Widze, ze w tym temacie bardzo duzo osob strasznie dramatyzuje cos tak blahego jak detox od glupiego weedu. Moze to ja jestem dziwny, kumpel, ktory mial z tym tez duzy problem pare razy mi mowil, ze podziwia moja silna wole jesli chodzi o dragi.
Jaram od siedmiu lat i mialem pare razy detox po jakies 2 miesiace, najczesciej (jak teraz) mam detox 'przymusowy' bo zielska nigdzie nie ma w calym miescie.
Jedyny syndrom odstawienia jaki mam od
THC to jakas tam bezsennosc, ale to nic nowego w moim zyciu, jako szczyl potrafilem nie spac 3 doby i dalej funkcjonowac jak czlowiek chodzac do szkoly lub pracy.
Dla wszystkich co tak strasznie przezywaja odstawienie jarania - moze zrobcie pare krokow do tylu i spojrzcie na wiekszy obraz swojego zycia i przestancie sie nad soba uzalac? Albo po prostu znalezc sobie jakies zajecie? No i chyba nikt z was nie jest takim ignorantem, zeby nie wiedziec, ze pakowanie sie w narkotyki obejdzie sie bez skutkow ubocznych?