Dokładnie tak. Wtedy już dawki nie mają żadnego znaczenia, bo czujesz się jedynie bardziej lub mniej chujowo. Nie śledzę tego wątku od jego początków, dlatego jeśli byłbyś tak miły - opowiedz mi coś o stopniu swojego wjebania. Mam nadzieję, że wiesz, że nie ma to służyć skali tego, który z Nas jest "bardziej zopiatowany", a jedynie kieruje mną zwykła ciekawość co do Twojego "stażu". Ja Ci mogę powiedzieć, że przełomowym momentem w mojej karierze był detox od heroiny po powrocie do Polski z banicji w UK i wskoczenie na śladowe ilości majki (około 200 mg dziennie, IV) lub kodeiny (poniżej 900 mg nawet nie zaczynam) w miksach z moim ukochanym diazepamem, alprazolamem (ogólnie wszelakie benzodiazepiny i barbiturany dają się lubić w połączeniu ze wszelakimi opiatami/opioidami), opcjonalnie do tego trawa lub alkohol, rzadziej amfetamina czy metylokatynon na którego swojego czasu miałem serio niezłą zajawkę, ale to chyba dlatego, że nie zawsze miałem co strzelić IV więc końcem końców leciałem po kota (jakie to typowe: nie mam się z czym wbić to wbiję się z czymkolwiek). Co do opio to raczej większość tych co bardziej polecanych już znalazło się w moim krwiobiegu, no może z wyłączeniem jakiśch egzotycznych lub ciężko dostępnych typu etorfina, analogi fenta. Ogólnie cała ta farsa trwa już w najlepsze od przeszło szcześciu lat, zaczynałem od kodeiny, a po trzech latach już majka IV (na pierwszy raz huknąłem 100 mg, dopalane ziołem i było idealnie). Momentami potrafiłem być tak zdesperowany, że waliłem kodeinę (!) dożylnie, oczywiście uprzednio wrzucając całkiem pokażną ilość antyhistamin. Wiem, głupota, bo jest to bardzo, bardzo niebezpieczne zagranie i chyba nie bez powodu na wszystkich polskich czy zagranicznych forach piszą, że nigdy, przenigdy nie powinno się przyjmować kodeiny dożylnie. Od siebie dorzucę tylko, że taką drogą podania działa dosyć zaskakująco, jednakże znając ryzyko - nie warto. Czekam z niecierpliwością na Twoją odpowiedź.
Pozdrawiam.
Co potem? Tydzień poza miejscem zamieszkania był idealny na początek odwyku psychicznego. Po powrocie wiadomo, zaczęły się skojarzenia. Miażdżenie psychiki jak w imadle, żeby sobie ulżyć. Niesamowity ból na myśl, że nigdy mam już nie poczuć tego ciepła. Z miesiąca na miesiąc to słabło, ale pewnego dnia w aptece w koszu na przeterminowane leki leżał Tramal Retard prawie niezużyty. Wystarczyło podnieść. To się zdarzyło jakieś 7 miesięcy od detoksu. Od tamtej pory mniej lub bardziej na sportowo tramadol, morfina, oksykodon, tylidyna. koda tylko na schodzenie z innych rzeczy w minimalnych ilościach, bo daje mi paskudne uboki. Dawki pozostałych utrzymuję możliwie niskie, lekkie ciepło, ale bardziej dla aktywizacji i podniesienia odporności na stres niż żeby się ujebać do nieprzytomności (choć przymknąć oko od przypadku się zdarza, kiedy tolerka spadnie niespodziewanie nisko po przerwie, a dawka nieskorelowana z tym). Teraz jak zdarzy mi się zapomnieć i zbyt często sobie folguję, robię dłuższą przerwę po pojawieniu się pierwszych objawów uzależnienia fizycznego. U mnie po tramadolu to takie pulsowanie stawów (nie ból, bardziej jakby robale były w środku), które trochę utrudnia zasypianie.
Doświadczenie nieduże, ale trochę już wiem jak to jest.
Nie bierzcie moich rad poważnie, konsultujcie to z bardziej obeznanymi osobami a najlepiej lekarzem. Słuchacie mnie na własną odpowiedzialność.
Nie bierzcie moich rad poważnie, konsultujcie to z bardziej obeznanymi osobami a najlepiej lekarzem. Słuchacie mnie na własną odpowiedzialność.
No zajebiście, to bądź, i się zaczyna dupościsk po jakimś czasie, i frustracja prowadząca do szybkiego powrotu, bo samo utrzymanie trzeźwości bez wprowadzania zmian w życie jest awykonalne, jak i dużo osób robi ten błąd, że zakłada sobie już nigdy nie zaćpać. Tutaj trzeba sobie rozrysować, co się przez jakiś okres da osiągnąć i to robić. I najważniejsze nagradzać się, gdy osiągnie się coś zamierzonego. Np odkładasz pieniądze, by sobie sprawić jakiś prezent.
Dla mnie nie ma walenia na sportowo opio, tym bardziej po ciągach.
Sporo w życiu widziałem przypadków i sam na własnej skórze odczułem, że nawet po pierwszej wjebce mogłem na sportowo przez 6 lat walić, a i tak się potem wpieprzyłem na dobre mając i hobby i marzenia. Priorytety się zmieniają, marzenia, hobby idą w piździec i zostaje pustka, którą trudno wypełnić. Tylko nie powiem, na to trzeba sobie zapracować latami. Gdy się jeszcze za bardzo nie zajedzie szanse ma się większe, ale to taki truizm nad truizmy.
Najśmieszniejsze jest to, że doskonale wiem co robić, by nie zaćpać, znam te wszystkie mechanizmy, metody walczenia z głodami, nawrotami. Doskonale wiem jak pomóc innym, a ostatnio poleciałem nie w opio, bo biorę naltrekson, ale w 2 dni ojebałem liścia Lorafenu, a potem jeszcze 2 dni jechałem na baklofenie z pregabaliną waloną w klamę. I nawet wiem dlaczego to się stało, bo wypieram emocje i potem one walą z siłą z jaką nie mogę sobie poradzić. Ale usprawiedliwiać się można na wiele sposobów. Zaćpałem kolejny raz i tyle. Podnoszę pokornie łeb po raz kolejny i walczę dalej.
21 stycznia 2020WrakCzlowieka pisze: Prosta sprawa, pominąłeś terapię, organizację czasu poza ćpaniem, znalezienie hobby, znalezienie prawdziwej motywacji żeby to rzucić na dobre - przyszły konsekwencje. Bez tego co wymieniłem to na stałe rzuci może jeden na kilka tysięcy a to i tak optymistyczna wersja. Skręta to każdy głupi potrafi przeżyć, nauczyć się żyć i co ważniejsze - cieszyć się życiem na trzeźwo - to już sztuka.
@up - miałem parę kafli długu i to nie w vivusie czy banku tylko w "instytucji" która trochę agresywniej egzekwuje takie zaległości. Na dziewczynki już od dawna wyjebane, skok hormonów jak w gimbazie minął dawno i mam inne priorytety niż ruchanie. Ojca też nie było, rodzina to dla mnie obcy ludzie. Lęki i brak przyszłości też były. Mimo to powoli wychodzę z tego gówna. Jaka jest twoja wymówka? No i nie pierdol już o tym wyglądzie, jebany Stephen Hawking wyglądał jak nieudany eksperyment medyczny a daleko w życiu zaszedł. Mam wrażenie że za dużo czasu spędzasz na wykopie i czanach, zwłaszcza tych polskich - bo to bardzo charakterystyczne dla tych miejsc i ludzi myślenie. Terapia, psychiatra i zapierdalać a nie jojczyć jak ciężko. Każdy ma kurwa ciężko. Taki świat sobie stworzyliśmy.
Nie bierzcie moich rad poważnie, konsultujcie to z bardziej obeznanymi osobami a najlepiej lekarzem. Słuchacie mnie na własną odpowiedzialność.
@WiedzaRadosna
To się tyczy, szczególnie Ciebie, ale też innych po części.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.