Mam wręcz dupokonapkę na temat skręcania, testowania różnych bletek/wypełniaczy itp. więc logicznym będzie, że ulubione będą baty.

Kiedyś byłoby pewnie wiadro, ale po poznaniu wapo mogę mieć to samo z ulgą dla płuc. Tylko jak tu ktoś pisał - trzeba się do tego przyzwyczaić. Jednak lubię jakieś śladowe uczucie dymu, ale może z biegiem czasu będzie inaczej.

Z Vapa mnie nie klepie chodźby nie wiem co... tylko wiadra stacjonarne lub wodospad aktualnie w stronę lufki i blanta bo płuco już nie tę *

do vapowania trzeba głowę przyzwyczaić, przy wapowaniu nie ma takiego wejścia jak np z bongo ale za to dłużej trzyma.

Faktycznie przy paleniu jest jakby mocniej, ale nie wiem czy to nie jest po prostu wpływ tlenku węgla i chwilowego niedotlenienia. Moim ulubionym sposobem konsumpcji jest waporyzacja, mam waporyzer stacjonarny, jak i przenośny, oba firmy Arizer, są bardzo dobre. Czasami lubię zapalić, używam takiego działa -> https://www.ggbongs.com/classic-grace-g ... -state-hit i Chryste panie, jaki to jest zajebisty sprzęt :). Dzieło sztuki.

Ostatniego jointa wypaliłem jakiś miesiąc temu i nie zamierzam do tego wracać - tytoń to zło.

Jak to lubię z puchy palić

Ja jak jarałem to mój ulubiony sposób konsumpcji to bongos albo joint , lufka też spoko.

Vaporyzacja, bongo i ciastka to moje ulubione sposoby

klasycznie tradycyjnie z lufeczki a drugi ulubiony sposob to boniooo :>

Bonio wymiata .Nie ma to jak z lodowego ściągnąć taka wielka chmurę, że zadymisz cały pokój.

@jezus_chytrus
Miałem to już dawno pisać - za tego lifehacka/protipa masz u mnie złoty medal :D

Ja palę stosunkowo niewiele, ale gdy to się już zdarza, to najczęściej jest to zwykła lufka. Ale tylko z pozoru zwykła ;) Wyrobiłem sobie taki patent, aby korzystać z lufy jak z bardzo biednego vapo (brak info o temperaturze, jej wahania) - staram się tak kontrolować ogniem (zarówno mocą zapalniczki jak i odległością od lufy w tym samym czasie - not easy) aby prawie całe spalanie było bezogniowe, oprócz przodu lufki i tego co zostanie na końcu. Gdy zauważę ogień, natychmiast przytykam cybuch do tej metalowej części zapalniczki na górze, aby odciąć mu dopływ tlenu. Nie powiem, bo dojście do wprawy wymaga trochę czasu i praktyki, ale efekty jak na zwykłe szkło są naprawdę zadowalające - moc w działaniu i ekonomię takiego palenia widać już za pierwszym razem.
Aha i jeszcze jedna rada: nie dawajcie zapalniczki od razu na max, na początek 3/4 aby ogrzać szkło i to co w środku, później można zmniejszyć do 1/2, a na koniec przy samym wypalaniu dać pełne obroty (dla mnie max ogień to jest 4-5cm). W ten sposób cały proces będzie jeszcze bardziej optymalny.

Planuję w dalszym czasie porozglądać się za jakimś miniaturowym waporyzatorem typu Fenix Mini lub coś podobnego.