[ external image ]
[ external image ]
[ external image ]
O co muzułmanie się spierają, o czym dyskutują głośno, a o czym mówią tylko szeptem.
O pewnych sprawach w świecie islamu inaczej rozprawia się publicznie, a inaczej prywatnie. Zarówno za jawne, jak i publiczne dyskutowanie można jednak stracić szacunek, zdrowie, a w niektórych muzułmańskich krajach – nawet życie. Z rąk sekularnych despotów i religijnych fanatyków.
Podstawowym problemem cywilizacji islamu jest ISLAM.
A właściwie orientalna wykładnia islamu, coraz częściej poddawana historycznemu, politycznemu i społecznemu oglądowi oraz krytyce samych muzułmanów, niekiedy zaskakująco ostrej. Tradycjonalistyczna interpretacja, która nie przystaje do modernizującego się świata, jest według wielu wyznawców przeszkodą na drodze ku nowoczesności, a co z tym się wiąże – demokracji. Demokracji, której notabene nigdy nie było w żadnym muzułmańskim kraju. Świat islamu czeka na swojego Lutra oraz swojego Havla. W islamie nie ma jednak czegoś na kształt Watykanu i papieża, nie ma jednego ośrodka decyzyjnego, więc oczekiwanie może trwać bez końca, o ile nie nastąpi zasadnicza, rewolucyjna reforma. Mówi się o tym wszystkim sporo, zazwyczaj prywatnie, odmieniając na wszelkie sposoby owo słowo klucz, którym jest DEMOKRACJA.
Pogodzić islam z demokracją? To tak, jakby próbować pogodzić z nią faszyzm czy komunizm
Wszystkie kraje muzułmańskie to mniejsze lub większe dyktatury, ale przede wszystkim nie ma demokracji „oddolnie”, w relacjach międzyludzkich, w codziennym życiu. Tradycjonalistyczna wykładnia religii, opierająca się na literalnym odczycie świętych tekstów, nie zawiera bowiem w sobie wartości demokratycznych w rozumieniu zachodnim. Miliony muzułmanów pragną demokracji, ale kiedy uzmysławiają sobie, z czym się to wiąże – np. z prawami dla mniejszości religijnych, seksualnych, brakiem cenzury obyczajowej, rozdzieleniem religii od państwa czy prawem do głoszenia ateizmu i prawem do bluźnierstwa – większość z nich odrzuca taką demokrację i mówi, że pragnie demokracji islamskiej, a takowa nie istnieje. Taki zachowawczy punkt spojrzenia na demokrację i „możliwości człowieka” wiąże się z kolejnym tematem, którym jest STRACH.
Przez niektórych muzułmanów (tych bogobojnych) określany jest jako taqwa, czyli bojaźń Boża, i wiąże się z podporządkowaniem dogmatom, prawom i obowiązkom religijnym ustanowionym przez Boga, a więc niepodlegającym dyskusji, a przez innych (tych zsekularyzowanych, otwartych i zazwyczaj młodych) jako „magiczne myślenie”, które od setek lat pogrąża świat islamski w coraz większej biedzie i zacofaniu. Tych pierwszych jest ciągle przytłaczająco więcej. Strach przed karą boską na tym, a przede wszystkim na tamtym świecie jest zazwyczaj pomijany przez zachodnich badaczy. Ale to on determinuje myślenie, działanie i ogląd świata setek milionów wyznawców. O taqwie mówi się w świecie islamskim czasem jawnie, czasem publicznie, zależy od państwa i środowiska. Wiąże się to z kolejnym, być może największym problemem świata islamu, którym jest EDUKACJA.
A właściwie jej brak. Jak podała w 2015 r. International Islamic News Agency, 37 proc. muzułmanów to analfabeci. Łączna liczba książek przetłumaczonych na arabski przez ostatnie tysiąc (sic!) lat jest niższa od przekładów na hiszpański w Hiszpanii w ciągu jednego roku. To obrazuje skalę problemu cywilizacji islamu, która w średniowieczu promieniowała nauką i wiedzą na cały ówczesny świat.
Zacofanie intelektualne przekłada się na zanik krytycznego myślenia, brak nowych idei, zanik fermentu twórczego, parcie w kierunku magicznego, życzeniowego i fatalistycznego myślenia. O potrzebie edukacji mówi się w krajach muzułmańskich jawnie i równie dużo jak o demokracji, ale mało robi się sensownego, albowiem utrzymywanie w zacofaniu mas jest na rękę zarówno autorytarnym sekularnym despotom (notabene prawie zawsze popieranym przez Zachód), jak i islamskim fundamentalistom, którzy ze zrozumiałych względów niechętnie widzą obywateli dyskutujących o wszystkim ze wszystkimi na każdy temat, nawet o tym, czy Bóg istnieje, albo – jeszcze gorzej – o mrocznym przedmiocie pożądania, którym jest SEKS.
Zachodni analitycy islamu też go lekceważą, a obie te rzeczy są ze sobą związane. Cała opresyjność wobec kobiet związana jest z sięgającym początków islamu i jego dogmatyki strachem przed kobietą i jej „magiczną mocą”. Nie jest to oczywiście cecha tylko islamu, ale każdego społeczeństwa opartego na tradycjonalizmie, religijnej wspólnocie, a przede wszystkim na patriarchacie. Dogmaty i kanony islamu zakazują jakichkolwiek pozamałżeńskich relacji seksualnych, a więc ich łamanie powoduje u łamiących poczucie winy oraz strachu przed wspólnotą, a przede wszystkim przed wszystkowidzącym Bogiem.
Napierający zewsząd zachodni modernizm promuje wolność także w dziedzinie seksualnej. Wywołuje to frustracje, ekscytacje, fascynacje, zazdrość i wściekłość. Walka z seksualnością to priorytet islamskich fundamentalistów czujących na karku oddech bezbożnej nowoczesności, oddech wolności, zmysłowy oddech niezakrytej żadną zasłoną kobiety...
O tym zazwyczaj mówi się szeptem. Ale bezustannie.
Podsumowując: świat islamu to zaklęty w religii patriarchalny tradycjonalizm w starciu z galopującą coraz szybciej sekularną nowoczesnością wprowadzającą zmiany obyczajowe, innowacje myślowe oraz szeroko rozumianą wolność, a tej miliony muzułmanów bardzo pragną, ale też się jej boją. Ten napór modernizmu na tradycjonalizm jest w dekadach globalnego internetu niezwykle szybki, dla wielu (nie tylko w świecie islamu) za szybki, a to rodzi paniczny strach przed „odczarowaniem” świata niezmiennego od setek lat, lęk przed „utratą Boga”. To rodzi ISIS i przeróżnych Trumpów.
***
Nurty wyznaniowe
Pierwszy i fundamentalny do dzisiaj podział na sunnitów i szyitów historycznie jest wynikiem sporu o to, kto ma po śmierci
mahometa sprawować władzę w społeczności wyznawców islamu. Część towarzyszy Proroka była zdania, że następca winien wywodzić się z jego rodziny, i dlatego popierała Alego ibn Abi Taliba, kuzyna i zięcia
mahometa. Byli oni nazywani partią Alego (arab. szi’at Ali – stąd szyici). Najliczniejszą grupę szyitów stanowią tzw. imamici, którzy uważają, że 12. imam nie umarł, lecz znikł i kiedyś powróci jako Mahdi, mesjasz.
Jak szyita z sunnitą
Z kolei sunnici nazwę wywodzą od sunny, czyli tradycji Proroka. To ok. 85 proc. wyznawców islamu. Główne różnice między sunnitami a szyitami nie są natury teologicznej czy dogmatycznej, ale raczej politycznej i prawnej. Ukształtowały się one w wyniku walk politycznych między tymi ugrupowaniami, które często oskarżają się nawzajem o herezję i niewierność zasadom islamu.
Spośród nurtów sunnickich najbardziej otwarta jest szkoła hanaficka, popularna m.in. w Turcji, na Bałkanach, w Afganistanie i Pakistanie. Na drugim krańcu jest popularna w krajach Zatoki Perskiej konserwatywna szkoła hanbalicka, z której wywodzi się wahhabizm– od nazwiska Muhammada ibn Abd al-Wahhaba (1703-87), który dążył do oczyszczenia islamu z wszelkich herezji, np. kultu grobów i świętych, i przywrócenia mu prawdziwie monoteistycznego charakteru. Wahhabici głoszą też konieczność dżihadu przeciw tym, którzy bezczeszczą islam (skierowanego głównie przeciw innym muzułmanom). Pokrewny wahhabizmowi jest salafizmpostulujący odrodzenie islamu przez powrót do jego pierwotnych źródeł. Z salafizmu czerpie współczesny fundamentalizm islamski, również w najbardziej wynaturzonej formie – ISIS, Al-Kaida.
Zdarzają się też nurty ponad podziałami, jak marginalny sufizm, zwany też mistycyzmem muzułmańskim, który rozwijał się zarówno wśród szyitów, jak i sunnitów. Jego cechą charakterystyczną jest obojętność wobec rytualnych nakazów islamu; z sufizmu wywodzą się asceci zwani fakirami lub derwiszami.
Współczesne autorytety intelektualne
Fethullah Gülen – turecki teolog i filozof, reprezentant sufizmu. Mieszka w USA, ma wpływy głównie w Turcji, ale jego idee przenikają na cały świat za sprawą szkół prowadzonych w 140 krajach przez ruch Hizmet. Gülen głosi pochwałę dialogu międzykulturowego, tolerancji i otwartości, namawia do działalności charytatywnej, ale jest też silnie zaangażowany w politykę. O Hizmecie się mówi, że to potajemna grupa wpływu – jego członkowie obsadzili wiele stanowisk w tureckiej administracji i armii, dopóki nie wydał im wojny prezydent Recep Tayyip Erdogan. Oskarżył Gülena o kierowanie ubiegłorocznym puczem. Duchowny zaprzecza, by miał coś wspólnego z próbą zamachu.
Muhammad Junus – bangladeski ekonomista, laureat pokojowego Nobla z 2006 r. Zasłynął jako założyciel Grameen Banku udzielającego mieszkańcom Bangladeszu, głównie wiejskim kobietom, niewielkich pożyczek na rozkręcenie drobnej przedsiębiorczości. Sukces Grameen Banku zainspirował podobne przedsięwzięcia w wielu krajach.
Jusef al-Karadawi – egipski teolog zamieszkały w Katarze. Autor 120 książek religijnych. W telewizji Al-Dżazira prowadzi program „Szariat i życie” oglądany przez 60 mln widzów. Zaliczano go do duchowych przywódców Bractwa Muzułmańskiego, mimo że odmawiał przyjęcia oficjalnej funkcji w tej organizacji. Podczas arabskiej wiosny wrócił do Egiptu, domagał się uwolnienia więźniów politycznych, zalecał zgodę z chrześcijanami i... zabicie Muammara Kaddafiego.
Najważniejsze postaci polityczne
Ali Chamenei – najwyższy przywódca Iranu, przewodzi także ultrakonserwatystom we władzach Iranu, jednak tak umiejętnie rozdaje karty, by żadna frakcja nie zdobyła pełni władzy. Przykładem było porozumienie ze światowymi potęgami o zawieszeniu programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji: Chamenei deklarował, że jest mu przeciwny, ale pozwolił je podpisać umiarkowanemu rządowi.
Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz al-Saud – 31-letni syn króla Arabii Saudyjskiej Salmana, minister obrony i wicepremier. To o wywiad z Muhammadem zabiegają zagraniczne media, bo wydaje się, że to on ma najwięcej do powiedzenia w kwestiach strategii wojen prowadzonych przez Rijad na cudzym terytorium (w Jemenie i Syrii) oraz reform gospodarczych. Obserwatorzy przypisują mu odpowiedzialność za zaostrzenie się animozji z szyitami i patronującym im Iranem.
Recep Tayyip Erdogan – prezydent Turcji, rządzi krajem (najpierw jako premier) nieprzerwanie od 2003 r. Ubiegłoroczny nieudany pucz otworzył mu drogę do zlikwidowania opozycji, zmiany konstytucji i wzięcia całej władzy. Niemniej Turcja pod jego rządami raczej zyskała na globalnym znaczeniu, choć wyraźnie osłabła jej więź z Zachodem. Erdogan jest na dobrej drodze do realizacji swojego marzenia: odbudowy imperium osmańskiego jako strefy wpływów w krajach ościennych.
Baszar al-Asad – prezydent Syrii jest osią największego współczesnego konfliktu światowego. Stoi na czele świeckiej partii Baas, jest alawitą (odłam szyizmu) – w Syrii to mniejszość rządząca (do wybuchu arabskiej wiosny) coraz mniej zadowoloną sunnicką większością. Naczelnym celem rewolucji w Syrii było obalenie Asada. Gdyby zgodził się odejść, wojna mogłaby się już dawno zakończyć. Choć wróżono mu rychły koniec, przetrwał z pomocą Iranu i Rosji, a dziś wygrywa wojnę, choć zapewne nie odzyska władzy nad całym terytorium.
Najwięksi żyjący twórcy kultury
Orhan Pamuk – autor wielkich powieści, m.in. „Stambuł. Wspomnienia i miasto”, „Muzeum niewinności”, „Nazywam się Czerwień”. W 2006 r. jako pierwszy Turek otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Demokrata, liberał, zwolennik równouprawnienia kobiet, krytyk zamordyzmu Erdogana. Znienawidzony przez nacjonalistów oraz islamistów; wytoczono mu proces za to, że w wywiadzie wspomniał, iż w Turcji zabito milion Ormian i 30 tys. Kurdów.
Dżafar Panahi – irański reżyser od 2010 r. objęty zakazem filmowania i publikowania, skazany na więzienie za „obrazę republiki islamskiej”, zwolniony na skutek protestów ludzi kina i interwencji prawników. Laureat Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie za film „Na spalonym” – o irańskich dziewczętach, które przebierają się w męskie stroje, żeby móc oglądać mecz na stadionie. Ostatnio dostał Złotego Niedźwiedzia za „Taxi”, paradokumentalną nowelę z życia mieszkańców Teheranu.
Fairuz – libańska pieśniarka, niezmiennie najpopularniejsza postać arabskiej sceny muzycznej. Urodziła się w 1934 r. w chrześcijańskiej rodzinie. W latach 70. śpiewała ody do niezależności i zjednoczenia Libanu, jednak zdołała uniknąć jednostronnego zaangażowania politycznego.
Najbardziej wpływowe kobiety
Fatou Bensouda – naczelna prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego, wcześniej minister sprawiedliwości i prokurator generalny Gambii. Powierzenie jej kluczowego stanowiska w MTK w jakiejś mierze było odpowiedzią na krytykę ze strony państw afrykańskich – że Trybunał sądzi wyłącznie osoby z tego kontynentu. Bensouda próbuje to zmienić – otworzyła wstępne dochodzenie w sprawie zbrodni na terytoriach palestyńskich, zapowiedziała też rozpoczęcie śledztwa w sprawie Afganistanu.
Malala Jousafzai – Pakistanka, najmłodsza laureatka Pokojowej Nagrody Nobla. W wieku 11 lat zaczęła prowadzić bloga, w którym opowiadała się za prawem kobiet do edukacji, wolności i decydowania o własnym losie. Jako 15-latka została za to zaatakowana przez talibów. Przeżyła postrzały w głowę i szyję, a po intensywnym leczeniu w Anglii kontynuuje swoją misję – „by każde dziecko na świecie mogło się uczyć”. Ostatnio zaapelowała do Donalda Trumpa, by nie zamykał drzwi przed poszkodowanymi przez wojnę dziećmi i rodzinami.
Szejk Hasina Wajed – aktualnie jedyna muzułmanka stojąca na czele państwa, za to aż 160-milionowego Bangladeszu. Od ćwierć wieku polityka toczy się tam w rytm bezpardonowej rywalizacji między dwiema paniami, Szejk Hasiną i (obecnie liderką opozycji) Begum Chaledą Zia. Dla praw kobiet nic z tego nie wynika, obie polityczki znalazły się na szczycie jako spadkobierczynie przywódców-mężczyzn.
Sri Mulyani Indrawati – w latach 2010-16 dyrektor zarządzająca Banku Światowego, obecnie z powrotem na stanowisku ministra finansów Indonezji, największego muzułmańskiego państwa. „Forbes” umieścił ją na 37. miejscu listy najbardziej wpływowych kobiet świata.