Wkręciłem sobie na fazie że tak mi zostanie do końca życia... jak widać zostało. 9 lat ciągłej dysocjacyjnej, depersonalizacyjnej ciężkiej, chujowej depresyjnej fazy.
Powoli mam dosyć.
Pozdro obrońcy marihuany. Jak widzę tych wyćpanych marihuanowców co nic w życiu nie osiągnęli a bronią trawę bo bezpieczna to leżę ze śmiechu w swojej wieloletniej post marihuanowej dysocjacyjnej fazie, razem z ludźmi którym też się zawiesiło, a jest ich sporo ale o tym się nie mówi, bo to zły "PR" jest. Lepiej głosić że nikogo nie zabiła i bezpieczna.
Legalizujmy! - powiedziała osoba zarabiająca 2000zł/msc z perspektywą na życie sadzić, palić, zalegalizować.
Po latach się trochę poprawiło... ale dalej nie wiem czy ja w ogóle istnieję.
Naturalnego nie lubię wcale bo za nudne, przypomina stan gałki.
Szkodliwość psychodelików mnie nie dotyczy obecnie. Nigdy nawet nie miałem Bad trip. Psychodelizowałem się w jaskiniach, w lasach w nocy i piwnicach nawet pustostanów - jedynie wzmocnione efekty, zawsze konstrukcja i i stan ze czuje ze wzbogacam się.
Nie mniej jednak można odczuć szkodliwe działanie. Widocznie mam szczęście i duch tego stanu mi sprzyja.
Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
To się wzbija, to w głąb wali
Adam Mickiewicz- Oda do młodości.
01 kwietnia 2018blister pisze: Niedawno minął 9-ąty rok zawieszenia w fazie. Jak miałem 18 lat przerobiłem marihuanę na makumbę, zawsze tak robiłem nic nowego... wypiłem to.... podziałało jakoś inaczej, zacząłem panikować.
(...)
Legalizujmy! - powiedziała osoba zarabiająca 2000zł/msc z perspektywą na życie sadzić, palić, zalegalizować.
Jako osoba otrzymująca co miesiąc pięć cyfr mówię: sadzić, palić, zalegalizować.
Nie zapomnę pierwszy nastuk
W wieku lat piętnastu
Później zarzucanie różnych wynalazków
19 maja 2018fraktal123 pisze: Biorę setraline i mirtazepine, nie ćpie, mieszanie leków z narkotykami spali mózg, w sensie rozreguluje gospodarkę neuroprzekaźników i wcale nie pomoże się ogarnąć. U mnie leci tez całkiem sporo supli i nootropów ale jednak nie jest jakoś super, trzeba będzie rozpocząć psychoterapie żeby ogarnąć sobie życie i wyjść do ludzi.
No właśnie te krzywe jazdy po LSD, DMT, psylocybinie były pewnie spowodowane jakimiś brudami w psychice. Na początku jak eksperymentowałem z LSD to w ogóle chęć do życia +100, zainteresowanie wszystkim ( zwłaszcza techniką i nauką ) a potem się zaczęły bad tripy. Krzywe fazy że jestem chory psychicznie, nienormalny, dostanę schizofrenii itp. Przestałem brać i po kilku miesiącach wracam powoli do siebie jednak wciąż czuje to takie znużenie, brak energii i motywacji, trzeba się do większości rzeczy zmuszać ale to trochę wyrabia dyscyplinę względem siebie.
„Narkotyki i a tydepresanty spalą mozg”
Bzdura, wszystko lwestja dobrania odpowiednich narkotyków itp.
Dalej dalej
O tym się nie mówi ale po zwiększeniu aktywnych obszarów mozgu i takim kopie neuroprzekaźników następuje coś w stylu lekkiego i bardzo długiego Noo różnych nastrojów. ZobacYlem to po bojach 2 razy w tyg na 4-HO-MiPT. Zjazd z chwilami euforii. Pisałem ale neurobiolog uznał ze jedynie sieje panikę. Teraz raz na 2 miesiące optimum.
[mention]fraktal123[/mention] jeśli tak sadzisz szybko usuń konto na tej przeklętej stronie i zacznij pisać na jakiejś elektrodzie, a najlepiej redit. Byle nie o dragach.
Wg mojej oceny a także opisów w necie to raczej stim, który podkręca cię tak mocno, że popadasz w stany psychodeliczne.
Pierwsze moje testy z rozsądnie małą ilością wyczerpały mnie fizycznie i psychicznie na co najmniej tydzień.
Mało kto je psychodeliki naprawdę często (są niby na forum tacy zawodnicy, co walą dwa razy w tygodniu, ale to raczej wyjątki), a marihuanę można smażyć oporowo codziennie, latami. Negatywne skutki tego drugiego wyjdą bardzo szybko i bardzo wyraźnie. "Twardymi" psychodelikami, o ile wrzuca się je z głową (nie częściej niż kilka razy do roku, z troską o s&s), znacznie trudniej jest się poryć. Jest to możliwe, ale wcale nie takie oczywiste jak się może wydawać i nie działa na zasadzie prostej reakcji zwrotnej "nadużywam -> przegrywam", tu sprawa jest mocno indywidualna. Generalnie jeden człowiek może zarzucać względnie regularnie i absolutnie nic się nie stanie, a inny się zryje (nie mylić z "zawioeszeniem") od jedynego kartona w życiu i będzie miesiącami walczył z odkrytą nerwicą lękową. idę jednak o zakład, że ten drugi niemal na pewno coś spieprzył w przygotowaniach - zjadł za dużo, w złym momencie, w złych okolicznościach itp.
Z tego, co sam widzę po sobie, znajomych i tym forum, to fizjologiczna szkodliwość psychodelików jest właściwie zerowa. Co do mentalnej, to w większości przypadków też, o ile wrzuca się max. kilka razy w roku. Mam wrażenie, że od nadużywania halucynogenów niektórym ludziom całkowicie rozpuszcza się filtr krytycznego myślenia. Poszerzenie świadomości robi dobrze na ograniczenia mentalne i pomaga w schodzeniu z utartych schematów (myślenie "out of the box"), sprzyja rozwijaniu się itp, ale w nadmiarze prowadzi do ogłupienia, bo psychonauta traci zdolność do samodzielnej oceny informacji i wszystko wydaje się tak samo prawdziwe, a zwłaszcza to, co nowe i jakoś tam zgodne z doświadczeniem psychodelicznym. Potem się z tego robią wahadełka, kryształy, doktor Zięba, homeopatia, new age, teorie spiskowe i, przede wszystkim, głęboka pogarda dla racjonalnego myślenia w stosunku do czegokolwiek, a zwłaszcza do siebie i swoich poglądów. Zdrowy sceptycyzm idzie w pizdu, zastąpiony podatnością na każdy idiotyzm i przerostem ego (typ "oświeconego psychonauty" potrafi być bardzo egoistyczny). Jak dodamy do tego predyspozycje do schizofrenii, to się może zrobić bardzo poważny problem, ale nie musi, bo jednak większość ludzi takich predyspozycji nie ma. W większości przypadków kończy się na lekkim odklejeniu które nie zaburza codziennego funkcjonowania, czasami dochodzi do tego HPPD i derealizacja, ale z tym też raczej da się żyć.
To są jednak, mimo wszystko, przypadki skrajne. IMO sporadyczne wrzucanie psychodelików z głową (pod kontrolą, w odpowiednich warunkach, odpowiednio dobrane dawki, a nie że "łaaa wrzucam 5 kartonów i idę na imprezę łaaa", jak niektórzy na forum robią) jest najmniej ryzykownym typem ćpania w ogóle.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.