasu dziękuję sobie za to, że nie zaczęłam wcześniej, gdyż mogłoby to mieć naprawdę parszywe skutki. Z perspektywy czasu dziękuję kodzie, za wszystko, co mi dała; żałuję jedynie, że byłam aż tak napalona, iż wejście w ciąg zajęło mi ok. 9 miesięcy. Ostatnią przerwę dłuższą, niż 24h miałam 24 grudnia 2016 - tylko dlatego, że chciałam zobaczyć, co to jest skręt. I pamiętam, że obudziło mnie w nocy o trzeciej takie dziwne uczucie - a ja się potrafiłam i z tego nawet cieszyć, wiedząc dobrze, że następna dawka jest tuż pod ręką.

No a co do samego IV, to ja fetysz igły miałam od dziecka; z niezdrową fascynacją patrzyłam, jak pobierają mi krew. I pierwsze moje ukłucia nie były wcale dla dragów, tylko żeby sobie krew pobrać. Ja się chyba minęłam z powołaniem i powinnam zostać pielęgniarką ;) Chociaż nie, przepraszam, nie minęłam się jednak z żadnym powołaniem; przecież te moje intravenousowe zastrzyki to można już liczyć chyba w tysiącach. Ach, to ćpuńskie powołanie...

Taka była właśnie moja historia. Teraz z ciekawością poczytam Wasze.
Here is my tribute to morphine
You will always be in my dreams
The last and final moment is yours
My agony is your triumph
  • 93 / 9 / 0
Poczęstował mnie kolega, przy moim ocd było to wybawienie.W końcu udało mi się mieć pozytywną/przyjemną fazę.Z biegiem lat zależnie od sytuacji życiowej znajdowało się coraz więcej pretekstów.W końcu przyszedł także ten fetysz igły..
  • 1066 / 202 / 0
Kodeine spróbowałem, nie wiedząc nawet dokladnie , co to opiaty. Była łatwo dostępna więc czemu nie. Oczarowało mnie jej subtelne działanie.
amfa się przejadła, alkoholizm wisiał w powietrzu i znalazłem za granicą codinex, który trafił w moje potrzeby. Pasuje do codziennych obowiązków i jest pod nosem. Wpadłem w ciąg parę lat i przestali sprzedawać to znalazłem na ulicy browna i pale ponad rok. Wcześniej więcej teraz mniej, ale ciągle.
Here i bupre waliłem iv to albo za słabo albo za mocno i pierdolic się z podgrzewaniem nie lubie.
I don't do drugs. I am drugs.
ODPOWIEDZ
Posty: 30 • Strona 1 z 3
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.