Syntetyczny opioid o niewybiórczym działaniu na receptory opioidowe.
Więcej informacji: Tramadol w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 1294 • Strona 102 z 130
  • 2249 / 577 / 0
@mariusz9984 że jak ? Masz proch zrobiony z różnych opiatów ? Np tramal rozrobiony z oxy ??? Czy chodzi Ci o proch z oxy ?

Nie cytujemy posta bezpośrednio nad swoim. taurinnn
  • 559 / 125 / 0
Mówi, że rozdrabnia Oxycontin. Pięknie, że wjebany w oksykodon, który jest znacznie cięższy, chce nieść ratunek uzależnionym od tramadolu. Ja się chyba jeszcze nie obudziłem.
  • 412 / 52 / 0
@Mordarg oxycontin czasami oxycontin z DHC. Oprócz tego mam jeszcze leki od magika.
@crocodilla staram się im pomóc w rzuceniu lub braniu z głową, aby nie dostali padaki.
  • 559 / 125 / 0
Ostatni tramadol przyjmowałem 1 stycznia, potem nic serotoninowego. Ostatnie opio w ogóle to 100mg tylidyny tydzień temu. Brak uzależnienia fizycznego. Tej nocy brałem MDMA. Nawet przy dawce, która przymykała powieki, cały czas czuć było niedosyt. Brakowało smyrania po receptorach opio. Stimy przestały smakować.
  • 77 / 8 / 0
25 stycznia 2020crocodilla pisze:
Stimy przestały smakować.


No, to prawda. Mi też stimy przestały smakować. Całkowicie.
Ale i tak mi pomagają na ADHD.
Tak czy inaczej, nie jadłem trampka od roku i jestem z tego nawet dumny.
  • 39 / / 0
08 grudnia 2019elunei pisze:
Najbardziej pocieszył mnie na detoksie lekarz psychiatra(ordynator) podczas obchodu słowami: "Miałem już takiego lekarza- zawiesił się". Zapytałam ze zdziwieniem jak to- zwariował??? Nie, powiesił się... OJ dało mi to do myślenia, bo tak jak przedtem jestem pod toną mułu. Z ciągu na ciąg coraz mniej chce się z tego wychodzić. Jednak branie w cugu powoduje już u mnie myśli samobójcze.
Jak ci idzie z odstawieniem? Ja zaczynam ta droge
  • 101 / 11 / 0
@Marta170111
Przy silnym bólu kręgosłupa dawka 400mg Tramalu jest dla mnie niezbędna do funkcjonowania. Nie chodzi mi o ćpanie, a o życie w jako takim komforcie. Nie da się zasnąć przy silnym bólu kręgosłupa mając w niego wstawione śruby...
Uwaga! Użytkownik elunei nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 559 / 125 / 0
Przy tych 400mg na stałe, przyjmujesz osłonę przeciwpadaczkową?
  • 101 / 11 / 0
tak klonika 2mg
Uwaga! Użytkownik elunei nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 36 / 9 / 0
Przeglądałem h od dłuższego czasu (między innymi po to żeby na krzywy ryj przeglądać temat o PST), ale zarejestrowałem się dopiero teraz specjalnie po to żeby opisać swoją historię uzależnienia od tramadolu.
Zaczęło się na pierwszym roku studiów, już wcześniej w szkole średniej eksperymentowałem z lekami otc (kodeina i dex), trawką i MXE. Wszystko było ciekawe ale nic mnie nie porwało na dłużej. Dopiero po przeprowadzce ze swojej pipidówy do Warszawy miałem dostęp do czegoś więcej niż RC, trawka czy apteka bez recepty. Do naturalnej ciekawości doszła samotność i brak umiejętności odnalezienia się towarzysko i po researchu znalazłem na ogłaszamy24 tramal. Do dzisiaj pamiętam że były to retardy 150 i zapieprzałem po nie z Sadyby na Żerań albo Tarchomin, nawet pamiętam czego słuchałem wtedy po drodze.
Na początku oczywiście wszystko było ok, brałem sobie po 150-300 mg praktycznie nierozgryzanych co kilkanaście dni i było świetnie. Jak mi się paczka skończyła to chyba miałem dużą przerwę, nawet kilka miesięcy, potem co jakiś czas dokupowałem i brałem tym systemem. Z tym że dawki po jakimś czasie wskoczyły już na 400 i zaczęło być brane co 3-5 dni, ale po każdym skończonym opakowaniu czy nawet blistrze (bo tak też kupowałem) robiłem dłuższą przerwę. Dopóki nie było to nie kusiło, ale jak leżało w szufladzie to nie było opcji powstrzymać się dłużej niż ten tydzień.
W międzyczasie poznałem swoją pierwszą dziewczynę która od początku wiedziała o moim „zainteresowaniu”. Na początku nie miała wobec niego obiekcji mimo że sama nie chciała brać, jej jedyna próba zakończyła się jedynie mdłościami i bólem głowy, na szczęście miałem tyle oleju w głowie żeby jej więcej nie namawiać. W trakcie trwania naszego związku moje uzależnienie zaczynało powoli postępować, w końcu zdecydowała się że będzie mi wydzielać 400 mg raz w tygodniu na nasze wspólne nocowania weekendowe bo lubiła mnie w tym stanie, byłem nieźle rozpłynięty po tramcu, praktycznie jak po małej dawce MDMA, zresztą wtedy mogłem długo ruchać, a pała furczała bez problemu - jednym słowem same plusy. Potem zacząłem ją oszukiwać, kupowałem czasem bez jej wiedzy albo podpieprzałem pojedyncze dawki z tych zapasów które ona mi trzymała. Jednym słowem typowe ćpuńskie zachowania godne brauniarza, ale już byłem wtedy uzależniony psychicznie i ślepy na to. Finalnie rozstaliśmy się z powodu problemów niezwiązanych z moją chorobą. Nadal brałem tym swoim systemem, że następował miniciąg w częstotliwości co 2-4 dni do końca opakowaniu i potem dłuższa przerwa, z tym że zacząłem wskakiwać na dawki rzędu 500-600 mg pod koniec tych ciągów i przerwy zaczęły się niebezpiecznie skracać. W tym momencie historii mija ok. trzech lat od zapoznania się z tramadolem.
Potem wydarzył się chyba pierwszy ciąg z prawdziwego zdarzenia, zjadłem całe największe opakowanie retardów (200x50) w niecały miesiąc, na szczęście zszedłem stopniowo i obyło się bez zespołu abstynencyjnego czyli cały czas byłem zdrowy we własnym mniemaniu. W tym czasie poznałem swoją obecną partnerkę i jej już się w ogóle nie przyznałem, przebąkiwałem parę razy że kiedyś żarłem leki na receptę ale to krótki epizod był i praktycznie jednorazowo.
Potem eskalacja uzależnienia nastąpiła gwałtownie, wszystko zlewa mi się w jedno. Zacząłem brać prawie codziennie w ciągach, przerwy między kolejnymi opakowaniami były podyktowane jedynie chęcią zbicia tolerancji żeby nie musieć dokładać benzo bo na szczęście zostało mi na tyle instynktu samozachowawczego żeby nie wpierdalać się w kolejne gówno (mimo że klony jadłem parę razy i tak, ale to z innych pobudek). Potem nastąpił pierwszy atak padaczkowy który w ogóle nie skłonił mnie do refleksji, za kolejnych kilka miesięcy ponownie, ale brałem nadal. Płynąłem już mocno i na około dwa miesiące ciągu przypadało kilka dni przerwy podczas których też często ratowałem się kodeiną. Na szczęście tolerancja postępowała powoli i trochę z fobii przed kolejnym atakiem starałem się trzymać dawek max 800 mg lekko rozgryzionych retardów. Żyłem tak przez kolejne niecałe dwa lata, wchodząc już na 1000-1400 w 2-3 transzach pod koniec ciągu. Ostatnio jednak w krótkim okresie czasu miałem trzy napady padaczkowe, jeden udało mi się ukryć całkowicie bo byłem sam w mieszkaniu, a dwa kolejne na przestrzeni dwóch tygodni wzbudziły słuszne podejrzenia moich bliskich. Te ataki wynikały najprawdopodobniej z już stale obniżonego progu drgawkowego bo miały miejsce po dawkach niższych niż zdarzało mi się już przyjmować w przeszłości. Stwierdziłem wtedy że mam do wyboru trzy drogi, albo włączam do swojego uzależnienia kolejną substancję, albo każde kolejne wzięcie to rosyjska ruletka i proszenie się o nieszczęście typu atak na schodach albo za kierownicą (bo jak każdy ćpun podejmowałem ryzykowne zachowania w związku ze swoim nałogiem) a nie na kanapie, bądź za biurkiem, albo przyznaje się bliskim i zgłaszam się po pomoc. Wybrałem opcję nr trzy która sporo mnie kosztowała, ale na szczęście ani rodzice, ani ukochana pomimo początkowego i uzasadnionego wkurwu mnie nie odtrącili, wcześniej już mieli ku temu przesłanki ale za każdym razem ich zapewniałem że nie mają się o co martwić kłamiąc w żywe oczy, a oni chcieli mi wierzyć.
W szpitalu oczywiście nie mieli pojęcia jak się mną zająć, ale zrobili mi przynajmniej komplet badań i jak drugiego (a raczej trzeciego bo pierwszy przespałem jeszcze na tramcu zjebany atakiem) dnia przyznałem się z czego wynikał ten atak to dostawałem oprócz depakine też rolki dwa razy dziennie po 2 albo 5 mg, ale chyba była to ta większa dawka. Nie wiem na ile dla dodatkowego działania antypadaczkowego, a na ile z dobrego serca żeby złagodzić mi skręta wywołanego zejściem z tych 800-1400 mg ładowanych niemal codziennie od 6-8 miesięcy na zimnego indyka, ale poza (tylko częściowo) bezsennymi nocami, dreszczami, katarem i lekką sraczką nie było tak strasznie jak niektórzy tu opisują – pewnie właśnie dzięki rolkom i możliwości odchorowania najgorszego okresu w szpitalu bo do pracy na pewno nie dałbym rady chodzić w takim stanie.
Najtrudniejsze obecnie jest przyjęcie do wiadomości że nieźle sobie spierdoliłem baniak czego najlepszym przykładem jest to że podczas konsultacji z psychiatrą jako poprzednią datę napadu podałem ostatnią środę (do szpitala przywieźli mnie w piątek) a faktycznie ten atak miał miejsce w środę dwa tygodnie temu, dni zaczęły mi się zlewać w jedno, nie pamiętałem rzeczy które mówili mi bliscy i przełożony w pracy przez co można było odnieść wrażenie że mam ich w chuju. Na szczęście zasób słownictwa, możliwość prowadzenia dyskusji i ogólny ogar zostały z grubsza bez zmian w przeciwieństwie do ludzi którzy kopcili po kilka toreb dziennie i oprócz pamięci leciały im wszystkie kompetencje umysłowe na łeb na szyję zmieniając się w zielone zombie.
Ciężko mi też pogodzić się z tym, że nie ma już powrotu do kontrolowanego brania, bo nawet pomijając tramadol muszę wyrzucić wszystkie opioidy „z diety”. Chyba każdy kto tego próbował wie jakie fajne jest zawinięcie się w koc w chłodny jesiennozimowy piątkowy wieczór i opierdolenie 300-450 mg kodeiny (bo nie masz rozbuchanej tolerancji) po ciężkim tygodniu i obudzenie się wypoczętym w sobotę rano w fajnym humorze powodowanym afterglowem. Tylko że to jest fajne jak robisz to 1-2 razy w miesiącu i nie czekasz na to cały pozostały czas. Zresztą w tramadolu i tak bardziej pociągał mnie ten efekt (motywacyjny) SNRI niż czyste opioupierdolenie z noddowaniem na czele, ale nie twierdzę że mi to przeszkadzało bo faktycznie stanowiło miły dodatek. Zresztą nawet nie wiem czy dobrym pomysłem byłoby (oczywiście nie teraz, ale w perspektywie kilku miesięcy) zapalenie mj albo zapodanie hofmanna czy emki.
Pierwsze dwa to potencjalna groźba uaktywnienia jakichś pojebanych autopretensji i lęków że nie dam rady wytrwać w tym i popłynę znowu, a MDMA dlatego, że jak wspominałem tramadol działał na mnie (szczególnie na początku, albo po długiej przerwie) jak mikrodawki tej substancji. Z serotoniny mogę się wyprać szybko, ale potem jak mi się włączy pies Pawłowa to zachce mi się całej reszty uczuć które towarzyszyły tym odczuciom. W ogóle już mi się pojawiają delikatne podszepty w głębi umysłu, że no może nie tramadol, ale kodeinki to mógłbym sobie zajebać bo od niej przecież nie byłem uzależniony (brałem głównie jak źle sobie rozplanowałem zejście, a nie chciałem kupować kolejnego opakowania).
Może za poważnie to wszystko opisałem, ale zrobiłem to też w dużej mierze dla siebie żeby usystematyzować sobie przebieg turlania się po tej równi pochyłej i trochę dla spokoju ducha że może jak ktoś zobaczy opis relatywnie lekkiego przebiegu uzależnia to skłoni go to do refleksji nad sobą. No bo kurwa jak traktować się jak uzależnionego jak bierze się koło 1 g bez podkładu z benzo po 5-6 latach, a niektórzy dochodzą do 2-3 g i 20 mg klona przed śniadaniem po mniej niż połowie tego czasu. Zresztą miałem ostatnio nieprzyjemne sytuacje wśród swoich znajomych przez uzależnienia od leków i dwie osoby dalsze się przekręciły (to wiadomo, że już nie bezpośrednio przez leki, po prostu były dla nich etapem).
ODPOWIEDZ
Posty: 1294 • Strona 102 z 130
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.