hej, ja mam chyba problem! W piątek (w sumie z piątku na sobote) zażyłam po raz pierwszy coś z tzw. dopalaczy o nazwie "coco"; biały proszek we fiolce, bez żadnych napisów i info, więc nie wiem co tam było, czy mefedron (wątpie) czy raczej benzylopiperazyna czy jeszcze coś innego; w każdym razie było gorzkie niczym amfa i jechało ostro ściekami; trochę w nos, trochę do piwa w przeciągu całej nocy; do tego morze wódki, a na sen pare sztachów klasycznego ziela - może nieistotne, ale może wg was bedzie miało to znaczenie;
a problem w tym, że w tej chwili jest poniedziałek i boli mnie paskudnie w okolicy nerek (w sob. i niedzielę czułam tam lekki dyskomfort, teraz narósł); mniejsze problemy typu osłabienie, lekka temperatura, rozbicie to szczegół, bo wiem, że to "normalne" po takich używkach; boje sie tego bólu w plecach (nery); serce, tętno w normie, oddychać też mogę, w ciągu dnia lekkie mrowienia w nogach; Powiedzcie mi czy tego typu dopalacze są "utylizowane" przez nerki i czy mogłam sobie je załatwić? Uszkodzić czy wywołać stan zapalny nerek? Dodam, ze nie przewiało mnie, ani się o nic nie uderzyłam, bo już takich rozwiązań szukałam, ale niestety wszystko wskazuje na to że coś sobie zrobiłam tym dopalaczem... martwić się? lecieć do lekarza? jak myślicie?