Luźne dyskusje na temat opioidów. Posty napisane w tym dziale nie sumują się do licznika postów.
Jak uniknąć publicznych noddów i ćpuńskiej dekonspiracji
Pijąc kawę/energetyki
55
13%
Zażywając stymulanty
29
7%
Próbując na siłę trzymać otwarte oczy i prostą postawę
19
4%
Polewając się zimną wodą
4
1%
Sprawiając sobie ból
9
2%
Uprawiając sport
21
5%
Tłumacząc się zmęczeniem/lekami przysypiać na legalu
103
24%
Nie wychodząc z domu
148
34%
Dużo mówiąc
10
2%
Wykonując dużo ruchów i mrugnięć
8
2%
Żując gumę
15
3%
Inne
8
2%

Liczba głosów: 429

ODPOWIEDZ
Posty: 1758 • Strona 18 z 176
  • 317 / 77 / 0
Ja dzisiaj grzeje, hehe, tyle wyszło z mojej abstynencji.
Ale wracam do kody tymczasowo, o ile mnie w ogóle pogrzeje :(
  • 14 / 2 / 0
Chyba czas wrócić do podkulonym ogonem do 240 mg jednorazowo, bo doszłam pod ścianę. Ostatnio miałam więcej kasy, więc potrafiłam wydawać na kodeinę 100 zł dziennie. Niestety, codziennie nie mogę sobie na to pozwolić, a jak nie mogę, to chodzę wkurwiona :) Boże, ja już naprawdę nie wiem, do czego zmierza moje życie. Po pierwsze, żebym była zadowolona, musiałabym chyba zarabiać z 10 000 miesięcznie. Po drugie, depresja, którą chowałam pod opioidową kołderką wypełzła po 3 latach na wierzch... Nic mi się nie chce, nic a nic. Siedząc w biurze przez te 8h dziennie jakoś się zmuszam, żeby robić swoje, o niczym nie myślę i jest znośnie, a ledwie stamtąd wychodzę, chce mi się już tylko ryczeć. Biorę kodeinę, jest miło przez 2h, a potem próbuję jakoś dotrwać do kolejnego dnia. Najgorsze jest to, że doszły do tego wszystkiego jeszcze kłopoty ze snem (a z tym nigdy nie miałam problemu), więc mam jeszcze więcej czasu, który muszę po prostu jakoś przetrzymać, czując się tak, jakby przez cały czas ktoś mi przystawiał pistolet do głowy. To ciągłe napięcie jest nie do wytrzymania. W ryzach trzymała mnie nadzieja na przyszłość, ale znów zaczyna do mnie docierać, że ja po prostu nie mam przyszłości. Może jednak powinnam była zastrzelić się te trzy lata temu. Nie zrobiłam tego, przedłużyłam sobie termin ważności, ale mam wrażenie, że właśnie upływa, a zabijać się już nie chcę, bo szkoda byłoby się już nigdy nie naćpać, więc pojawia się problem. Mam ochotę rzucić wszystko, pierdolić studia i całą resztę, wyjechać i pracować byle gdzie, byleby mieć na ćpanie, bo moje męczenie się i tak do niczego innego nie doprowadzi (ewentualnie znaleźć sobie sponsora i przerzucić się na morfinę/oksykodon/heroinę - tak czy inaczej z nikim nie będę, bo nie potrafię być, a tak miałabym kasę i seks, więc to i tak lepiej, niż teraz, a że jestem pojebana, ale ładna, to pewnie kogoś bym mogła znaleźć).
  • 1008 / 202 / 2
No to zastanów się po co Ci te studia, uczysz się dla siebie, czy dla papierka lub statusu społecznego? Jeżeli nie dla siebie to pierdol to. Podobnie z pracą, itd. Metodą eliminacji zostanie Ci parę rzeczy, które robisz dla siebie i żeby przetrwać, lub tylko jedna - ćpanie. I już masz przepis na swoją przyszłość :-) Tylko z taką tolerką lepiej przejść na bardziej ekonomiczne opio, albo znaleźć sobie odpowiedniego lekarza, bo z takimi ilościami kody szybciej dostaniesz wrzodów żołądka niż dobrą fazę.
Uwaga! Użytkownik eth0 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 351 / 67 / 0
Ewentualnie skończ te studia i pozwolę Ci zostać moją sponsorką
  • 14 / 2 / 0
No tak, tylko studiów został mi rok, a jedne już rzuciłam robiąc sobie rok przerwy (planując się w tym czasie zaćpać, jak już wspominałam), więc rzucenie tych nie wchodzi w grę, bo nie chcę zaczynać tego wszystkiego od nowa, a i bez studiów byłabym w tym samym miejscu, co teraz, więc to żadne rozwiązanie. Metodą eliminacji to nic by mi nie zostało, bo ja oprócz ćpania kodeiny niczego nie robię dla siebie i niczego nie mam, ale poważnie niczego. Nigdy nie byłam towarzyska, ale miałam przynajmniej te trzy bliskie koleżanki, z którymi chociażby raz na miesiąc mogłam pogadać, wyszło jednak tak, że kontakt się urwał całkowicie i obecnie w ogóle nie mam znajomych (ludzi ze studiów nie lubię, więc jedyne kontakty to te w stylu "Kiedy mamy kolokwium?"). Brak kontaktów z ludźmi akurat męczy mnie najmniej, ale mam takie momenty, że się po prostu zastanawiam, dlaczego wyszło jak wyszło. To chyba kwestia tego, że jestem za bardzo depresyjna, nie w takim sensie, że wszystkich zamęczam tym jaka jestem nieszczęśliwa, bo przy ludziach akurat to ukrywam, ale takim, że wszyscy idą do przodu - kończą studia, wyjeżdżają, dostają pracę, znajdują sobie kogoś, znajdują sobie miejsce w życiu, a ja tkwię w jednym miejscu. Kiedyś miałam jakieś tam swoje zajęcia (nie chcę się zagłębiać w szczegóły, bo to dość charakterystyczne, a nie chciałabym za bardzo się tu ujawniać), ale i tu wszystko szlag trafił, a mnie się już po prostu nie chce ani próbować tego naprawiać, ani szukać czegoś nowego. Poza tym mam już serdecznie dosyć tego, że nic nie idzie jak powinno - chciałabym choć raz usłyszeć, że wszystko jest załatwione i jest już w porządku, bo od lat tkwię w ciągłym czekaniu i przekładaniu z dnia na dzień - ciągle tylko jutro, jutro i tak od codziennie od lat. Zamiast być lepiej, wszystko coraz bardziej się wali, a we mnie nadal tli się ta cholerna nadzieja; nadzieja, która mnie wykańcza. Może gdybym się pogodziła z faktem, że już zawsze będzie tak beznadziejnie, byłoby mi łatwiej, ale nie potrafię. Jak już tu kiedyś wspominałam, piszę książkę. W zasadzie, to już napisałam, bo zostało mi tylko zakończenie. Niestety ostatnio albo brakuje mi czasu, albo weny, poza tym cholernie boję się ją skończyć i w końcu gdzieś wysłać, bo jak się okaże, że nic z tego nie będzie, stracę ostatni punkt zaczepienia. Zresztą, bez pisania, to ja nie potrafię żyć, więc nie wiem, co miałabym ze sobą zrobić, gdyby wyszło na to, że jedyna rzecz, której potrafię się poświęcić gówno jest warta. A znaleźć, to ja powinnam sobie raczej dilera, ale przez brak jakichkolwiek kontaktów zadanie mam utrudnione - nie zliczę, ile już miałam momentów w stylu "pieprzyć wszystko", kiedy miałam ochotę przypadkowo napotkane osoby pytać, czy przypadkiem nie sprzedają heroiny, bo do tego stopnia pragnęłam doświadczyć tego poczucia ulgi jak na początku przygody z kodeiną, że wszystko było mi już jedno. Do tego mijanie na ulicy faceta, z którym kontakt zerwałam z dnia na dzień niczego mi nie ułatwia. Myślałam, że nie będę żałować tak pochopnej decyzji, ale się pomyliłam albo tylko mi się tak wydaje, bo chciałabym być kimś, kim nie jestem - kimś, kto by pasował do tego przystojnego faceta w garniturze. Za każdym razem, gdy go widzę, zdaję sobie sprawę z tego, że na nikogo lepszego nie mogłam trafić i pewnie nigdy nie trafię, a może jednak czasem przydałyby mi się te nudne rozmowy i stwarzanie pozorów, bo przynajmniej wtedy, przy nim, przez tych kilka godzin dziennie mogłabym poczuć się normalnie. Fakt, że muszę ciągle robić dobrą minę do złej gry też niczego mi nie ułatwia. Nikomu nie mogę się przyznać do tego, jaka jestem w gruncie rzeczy beznadziejna, bo jak już się do tego przyznawałam, to ludzie się ode mnie odsuwali - niby z troski, nie chcąc patrzeć jak się pięknie staczam, a na udawanie nie mam siły. Jak ktoś ze mnie nie zrezygnował, ja rezygnowałam z niego, myśląc, że tak będzie dla wszystkich lepiej, ale chyba jednak nie jest.
  • 1008 / 202 / 2
Za bardzo się porównujesz do innych po prostu. Tez kiedyś miałem ten problem (trochę dalej mam, ale w dużo mniejszym stopniu) i to mnie mocno blokowało, a teraz mam wyjebane, rodzina chyba też już przywykła, że nic ze mnie nie będzie i tak sobie żyje na spokojnie, bez ciśnienia, bo po co się męczyć...
Uwaga! Użytkownik eth0 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1066 / 202 / 0
bisz "nie jest dobrze" https://m.youtube.com/watch?v=iZ6vLUsIT8E
Ja już nadzieję straciłem nawet, muzyka też nie wchodzi jak kiedyś co ratowała sytuację. Za to zacząłem więcej czytać, gdzieś pomiędzy wersami znajduje momenty wytchnienia. Z dala od ludzi i ich zakłamanych pysków. Wszyscy tacy poukładani, och jak mnie to irytuje. W dodatku dobijam do trzydziestki niedługo, dekada mi gdzieś umknęła. Praktycznie nie trzeźwieje już od tylu lat. I cycków nie mam nawet. I dostępu do kodeiny i musze browna palić, bo alkoholikiem być nie lubię a stymulanty wywołują psychoze.
I w ogóle przejebane, ale mimo to wstaję każdego dnia i czasem nawet zwykłe krople deszczu za oknem wprowadzają w taki miły nastrój i dwie spalone ćwiary. Też żałuję, że mnie odratowali, bo bym pewnie odpadł, gdybym w porę nie wyszedł z kibla na ulicę. To by byl idealny finał. Jakie życie, taki zgon.
I don't do drugs. I am drugs.
  • 1179 / 123 / 0
Oświadczam wszem i wobec, iż 150 mg kodeiny wygrzało pięknie, a jeszcze kilka dni temu szło po 100 mg majki szczała :-) Cuda!
Może to przez pieprz?
  • 317 / 77 / 0
Czy wyrzut histaminy może utrzymywać się drugi dzień po grzaniu? Mam paskudne czerwone plamki na ciele, które pojawiły się tradycyjnie po kodeinie ale zawsze schodziły szybko, teraz trzymają już drugi dzień. Pomaga mi antyhistamina ale na krótko. Możliwe, że to nie jest w ogóle związane z kodą?
  • 14 / 2 / 0
10 sierpnia 2019Jaylin pisze:
Czy wyrzut histaminy może utrzymywać się drugi dzień po grzaniu? Mam paskudne czerwone plamki na ciele, które pojawiły się tradycyjnie po kodeinie ale zawsze schodziły szybko, teraz trzymają już drugi dzień. Pomaga mi antyhistamina ale na krótko. Możliwe, że to nie jest w ogóle związane z kodą?
Ja się z czymś takim nie spotkałam, ale jeśli rzeczywiście zawsze po kodeinie masz wysypkę, to pewnie prawdopodobne jest, żeby utrzymywała się dłużej, w końcu to wysypka, a nie tylko swędzenie, więc może potrzebować czasu, żeby ustąpić. Pytanie brzmi, czy w ogóle bierzesz antyhistaminy przed kodeiną? Jeśli tak, a nie pomagają, to może warto byłoby przerzucić się na inną substancję? Ja np. kiedyś zawsze brałam cetyryzynę, a jakoś od roku nie mogę jej stosować, bo choć swędzenie eliminuje, to zawsze po wzięciu kodeiny pojawiają się mdłości i potworny ból głowy. Muszę brać APAP Noc, bo tylko on całkowicie eliminuje nieprzyjemne objawy. Tak więc, jeśli zawsze bierzesz jakieś antyhistaminy, chyba czas spróbować znaleźć coś innego, co będzie ci odpowiadało, bo wszystko zależy od osoby - hydroksyzyna jest tu osławiona, a mnie nic nie daje, podobnie jak aviomarin. Jeśli niczego nie bierzesz przed kodeiną, to czas zacząć, bo szkoda się męczyć, poza tym odpowiednio dobrana antyhistamina potrafi zdziałać cuda jeśli chodzi o działanie kodeiny (ja już się pogodziłam z tym, że jak nie wezmę Apapu Noc przed kodą, to w ogóle nic nie poczuję).
ODPOWIEDZ
Posty: 1758 • Strona 18 z 176
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.