Szałwia wieszcza (Salvia divinorum) - dyskusja o ekstrakcji, paleniu i uprawie
Więcej informacji: Salvia Divinorum w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 306 • Strona 29 z 31
  • 243 / 7 / 0
30 kwietnia 2017Makrela pisze:

Daj znać jak poszło.
No i zrobione wszystko zgodnie z planem oprócz zapalniczki żarowej która dała dupy w połowie akcji mimo, że prawie nowa:/

Co do ciekawszych rzeczy którymi mogę się podzielić, to w muzyce którą sobie włączyłem chór zaczął śpiewać "kawałek ściany dała mu" i sobie myślę o co chodzi tym wszystkim ludziom i o co w ogóle chodzi. Tak w trakcie dopalania zauważyłem, że moja ręka na zapalniczce 'zlepiła się' ze ścianą, w ogóle ściana przenikała jakby w szafę, a szafa w fotel i fotel we mnie, w moją rękę i dłoń na zapalniczce.

Motoryka mi jakoś nie siadła zbytnio, więc był to znak, że warto tą zapalniczkę skołować szybko i dopalić resztę. Z ciekawszych rzeczy fajne na pewno i zapadające w pamięć było w pewnym momencie spojrzenie do lustra jak skoczyłem do sąsiedniego pokoju po ogień.

W sumie całkiem spoko, nowe wrażenie po którym dosyć szybko trzeźwiejesz, fajny powrót. Na pewno bardzo na plus pozytywny absurd którego się nie spodziewałem, bo mimo, że krzywo, to było w pewnym momencie dosyć śmiesznie i całkiem euforycznie z tym kawałkiem ściany szczególnie i chórem który śpiewa jakieś pierdoły:D Poczucie obecności innych osób itd. - check... standard:P
"Drugs are so fucking good... they're soo good. They're actually so damn good that they'll ruin your life. This is how good they are!" Louis C.K.
  • 240 / 40 / 0
01 maja 2017ergoSum pisze:

Co do ciekawszych rzeczy którymi mogę się podzielić, to w muzyce którą sobie włączyłem chór zaczął śpiewać "kawałek ściany dała mu" i sobie myślę o co chodzi tym wszystkim ludziom i o co w ogóle chodzi. Tak w trakcie dopalania zauważyłem, że moja ręka na zapalniczce 'zlepiła się' ze ścianą, w ogóle ściana przenikała jakby w szafę, a szafa w fotel i fotel we mnie, w moją rękę i dłoń na zapalniczce.
:cheesy:
Tak, to jest własnie to. Typowo szałwiowa faza o średniej mocy. U mnie bywało tak, że całkowicie przypadkowe rzeczy zlepiały się ze sobą (np noga, dźwięki zza okna i uczucie trzymania zapalniczki) i nabierały inteligencji, były żywe, ruchome i bardzo je bawiło, że się na nie patrzę. I cały świat był z nich zbudowany.
No ale może być znacznie mocniej, dalej jest jeszcze przebicie, a jak już dojdzie do tego, to nie ma co zbierać. W moim przypadku wygląda to tak, że te śmieszne zwierzątka z pozlepianych bodźców rozbiegają się na boki i ustępują przed naporem jakiejś totalnie obcej rzeczywistości. Generalnie polecam, chociaż jest to raczej nieprzyjemne doświadczenie (nie bad trip, po prostu nieprzyjemne).

Tak teraz myślę o tej tolerancji odwrotnej i może coś w tym jest, bo najdalsze fazy, z ostrym przebiciem, miałem po zwykłym suszu, palonym po raz trzydziesty czy czterdziesty w życiu.
01 maja 2017ergoSum pisze:
W sumie całkiem spoko, nowe wrażenie po którym dosyć szybko trzeźwiejesz, fajny powrót. Na pewno bardzo na plus pozytywny absurd którego się nie spodziewałem, bo mimo, że krzywo, to było w pewnym momencie dosyć śmiesznie i całkiem euforycznie z tym kawałkiem ściany szczególnie i chórem który śpiewa jakieś pierdoły:D Poczucie obecności innych osób itd. - check... standard:P
Ta euforia po szałwii jest strasznie schizowa, to nie jest ani zalew neuroprzekaźników jak po jakichś euforycznych stymulantach, ani taka rozpierająca, naturalna radość życia jak po "normalnych" psychodelikach (np po grzybach), ani nawet psychotyczny śmiech wariata, jak po ostrych dawkach LSD, tylko... nie wiem co. Jakby coś śmiało się przeze mnie. Niby euforia, ale wcale nie jakaś przyjemna. Chociaż to pewnie osobnicze, mi się ten stan niezbyt podoba.

Tak jeszcze mi przyszło do głowy, że IMO szałwia jest ciekawym środkiem, ale jej siła to tylko klimat, nastrój, ta totalnie pojebana, schizowa atmosfera dziwności, której nie da się z niczym porównać, ale to wszystko. Poza tym niewiele z tego wynika. Nie ma mowy ani o wyłącznie rozrywkowym braniu (bo cała faza nie jest przyjemna, jest zupełnie poza tą kategorią), ani o oczyszczających duchowych przeżyciach, ani o mocnej introspekcji motywującej do tego, by stać się lepszym człowiekiem (bo w dużych dawkach w ogóle się nie myśli). Jest za mocna, zbyt chaotyczna i za krótko działa, a sam profil działania jest zbyt odklejający i znieksztacający percepcję. Są tylko wizje, dziwne, niezrozumiałe, chaotyczne, kompletnie odklejone wizje z potencjałem chyba tylko artystycznym (oczywiście jak ktoś lubi to spoko, nic mi do tego). Oddawanie tej cudacznej atmosfery tripu w sztuce daje ciekawe efekty estetyczne - jest tego trochę w sieci, polecam poszukać.
[ external image ]
Uwaga! Użytkownik Makrela nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 488 / 57 / 0
Salvie bardzo dobrze znam.
Postaram sie znalesc moje tripy to powrzucam a bylo ich mnóstwo
Najwieksza moc to salvia x60 na bardzo wyrobionych receptorach. Trzy tripy na tym ekstrakcie i nic do tej pory tego nie przebilo a bylo to 8 lat temu.
W lipcu będe mial DMT wiec mysle ze tutaj poprzeczka zostanie ostatecznie podniesiona.
  • 5435 / 1041 / 43
Kurwa, siedziałem trzymając dym w płucach aż poczułem jak fala haju zalewa pokój i się topie. Opadłem na łóżko i widzę jak rzeczywistość niczym dywan zwija mi sie przed oczami. Wystraszyłem się i amknąłem oczy żeby tego nie oglądać. Potem wtopiłem się w łóżko. Nie wiem ile to trwało i ciężko opisać.
>A komendant po tym gównie ląduje na Kolskiej.
  • 39 / 4 / 0
s&s: Pokój kogoś dla mnie bardzo ważnego ;)

Co? Cały dzień etizolamu i palenia MMB-CHMINACA, pod wieczór spróbowaliśmy z z szałwią wieszczą (susz roślinny).
Czas trwania kiedy mnie nie było: 5-10 minut.

UWAGA - KONKRETNY TRIP JEST DNIA 2, kiedy nie brałam eti bo robi syf w głowie. Jeśli nie interesuje cię całość - przewiń :)

Tego dnia próbowałam palić szałwię z lufki – koledze weszło, mnie nie. NIC się nie działo. Posłuchałam trochę historii, i z breakthrough i bez. Kiedy mi nie weszło nawet i przez bongo, byłam dość rozczarowana. Wcześniej małe ilości z MMB-CHMINACA dały jedynie dziwny moment, gdzie widziałam korytarz, który zakręcał, za nim było przejście dokądś, ktoś powiedział: „Nie możesz tu jeszcze wejść”. Kolega mówił że mówiłam do ściany, ale tego nie pamiętam. Wiem, że się śmiałam, trochę turlałam. Potem zaczęłam płakać (albo mi się zdawało) bo „oni nie chcą mnie tam wpuścić”.

Kolega opowiedział mi o flashbackach po wspomnianym kanna (kiedy palił je następnego dnia po szałwii zaczynało robić się dziwnie) i to dało radę i u mnie.

Pierwszego tripa nie pamiętam, bo zaczęłam brać ze stołu wszystko jak leci i tak naprawdę nic nie pamiętam, ani nie wiem po czym był… Mówiłam coś o wilkach. Gdzieś w międzyczasie wzięłam 1 ml roztworu etizolamu, czyli ok. 2,5 mg (nie pamiętam po co, ale to chyba zrozumiałe :) W międzyczasie mój tripsitter też sobie tripował, jemu akurat zadziałało – świat rozleciał się na plasterki podobno. Coś mówił, ale nie rozumiałam. Chciał mnie zaczepić (podczas gdy ja leżałam niezadowolona na łóżku), ale nie wiedział za którą część mnie pociągnąć, żebym nie rozpadła się na plastry, podobno byłam „plikiem kartek”.

Potem przyszedł czas na mojego tripa, szałwiowo-kannabioidowego. Nabiłam do bongo MMB-CHMINACA (~1:45 na podbiale) z dodatkiem ;) Położyłam się i wypaleniu nagle urwał mi się kontakt ze światem (tym co znamy). Zobaczyłam formujący się w kwadraty i romby świat. Inny wymiar, nie do opisania, cały ruchliwy a zarazem statyczny. Jakby nieskończony, bez czasu i niezłożony z tego, co znamy… Równie łatwe do opisania co świat z przedmiotów z nieznanego nam stanu skupienia. Nagle zaczął przeinaczać się w labirynt, jak z jakiejś retro gry. Przez ten labirynt biegł wilk. Wiedziałam, po co biegł - na ratunek, nie wiem komu. Podobno mówiłam coś o brązowym wilku, którym był mój tripsitter, mój był szary. W międzyczasie zupełnie fizjologicznie się śmiałam (śmiesznie nie było). Czułam na dotyk (głaskanie po nodze), prowadziłam rozmowę ale nie wiem z kim, na pewno nie o tym co pamięta mój tripsitter. Według niego opowiadałam o wilku z czwartego wymiaru, który chciał przejść do kolejnego. Ja tego nie pamiętam, ale pamiętam że warunkiem tego „przejścia” mojego(?) wilka było niesienie pomocy. Z labiryntu wilk wybiegł na coś przypominającego łany zboża i w tym momencie nagle „przełączyłam” się, zobaczyłam swojego tripsittera i generalnie normalny świat ;)

Na 100% etizolam wpłynął na poprzerywane wspomnienia i ogólną siekę w głowie (oboje byliśmy „po” i miejscami trzeba było ustalić wspólną wersję), więc kolejna próba będzie już zupełnie na czysto.

Próba nr 2, dzień drugi (zadziałało):

(tripsitter był tak zjarany, że nic nie pamięta; tym razem całkiem odleciałam, nic nie mówiłam)

Najpierw lufka z szałwią, potem znowu bongo i MMB-CHMINACA (skoro mary jane podbija działanie jak tu pisaliście, to uznałam że syntetyk wypierdoli mnie w inny świat ;). I nagle urwany film na łóżku. Najpierw widziałam coś jakbym płynęła przez tunel ew. jechała przez niego pociągiem. Potem trafiłam do jakiegoś budynku, muzeum (jakieś wspomnienie z przeszłości, niekoniecznie z tego świata). Potem widziałam pulsujące kształty, zaczęły formować się w pięciokąty (jak plaster miodu). Potem jedyne co widziałam to jeden wielki pięciokąt, pulsujący ciepłem, cały świat wibrował, mimo że to co widziałam było dość jednolite to świat składał się z podjednostek. Najpierw poczułam się jak dusza, która przeszła na inny świat. Zresztą lecąc/płynąc przez tunel czułam, że umieram. Później poczułam, że naprawdę to ja jestem tym światem. Pytałam (nie wiem kogo) o to co zrobić, by być bezpieczną, żeby nie cierpieć. Źle się czułam z faktem, że nie żyję, bo czułam, że to jeszcze nie czas na mnie (mam 19 lat, od 12 r.ż. borykałam się z depresją i myślami samobójczymi).

W „tamtym” świecie się bałam, bo byłam tam sama (nie czułam niczyjej obecności, jak to się przewija w niektórych trip reportach), czułam że jeszcze nie powinno mnie tam być.

Obudziłam się z wielkim „JA PIERDOLE CO SIĘ STAŁO” w głowie. Strasznie mnie kręciło, że mam fizyczną formę – wzięłam Mountain Dew leżące obok łóżka, początkowo nie mogłam odkręcić, poprosiłam tripsittera. To było zupełnie niesamowite, jak zaczęłam pić, że mam jakąś fizyczną formę i odczuwam świat zmysłami, wlewa się we mnie ciecz i w ogóle. Uczucie pulsowania dość długo nie przechodziło (do rana trzymało). Przez relację nagraną tuż po triie przewijają się liczne wyrażające zachwyt wulgaryzmy :) Schodziło bardzo powoli, czułam się zawieszona między światami – były dwa nałożone na siebie, ja właśnie wróciłam z tego "drugiego" i byłam w dwóch naraz, dopóki nie przestało działać.
  • 84 / 35 / 0
Witam wszystkich bardzo serdecznie
Jestem nowy i to mój pierwszy post i mam kilka pytań
Ile czasu żrenice zostają duże i ile maksymalnie może trwać trip (czy trzyma letko do konca dnia jak z marihuaną czy szybko się powraca)
Z góry dziękuje
https://tpb.party/torrent/8427705/Painkiller_Black_Edition_
  • 5435 / 1041 / 43
Źrenice nie są powiększone tak mocno jak np. po LSD czy grzybach.
Ale po prostu to widać, że jesteś srogo naćpany.
Faza schodzi, po prostu trzeźwiejesz. Choć ja czuję jeszcze lekką dysocjację po tripie, nie nachalną, lecz nawet przyjemne odrealnienie.
Trip trwa max 15- 20 minut. Kończy się trip to "wracasz". Nie ma powolnego zejścia, lecz nagłe przebudzenie.
>A komendant po tym gównie ląduje na Kolskiej.
  • 7 / / 0
Mam takie pytanie,czy paląc 1 raz (mając juź wyrobione receptory) mam na myśli żeby już mieć 1 banie dobrym pomysłem jest palenie w samotności ? :D
Mam tutaj na myśli swoje bezpieczeństwo.Generalnie mam zamiar wybrać się w 1 podróż z tą roślinką samotnie i jak każdy mam obawy jak to będzie wyglądać.Na yt naoglądałem się sporo tripów gdzie ludzie siedzący np na kanapie,potrafili z impetem walnąć w ziemie.Mam taki plan żeby pochować wszystkie niebezpieczne przedmioty,pókój "umeblować" tak żeby w nic specjalnie nie prz*jebać i tak kminie żeby podczas palenia siedzieć już na ziemi B|
  • 989 / 75 / 0
Mój pierwszy raz z szałwią był niesamowicie dziwaczny. Zastanawiam się z czego to mogło wynikać. Kolega wyżej (wiem, post sprzed trzech, czterech lat) zastanawia się, czy to dobry pomysł, aby palić samemu. Sam się zastanawiam, ale wydaje mi się, że lepiej jednak z trip sitterem, bo można się nieźle zdziwić.

Trochę zaburzenia w poruszaniu się przypominały te po zolpidemie, ale były mniej przyjemne.
Egoista, ale miły.
Narcyz, ale nie ostentacyjny.
Kłamca, ale wrażliwy.
Miło mi Cię poznać.
  • 1935 / 488 / 0
Ja paliłem sam i pierwszy raz badtrip ale drugi i trzeci jak walnąłem setkę vódy na podkład były fenomenalne, wchodzenie do telewizora (jak w filmie "Ring" tylko odwrotnie) oraz pokój zamieniony w gale rozdania oscarów, setki ludzi i wywołują mnie na scene i biją brawo wszyscy, aż się zawstydziłem. %-D
togheter the ants will conquer the elephant
:tabletki: :świnia:
ODPOWIEDZ
Posty: 306 • Strona 29 z 31
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.