Rozmowy na temat działania psychoaktywnego kannabinowego konopii.
1.Czy lubisz jarac ?
1.Cały czas.
444
39%
2.raz w tygodniu.
160
14%
3.Jaram i miksuję
226
20%
4.Nie miksuję bo to Świętokradztwo.
59
5%
5.raz w miesiącu.
116
10%
6.Jaram jak ktoś postawi.
123
11%

Liczba głosów: 1128

Zablokowany
Posty: 15185 • Strona 515 z 1519
  • 6 / / 0
Książkowy czill może być spoko opcją. Gdzieś tam zioło pisał, że maturkę rozszerzoną z polskiego ogarnął na 80%. Przed ustnym polskim nabiłem gałe. Możecie wierzyć lub nie, ale dostałem z tego 100%. Tak samo do wosu uczylem sie po bace i zdałem go bardzo spoko. Nauka po zjaraniu bardzo przyjemnie mi wpada. Teraz pierwszy rok studiów i jak na razie na każdym egzaminie byłem upizgany. Wykłady z filozofii są zajebiste kiedy wbijasz ubity
  • 427 / 43 / 0
05 marca 2017hipollek pisze:
Okolo dwa dni temu doznalem trafnej (w moim przypadku) refleksji n.t. palenia gandy. Nachodzila mnie ona etapowo, skokami blizej nieokreslonymi w odstepach czasu, lecz cale szczescie, iz ukonstytuuowala sie w finalny ksztalt: przestaje bakac. Gdybym Ja z przeszlosci ujrzal tego posta z przyszlosci, nie uwierzylbym, ze kiedys dojde do takich wnioskow. Lubie stan upierdolenia, ale skutki uboczne ciaglego jarania sa imo irutujace, przynajmniej. Szwankuje pamiec krotka i koncentracja, lenistqo i gnusnosc przechodza w ahnedonie i prokrastrynacje, niemoznosc zapamietywania i przezywania snow, wpierdalanie calych lodowek na jedno posiedzenie.
Nie mowie, ze nie zapale kiedys jeszcze, ale ograniczam do liczby bliskiej zero.
Komus z Was tez skutki uboczne uprzykrzyly zyciw na tyle skutecznie, ze odpusciliscie jaranie? Koze macie jakies rozwazanie? (Tylko nie wyjezdzac ze sztampowymi: lecytyna et.c.).
Początki jarania, pierwsza klasa liceum - początkowo zero negatywnych odczuć. Gastrofazą się nie przejmowałem, ponieważ mam dość szybki metabolizm. Jadłem dużo, waga ani drgnęła. Środowisko, w którym przebywałem, również zafascynowana jaraniem. Mieliśmy, tzw. piwnicę, w której co wieczór jaraliśmy i graliśmy w karty. Etap tzw. buntu młodzieńczego napędzał całą atmosferą. Do tego grono gówniarzy, w tym ja, zafascynowana marihuaną, jako wyraz sprzeciwu wobec, tzw. Babilonu. Liczne utwory muzyczne propagujące popalanie ziółka. Dla nas to było coś. Do tego adrenalina, w końcu to nielegalne. Zakupy ekstremalne. I lecieliśmy z tematem jak tylko mogliśmy. No i doszło do rutyny. Grupa wzajemnego wsparcia, zaznajomiona faktem mniejszej szkodliwości od alkoholu. Mimo to piwka obowiązkowe, jako dopełniacz. Zleciały tak z trzy lata, podczas których zaniedbywałem naukę, leniłem się całymi dniami w oczekiwaniu na co wieczorne spotkania i rytualne palenie, zdrowiuśkiej jak dla nas marihuany. No i w końcu pomysł: hodujmy własną! Zdecydowaliśmy się na automatyczną, aby szybciej doczekać się do plonów. Odmiana Tajga, trzy roślinki, jedna traktowana jakimś chemicznym boosterem plonów (niestety zapomniałem już nazwę preparatu). I faktycznie dawał spore różnicę w wielkości kwiatostanów. Dwie, hodowane konwencjonalnie, smakowały całkiem przyjemnie. Ta jedna, szprycowana preparatem posiadała znacznie pogorszony smak, do tego spalała się niecałkowicie, zostawiając twarde, zwęglone grudy. Przyszedł czas na pisanie matury, odwieczne marzenie o zostaniu lekarzem, jednak marihuana stosowana zbyt regularnie spowodowała odpowiednio: znaczne pogorszenie koncentracji, upośledzenie pamięci, zespół amotywacyjny i całkowitą niechęć do edukacji. W końcu matura, słabe wyniki ze wszystkiego, z wyjątkiem względnie dobrego z matematyki, ale oczywiście poziom podstawowy, bo po co skakać na głęboką wodę, skoro organizm wysycony substancją hamującą wszelkie aspiracje do osiągania sukcesów w życiu. Ambicje odeszły na dalszy plan, a priorytetem dalsze palenie trawki, w końcu pierwsze wakacje tak długie. Ostatecznie poszedłem na biologię, przyjmowali każdego imbecyla. Pierwszy rok studiów, kontynuacja zabaw z marihuaną. Jednak w pewnym momencie, nie pamiętam dokładnie kiedy, zaczęło mnie to po prostu nudzić, dodatkowo stałem się aspołeczny i miewałem napady lękowe, szczególnie w przestrzeni publicznej. Raz, drugi, trzeci - zdecydowałem - pierdolę to. Od tego czasu, palę bardzo sporadycznie. Od tego czasu na własną rękę kupiłem może z 3 gramy. Paląc jedynie w samotności, gdyż zapalenie w większym gronie powodowało całkowite odcięcie się od współbiesiadników i niechęć podejmowania jakiejkolwiek dyskusji. Na szczęście, THC, nie powoduje aż tak poważnych zmian w układzie nerwowym i po odczekaniu odpowiedniego czasu, kiedy resztki tej substancji w większości zdążyły wyjść z mojego ustroju, w końcu wróciłem do przyzwoitej formy intelektualnej. Oczywiście pojawiły się inne używki, jednak spożywane w miarę rozsądnie (pomimo okresu, w którym zdecydowanie przesadzałem, ze wszystkim co może prowadzić do odmiennego stanu świadomości) nie powodowały już tak negatywnych konsekwencji w postaci upośledzeń procesów odpowiedzialnych za naukę. Następnie uzyskując licencjat na biologii, stwierdziłem, że to nie dla mnie i przeszedłem na chemię, w której mam ogromne zaległości, ale sukcesywnie staram się je nadrabiać. W okresie studiów magisterskich zainteresowałem się benzodiazepinami, doszło do sprawdzenia miksu z marihuaną, okazało się, że lęki, które miałem przedtem po zapaleniu marihuany solo, całkowicie odeszły w niebyt, a działanie marihuany znowuż stało się przyjemnością. Jednak już do niej nie powróciłem, przynajmniej nie w takim stopniu jak to było w czasach liceum. Po prostu znudziła mi się. Poznałem psychodeliki i całkowicie się w nich zakochałem, nigdy nie uświadczyłem żadnych "bad tripów" oraz negatywnych skutków obniżenia sprawności intelektualnych. Dodatkowo fakt dość mocnej tolerancji jakie powodują, nie pozwala na to, by stosować ich nagminnie. Trochę odskoczyłem od głównego tematu, przepraszam.

A więc do sedna, jeżeli chodzi o palenie to faktycznie ogranicz to do minimum. Tym bardziej, jeżeli zależy Ci na dokształcaniu się. THC obniża poziom acetylocholiny, która jest kluczowym neuroprzekaźnikiem odpowiedzialnym za procesy pamięciowe. Istnieją substancję, które blokują aktywność acetylocholinesterazy, która odpowiada za rozkład acetylocholiny, po przykłady odsyłam do Googla. nikotyna, która wiąże się z receptorami acetylocholiowymi w sposób nieodwracalny, ponieważ jest odporna na działanie acetylocholinesterazy, i z tego względu posiada właściwości nootropowe (oczywiście jeżeli miałbyś zamiar ją stosować to odradzam klasyczne papierosy, wg. mnie lepiej sprawdzi się dostarczanie jej z wykorzystaniem e-papierosów). THC również ma negatywny wpływ na glutaminiany, obniżając ich poziom w neuronach hipokampa. Jednakże zbyt wysokie jego stężenie i w efekcie nadmierna aktywacja receptorów ją wiążących, może doprowadzić do uszkodzenia neuronów. Jest jeszcze noopept, który jest agonistą receptorów glutaminergicznych i powoduje zwiększenie wydzielania acetylocholiny. Noopept prawdopodobnie wpływa w pewnym stopniu na receptory dopaminowe i serotoninowe, i lekko wpływa na lepsze samopoczucie. Sam stosowałem ten środek przez miesiąc i jedynie co zaobserwowałem to redukcje zmęczenia i zmniejszenie zapotrzebowanie na sen. Efekt utrzymywał się około dwóch tygodni, później nie czułem już żadnego działania. Istnieją opinie, mówiące o tym, że środek nie działa w przypadku normalnie funkcjonującego mózgu. Za to wyraźnie go "reperuje" u osób, które pozwoliły sobie na zbyt długotrwałe stosowanie środków narkotycznych.
Jeżeli chodzi o lecytynę, to faktycznie działa mizernie, na granicy placebo. Natomiast istnieją inne formy dostarczania choliny, z tego co pamiętam CDP-cholina oraz alfa-GPC są zdecydowanie lepsze. Wyraźnie wpływają na podwyższenie ilości acetylocholiny w OUN. Często stosowane w skojarzeniu z noopeptem, który zwiększając wydzielanie acetylocholiny po jakimś czasie może powodować bóle głowy, spowodowane jej niedoborem.

Co do snów to w moim przypadku wystarczył odpowiedni okres abstynencji od zażywania THC i same wróciły. Można próbować jeszcze z jakimiś afrykańskimi korzeniami snów. Nie zna się na tym, więc więcej nie powiem.
-----
@up

Wiesz co, nawet Ci wierzę. Poziom edukacji jest z roku na rok zaniżany, więc nie dziwię się, że zjarani chodzicie na egzaminy i zdajecie je na wysokim poziomie. Nauka po zjaraniu przyjemnie Ci wpada? Nauka pod wpływem marihuany jest jak seks muzułmanina z kozą. Początkowo nawet może wywoływać przyjemność, w końcu penis ma gdzie się wepchnąć i posuwistymi ruchami stymulować strefy erogenne, doprowadzając do orgazmu. Ale koniec końców może z tego wyjść jedynie gówno. Pierwszy rok studiów i każdy egzamin pod wpływem - no nic, tylko przyklaskiwać - jesteś na prawdę przykładem dzisiejszego studenta. Wykłady z filozofii są zajebiste będąc pod wpływem... brak słów. Albo się uczysz, albo pajacujesz. Jeżeli to drugie to życzę Tobie, ale jeszcze bardziej władzom Uczelni, na której studiujesz, byś spieprzał stamtąd jak najdalej i nie przynosił im wstydu.

Nie cytuj posta znajdującego się bezpośrednio nad Twoim, wycieto cytat. whitealex
  • 13 / / 0
fantastikum - masz sporo racji w tym co napisałeś.

Napiszę jak to u mnie wyglądało.

Początek bardzo podobny, koniec gimbazy - początek liceum (ja jakieś 15-16 lat), zaczęło się od spróbowania z kolegami z osiedla. Standardowo, spodobało się.

Kilka miesięcy później siłownia, która była w piwnicy zamieniła się w jamę do jarania i chlania... 3 lata liceum przesiedzieliśmy tam z ekipą, przez melinę przewinęło się co najmniej z 200 osób chyba... Mieliśmy tam neta z wifi od koleżki, który mieszkał na parterze, dwa telewizory (plejke i TV) więc po co wyłazić na dwór skoro w lochach można się świetnie bawić. Żeby nie skłamać to melanże bywały codziennie, czasami jak przychodziłeś z rana zajebać wiadro (mieliśmy takie ładne podświetlane LED z zapalniczek :D) to niektórzy jeszcze nie wyszli do domu, a była 10 rano... Jak już wychodziliśmy to żeby kopcić w plenerze, najlepiej jakieś tripy autem. Waliliśmy wiadra w obozie zagłady, gdzie zginęło 200 tyś żydów i nam jakoś to nie przeszkadzało. Po prostu mieliśmy na wszystko wyjebane, nie przejmując się konsekwencjami. Piątki to leciały dziennie na 2-3 osoby...

Każdy praktycznie w chuj pogorszył się z nauki, matury pozdawaliśmy fartem. Koncentracja i pamięć zaczęła zawodzić. Wieczne kombinowanie siana na palenie, wałki na rodzicach i kłamstwa. Nie było to fajne z obecnej perspektywy.

Liceum się skończyło, ja jako jedyny wyjechałem na studia na sam koniec polski i myślałem, że się odetnę od tego na dobre... jednak było inaczej. Pierwszy rok mieszkałem u rodziny, a w pierwszy dzień mój brachol od razu zapytał mnie czy jaram - no kurwa :D

Po 3 latach studiów rzuciłem polibudę, trochę przez brak zaangażowania spowodowany jaraniem, trochę przez pracę (musiałem pójść, żeby mieć więcej niż 500 zł na miesiąc dla siebie). Zacząłem jeszcze więcej pracować i więcej jarać (średnio 10 na tydzien). Pod wpływem chodziłem do pracy, do szkoły, budziłem się i waliłem 3 wiadra, po pracy kolejnych 10 wiader i tak w koło Wojtek..

Powiedziałem sobie, że skończę studia. Poszedłem na prywatną uczelnię. Było zdecydowanie łatwiej, chociaż na zajęcia nie chciało mi się za bardzo chodzić. Zdawałem wszystko po kolei, choć niekoniecznie w pierwszych terminach. W dzień egzaminu waliłem wiadra i leciałem pisać.

Na trzecim roku przeprowadziłem się do mniejszego miasta i wiedziałem, że teraz już mi się uda rzucić to gówno. Co dwa tygodnie dojeżdżałem na uczelnię 3h pociągiem. Po zajęciach leciałem motać fajfa i na tydzień starczało. Przez to gówno prawie nie oddałem pracy inżynierskiej, zawodząc koleżkę z którym ją razem pisałem (praca grupowa - taka nowość). W końcu się spiąłem i od 2017 zrobiłem kilka postanowień noworocznych (rzucenie trawy, alko i cukru). Z cukrem się udało :D Nie słodzę już nic :P alko piję mega sporadycznie (1-2 piwa na dwa tygodnie), trawę tak samo sporadycznie (raz na miesiąc średnio). W tym roku paliłem może z 3 razy. Spiąłem się i skończyłem uczelnię. Co mi to dało? Nic konkretnego, bo mało pamiętam z ostatnich 3,5 lat studiów. Tylko się uczyłem żeby zdać a nie zdobywać wiedzę dla siebie.

Nie miałem nigdy jakichś lęków itp, pracuję z ludźmi więc kontakt musiał być dobry. Jedynie przytyłem 15 kg przez pierdolone gastro.


Przez 10 lat palenia miałem może łącznie z miesiąc przerwy. Rekord był chyba jak miałem 1 dzień przerwy w rok czasu...

10 lat kopcenia x 365 x 1,5 g średnio dziennie = prawie 5,5 kg. Licząc w detalu = 165000 zł, w hurcie połowie mniej. Można się za głowę tylko złapać.

Pierdolcie ten syf. Ja już chyba do końca życia będę palić, tylko sporadycznie teraz :(

BTW. Chyba chaotycznie to strasznie napisałem i bez przekazu...
  • 1294 / 225 / 0
fantastikum, zetembe - bardzo dobre raporty. Może byście wrzucili na NeuroGroove?
Jesteś ćpunem? Znasz polski? Umiesz pisać? Napisz raport dla neurogroove!
Spoiler:
  • 2839 / 483 / 0
Zgadzam się z trydzyk.
Ale i tak młodsze dzieciaki potraktują to jako antynarkotykowe pierdolenie, jednak taka jest prawda o gandzi i to sie rozumie z czasem kiedy okres buntu przeminie.
https://youtu.be/XJPAk9ctb-Q

"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
  • 2845 / 284 / 0
Też się niestety zgadzam. Od prawie miesiąca nie jem kodeiny po 5 latach napierdalania, już prawie 2 tyg. nie jem też benzo po dwuletnim ciągu, ale bez marihuany na razie nie wyobrażam sobie nawet połowy dnia, ale przecież marihuana nie uzależnia %-D
Więc się w miasto wypuszczam
niech Bóg będzie ze mną jak autodestrukcja
masz wyraźny kształt, a świat to iluzja
jakbym te twoje pieniądze miał to bym je puszczał
  • 1956 / 227 / 0
Bo fizycznie nie uzależnia. Psychicznie uzależnia teoretycznie wszystko. Nie zawalaj na mj swojego własnego spierdolenia.
Uwaga! Użytkownik MartwyNarkoman nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 105 / 21 / 0
Nie zauważyłbyś ironii nawet wtedy, kiedy wyszłaby z krzaków i kopnęła Cię w tyłek, co ?
Uwaga! Użytkownik Oriana nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 427 / 43 / 0
Może kiedyś coś skrobnę na neurogroove, ale nie tylko o tym - mam inne doświadczenia :) - będę tylko musiał sobie poprzypominać szczegóły.

Jak dla mnie mj to tylko takie, które wiem czym jest.
Najlepiej wysuszony "shit" od wietnamczyka przy granicy z Czechami. Spalę sobie lolka i jest miły relaksik.
Na huj mi bomba!?

A te różne przekrzyżowane odmiany to mocno schizogenne. Stosunek THC do CBD poraża - to już jest narkotyk!

Nie mówię, że marihuana to zło wcielone, ale!
1) maczanki (jakoby dilerowi zależało na tym aby bardziej jebały w dekiel) - to mit (ew. margines), którzy propagują narkofoby.
1a) jedyna maczanka jaką miałem to z dopalaczy (ale to nie ma nic wspólnego z marihuaną - za wyjątkiem działania na te same rec.)
1b) natomiast często maczają w wodzie z cukrem - waga większa i tyle z maczanek (parę razy dostałem takie sorty)
1bb) często mieszają z podbiałem, majerankiem czy innym syfem - szczególnie szczylom, którzy dają się nabrać. Z jednej strony dobre na huj gówniarzowi cały giet mocnego towaru.
Ogólnie - rozpoczynanie palenia mj w latach młodzieńczych to patologia! Najpierw wypracujmy pozycje w społeczeństwie, uczmy się i dopiero wtedy dla relaksu w niedziele, max. 1 raz w tygodniu.
Te trendy, które powstały sprowokowały, że już gimbusy regularnie palą zamiast się uczyć.

1c) sam kiedyś hodowałem marihuanę (raz) i z ciekawości zakupiłem "booster".
i tu jest ten problem (zwany maczankami) hodowcy kupują chemiczne "boostery", roślina pochłania te substancje i potem my to spalamy.
2 roślinki miałem bez "Ripen" + inny booster (nie pamiętam nazwy), natomiast jedna rosła naturalnie = biohumus i potem odpowiednie suple.
I co wyszło: 2 roślinki były mniejsze w plonach, ale za to smak był ideolo - dodatkowo spalał się na czysty popiół.
Ta podlewana boosterami - smak okropny, spalało się niekompletnie (zostawały czarne grudy)
Nie wiem czy winnym był ten Ripen czy ten drugi booster.
Ale wnioskuje, że to czym podlewamy odbija się potem na jakość towaru. I tu jest kwestia maczanek.

2) marihuana została tak zmieniona na drodze różnych krzyżówek, że stosunek THC do CBD stał się nieodpowiedni - to może zwiększać szanse na krzywe loty i podatność na zachorowania natury psychicznej.

3) Niektóre osoby nie są podatne do palenia mj - wrodzona choroba psychiczna może wyskoczyć w nieodpowiednim momencie.

4) Nałogowe palenie marihuany = zespół amotywacyjny, pogorszenie pamięci i koncentracji (jak ktoś się za młodu wjebie to późniejsza kariera stoi pod wielkim znakiem zapytania). Gardzę nałogowcami!

5) Dym jest bardziej kancerogenny od tego z tytoniu. Z drugiej strony ilościowo pochłaniamy go mniej.

6) marihuana uzależnia! Psychicznie! - jest to równie złe uzależnienie co fizyczne, jak nie gorsze.

7) Kiedyś byłem wjebany w marihuane, przez ok. 3 lata nałogowo paliłem. Efekt?
- zjebałem maturę
- oceny w szkole poniżej moich pierwotnych zdolności
- zjebałem sobie szansę na odpowiedni kierunek studiów
+ zero problemów prawnych
- początkowo: łoo ale fajnie wyjebka na wszystko - jebać babilon!
- pod koniec: nie byłem w stanie czytać książek - czytałem 2-3 strony - po czym uświadamiałem sobie, że nie wiem o czym czytałem. Do tego doszło całkowite odsunięcie się od znajomych (tych co nie palili) w stronę tych (co palili).

8) Przyszedł piękny dzień, kiedy zacząłem łapać krzywe loty po spaleniu (szczególnie w towarzystwie) - stwierdziłem mj papa!
8a) Szczęście, że funkcje kognitywne powracają po dłuższej abstynencji - zdaje się, że THC nie jest neurotoksyczne - jedynie kumuluje się w OUN i blokuje jego aktywność.

Puenta (-):
1) marihuana to narkotyk - można się uzależnić, nabawić dysfunkcji psychicznych, zespół amotywacyjny (później zostaje praca w biedronce lub osiedlowym sklepiku na kasie).
2) Młoda osoba, która nie ma jeszcze dostatecznie ukształtowanej mózgownicy, gdy popadnie w nałóg, szanse na rozwój osobisty kształtują się na poziomie wyników Korwina do parlamentu polskiego.
3) Cieszę się, że wyrosłem z tego gówna - niestety presja w liceum - wywarła na mnie popadnięcie w fascynację tym niepozornym narkotykiem (natura! nikt nie zginął! reggae! wolność i swoboda! jebać babilon! przecież to lekarstwo!)
4) Na huj te przyśpiewki artystów o mj? Nie zdają sobie sprawy, że wprowadzają młodą-niedorozwiniętą osobę w to gówno!
4.1) No ale to pewnie na zasadzie (akcja - reakcja), gdyby nie delegal - pewnie mniej byłoby piosenek o tej treści.
4.2) Mimo wszystko nie idealizujcie jej i nie kierujcie w grono młodych słuchaczy!

Puenta (+):
1) marihuana to lekarstwo - i tylko w takim przypadku należy jej używać. Radziwiłł (poprzednicy zresztą też) - jesteście debilami!
2) Konopie to przemysł - dają tyle surowców (co rok odnawialnych), że warto by się głębiej ku temu zwrócić.
3) marihuana to używka - dorośnij, zdobądź wiedzę i ustatkuj się - pal dla relaksu (sporadycznie), tak samo jak można napić się browarka czy whisky.
4) marihuana to sztuka - nie powiem, działa podobnie do psychodelików i zwiększa czasem kreatywność artystyczną.

Legislacja:
1) Kurwa - dajcie się w końcu chorym osobą leczyć! Tak jak chcą!
2) Zalegalizujcie (od 21 roku życia) - na huj tyle gadania o wolności, jak w ogóle jej nie ma!
3) Penalizujcie (do 21 roku życia) - kara chłosty, grzywna dla dziecka i jego rodziców.
3.1) Osoba, która udostępniła środek małolatowi - do pierdla!
3.2) Rodzice zainteresujcie się tematem narkotyków (no do huja!) - przepisy prawne nie chronią waszych dzieci! To wy je musicie chronić. Dawać petycje, aby w szkole odbywały się zajęcia o etyce/uzależnieniach/mózgu - a nie "Wychowanie do życia w rodzinie" czy "Wychowanie seksualne" - to shit!

"Zostawcie rodzicowi co jego, a nauczycielowi co innego" - dajcie szanse na to aby dzieci w podst.-lic. miały okazje dowiedzieć się o co chodzi w temacie. Organizujcie jakieś zajęcia, znajdzie się zawsze jakiś psychoterapeuta/neurobiolog, który jest znawcą tematu i udzieli porad i wam i waszym dzieciom.
Zamiast jeździć na filmy pt. "Jak wyrwałem laskę?" to zorganizujcie wyjazd do monaru/psychiatryka.
Niech posmakują tego, może to ich zniechęci.
A kadry odpowiedzialne za zajęcia "Wychowanie do życia w rodzinie" czy "Wychowanie seksualne" - pogońcie dzidami jak najdalej! To wasza sprawa, a nie jakiejś pani ze szkoły, która będzie uczyła jak założyć kondom na banana albo wmawiać, że para chłopiec-chłopiec to dobre, bo WHO! Jebać...


Ode mnie:
1) Jestem za legalizacją wszystkiego. Pośrednio można kompromisy - w końcu lud trzeba uczyć (fuck!)
2) Jestem za tym aby udostępnianie śr. odurzających (udowodnione) osobom poniżej 21 lat było surowo karane.
3) Jestem za tym aby reaktywować władzę rodzicielską (klapsa młody-dred jak dostanie to bardzo dobrze)
4) Jestem za tym aby nauczyciel mógł jebnąć linijką po palcach ucznia - widzicie co za wredne bachory rosną?!

5) Popalam jak mam okazję przez przypadek wejść w posiadanie, ale tylko solo w łóżku do filmu/rozkmin i spać.

P.S. Lewaki - teraz możecie mnie jebać w dupę jak coś nie pasuje!
  • 1956 / 227 / 0
25 maja 2017Oriana pisze:
Nie zauważyłbyś ironii nawet wtedy, kiedy wyszłaby z krzaków i kopnęła Cię w tyłek, co ?
Nie, nie zrozumiałbym, a szczególnie sarkazmu, w tym przypadku krótkowzroczność szczególnie daje o sobie znać.
Uwaga! Użytkownik MartwyNarkoman nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
Zablokowany
Posty: 15185 • Strona 515 z 1519
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.