22 maja 2019UJebany pisze:
@Cooba83
Ja bym nikomu nie radził wjebać się w baklofen i tramadol, lepiej już brać antydepresanty czy neuroleptyki.Nawet małe dawki potrafią po pewnym czasie uzależnić i zważ na to, ze rośnie tolerancja - i co wtedy ? zwiększanie dawek ? Redukcja ? No i ile tak można lecieć na niskich dawkach ? Pisałem już , ze rośnie tolerancja wiec to marny pomysł mój drogi.
Na
baklo nie rośnie chyba tolerka tak bardzo, na
tramadol owszem i jest to problem. Dlatego rozważyłbym to leczenie tylko w okresie do max 1-2 miesięcy. Pamiętam, próbowałem kiedyś neuroleptyk, który podobno ma działanie antydepresyjne - sulpiryd. Dla mnie placebo - jadłem z 2 tygodnie i spłukałem resztę w kiblu.
baklofen stawiałby na nogi melancholików i osoby ze spowolnieniem psychoruchowym, redukował anhedonię i pesymizm, likwidował lęki przed kontaktami z ludźmi.
tramadol z kolei chroniłby przed samobójstwem, działając na osobę z zachowaniami kompulsywnymi i fobiami. Pod jednym warunkiem. Te leki to musiałaby być ostateczność i to niestety z przerwami, co pewien czas. Albo stosować je tylko w razie zaostrzen choroby. Jednak nie wtedy, kiedy np.
wenlafaksyna nie działa, bo mechanizm działania wenli i
tramadolu jest taki sam, a więc na bank występuje między nimi oporność krzyżowa. I niestety wenla rozwija działanie do 2 tygodni, a te leki stosowałoby się w jakimś sensie doraźnie.
baklofen byłby dość nietypowym tymoleptykiem, bo żaden z "legalnych" środków nie działa w ten sposób, może oprócz PEA (agonizm TAAR1).
baklofen to taka trochę
amfetamina łagodzona wpływem na receptor GABA-B, stąd jego unikalne działanie. Żadnych innych substancji nie polecałbym na depresję. Co do odstawki, to trudno powiedzieć, która jest gorsza. Ja przy tramadolowej pamiętam tylko niemożność zaśnięcia, "rowerki", bóle mięśni i biegunkę. Przy
baklo była jeszcze potężna deprecha z braku dopaminy i objawy, które nieraz już opisywałem. Dlatego te leki, traktowałbym jako leki z wyboru przy stanach ciężkich pod warunkiem wykorzystania już wszystkich innych opcji. Jeszcze co do
baklofenu, to jakąś alternatywą dla mniego jest wprowadzenie selegiliny do leczenia depresji, jak mają w USA w postaci systemu transdermalnego. Jednak
baklofen działa silnie na fobików społecznych, zwłaszcza jeśli stosuje się go łącznie z pregabaliną. Być może ten efekt związany jest z wpływem na VDCC, silniejszy w przypadku pregabaliny. Ale śmieszne, bo widziałem na jednej stronie reklamę
fenibutu i wśród litanii pochwał - pomaga odzwyczaić się od
alkoholu :) Nie jest to dalekie od prawdy, ale chodzi o koszta. Raz, że środek drogi, a dwa że tolerka instant. Jak teraz się zastanowię, to jednak skręt po
tramadolu nie był taki straszny jak po
baklofenie, podobnie jak po
oksykodonie. Dało się to przetrwać. Natomiast po odstawce
baklofenu zacząłem zstępować do piekła. Poznałem zjawisko depersonalizacji i doświadczyłem derealizacji, które miałem ostatnio po potramalowej padaczce. Poza tym delirka, widziałem latające na ścianie owady. Jednak
baklofen można też ładnie zredukować. Po tym ciągu, właściwie tygodniowym, wpadłem w dopaminowy dół, a selegiliny brak, a
pseudoefedryna działała 1-2 dni. A
DOM trzeba było ogarnąć. Babcia po nowotworze, z neuropatią cukrzycową, trzeba coś ugotować, posprzątać, pójść na zakupy, wyjść z psem itd... Więc znalazłem skitrane chyba na czarną godzinę pełną buteleczkę 10 mg
baklo. Lepsze to niż nic. Zeżarłem 50 mg, czyli 5 tabsów. Od razu zrobiło się inaczej, jak mnie wystrzeliło, to w niecałą godzinę zrobiłem chilli, posprzątałem w kuchnii i w swoim pokoju. I w ogóle byłem taki chętny do działania. Ale zadziałałem już teraz dużo mądrzej, czyli co 3 dni tniemy 10 mg - trudno. Zrobiłem to trochę dłużej, niż założyłem, bo w jeszcze w dniu 16 i 17 zjadłem 5 mg. I odstawiłem
baklofen bez bólu, czyli da się. I poza pregą i kwasem walproinowym nic nie jadłem wtedy. Może
tramadol, ale on chyba był później. Po odstawce powrócił tylko stan sprzed niej, to wszystko. Czyli
baklofen odstawić jest trudniej i nie zgodzę się nigdy ze stwierdzeniem, że wjebuje on słabiej niż
alkohol czy benzo. Chodzi może tylko o to, że zespół odstawienny GABAA-ergików może wywołać stany zagrażające życiu, typu napad drgawek, czego nie ma przy
baklo czy opio. Ale sądzę, że
baklofen jako antydepresant z kategorii dopaminergików, powodując jej uwalnianie w nie do konca wyjaśniony sposób. Albo działa jak antagonista receptora TAAR1 i wypiera z połączen z tym receptorem 2-fenyloetyloaminę i sam powoduje uwolnienie 3 amin presyjnych (czyli antagonista z wewnętrzną aktywnością), w sposób zbliżony do
amfetaminy, czyli wykazuje największe powinowactwo do transportera dla dopaminy DAT, mniejsze dla noradrenaliny NET, najmniejsze dla serotoniny SERT. Czyli w działaniu najmniej odległy od bupropionu i selegiliny. Albo jest druga teoria, że
baklofen działa pośrednio przez oddziaływanie z receptorami D2/D3, antagonizm TAAR1 polega tylko na związaniu się z receptorem, ale bez podjęcia żadnej aktywności. I
baklofen, i
fenibut zawierają w swojej strukturze cząsteczkę 2-PEA tak jakby, stąd oba środki działają w charakterze "fałszywych" ligandów, myśląc że to 2-PEA. Ale stawiam na pierwszą teorię, bo wazokonstrykcję mam identyczną jak po 2-PEA i
pseudoefedrynie.