Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
A co do dalszej części Twojego postu to mam za sobą wiele prób leczenia, różnymi lekami kilkakrotnie byłem w szpitalach psychiatrycznych, na oddziałach ogólnych, na oddziałach leczenia zaburzeń nerwicowych i zaburzeń osobowości. Leki brałem sumiennie, zgodnie z zaleceniami, utrzymywałem wtedy abstynencję (poza drobnymi niezbyt częstymi wyskokami z alko albo zielskiem), tak naprawdę nie pomaga mi nic z tych rzeczy. Jedyne co mi pomagało to dobra i stabilna sytuacja życiowa, brak samotności, ktoś kto się mną przejmuje, w takim przypadku wystarczają mi jakieś ziółka typu miłorzęby itp. I żyje jak człowiek. Jedyna substancja dzięki której czuje się normalnie i szczęśliwie niezależnie od tego w jak chujowej sytuacji życiowej się znajduję to heroina. Wiadomo co robię sobie ze zdrowiem i psychika w związku z braniem, ale jeśli mam wybierać między życiem na tak niskim poziomie funkcjonowania, ze wstanie z łóżka to sukces, a normalnym funkcjonowaniem ale będąc niewolnikiem substancji i ryzykując, że po następnym strzale zasnę i się nie obudzę, to jestem gotów podjąć ryzyko. Teraz w końcu znowu mam motywacje i chęć do spełniania swoich pasji, znów udaje mi się tworzyć muzykę i czerpać z tego radość, jak i wróciła mi kulinarna kreatywność, serce do gotowania i tworze nowe potrawy. Uważam się za przegrany przypadek który jest niezbyt wiele wart na co wskazują moje relacje z innymi, wiec zostało mi tylko ćpać po prostu niczego nie tracę.
U mnie to był niespełna rok, chyba 10 miesięcy, ale ćpałam na umór, jak pojebana, dwa tygodnie, trzy dni przerwy, trzy tygodnie, tydzień na fecie (dla oczyszczenia, jprl, to myślenie).
I któregoś dnia, mam ten słynny kryzys i nie mogę się podnieść z wyra.
Teraz, co do heroiny, to tak mam, że każdy nowy ciąg zaczynam spokojnie, majeczką (maja w ogóle jest spokojna i miła w porównaniu z tą dziką szmatą) i mogłoby tak być, ale ten stan mnie nudzi szybko i pragnę tego czegoś, co ma tylko hel.
I zawsze się to kończy jakimś przypałem, +/- przynajmniej jedną wizytą po tamtej stronie, potem moralniak, pokora i buprenorfina.
A potem znów.
@Grzyboryba
Daję karmę, a nawet dałabym dziesięć.
Jesteś przypadkiem, który bardzo świadom siebie i swoich potrzeb, a także doświadczony w różnych dziedzinach wybrał akurat tą panią do wspólnego życia.
@Melodyne też to nie jest do końca tak, że już wybrałem takie życie. Jeśli pojawi się na horyzoncie ktoś/coś co mi da szczęście i znowu będę miał po co żyć, bez wahania przejdę na metadon/bupre i z czasem może nawet wyzeruje się. W obecnej sytuacji z tą pandemią itd. nie widzę perspektyw na to by miało być lepiej, tkwię uwięziony w niekończącym się cyklu praca, DOM, praca, DOM. Poza praca DOM opuszczam tylko żeby uzupełnić zapas h i sprzętu do iniekcji.
Tzn nie chce tu zgrywać eksperta od heroiny, po prostu nasłuchałem się w życiu ćpunów i alkoholików co tak mówili i tylko wjebywali się coraz głębiej. Rozumiem że sytuacja przedmówcy jest szczególna, ale mechanizmy są te same.
Dziś mi wpadł w ręce jaśniutki piegus, r-r wychodzi w kolorze jasnych sików, ale trzepie niemiłosiernie, dawno się tak jedna ćwiara nie urządziłem ;D
Po roku już leżałem na środku drogi a ratownicy wstrzykiwali mi naloxon.
Później już z górki , ciągi kończone na subutexie, przerwy na alkoholu i amfie, powroty do grzania, grzanie sportowe, tylko palenie, tylko ćwiara dziennie, jakieś durne sposoby na detox domowy, dobra praca, utrata pracy, znów praca ,i znów jej utrata, typowe narkomańskie koło .W tym czasie kilka zapadek, działania z pogranicza absurdu i głupoty. Uświadomiłem sobie że już zawsze będę na opio więc wszedłem na metadon i jakoś ciągnę już drugi rok z kilkoma wpadkami. A co do kolegi @Grzyboryba ,znam ten stan kiedy jedyną radość sprawia Ci otwieranie kuleczki z brązem, samotność w której przyjaciółką jest tylko helena, w jej ramionach oddychasz a gdy jej brakuje umierasz. Dla mnie jedynym ratunkiem była substytucja, brak mi sił na życie bez opio. Tak wogóle to narobiłeś mi smaka na ten jasny brązik z Oslo
Jestem w tym kole już tyle lat, że to stało się moim stylem życia, innego nie znam, ostatni dłuższy okres trzeźwości skończył się dla mnie za to całkowitym rozpierdolem dla układu nerwowego. Leki jakie na to dostałam mają najgorszy możliwy ubok, to jest chęć ćpania razy milion i jak już sobie ulżę, to dopiero mogę powiedzieć, że udaje się mi trafić w mój rytm i funkcjonuję.
@Grzyboryba dajesz przykład, że nie można się poświęcać tylko jednemu tematowi (w tym osobie) bo potem, gdy się kończy historia, a historie zawsze mają początek i koniec, wpada się w straszną otchłań po utracie. Poza tym teraz jest helena, jeśli nawet znajdziesz alternatywę, o której mówisz, to co, jak się będzie coś psuć? Zawsze się psuje, raz jest lepiej raz gorzej, a wtedy naturalnie ciągnie w ciemność.
Tym razem jest lepiej... Działa mocniej, dłużej, już o wiele bardziej przypomina działanie tramadol... Przy czym w porównaniu do niego nadal gówno.
Nie wiem o huj chodzi, że jak zajebie mała kreskę, to jestem trochę fazowany, oraz troszkę takie dość mile fale przechodzą w mojej głowie, te mrowienie takie, i se mogę leżeć i nawet ok spoko. I to po serio małej kreseczce albo dwóch, a jak potem dorzucam jedna większą kreskę co pół godziny, żeby dojsc do najwyższego poziomu kapy, to jestem coraz bardziej ugrzany, ale cała przyjemność razem z tym mrowieniem po prostu znika i huj.
I najgorzej że jak się położę to wtedy zasnę i kurwa co. herą to narkotyk na codzień a nie żeby leżeć w łóżku... Chyba ze jeszcze parę razy muszę wziasc... Aczkolwiek czas spowalnia niemiłosiernie, podobnie do trama, lecz to raczej cechą wspólna opio...
Od wczoraj 14 wciągam hel i już mnie łeb od niego napierdala xdd
Teraz albo mała dawka i leżeć, albo większa dawka i coś robić sensownego żeby nie zasnąć
_________
Jest prawie 21:30 nie mam ochoty na więcej... Muszę cos zjeść... Właściwa kapa chyba już puściła, spróbuję teraz jedna dawke małą i tyle, bo nje ma sensu marnować materialu...
Aha, i nie wiem czy ten miły początek to jest to heroinowe wejście, czy bo wtedy nie jest za mocno po prostu
Coś rzeczywiście jest nie tak skoro najlepsze to, że zrobiło się podobnie do tramca. Dla mnie niuchanie było ultra przyjemne. Od momentu wejścia, do samego końca działania. Różnica diametralna, tramadol jest tylko fajny, hera jest super. Do tego stopnia, że kilka kolejnych dni ciągle myślałem o powtórce. Już się zaczęły pomysły, że może by tak raz na jakiś czas... Z tramadolem takiego "zakochania" nie mam. Jak przestanę go brać owszem gniecie trochę głód, ale jak sobie postanowię mogę go nie brać, bez takiej tęsknoty.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.