Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 47 • Strona 5 z 5
  • 3 / / 0
Mając doświadczenie zarówno z LSD, MDMA, jak i różnymi lekami anty-depresyjnymi i anty-lękowymi, niektóre ze stanów, które opisałeś, wydają mi się znajome.
Wydaje mi się, że kilkukrotne tripy na LSD, zarówno te złe, jak i te trochę lepsze (bo chyba nigdy nie miałam tak naprawdę dobrego tripu), w dłuższej mierze pomogły mi z fobią społeczna, zaczęłam na wiele rzeczy patrzeć inaczej, może nawet nie do końca świadomie.
MDMA to bardziej koncertowo lub festiwalowo, ale zjazd miałam po tym przefatalny, chyba właśnie jeszcze spotęgowany przez uogólniony lęk i depresję.
Dysocjacja, którą czujesz, ja czuję i od wielu lat, nawet przed pierwszymi eksperymentami z różnymi substancjami. Czy LSD pomogło czy pogorszyło? Szczerze to sama nie wiem ... Ale to, co pomogło zdecydowanie, to dobrze dobrane leki antydepresyjne i terapia.
Nie wiem, czy warto pakować się w kolejne substancje w Twoim przypadku, ale I'm not the one to judge. Trzymam kciuki, żebyś znalazł "to coś".
  • 16 / 6 / 0
Widzę parę punktów spójnych w naszych jakże różnych przypadkach ale nie będę streszczał zagadki mojego życia. to twój wątek. Jestem przykładem, że inni mają gorzej

Ogólnie ważna jest perspektywa i sposób myślenia. Niepotrzebne jest szukanie sensu bytu, świata bo go najzwyczajniej nie ma, a dojście do jakiejkolwiek prawdy jest niemożliwe, jesteśmy tylko ludzikami, świat, a raczej nieograniczony wszechświat, w który zostałeś rzucony jest dla naszego upośledzonego gatunku nie do ogarnięcia. Najlepsze co możesz zrobić to zaakceptować to, łącznie z życiem jakie masz i mieć wyjebane. Życie w akceptacji siebie i otoczenia jakim jest to podstawa, na której można budować. Pisałeś o tym, że miałeś czas, w którym miałeś myśli samobójcze, agresje, bezczynność - mi większość tych objawów udało się zwalczyć zmianą podejścia, a było ze mną na prawdę gorzej niż z tobą.

Słabo już kojarzę ze studiów (jak coś to mnie poprawcie) ale już Arystoteles pisał o samorealizacji jako sposobie dojścia do mądrości (?), o ile nie jesteś Bogiem. Odrzuć myśli o swoim stanie, i zacznij się poświęcać pasjom, pracy, nieustannie się rozwijać, to trudne, ale to najlepsze co możesz zrobić. Ja cierpię na schizofrenię, mam wiele twoich objawów, i największe zdrowie psychiczne osiągnąłem poprzez sport, medytację, pracę w której się realizowałem i odrzucenie nałogów. Z początku jest trudno, ale taki wymagający tryb życia nie daje ci nawet czasu myśleć o problemach psychicznych, bo myślenie o nich tylko głębiej wchodzi do podświadomości pogarszając twój stan i prowadzi Cię do autodestrukcji - błędne koło. Z każdym dniem aktywności fizycznej, intelektualnej i duchowej pracy nad sobą czułem poprawę z dnia na dzień, Ty czułeś niepełne uczestnictwo w życiu, jakby do ciebie nie docierało - ja tą pracą nad sobą wyszedłem m.in. z totalnego wyprania z uczuć i popadanie w katatonie (jeśli do ciebie jakby nie docierało - to do mnie w ogóle nie docierało, nic, jakbym miał katatonię, byłem zamknięty we własnym umyśle). Każdego dnia nieustannej pracy nad sobą czujesz postęp, psychika sama zacznie odrzucać wszystkie patologie umysłu i charakteru, Np. życie jak zza szyby powinno z czasem mijać, mi pół roku zajęło przejście z czegoś na styl katatonii, odcięcia od świata (dokładnie właśnie jakbym był w mydlanej bańce) do stanu zdrowia psychicznego, życiu pełnią życia, a z ograniczeń - tylko niebo to limit. Pytałeś jak my sobie poradziliśmy z naszymi ograniczeniami także dr okolicznyelement poleca swój sposób: poranną siłkę na 110%,, medytacje, pracę, którą lubisz i rozwijanie intelektu. A nawet jeśli taki tryb życia cię nie zmieni to w najgorszym razie dorobisz się lepszej sylwetki, charakteru, trochę hajsu i wiedzy.

Także zdrowej psychiki i sensu szukałbym w codziennym samodoskonaleniu się, i rozwoju. Nawet moja psychiatra, przyznała, że tak żyjąc mogę mieć schizofrenię i nawet tego nie odczuwać. Skoro odpowiedni tryb życia jest w stanie zwalczyć najcięższe choroby, to myślę ze Twój świat też można pokolorować. IMHO tylko samorealizowanie się w sporcie, pracy czy gdziekolwiek prowadzi nas do oświecenia i odnalezieniu sensu w sobie w samym. Bo świat nie ma sensu, a odnaleźć możemy go tylko w sobie, i moim zdaniem tylko to może prowadzić nas do światła. Szkoda, że nie pamiętam co Artystoteles napsał na ten temat, ale z tego co pamiętam wyróżnił dwa sposoby do odnalezienia sensu bytu, drugi z nich to była właśnie samorealizacja.
  • 1 / 2 / 0
Ja polecę tu trochę na granicy słodyczy, kiczu i truizmów, ale mi najwięcej pomogła miłość. Bądź inaczej - bardzo zdrowe i naprawdę głębokie relacje międzyludzkie. Początek olbrzymiej zmiany (która jeszcze na pewno długo potrwa) poczułem w momencie w którym znalazłem się w otoczeniu osoby, od której pierwszy raz w życiu czułem pełną akceptację mnie. I zrozumiałem że życie nie musi polegać na ciągłym udawaniu, dostosowywaniu się, przemilczaniu swoich potrzeb. Że po prostu mogę być, i też jest okej. Ta powoli wpełzająca do mojego mózgu najpierw myśl, która potem przerodziła się w ogólny stan, pozwoliła mi powoli zacząć zauważać co robię nieokej, z czym mogę sobie sam poradzić, w czym potrzebuję pomocy. I totalnie odblokowało mnie to w rzeczach o których istnieniu nie miałem nawet pojęcia. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, jak się znajdzie dobre stado, to dopiero wtedy widać jak się nie pasowało do poprzedniego, bądź jak dużo się traciło idąc sobie samotnie przez świat
  • 1932 / 294 / 0
Ciekawe spostrzeżenie że środowiskiem.
Ale ja bym dodał, że jeszcze ważniejsze jest realizowanie swojego mitu życiowego, własna droga, której odkrycie zajmuje czasem całe życie, ale warto wygrać własną duszę, chyba właściwie o to w tym wszystkim chodzi.
#nalekkiejfazie
  • 425 / 47 / 0
Może dragi nie spowodowały a obudziły „śpiącą” chorobę, albo wystąpiła ona niezależnie od przyjmowanych substancji. Ja takie poczucie też nabyłem w okolicach liceum i nie było ono powodem spożycia dragow a powodem późniejszego wjebania się w leczenie psychologiczne później w psychiatryczne i w dragi żeby teraz na nowo szukać swojej drogi bez dilerów i konowałów, tylko ćwicząc na siłowni, później jak się uda coś wymyślić to tez spełniając się w pasjach
Uwaga! Użytkownik Rs3mati nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1 / / 0
21 października 2020dobroJestwNas pisze:
Witajcie Drodzy Ludzie,

Postaram się ująć temat, szanując Wasz czas i energię. Od ponad 20.stu lat czuję ze zmiennym natężeniem bezsens - poczucie braku sensu robienia czegokolwiek, życia. Zaczęło się to po kilku użyciach mj i LSD w liceum. Teraz już to odczucie nie jest w zasadzie związane z towarzyszącymi mu myślami, po prostu to czuję. Są dni, tygodnie czy godziny, gdy jest dobrze, pozytywnie, nawet radośnie (nie w 100%, ale w większości), a są takie, gdy czuję ten dojmujący stan całym sobą. Choćby cień tego jest odczuwalny niemal stale.

W gratisie mam brak dłuższej pamięci, brak intuicji dostępnej dla świadomości, wizualizacji, spojrzenie na życie jakby zza szyby, czyli poczucie niepełnego uczestnictwa w życiu, jakby do mnie nie docierało. Ma to wpływ na wszystko. Już tysiąc razy myślałem, że to już za mną (zwykle, gdy kilka dni czy dłużej jest lepiej), ale to znów powraca. Jest to złożone, bo np. kontakty z dziećmi czy młodymi, z moim domowym zwierzątkiem dają mi radość, tylko, że nawet to jest zza szyby.

Wcześniej było znacznie trudniej - aktywne myśli nawet odejścia, agresja do siebie, lata bezczynności; teraz "normalnie" żyję, pracuję, leki sam rzuciłem dwie dekady temu; jest rytm życia, a jednak jestem wciąż obok siebie. Nauczyłem się z tym żyć, lecz nie chcę tak spędzić reszty dni: chcę żyć w radości, w pełni swojego potencjału. Jest gdzieś w głębi zagadka, którą pragnę rozwikłać, a więc mój cel numer jeden: dotrzeć do siebie.

Pracuję nad sobą od wielu lat - kontroluję myśli, zachowania, staram się żyć jak najlepiej. Więc są postępy znaczne w porównaniu do wcześniej, jednak to nadal daleko od optimum.

Czego próbowałem, by odmienić ten los: najpierw standardowo "lekarze" + "leki", sam podziękowałem. Na tzw. psychoterapii role mogły by się odwrócić. Większości rzeczy nie pamiętam niestety, ale to, co pamiętam: extrakt z psilocybe(1), sassafras, regresja hipnotyczna(2), wizyty u różnych "uzdrowicieli", "widzących"(3), skok ze spadochronu.

Proszę o podpowiedź, co Wam pomogło w wyzwoleniu się z ograniczeń, które Was pętały, przygniatały. To jest dla mnie na wagę złota. Ja chcę odzyskać swoje życie, a jestem kurva zamknięty w niewidzialnej bańce - bardzo Was proszę o wsparcie z serca, jakbyście mieli pomóc osobie bliskiej. Potrzebuję wskazówek tylko z doświadczenia. Teraz wymyśliłem MDMA, by dotrzeć do swego serca.

Mimo, że miałem okres kilku tygodni leczenia klinicznego na depresję, kilka lat leków, proszę nie sugerujcie podejścia konwencjonalnego w stylu "lekarze" i spółka, oszczędźcie energię. Spotykam się od czasu do czasu z życzliwą mi kobietą, to - niestety - też niewiele daje. Generalnie interakcje z innymi to, jak do tej pory, ślizganie się po powierzchni. Każdy z nas w sobie ma wszystko, szkopuł w tym, jak do tego dotrzeć.

Dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie i tym bardziej płynące z serca odpowiedzi.

M.

(1) Dwa doświadczenia, raz dawka mała, a 2.gi 4.krotna - jeśli ktoś z Was będzie zainteresowany mogę opowiedzieć. W skrócie: okno się otworzyło, zamknęło i już - tylko dzień po czułem się wspaniale, jak nigdy przedtem

(2) Dla mnie nieporozumienie, nic mi to nie dało, mimo, że jak nigdy cieszyłem się przed będąc pewien, że to jest nareszcie to

(3) Mimo, że nikt z nich mi nie pomógł, nadal jestem przekonany, że istnieją ludzie połączeni z sercem, universum, którzy mogą realnie pomóc lub choćby coś zobaczyć, czego sami (jeszcze) nie widzimy
A jak było przed tym? Sięgnąłeś bo czułeś tą samą pustkę czy z ciekawości?
  • 0 / / 0
Mordini, poczytaj sobie o autyzmie, troche tak to pachnie, brzmi znajomo a sam u siebie zdiagnozowałem audhd ;)
07 lipca 2023nicki pisze:
Jakie forum tacy bohaterowie
muertogatito pisze:
Potem włącza się ośrodek głodu i sytości. Rozum śpi. Usta milczą, dusza śpiewa. Jak Kalwi i Remi.
ODPOWIEDZ
Posty: 47 • Strona 5 z 5
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.