Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 335 • Strona 28 z 34
  • 478 / 21 / 0
thcon22 pisze:

Odpowie ktoś, dlaczego pojawił sie Zez ?
Desynchronizacja gałek ocznych jest typowym objawem wejścia na drugie (lub wyższe) plateau.
Uwaga! Użytkownik szalonykot nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 5299 / 103 / 0
Dzwoni ziomek, żebym poszedł palić. Czemu nie %-D Spalilimy, siadło na oczy i głowę, ten się pyta czy bym nie ogarnął kasy ja mówię, że rydynydy tera, prędzej za godzinę bo na chatę z takimi p;aczałkami nie pójdę. Temu się chce andrzeja po nosie zarzezać TERAZ I CHUJ, musi być zara :gun: Chwilę później dzwoni jego matka. Gadają, gadają a ten przy mnie: Ej, a słuchaj Halina, nie miałabyś dwóch dych pożyczyć %-D ?

Ja na niego takie gały i po chwili kilka metrów dalej pooolew. A później beka we dwójkę i robiliśmy do tego scenariusze + oczywiście dalej beka. Co mu do łba strzeliło to nie wiem, myślałem, że zdechnę ze śmiechu :nuts:
Spokój jest najwyższym szczęściem :*) Czanga tak bardzo
  • 703 / 40 / 0
Lorafen znowu zaatakował, tym razem za pomocą framugi od drzwi, moje już i tak pokryte siniakami biodro. Lawirowałam pomiędzy zastawianymi przez niego pułapkami w postaci kantów, rogów, nóg stołowych, parapetów i przeskakiwanych taboretów. Nie pozwala mi się poruszać wolniej, ani myśleć składniej, bo oprócz kompletnego braku chęci na sen dostaję od niego coś jeszcze - syndrom Adama Słodowego w połączeniu z tęsknotą do pogańskich zwyczajów naszych pra-prababci.

I tak od dwóch tygodni (chociaż łącznie lorki brałam przez ten czas trzy razy) konstruuję dla przyjaciółki pudełko-rzeźbę zrobioną trochę na wzór Alicji w Krainie Czarów z lampką - muszlą ślimaka, która nawet zapala się na prymitywny włącznik; próbuję skonstruować sobie domowej roboty palnik do odparowywania wody z roztworu metoksetaminy z sodą oczyszczoną (w procesie spaliła się między innymi kratka do krojenia jajek - mama jest niepocieszona); plotę wianek i kwietną girlandę, po kwiaty dla której to wybrałam się do sadu właśnie w godzinę po wzięciu drugiej, ostatniej połówki dwa i pół miligramowego lorka, dzisiaj około czwartej nad ranem; przycinam piłką do metalu łyżkę i szlifuję papierem ściernym jej brzegi (nie chciała się zmieścić do pudełka z zestawem do przerabiania metoksy na wolną zasadę). Ogółem - skręcam, rozkręcam, sklejam, naprawiam, a w międzyczasie sprzątam, rysuję i gotuję. Lorafen każe zajmować się każdą rzeczą po trochu naraz, żeby tylko nie zapomnieć o czymś, żeby wykonać plan i nie zaniedbać obowiązków.

Dziadek, zdziwiony, pyta co tak biegam po domu przez cały ranek.

Znalazłam pajęczycę z jajeczkami w tych kwiatach do girlandy. O mało co nie zmiażdżyłam jej kokonu. Pewnie to te lorki, ale sprawiła na mnie wrażenie przerażonej i zatroskanej jednocześnie - co ona zrobi bez tego kokonu? Czym teraz będzie, jeśli nie ich matką i opiekunką?

Zaniosłam ich z kawałkiem kwiatka do doniczki i schowałam na tarasie, pod daszkiem. Po namyśle, przy okazji wycieczki po drugą partię kwiatów przyniosłam jeszcze cynię (czy tam turka) w słoiku z ziemią, podlałam i postawiłam obok doniczki - żeby przyciągała owady dla pajęczycy. Te kwiaty zawsze były dla wszelkiej maści robactwa szczególnie atrakcyjne w porównaniu do reszty ogródka, jeżeli dobrze pamiętam zeszłe lata. Zamglone nieco oparami makiwary, przyznaję. Leci mi teraz drugi rok bez opio i na wszelki wypadek przy okazji wyrywania chwastów usuwam też z ogródka prawie wszystkie maki peoniowe. Zeszłego sezonu wprawdzie w ogóle ich nie ruszałam, ale po co się wystawiać na próby?

W każdym razie mam nadzieję, że młode pajączki dorosną w tamtej doniczce, i że będę miała szczęście trafić na moment ich wyklucia się.

Stare dobre benzo.
  • 1 / / 0
Set&Setting : Ja , Normalny dzien , spotkanie z koleżanka
Ilosc : 2x Kartoniki Chill Pills + 4g THC + jeden chill pill dojedzony :)
Status ? Ughmn , pierwszy raz tutaj . 3letnie doswiadczenie z narkotykami . Różnymi różnistymi .

Umowilam sie z kolezanka 10 minut dogi od domu , postanowilam wziac od niej 3bilety .. dwa zjadlam od razu i jeden schowalam .
podroz powrotna do domu zajela mi okolo godziny , przeszlam wszystkie zakamarki mojej dzielnicy upajajac sie architektura miasta (nie jest za ładne) . Stawiajac pierwszyus ktok za progiem domu wlaczyly sie halucynajcje , postanowilam polozyc sie na lozku , lezalam na lozku 3h bylo tam wszysko czego potrebowalam .. w glowie mialam multum infomacji , wiedzialam wszystko i znalam odpowiedz na kazde pytanie nawet nie zadane . Czulam sie jak medium .

W pewnym momemcie ( jakies 3h siedzenia [bytowania] w domu [na łóżku] ubralam sie stanelam i czekalam .. w koncu dostalam wiadomosc ze kumpel na mnie czeka juz .. Zrobilam wszystko jakbym juz wczesniej wiedziala co bedzie .. Weszlam do kolegi z usmiechem zadowolona i powiedzialam takie cos "płaczo , bo pada , pada bo płaczo , musiałam przyjść bo dzieci płaczo że im kwaśno w domach " kolega oczywiscie swoj wiec wiedzial o co chodzi . siedzac z nim palilismy gande co wytwarzalo w polaczeniu z kwasem , euforyczny spokoj i szczescie . Wiedzialam czego potrzebuja rowiesnicy a oni wiedzieli czego potrzebuje ja . Trwalo to wszystko ok 12 godzin ..Nie odczuwalam zmeczenia fizycznego ..
Sądzę to było udane ^^
  • 40 / 1 / 6
Las, pagórek porośniety mchem na którym razem z kumplem spedzilismy wiekszość tripa. Pozytywne nastawienie i cheć przetestowania jak różne gatunki muzyki wpływają na dexowego tripa.
75mg + 150 zażyte 1,5h później, kolega to samo.

14 lat, 55kg psychonautą jestem od 2 lat, próbowałem salvii, DXM, dmh, GBL, raz karton z nieznaną substancją (obstawiam DOC), mj, fajki, gałka, bieluń (najgorsze 3 dni w moim życiu), tramadol, koda, pseudoefka i pare innych syfów których nie pamietam.

T-0 Położyliśmy sie wygodnie na mchu i czekaliśmy na ładunek 2 dawki dexa.
T-40 Podwójne widzenie odpaliłem shpongle - i am you, świetne uczucie jakbym unosił sie nad ziemią, subtelne cevy - coś jak powidok po patrzeniu na słońce.
T-60 Odczuwam już dobre działanie dexa, zapuszczam sobie chiptune (xray-barymag 2-8), nagłe uczucie cholernej nostalgii, uczucie przeniesienia sie w czasie do lat 80tych, łzy w oczach.

Prodigy - Mindfields, Niesamowicie przestrzenny dźwiek, umysł działał w rytmie muzyki której słuchałem
Juno Reactor - Badimo, W pewnym momencie muzyka porwała mnie na inną planete, poruszałem sie pod wielkim cyberpunkowym miastem z ogromną predkością, miałem uczucie że jestem szamanem w transie :D

Wyłączam muzyke żeby chwilke poskakać i poczuć zmienioną grawitacje.
T-90 Death - Spiritual Healing, lekkie uczucie strachu i przytłoczenia, cały czas przechodziły mnie ciarki i czułem sie zajebiście przyjemnie.

Ott - Smoked glass and chrome, zdecydowanie najwieksze pierdolniecie w mózg, dosłownie rozszczepienie umysłu na miliardy cząsteczek, pływałem w najgłebszych zakamarkach mojego umysłu.

Pózniej nie mierzyłem czasu, bo nie miałem ochoty siegać po telefon.

Znowu chiptune, tym razem xray-typewriter, zachwyt(?) tą muzyką, nie potrafie opisać tego uczucia.

Prodigy - The Trick, kolejny rozpierdol umysłu, uczucie lekkiego niepokoju, czarne cevy na tle jaśniejszej czerni.

Znowu ott, tym razem uczucie dysocjacji i unoszenia sie w przestrzeni kosmicznej.

Juno Reactor - Masters of universe, niesamowicie wczułem sie w rytm muzyki, zajebiście sie tego słuchało

Juno Reactor - Pistolero Jak wyżej.

Nirvana - Polly, zajebiste uczucie smutku i pustki.

Slayer - World painted blood, zalała mnie fala gorąca i przyjemności, ciarki na całym ciele.

Jakiś randomowy mix hardstyle - Cheć do tańczenia, skakania i ogólnie ruchu.

Puściło nas po ~6,5h, ale zmieniony odbiór muzyki trwał do końca dnia.

Nastepnego dnia kumpel mial powiekszone źrenice, ja czułem tylko wyluzowanie i szczeście.
Cały tydzień po tripie gdy siedziałem w bezruchu lub słuchałem Ott miałem kilkusekundowe uczucie dysocjacji, coś pieknego.
Z góry przepraszam adminów za wrzucanie kilku takich samych postów w ciągu sekundy, tapatalk jest niedopracowany :/
  • 142 / 4 / 0
S&S: wstałem dwie godziny temu i ogarnąłem trochę dom, nic specjalnego - normalny początek produktywnego, wesołego dnia, a teraz czas na śniadanie:
Ilość: 3 kostki gorzkiej czekolady -> 1200mg lecytyny -> panax ginseng & american ginseng extract 450mg -> 20mg Noopeptu pod język -> szczypta Ozony Raspberry w nozdrza i zielona herbata

Z głośników wylewa się https://www.youtube.com/watch?v=TKC_-mYoOKk.
Moje procesy myślowe nabierają nieco bardziej 'analitycznego' zabarwienia. Odczuwam absurdalnie silną rześkość, świetnie komponującą się z gotowością i chęcią do działania. Moja podświadomość podpowiada mi, że nie mogę po prostu dłużej bezczynnie bujać się na fotelu - świat ma wiele do zaoferowania i błaga o to, żeby być doświadczanym. Czuje się cholernie mocno pobudzony, czas reakcji wydaje się bardzo zauważalnie skrócony, ale równocześnie jestem bardzo spokojny i wyluzowany, przy czym nie ma negatywnego wjazdu na ciało - serce bije bardzo spokojnie, a oddech jest stonowany. Każdy wdech łechta moje rozanielone zmysły malinowym czarem przepysznej tabacznej magii, którą wcześniej wciągnąłem i świetnie łączy się w harmonicznej, bezinteresownej kooperacji wszystkich innych suplementów, które zaaplikowałem w negentropii mojego porannego rytuału.

Czuje dobrze, tygrys.
jak Państwu minęła noc? pewnie wypiło się trochę, co?
nie proszę Pana, staliśmy się jednością ze wszechświatem i wiecznością
  • 1 / / 0
Jakiś czas temu rozkminiłem opcję na jaranie z nieznanego źródła. Topy były suche i miały brązowy odcień, zero zapachu. Pomyślałem żeby pójść do typa i mu to oddać bo na wadze też przyciął w chuja ale tak mi się chciało jarać, że to olałem. Sprawdziłem językiem ale było zupełnie bez smaku. Po zmieszaniu z tytoniem prawie całkowicie przejęło jego smak i paliło się normalnie. Spaliłem lufę i na początku nic. 5-10 minut później nagle weszła petarda - mocno euforyczna faza jak przy w kurwę mocnej sativie, przynajmniej 2 razy mocniejsza niż normalny osiedlowy skun, którego zdarzyło mi się palić i wiadomo było o nim, że to chemik. Faza jak po marihuanie ale natężenie jak po fecie :) Kiedy zaczęło przechodzić dojarałem jeszcze jedną lufę. Faza znowu weszła z opóźniaczem ale już bez tego pierdolnięcia. Później jeszcze przez kilka godzin czułem przyjemność w klatce piersiowej i ogólny relaks a rozkminy ogarniały moją duszę i karmę. "Widziałem" a raczej jakby intuicyjnie czułem karmę swoją i całej rodziny. Napływały do mnie informacje, których nie miałem prawa znać. Zapytałem potem o to ojca i okazało się, że część to prawda a pozostałej nie da się zweryfikować. Wykminiłem, że czas jest tylko naszą iluzją jaką odbieramy umysłem po to żeby móc wykonywać ruchy i przemieszczać się - czas jest ściśle powiązany z ruchem i odległością (wiedziałem to z lekcji ale teraz dopiero to POJĄŁĘM) i wszystko co dopiero będzie tak naprawdę już było ale nie jest jeszcze przez nas przeżyte.

W mojej głowie pojawiła się taka teoria na temat wszechświata - wszystko zaczęło się od 1 małej bakterii, która powstała przez przypadek i ewoluowało dzięki czemu jesteśmy dzisiaj na tym etapie rozwoju. Jednak siły, która stworzyła ten wszechświat już NIE MA a w miejsce tego wyewoluowała siła miłości połączonej z inteligencją spajająca w całość to co powstało przypadkiem w wyniku ewolucji. To właśnie jest Bóg i on tak samo jak my ewoluuje i powstał z nicości. Ten Bóg nie jest naszym stwórcą lecz energią miłości jaką my sami jako ludzie wytworzyliśmy i teraz to ta energia oddziałuje na nas. Cały wszechświat działa na zasadzie takiego oddziaływania - to na czym się skupiamy wraca do nas ale nie na zasadzie lustra tylko to ta energia, którą wytwarzamy wszyscy razem działa na korzyść tych, którzy pozytywnie o niej myślą ale nie stawiają jej na piedestale. Czyli podstawową zasadą w tym wszechświecie jest "miej wyjebane a będzie ci dane". Przyszłość też istnieje tak jak przeszłość równolegle do tu i teraz ale nasze świadomości przenoszą się po osi czasu od początku do końca, przy czym realny początek i koniec nie istnieje bo to tylko iluzja umysłu żyjącego w czasie i przestrzeni. Wtedy wydawało mi się to niesamowicie logiczne i czułem, że pojąłem wszechświat, Boga i wszystko. My tutaj tylko sterujemy postacią jak w komputerze ale czujemy, że to jest naprawdę. Nie umiem tego logicznie opisać ale dalej jest to dla mnie logiczne tylko, że już tego nie ogarniam całościowo tak jak fizycy kwantowi nie ogarniają tego co badają a to jest w wielu punktach dziwnie zbieżne z moją wizją :) Nieważne, chodziło mi teraz tylko o przedstawienie mechanizmu narkotyku. Pojąłem to dużo szybciej niż da się sformułować te myśli. To był impuls, który mnie oświecił a potem w głowie układałem sobie wersję opisową :D

Zmysły miałem bardzo wyostrzone, kolory żywe, dźwięki przeszywające uszy a jak ktoś coś do mnie mówił to nie mogłem zinterpretować tego w normalny sposób żeby wyczuć intencję rozmówcy. Za to ich wypowiedzi zgadzały się z moimi wewnętrznymi myślami tylko, że to co mówili symbolizowało moje myśli. Dopiero kiedy koncentrowałem się na rozumieniu prawdziwego przekazu to go rozumiałem i mogłem odpowiadać. Faza była w odczuciu czyściutka i nie było żadnego bólu głowy. Odczuwałem to jak wzmocnione zioło z dodatkiem jakiegoś dysocjanta. No właśnie i teraz dochodzę do sedna wpisu, dlaczego zamieszczam to akurat w tym dziale. Zapaliłem to drugi raz i pierdolnięcie tym razem weszło zupełnie inaczej - świst w uszach, który był autentycznym pierdolnięciem i wyjebało mnie do góry tak, że widziałem swoją postać z perspektywy sufitu ale przestraszyłem się tego tak, że od razu wróciłem do ciała ale odczuwałem tak jakbym był tylko swoją głową. A potem czułem się tak jakbym płynął statkiem i miałem bardzo przyjemną fazę, którą odczuwałem głównie w okolicach klatki piersiowej. I faza ta nie chciała przejść znów przez kilka godzin. W międzyczasie w głowie pojawiały się rozkminy dotyczące oświecenia i poczułem całkowitą depersonalizację. Ja to nie ja tylko boska świadomość, która przybrała tylko taką formę na to wcielenie, jej celem jest oświecenie a więc pozbycie się przekonań i preferencji i wtedy czułem, że jestem oświecony a potem to przeszło wraz zejściem fazy ale depersonalizacja została i w pewnym sensie trwa do dzisiaj. Miałem potem takie rozkminy, że jestem sam we wszechświecie bo boska świadomość może być tylko jedna i psychozę z tego powodu. Bałem się, że moje preferencje już mi nie wrócą. Dzisiaj utrzymuje się jeszcze to, że nie mam już zdania na żaden temat a szczególnie kiedy to zdanie miałoby kogoś krzywdzić. Zawsze byłem bardzo radykalny, chciałem kary śmierci dla skurwieli, myślałem sobie nawet, że gdyby dziewczyna mnie zdradziła to byłbym w stanie ją nawet zabić i bym to zrobił gdyby nie ryzyko więzienia. Teraz nie jestem w stanie nawet wyśmiać kogoś bo jest mi tej osoby żal i rozpadła się moja samoocena oparta na poczuciu bycia lepszym od innych ludzi i grup. Zadziałało to na mnie bardzo mocno bo jestem niedożywiony a w tamtym okresie nie spałem dodatkowo przez kilka dób. Dałem to potem: część mojej siostrze bo sama sobie wzięła a część zapaliłem jeszcze z kumplami. Siostra mówi, że nie czuła się swoim ciałem i wyjebało ją również w takie karmiczne i oświeceniowe rozkminy a ja już kolejnym razem nie odczułem nic innego poza mocnym hajem. Kumple też mieli ten haj i wzmocnione możliwości intelektualne ale mieszczące się w ramach normalnego świata. No i co to kurwa było? Faktem jest, że z 3g jakie miały być na wadze miałem 2,1g ale nie sądzę żeby dojebali jakiś kozacki narkotyk bo to za drogie rzeczy. Na tego dila już nigdy nie trafiłem bo to była przypadkowa opcja załatwiana na przypale w ostatniej chwili. Wiem, że dile dodają różne rzeczy przy hodowli i wtedy właśnie jest chemik ale nie wierzyłem w dodawanie dopalaczy i innych narkotyków do zioła kosztującego 40 zł za sztuke.

Przeniosłem do wątku TripNote, żeby się nie zmarnował opis.
| 13 |
  • 987 / 8 / 0
Wyszło jak zwykle na spontanie. Cztery pudła Thiocodinu i jedno Clonazepamu, oczywiście dwujek. Pani psychiatra, złe wpisała łączna ilość substancji czynnej. No cóż, każdy ma prawo do błędu :)

T0 (około 16:50) - zaraz po zakupie klonów, wrzuciłem 2 mg pod język. Wydaje mi się, że dzisiejsze klony są trochę inne w smaku od tych starszych. Nie czuć już tego miętowego posmaku, który osobiście bardzo mi się podobał. O dziwo taka skromna dawka całkiem fajnie podziałała. Po powrocie do domu, przyszła pora na kodeinę.
T0 (21:35) - 600 mg kody ląduje w moim żołądku, w trakcie ciepłego prysznica.
T+15 (21:50) - 4 mg klonów.
T(22:00) - zaczyna robić się ciepło, ale to naprawdę ciepło. Niestety tak jak się spodziewałem, skutkiem ubocznym jest masakryczne swędzenie niektórych partii mojego ciała, a w szczególności nóg, brzucha, szyi no i okolic pachwin. Zapomniałem zaopatrzyć się w jakąś anty histaminę, no i teraz mam za swoje. Z reszta zaraz pewnie zejdzie. Oby...
T+60 (23:00) - Na tą chwilę wszystko na tym samym poziomie. Swędzenie lekko ustępuje. Jest fajnie, choć mogło być lepiej...
Zastanawiam się, czy nie wrzucić jeszcze paru mg klona. Bez sensu?
Uwaga! Użytkownik greenwave nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 76 / 7 / 0
Latem zeszłego roku eksperymentowałem z miksami i postanowiłem, że zafunduję sobie leśną jazdę. Niestety pogoda nie dopisała, a że byłem już tak napalony na lot, to zdecydowałem się na intoksykację w domu.
Plan był taki, że zaaplikuję sobie do nosa 800mcg 25C-NBOMe i zeżrę 3/4 tego co mi zostało z 4-aco, czyli jakieś 35 mg, potem do wyra i słuchawki na uszy.
Rozpuściłem sobie karton w strzykawce i ostrożnie niuch. Zaczęło się już po 10 minutach, falujący obraz, wyraźniejsze kolory, i euforyczne pląsanie w rytm muzyki. Jako że jestem leniwy, to nie przygotowałem sobie wcześniej drugiej substancji i zabrałem się za to już nagrzany. Niestety w swym podnieceniu pojebałem stary worek z nowym i nawet nie zauważyłem, że materiału coś za dużo i przyjebałem sobie 75mg. Do tego wpadłem na genialny pomysł i wrzuciłem sobie resztkę łysic, których było za mało na trip solo ( 16 wysuszonych grzybów ).

4-aco ładuje mi się długo, to żeby napełnić się pozytywnymi myślami wybrałem się na szybki spacer w deszczu po parku pod balkonem, tak żeby zdążyć przed pojawieniem się nudności. Uwielbiam burzę i czułem się wyśmienicie, włączyły mi się jakieś odpały typu jedność z naturą, siła wiatru, łączenie się z deszczem itepe. Gdzieś w tle tej euforii pojawił się jakiś ciężar, więc oho, ładuje się reszta sortu, czas wracać do domu.
W mieszkaniu szybko zdjąłem ubrania, upewniłem się że soczek marchwiowy i wiadro na ewentualny spaw są przy łóżku, rzuciłem się na materac i odpaliłem muzykę.

Czas mijał i już zaczynałem czuć, że coś jest nie tak. Pominę szczegółowy opis, po prostu robiło się coraz grubiej, na szczęście żołądek zaczął odpuszczać. W pewnym momencie byłem pochłaniany przez ciemność, która stała się czymś materialnym i wlewała się we mnie, zajmując każdy kawałek mojej duszy. Doznawałem już na tryptaminach podobnego uczucia, więc zdołałem uniknąć paniki, ale po jakimś nieokreślonym czasie... urwał mi się film.

Następna rzecz jaką pamiętam i wiem, że miała miejsce naprawdę, to pobudka na półpiętrze klatki schodowej, około 5 rano. Miałem na sobie tylko spodenki i jedną skarpetkę, a w moich objęciach znalazłem reklamówkę wypełnioną pistacjami. Zaczęła się panika i rozpaczliwie poszukiwanie odpowiedzi w strzępkach pamięci. Cichaczem udałem się do domu i rozpocząłem pospiesznie remanent. Klucze na miejscu, portfel jest, koszulka na łóżku, nic nie jest zniszczone, tylko na biurku leżą 3 puste butelki po piwie, które musiałem wyciągnąć z lodówki i wysączyć. Ciągle miałem mętlik w głowie, ale zaczęły wracać jakieś obrazy z ostatnich godzin i nagle zdębiałem. Dotarło do mnie bardzo wyraźne wspomnienie tego, jak szedłem środkiem ulicy na której mieszkam, ryczałem jakieś głupie piosenki, a w ręku dzierżyłem... rozpaloną pochodnię. Żeby tego było mało, to w jednej z bocznych uliczek stał policyjny radiowóz, z którego wyszły wołające mnie ludziki. Krzyknąłem "GŁUCHA NOC! ME KROCZE, ZAKAZANE OWOCE!" i zacząłem uciekać. Na tym etapie wspomnień byłem kosmicznie zesrany, ale budzący się mózg podpowiedział mi, że coś jednak nie pasuje. Jestem nawet wysportowany, biegam ćwiczę itepe, ale powiedzmy sobie szczerze, w takim stanie nie ma szans, żebym prześcignął policjantów. Coraz bardziej byłem przekonany, że ta sytuacja nie miała miejsca, albo przynajmniej to nie był radiowóz i policjanci, mimo to paranoja nie dawała za wygraną i obwąchiwałem ręce i ubrania, żeby sprawdzić czy nie czuć spalenizny od pochodni. Żadnych oznak tego nie odkryłem, ale nadal byłem mocno zaniepokojony i przez najbliższych kilka dni sprawdzałem lokalną gazetę, jak i Youtube, czy nie znajdę czegoś o wariacie z pochodnią. :D
Jeszcze długo męczyła mnie kwestia realności tych "wspomnień", bo jak na psychodeliki były one mocno nietypowe. Zawsze miewam jakieś popierdolone wizje bez specjalnego związku z rzeczywistością, a te wydawały się nad wyraz prawdziwe. Obecnie jednak jestem przekonany, że ta sytuacja nie miała miejsca. Przynajmniej nie w takim kształcie, w jakim ją znam. :P Chociaż raz na jakiś czas nadal sprawdzam Yt %-D.

Pozostała jeszcze kwestia pistacji. Z portfela nie zniknęły mi pieniądze, zatem sprawdziłem konto żeby przejrzeć dokonane transakcje i tam kolejne zdumienie, ani śladu po zakupach. W późniejszych dniach również nic nie zaksięgowano. Jedyny sklep, w którym mógłbym dostać taką ilość pistacji późno w nocy to Tesco. Sęk w tym, że każde znajduje się jakieś pół godziny drogi autobusem od mojego miejsca zamieszkania. Zatem albo wybrałem się kompletnie naćpany do Tesco i ukradłem pełną reklamówkę, albo jakimś cudem otrzymałem ją od kogoś w prezencie. Jeśli to pierwsza opcja, to dlaczego nie zatrzymała mnie ochrona? Może myśleli, że wariat. Wyobraźcie sobie typa w moim stanie sunącego przez sklep. %-D

Na wszelki wypadek przeszedłem się jeszcze po sąsiadach i przepraszałem za imprezę, ale zdumieni mówili, że niczego nie słyszeli.
Okazało się jeszcze, że przestawiłem każdy zegar w mieszkaniu. Jedyna wskazówka dotycząca tego zdarzenia jaką znalazłem, to koślawy wpis w notesie głoszący "Przyjmij mnie Chronosie!"



Ja w ogóle czasem robię bardzo nieprzemyślane zakupy, kiedy jestem naćpany. Kiedyś na MDMA kupiłem królika miniaturkę i przykleiłem mu taśmą izolacyjną kapelusz, który zrobiłem z tektury. Na szczęście zwierzątko miało dość długą grzywę i dałem radę odciąć część sierści razem z taśmą. Obyło się bez bólu. Okropnie się potem czułem. :d Udało mi się szybko znaleźć nowy DOM dla biedaka.
  • 44 / / 0
exT, jeśli przeżyłeś więcej podobnych, pokręconych ćpań, to proszę cię - podziel się relacjami :p
Strasznie lubię czytać trip raporty, tym bardziej, jeśli podczas jazdy ktoś robi coś okropnie dziwnego, a potem o tym nie wie, albo ze zdumieniem przypomina sobie - czyli jak u ciebie :D
A te pistacje wygrały ;)
ODPOWIEDZ
Posty: 335 • Strona 28 z 34
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.