Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 69 • Strona 6 z 7
  • 166 / 3 / 0
Dodałbym, że badania musiały by być opłacone przez klienta oraz robione przynajmniej raz na kwartał.
a jak sie czlowiek uzalezni, to i tak zostanie mu powrot na ulice. takie rzesze byly by ciezkie do kontrolowania i nie bylo by poprostu miejsc by ich leczyc.

zreszta popularnosc narkotykow widac w rzadzie - same jelopy, kto chce moze sie upajac z ranka upajac najlepszym narkotykiem - wladza i pieniedzmi. jak wyglada, kazdy widzi - brak spojnego dialogu, idiotyzmy itd.
problemem jest wlasnie to ze w polsce duze rzesze uderzaly by narkotyki, tu nie ma mowy o jakiejs depopularyzacji naglej spowodowana legalizacja.
to bylby raczej armaggedon.
Uwaga! Użytkownik panda z puszczy nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 129 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: Karlos »
Sundazed
w tym momencie zaprzeczasz samemu sobie. Przecież wcześniej postulowałeś "odłączenie polityki od biznesu". Tymczasem opodatkowanie produkcji i handlu dragami pociągnęłoby za sobą kolejne regulacje, z których część - prędzej czy później - zaczęłaby być tworzona w interesie określonych "grup interesu" (np. wielkich korporacji).
Nie miałem na myśli odłączenia państwa od zarobku na handlu wewnątrz państwa, tylko od odłączenia polityków od biznesu. Głosowanie w sprawie która dotyka danej organizacji przez polityka który w niej ma jakiś udział lub zysk bezpośreni lub pośredni jest nieetyczne i powinno być zabronione jak również przez opinię publiczną stanowczo potępione. Bużet państwa zarabia swoje- pieniądze nie tylko idą na polityków. Jeżeli dana firma zarabia w danym państwie to niech część zarobku odda(brzmi to trochę jak wyłudzenie swoją drogą, lecz w całości sprawa wygląda inaczej) część temu państu, aby przeciętny konsument mógł bezpiecznie towar kupić i bezpiecznie z niego korzystać.
Sundazed
Oczywiście! W żadnej z tych branż (najmniej to dotyczy odzieżowej) nie masz wolnej konkurencji, czyli m.in. swobody wejścia na rynek, tylko okrzepnięte za sprawą państwowych interwencji i regulacji oligopole.
Jendankże zawsze może się znaleść grupa plantatorów, breederów którzy po założeniu spółki mogą zacząć dyktować cenu. Dysponują większym kapitałem, mają więcej towaru/obrotu więc koszt produkcji u nich jest niższy. Ceny przez to w odpowiednim czasie będą na tyle konkurencyjne, że większa część społeczeństwa pośrednio przyczyni się do wyginiecia mniejszych producentów. Faktycznie, w przypadku konopii ich producja nie musi być trudna- są bardzo dostępne, jakkolwiek firmy zajmujące się innymi produktami mogą w sposób łatwiejszy pozbyć się konkurencji idać w taki układ.
Sundazed
Istnieje realna możliwość, że zyski z ewentualnej akcyzy byłyby zbyt niskie, żeby zachęcić jakiegokolwiek polityka do lobbowania na rzecz tej opcji.
Jednak państwu wyjdzie to na plus- brak wydatków związanych z prohibicją, mniejsze wydatki na pracę służb szukających producentów substancji nielegalnych(być może ich działalność zakończyłaby się, a napewno w dużej mierze zmalałaby: produkcja oraz obrót). Do tego doszłoby zadowolenie społeczeństwa, a to już jest jednak mocniejszy pieniądz. Trudno jednak byłoby ocenić jak długo to zadowolenie by trwało- mogłyby się pojawić nowe problemu.
Sundazed
To zależy od wielkości uprawy. W przypadku domowego plantatora faktycznie wydaje się to wątpliwe i tu pełna zgoda. Ale co w sytuacji, gdyby ktoś chciał założyć komercyjną, wielohektarową plantację i zajmować się dystrybucją zioła na szeroką skalę?
Kupie nasiona od breedera który zapewni mu tą ilość. Wątpie, aby konsumpcja nasion tego breedera spowodowalaby zanik tych dla przeciętnych klientów.
Sundazed
Chyba nie muszę rozwijać tej kwestii i tłumaczyć, jakie znalazłyby zastosowanie przy zwalczaniu krnąbrnych plantatorów?
To już większy kaliber i byłby związany z korupacją. Skuteczne monitorowanie ludzi którzy odpowiadają za większe strefy byłoby skuteczne. Mówię to o normalnym rozliczaniu się oraz zabieraniu dóbr które są nieudokumentowane- tego w Polsce, albo nie ma, albo nie jest egzekwowane.
Sundazed
Czytałeś artykuł od początku do końca?
Oczywiscie.
ART:
W 1998, polityka dostosowań strukturalnych Banku Światowego zmusiła Indie do otwarcia swego rynku ziarna globalnym korporacjom, jak Cargill, Monsanto i Syngenta.
Skoro ma być wolny rynek, to dlaczego jakiś dostawna nie miałby sprzedawać swoich produktów w innym rejonie?
Ponawiam swoje poprzednie wypowiedzi. Problem nie dotyczy zmuszania kogokolwiek do korzystania z takich, a nie innych ziaren- rolnicy zostali oszukani!
ART:
Ziarna oszczędzane przez farmerów zostały zastąpione przez ziarna korporacyjne, które potrzebują nawozów i pestycydów i nie mogą być oszczędzane.
Uwaga:
ART:
Gdy Monstanto po raz pierwszy zastosowało w Indiach bawełnę z Bacillus Thuringiensis w 2002, rolnicy stracili 1 miliard rupii z powodu nieurodzaju. Zamiast obiecanych przez firmę 1500 kg / akr, zebrano jedynie 200 kg. Zamiast wzrostu przychodów o 10000 rupii / akr, rolnicy ponieśli straty wysokości 6400 rupii / akr.
Tu tkwi haczyk! Nasiona zmodyfikowane genetycznie były liche! Plon padł z powodu nikomej odpowrności na występujące warunki.
Druga sprawa, to skłucenie plantatorów- plantatorzy bali się, że rolnik z 'naprzeciwka' będzie miał większy zysk, stąd zakupiła nasiona większość. Zapewno z dobrej woli, aby dobrej jakości plonu było więcej. Gdyby ktoś rolnikom powiedział, że nasiona dadzą rośliny o małej odporności to nie byłoby tego problemu.
Kolejną sprawą już są taktyki monopolistyczne rządu USA. On dopłaca do uprawy ich rolnikom, więc im się uprawa szybciej zwróci, mogą nawet posiać więcej, a ich zysk zwiększy się. To jest zachowanie niemoralne i jestem niemalże pewny, że legalny był tylko dokument który to zatwierdził.

Skoro przy rolnikach-
Sundazed
Ale przecież te właśnie manipulacje obnaża i krytykuje autorka artykułu! :huh:
Z cytatu podanego wcześniej przezemnie wynika, że komisja kłamie, gdyż raz pisze ile jest alkoholików, w później zmienia zdanie pisząc, że znacznie mniejsza ilość ludzi nadużywa alkoholu. Tym również próbje podważyć jakość pracy komisji.

Czy alkoholizm powoduje doprowadza do samobójstw? Napewno zmiejsza wydolmość mózgu, zmianę nastroju, choroby. Efetkem połączenia chorób oraz silnego stresu było pozbawawienie się życia. Autorka tekstu nie przytacza dokumentu w pełni, więc można polegać tylko na jej słowach. Pisząc o przekłamaniach w ilości alkoholików, a nadużywaniem alkoholu pomyliła się w swojej ocenie czym w konsekwencji spowodowała podważenie wiarygodności przytaczanym przez nią faktów, a napewno rzucenia cienia wątpliwości jej stwierdzeniom. Dlatego podchodzę do jakości tego tekstu z większym dystansem.
Sundazed
Jest jednak zasadnicza różnica między panią od marchewki a politykiem. Nikt mnie nie zmusza do kupowania u kantującego babsztyla, tymczasem zmusza się mnie, żebym przestrzegał prawa ustanowionego przez polityków.
Jest to jednak bardziej analogia- w przypadku marchewki system(społeczny) nie pozowli, aby jakaś baba kantowała. Z kolei polityka polinuje rzeczy których przeciętny Kowalski nie sprawdzi.
Sundazed
Gdyby rząd oferował swoje usługi dobrowolnie, nie byłoby tej dyskusji.
Ktoś to jednak musi zrobić i napewno nie za darmo. Nie instutycja finansowana przez rząd, to prywatna która z kolei nie musi robić tego taniej :>
Sundazed
Chcesz wolnego rynku dragów ("oddzielenia biznesu od polityki"), czy państwa terapeutyczno-policyjnego, które ustala kto i ile może ćpać?
Czy do każdego produktu może być wolny dostęp? Dziciom, młodym ludziom nie wolno sprzedawać alkoholu- myślę, że popierasz, gdyż szkoda młodych ludzi. Jednak osoba dorosła może wpaść w nałóg, do tego bardzo silny. Parę razy zastanwiłem się, zanim naspisałem, że towar(część) powinien być reglamentowany. Wyobraź sobie człowieka któremu fundusze się kończą z pewnego powodu, lub z powodu braku dostępu. Niemiły widok, prawda? Podejżewam, że byłby zdolny zrobić dużo za dużo, żeby zdobyć towar.
Dlaczego badania? Nikt nie miałby przyjemności stykać się w pracy, lub z usług ludzi chorych.
Sundazed
Większość zagrożeń dla zdrowia i porządku społecznego związanych z opiatami wiąże się z prohibicją . W przypadku hery, mowa o: braku sterylnych warunków do iniekcji (ryzyko zarażenia się HIV itp)(...)
Problem tkwiący w uzależnieniu- chorobie, nie braku warunków. Gdyby nie był uzależniony i nie byłby na 'abście' to napewno dałby sobie w żyłę w bezpiecznym miejscu z bezpieczny sposób.
Sundazed
(...)zanieczyszczaniu towaru(...)
Legalizacja by temu zaradziła. (sprawa pomocy chorym później)
Sundazed
(...)mafii narzucającej ceny wielokrotnie wyższe od kosztów produkcji (stąd zjawisko ćpunów oddających się kradzieży, żeby zdobyć fundusze na zaspokojenie głodu)(...)
Człowiek uzależniony, bez pieniędzy lub dostępu do towaru byłby w stanie zrobić dużo za dużo, aby go zdobyć- stąd potrzeba pewnego kontrolowania dawek i panowania nad uzależnieniem.

Najśmieszniejsze jest to, że kiedy skończy się kasa sprytny ćpun powie: chce się leczyć, bo mnie już na to nie stać. Ciekaw jestem kto wtedy za to zapłaci. Państwo? Część niby będzie z badań, lecz widać, że to luka. Może być postanowione- przestaniesz brać- ok, pomożemy. Jednocześnie nie będzie miał on prawa do zdobycia danej substancji. Jeżeli dojdzie do tego w sposób nielegalny to będzie musiał pokryć koszty leczenia.
Sundazed
(...)zepchnięciu helupiarzy na margines społeczny(...)
To już wina, moim skromnym zdaniem, systemu społecznego(nie rządu, lecz tego międzyludzkiego).
Części społeczeństwa poprostu niepodoba się, że konsument takiej substancji żyje w szczęściu, błogostanie, bez zmartwień. Chcesz być na haju? Zapłać cenę znienawidzenia i odrzucenia przez społeczeństwo. Robiebie 'loda' w bramie to jedno, możliwość posiadania szczęśćia 24/dobę to drugie.

Inna sprawa to wnikanie narkomanów w życie zmysłowe innych ludzi- czegokolwiek byś nie powiedział, to jednak narko temu ułatwie i sprzyja. Również nie każdemu się to podoba.
Sundazed
Mnóstwo programów terapeutycznych wdrażanych w krajach z surowszym - niż szwajcarskie - prawem po prostu straciłoby rację bytu.
Napewno te, które leczą ludzi narażonych na zanieczyszczenia towaru. Uzależnieie jest wyzej.
Sundazed
Być może właśnie dlatego nie ma w środowiskach terapeutów silnej motywacji do walki z prohibicją.
Ich lobbowanie można o kant dupy rozbić. Państwo napewno bardziej cieszyłby się z dobrego samopoczucia społeczeństwa. W dodatku nie musiałby dofinansowywać tych instytycji. Dwa argumenty przeciwko- łapówkom, niestety.
Sundazed
Nawet, jeśli się mylę w tej kwestii i mimo legalu wciąż występowałoby na dużą skalę zjawisko "dysfunkcyjnych społecznie" opiatowców,(...)
Stąd potrzeba badań oraz pewnej reglamentacji towaru.
Sundazed
to zyski programów i instytucji terapeutycznych stosujących tradycyjne, oparte o metadon leczenie, mogłyby stanąć pod znakiem zapytania wobec alternatywy w postaci leczenia ibogainą, czy ayahuaską - znacznie tańszej i skuteczniejszej (co do skuteczności ayahuaski, to jednak nie jestem do końca przekonany - opinie wśród tzw. ekspertów są tu bardzo podzielone).
O ile lobby takich instytucji byłoby bez konkretnych argumentów, to nie ma powodów do obaw. Zmniejszenie kosztów leczenia? Oczywistym jest, że państwo zarobiłoby na tym przez mniejszenie wydatków na leczenie.




Drugi post(jestem zbyt zmęczony, aby to szybko zręcznie połączyć- podczas pisania jednego pojawiło się drugie, albo poprostu niezauważyłem- wybacz) zaraz będzie- limit zaków + edycja tekstu z notepada.


ps.
W sprawi cytowania- uciąłeś trochę za szybko słowa i w kontekście wynikało nie, że pewien argument jest oparty i działający w inny sposób:
(lecz jest) to jednak zabrakło negacji- może dla kogoś się czepiam, ja wolę jednak, aby cytat pełny brzmi:
Karlos
Rozumiem, że państo miałoby z tego zysk- akcyza, podatki- lecz jest to właśnie jeden z argumentów który może przekonać prawych polityków.
Więc jednak nie wynikało z tego, że nie ma żadnego 'ale' i jest to takie ładne i w 100% trafione :>
Uwaga! Użytkownik Karlos nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 129 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: Karlos »
Sundazed
Abstrahując od profitów, jakie ciągną określone grupy interesów z funkcjonowania etatyzmu, istnieje wśród politycznych decydentów silne przekonanie, że zwykły obywatel jest zbyt głupi, żeby zatroszczyć się o własne sprawy i ciągle trzeba go prowadzić za rączkę.
Nie bedę ukrywać, że podzielam to zdanie. Wielu młodych ludzi woli się bawić i zostawić odpowiednie sprawy innym ludziom. Przyznam, że również nie chciałby teraz dostać kolenych obowiązków i tracić na nie czas.
Sundazed
Nie napisałem, iż wszędzie pchają swoje brudne paluchy, ino że kapitał z nielegalnej działalności na stałe wpisał się w funkcjonowanie globalnego rynku. Bez mafijnych gray money, które zawsze jako pierwsze migrują z zagrożonych rynków na rozkwitające, postępy globalizacji nie byłyby takie szybkie, jak obecnie.
Mógłbym napisać: smutne, lecz prawdziwe, jednak cenię również szybszy rozwój. Nie wiem tylko w jakiej skali się to odbywa, więc jedynie przytaknę.
Sundazed
Stąd m.in. liczne powiązania zorganizowanej przestępczości i wielkiego biznesu, który gra pierwsze skrzypce w globalizującym się świecie. Ty tymczasem sprowadziłeś całą kwestię do absurdu i imputowałeś mi tezę, jakoby mafia maczała we wszystkim palce. Nie - tylko tam, gdzie w grę wchodzą odpowiednio duże pieniądze.
Jeżeli sprowadziłem do abusrdu, to musiałem się źle wyrazić. Przykładów nie trzeba daleko szukać- ktoś mógł zapłacić za dofinansowywanie rolników w USA(sami rolnicy zapewne) dzięki czemu rynek konkurencyjny padł. Czyż to nie jest dużo? Dla mnie to bardzo dużo. Dofinansowywanie projektów rządowych które nie dokońca służą państwu? Również jest to poważna kwestia. Nie używałbym przy każdym takim problemie słowa mafia, gdyż ciekawiej się ją kojaży z prawdziwą włoską mafią. Zorganizowane grupy przestępcze. Każda grupa- niezależnie czy pracująca pod agendą rządową, czy nie pasuje. Mafia jako taka pasuje, gdyż się przyjęło, lecz nazywanie osoby przyjmującej łapówkę mafiozem brzmi dopiero absurdalnie(mniejsza już o nazwę, mały offtopic).
Sundazed
Ok, źle się wyraziłem, sorry. Nie chciałem nikogo obrazić, zwłaszcza idealistów, do których żywię zawsze duży szacunek. Ujmę to inaczej. Należy oddzielić idealizm, czyli wiarę w słuszność określonych idei, od prób praktycznego wcielania ich w życie. To ostatnie ma sens tylko wtedy, kiedy istnieją sprzyjające okoliczności. W przypadku legalu w takim kształcie, jaki proponują reformistyczne w duchu ruchy pro-legal, ten warunek pozostaje niespełniony! Politycy, będący w miażdżącej większości zakładnikami rozmaitych grup interesu, do tej pory nie byli, nie są i raczej nie będą zainteresowani "robieniem ćpunom dobrze". Ignorowanie tego faktu, tudzież wiara, że uda się zmienić nastawienie polityków i ww. grup apelując jedynie do ich zdrowego rozsądku i humanitaryzmu zakrawa IMO na idiotyzm. Pewnie, że znajdzie się paru idealistów przy kasie, skłonnych poprzeć wasze postulaty, ale naprawdę wierzysz, że nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienisz postawy reszty decydentów?
Wcześniej wymieniłem jakie zyski może państo mieć. Począwszy od zadowolenia społecznego po zyski czysto finansowe. To jest dużo, trzeba jednak zebrać wszystkie argumenty i w odpowiedni(bez jakieś niedomówień i głupich gierek prowadzących do wątpliwości) przedstawić.
Sundazed
Niekoniecznie państwowy. Dominujący współcześnie trend to tzw. neoliberalizm (tfu!), czyli powolne oddawanie przez rządy pola wielkim, ponadnarodowym korporacjom. Niewiele już znajdziesz krajów z czysto państwowymi monopolami. Co nie zmienia faktu, że monopol - nieważne, czy państwowy, czy prywatny - pozostaje monopolem i niesie ze sobą bardzo poważne zagrożenia dla suwerenności konsumentów.
Masz oczywiście rację, trudno byłoby podzielić firmę(grupę, instutucję) która ma swoje korzenie jako jedna wielka instytucja państwowa. Musiałby się znaleść dobry sposób. Przykład? Telekomunikacja Polska(szczerze może przykład na pałę, lecz ona zdaje się właśnie jest takim monopolistą)- monopolista który zostanie rozłożony przez telefonię ip oraz tańszych providerów(internet). Trzeba jednak solidnej konkurencji która z nikąd się nie pojawi. Myślę, że lepszym przykładem po-państwowego monopolisty jest Enea, a napewno dobrym przykładem byłaby grupa która wykupilaby pgr'y i je odpowiednio zagospodarowała.
Karlos
Jeżeli prawnie sprzedaż konopii oraz produktów z nimi związanych będzie przeprowadzona należycie i bez oszustw, to nie ma się czego obawiać
Sundazed
Tzn? Konkrety poproszę
Przewinęła się ich część- bezpośrednio, lub mniej. Prawnikiem niestety nie jestem, ani pasjonatem prawa, więc konkretów prawnych nie dam.

(w sprawie manipulacji ludźmi)
Karlos
Ci którzy będą mieć papkę mieć ją będą, kto myśli trzeźwo nie da się sobą sterować
Sundazed
No właśnie. Więc, wracając do głównego wątku naszej dyskusji, po co nam legal? Żeby dogodzić leniwcom i bezwolnym narzędziom w rękach oligarchii? Czujesz się Matką Teresą? Ja nie...
Nie mam ochoty krycia się z używkami, nie chcę się zastanawiać czy w działce nie ma strychniny lub innego świństwa. Nie chce być piętnowany za to, że sobie używam jak również chcę mieć czyste, względem prawa, sumienie. Chcę mieć do tego łatwy dostęp i mieć pewność, że nikt po transakcji większej ilości nie zrobi mi krzywdy. Podejżewam, że nie ja jaden tego bym chciał. Poza tym: dziękuję ze strony ludzi którym by to pomogło również by mnie ucieszyło. Podobnie ma się satysfakcja.


(w sprawie patentów)
Sundazed
Patent to nic innego jak wyłączność na powielanie określonego wzoru czy schematu produktu, kolejna forma monopolu.
Jedna osoba zajmuje się produkjcą towaru- produkcja trwa jakiś czas. Towar zostaje sprzedany, producent zarabia. Złem jest przecież kradzieć producentowi towaru i sprzedaniu go samemu.
Ludzie zajmujący się odkryciami naukowymi wręcz zawodo napewno nie chceliby, żeby ktoś im pomysł ukradł i na nim za nich zarobił. Patent służy właśnie temu. Nie uważam jednak, aby dajmy na to genetycznie zmodyfikowana konopia zmonopolizowała rynek, jak również nie wydaję mi się, że jakaś firma opatentowałaby morfinę i na tym zarabiała.
Karlos
Można również byłoby powszechne rozwiązania opatentować, a ich egzekwowanie jednak byłoby w dość łatwy sposób możliwe.
Sundazed
I tego się właśnie obawiam, bo to oznaczałoby ściganie małych, niezależnych plantatorów!
Wybacz, jeżeli mieli by kraść czyjeś nasiona? Jeżeli kupili by je, to nie byłoby problemu, podobnie jak z sianiem nasion własnych. Firma musiałby wykazać dokładnie czy te nasiona są ich.
Sundazed
Na tym polega idea patentu, żeby zdobyć wyłączność na powielanie określonego wzoru!
Nikogo nie zmusisz, do korzystania dokładnie z tego wzroru! Rodzajów nasion jest multum! Opatentowanie danego kodu genetycznego, czyli w efekcie pewnego rodzaju nasion konopii nie oznacza, że nie można korzystać z innych!
(sprawa podobnie się ma do sprawy rolników z indii- patent ich bezpośrednio nie zmusił, mogli korzystać ze starych ziaren :>)
Sundazed
Produkcja danego, opatentowanego dobra bez zgody właściciela patentu, jest działaniem przestępczym.
Przecież właśnie o to chodzi!


My tu sobie piszemy, a rodzi się z tego całkiem dobry pomysł. Mam nadzieję, że nadejdzie czas jego realizacji. Chętnie się do tego przyłącze.
Uwaga! Użytkownik Karlos nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 96 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Sundazed »
Karlos pisze:
Nie miałem na myśli odłączenia państwa od zarobku na handlu wewnątrz państwa, tylko od odłączenia polityków od biznesu. Głosowanie w sprawie która dotyka danej organizacji przez polityka który w niej ma jakiś udział lub zysk bezpośreni lub pośredni jest nieetyczne i powinno być zabronione jak również przez opinię publiczną stanowczo potępione.
Chyba zdajesz sobie sprawę, że to myślenie życzeniowe? Jak Twoim zdaniem skutecznie egzekwować to prawo, skoro oprócz jawnych koneksji politycy mogą posiadać niejawne, np. jakieś umowy zawierane "na gębę"?

Btw, już widzę "entuzjazm" polityków, gdybyś zaproponował im takie zmiany w prawie... ]Bużet państwa zarabia swoje- pieniądze nie tylko idą na polityków. Jeżeli dana firma zarabia w danym państwie to niech część zarobku odda(brzmi to trochę jak wyłudzenie swoją drogą, lecz w całości sprawa wygląda inaczej) część temu państu, aby przeciętny konsument mógł bezpiecznie towar kupić i bezpiecznie z niego korzystać.[/quote]

Rozważmy następującą sytuację. Uprawiasz na swojej działce w miejscowości X - dajmy na to - marchewki i sprzedajesz je sąsiadowi. Pewnego dnia przychodzę z bandą 15 oprychów i powołując się na jakąś domniemaną "wolę większości" mieszkańców X żądam 10% procent zysków od marchewek, każdego miesiąca. W zamian oferuję patrolowanie Twojej działki przez kilku moich ludzi. W przypadku niespełnienia mojego żądania zastrzegam sobie prawo np. do spalenia Twojego domu do gołych fundamentów i wybicia Ci wszystkich zębów.

Uważasz, że istnieją jakieś etyczne przesłanki uzasadniające moje roszczenia? Nie? To czym uzasadnisz istnienie analogicznych praw dla rządu?

Btw, "bezpieczeństwo" konsumentów to żaden argument. To samo może wymusić wolna konkurencja, do której mogliby przejść niezadowoleni klienci, gdyby dana firma sprzedawała felerny produkt. Bez udziału rządu czy innej instytucji stosującej przymus.
Jendankże zawsze może się znaleść grupa plantatorów, breederów którzy po założeniu spółki mogą zacząć dyktować cenu. Dysponują większym kapitałem, mają więcej towaru/obrotu więc koszt produkcji u nich jest niższy.
Ceny przez to w odpowiednim czasie będą na tyle konkurencyjne, że większa część społeczeństwa pośrednio przyczyni się do wyginiecia mniejszych producentów.
Jeżeli jest to efekt suwerennych wyborów konsumentów (rozumiem, że rozpatrujemy hipotetyczną sytuację wolnego rynku konopi), to co w tym złego? Widocznie konkurencja nie była dość dobra w zaspokajaniu ich gustów...

Wolny rynek nie zawsze musi przybierać kształt silnie zdecentralizowanej i rozdrobnionej produkcji. Ludwig von Mises określił wolny rynek mianem "demokracji konsumentów". I można wyobrazić sobie sytuację, w której mieszkańcy jakiegoś regionu, jak jeden mąż i dziewoja, postanawiają zaopatrywać się w określone dobra/usługi wyłącznie u jednego dostawcy. Jeżeli obywa się to bez przymusu, to IMHO jest wszystko OK. Niektórzy ekonomiści określają taką sytuację mianem "monopolu naturalnego", jakkolwiek moim zdaniem termin ten wprowadza niepotrzebne zamieszanie - monopol z definicji oznacza "ustanowioną legislacyjnie (przymusem) wyłączność na produkcję/sprzedaż określonych dóbr/usług” (czy realnie taki monopol jest możliwy, to inna sprawa; moim zdaniem nie jest, co potwierdza m.in. zjawisko szarej strefy).

Jednak państwu wyjdzie to na plus- brak wydatków związanych z prohibicją, mniejsze wydatki na pracę służb szukających producentów substancji nielegalnych
Prohibicja i związane z nią potworne koszty, jest oczywiście totalną klapą, biorąc pod uwagę oficjalne uzasadnienie – walka z narkomanią – na jakie powołują się jej projektanci. Ale równolegle jest niezwykle intratnym przedsięwzięciem dla wielu tysięcy jednostek, które (w imieniu czy z polecenia władzy) partycypują w war on drugs. Ponadto, stanowi dobrą okazję dla tych urzędników i klakierów władzuchny, żeby pokazać społeczeństwu, jacy to oni są „przydatni” i jakie „społecznie niezbędne funkcje” pełnią. Niepowodzenia na polu walki z narkomanią często wręcz stanowią dla nich motywację, żeby domagać się zwiększenia nakładów finansowych...

Innymi słowy, prohibicja z punktu widzenia urzędników państwa i stanu ich kieszeni jest bardzo, ale to bardzo racjonalna. Czemu mieliby z tego wszystkiego zrezygnować? Czemu zakładasz, że ich „układ odniesienia” jest identyczny z Twoim?
Do tego doszłoby zadowolenie społeczeństwa
A skąd przekonanie, że władza chce nam robić dobrze? IMHO właśnie o to chodzi, żeby wywołać w ludziach strach i poczucie zagrożenia – wtedy najłatwiej nimi sterować! Orwell i „Rok 1984” się kłania...
Skoro ma być wolny rynek, to dlaczego jakiś dostawna nie miałby sprzedawać swoich produktów w innym rejonie?
Bo „wolny rynek” i „liberalizacja” to takie słowne wytrychy, którymi posługuje się MFW, Bank Światowy i inne „narzędzia globalizacji”, żeby ukryć fakt, że wdrażane przez nich rozwiązania ekonomiczne to nowa forma feudalizmu, w której ludność krajów Trzeciego Świata – jak indyjscy chłopi – robi za półniewolniczą siłę roboczą, którą można wykorzystywać za przysłowiową „miskę ryżu”.
To nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem – dobrowolnym i pokojowym (współ)działaniem ludzi – o jaki walczą libertarianie.
Ponawiam swoje poprzednie wypowiedzi. Problem nie dotyczy zmuszania kogokolwiek do korzystania z takich, a nie innych ziaren- rolnicy zostali oszukani!
Stary, do tej pory dyskusja przebiegała bez większych zgrzytów, ale teraz to mi ręce opadły. Odnoszę wrażenie, że po prostu nie rozumiesz idei patentu i ekonomicznych skutków prawa patentowego. Nie lubię tłumaczyć „co autor miał na myśli”, ale chyba będę musiał łopatologicznie wyłożyć ocb w artykule.

A więc od początku. Patent oznacza wyłączność na powielanie/sprzedaż/dystrybucję określonego „wzoru produkcyjnego”, a w kontekście artykułu – kodu genetycznego pewnych gatunków zbóż i innych roślin uprawnych (bawełna itp). Właściciele tych patentów to kilka ponadnarodowych korporacji agrobiznesowych, jak Monsanto czy Cargill. Z chwilą wejścia na indyjski rynek rolny (wymuszonego na indyjskim rządzie przez Bank Światowy) ww. korporacje spowodowały następujące zmiany w indyjskim rolnictwie:
a) dotychczas skupywane przez indyjskich chłopów ziarno, jeśli jego kod genetyczny był identyczny z opatentowanym (o co wcale nietrudno w przypadku wiatropylnych odmian), stawało się korporacyjną własnością
b) po pewnym czasie, czyli po wyczerpaniu własnych zasobów chłopi - z powodu skurwysyńskiej polityki indyjskiego rządu i BŚ, która zapewniła ww. korporacjom monopol na skup ziarna (ponownie – prawo patentowe!) - mogli kupować ziarno już tylko u zachodnich molochów agrobiznesowych.

Czy teraz rozumiesz, że tym ludziom odebrano możliwość wyboru? Schemat nie polegał na tym, że wielkie korporacje grzecznie zapytały się rolników, czy nie zechcą zakupić ich produktu (po czym wcisnęły im felerne, genetycznie modyfikowane ziarna). Schemat polegał na tym, że prawo patentowe uczyniło z tych korporacji monopolistów, jedyne instytucje do których mogli się od tej pory zwracać rolnicy z prośbą o zakup ziarna. Is it clear enough for you?
Bo prościej wytłumaczyć już nie dam rady...
Tu tkwi haczyk! Nasiona zmodyfikowane genetycznie były liche! Plon padł z powodu nikomej odpowrności na występujące warunki.
A co myślałeś, że korporacje nasłały swoich siepaczy, żeby spalili chłopom uprawy? Przecież to oczywiste, że powodem były liche, genetycznie modyfikowane nasiona. Ale nie tutaj tkwi haczyk, tylko w następującej kwestii: jak doszło do tego, że rolnicy zastąpili swoje ziarna korporacyjnymi? Czy musieli to zrobić, a jeśli tak, to dlaczego? Odpowiedź na te pytania masz akapit wyżej...
Druga sprawa, to skłucenie plantatorów- plantatorzy bali się, że rolnik z 'naprzeciwka' będzie miał większy zysk, stąd zakupiła nasiona większość. Zapewno z dobrej woli, aby dobrej jakości plonu było więcej. Gdyby ktoś rolnikom powiedział, że nasiona dadzą rośliny o małej odporności to nie byłoby tego problemu.
Dupa, nie z własnej woli. Po prostu nie zrozumiałeś treści artykułu. Nie dziwota, że wyciągasz takie absurdalne wnioski...
Autorka tekstu nie przytacza dokumentu w pełni, więc można polegać tylko na jej słowach. Pisząc o przekłamaniach w ilości alkoholików, a nadużywaniem alkoholu pomyliła się w swojej ocenie czym w konsekwencji spowodowała podważenie wiarygodności przytaczanym przez nią faktów, a napewno rzucenia cienia wątpliwości jej stwierdzeniom. Dlatego podchodzę do jakości tego tekstu z większym dystansem.
No bez jaj... Kto i gdzie się pomylił? Na pewno nie autorka, krytykując wnioski komisji, jakoby głównym powodem samobójstw był alkoholizm! Aż tak trudno zrozumieć, że gdy z 68% rzekomych „alkoholików-samobójców” jedynie 17% (dane z dokumentu tej samej komisji!) „nadużywało alkoholu”, to należy poważnie zastanowić się nad słusznością zawartych w dokumencie wniosków (co zresztą niedwuznacznie sugeruje autorka)? I wcale nie trzeba sięgać do innych źródeł, żeby znaleźć odpowiedź na trapiące nas pytanie, co było główną przyczyną fali samobójstw wśród indyjskich chłopów. Wystarczy uważnie przestudiować dane ze wspomnianego dokumentu „komisji ekspertów”:
Vandana Shiva pisze:
Raport stwierdza również, że większość ofiar samobójstw należała do małych i bardzo małych rolników i że większość była także ciężko zadłużona. Zadłużenie nie jest jednak uznane za czynnik prowadzący do samobójstw. Na stronie 32 raport podaje, że wśród 105 badanych przypadków spośród 3544 samobójstw, które miały miejsce w pięciu dystryktach w latach 2000-2001, 93 było zadłużonych, 54% pożyczało od prywatnych źródeł i pożyczkodawców.
Ponad 90% ofiar samobójstw było zadłużonych. Jednak tabela na stronie 63 w tajemniczy sposób obniża zadłużenie jako przyczynę samobójstw do 2,6% i w równie tajemniczy sposób wyłania „złe nawyki” jako główną przyczynę.
A jeśli w dalszym ciągu masz zamiar twierdzić, że Vandana Shiva dopuściła się jakiejś perfidnej manipulacji, to wypadałoby podać jakieś mocniejszy argument niż domysły, że „skoro autorka nie przytacza raportu w całości, słowo po słowie, to pewnie robi czytelników w bambuko”.
Jest to jednak bardziej analogia
Cokolwiek chybiona.
w przypadku marchewki system(społeczny) nie pozowli, aby jakaś baba kantowała.
???
Nie jakiś „system społeczny”, tylko zwykła, rynkowa konkurencja – która nawet przy ograniczeniach nakładanych przez państwo w pewnym stopniu „reguluje” poczynania przedsiębiorcy. Innymi słowy, ma on pewną świadomość ryzyka „głosowania nogami” (tym większą, im mniej etatyzmu), które konsumenci mogą zechcieć uskutecznić, gdy zacznie robić ich w ciula.
Z kolei polityka polinuje rzeczy których przeciętny Kowalski nie sprawdzi.
Primo. Czy Twoim zdaniem politycy to nadludzie z Kryptona, których Opatrzność obdarowała przymiotami nieosiągalnymi dla takich szaraczków jak Ty i ja?
Secundo. Nie obchodzi mnie, że politycy obiecują „sprawdzić”, „rozwiązać” lub „uregulować” to, czy tamto. Co mnie natomiast obchodzi to fakt, że w swoich poczynaniach znajdują się w dużym stopniu poza jakąkolwiek realną, społeczną kontrolą. To, oraz fakt, że narzucają swoje „rozwiązania” przymusem powoduje, że nie sposób tak naprawdę zweryfikować, czy zrobili cokolwiek z tego, co obiecali zrobić.

W tej sytuacji wolę mieć do czynienia z kantującym przy marchewce babsztylem. Jeśli mnie oszuka, to po prostu wypnę na nią gołe poślady i zwrócę się do konkurencji - a baba straci klienta i możliwość zarobku. Tymczasem, gdy wypnę poślady na polityków, to nie dość, że nie istnieje konkurencja, do której mógłbym się zwrócić po stosowne usługi (bo politycy zabronili takowej), to jeszcze dostanę siarczystego kopa w dupę.

Teraz rozumiesz, czemu „cokolwiek chybiona” ta Twoja analogia?
Uwaga! Użytkownik Sundazed nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 96 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Sundazed »
Ktoś to jednak musi zrobić i napewno nie za darmo.
A kto mówi, że za darmo?
There ain't such thing as a free lunch” - Robert A. Heinlein
Nie instutycja finansowana przez rząd, to prywatna która z kolei nie musi robić tego taniej :>
Czując na karku oddech konkurencji, do której mogę się w każdej chwili zwrócić? Miałeś Ty kiedyś do czynienia z ekonomią wolnego rynku? Coś Ci mówią takie nazwiska, jak Bastiat, Mises, Hayek, Rothbard? Jeśli nie, to polecam wygoglować te nazwiska i poczytać co nieco z dorobku tych panów (a jest tego trochę...) :>
Czy do każdego produktu może być wolny dostęp? Dziciom, młodym ludziom nie wolno sprzedawać alkoholu- myślę, że popierasz, gdyż szkoda młodych ludzi.
W idei całkowicie wolnego, bezpaństwowego rynku nie chodzi o to, żeby zagwarantować „wolny dostęp do wszystkiego, czego dusza zapragnie”. Taki system proponowali autorytarni socjaliści pokroju Karola Marksa i czym to się skończyło, wszyscy dobrze wiemy. Chodzi o to, żeby zwykli, szarzy ludzie mieli pełną swobodę organizowania swojego życia – dopóki nie ograniczają analogicznej swobody innym ludziom. W praktyce, jak sądzę, zaowocowałoby to powstaniem niezliczonej liczby społeczności, z których każda/większość byłaby złożona z ludzi wyznających podobne wartości i praktykujących podobny styl życia. Jedne żyłyby w całkowitej izolacji, produkując wyłącznie na własne potrzeby, inne charakteryzowałyby się większą otwartością...

W każdym razie, nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby założyć wspólnotę, której członkowie zgodziliby się na zakaz sprzedaży alku nieletnim. Ze względu na dobrowolny charakter całego przedsięwzięcia i relatywnie małą liczbę „współuczestników”, łatwiej byłoby to IMHO wyegzekwować, niż w obecnym, państwowym systemie.

To, rzecz jasna, tylko takie utopijno-abstrakcyjne, libertariańskie rozkminy. Mniej lub bardziej chybiona próba ogarnięcia umysłem ładu, który powstałby po globalnym tryumfie wolnościowych ideałów – co nie oznacza, że wierzę w powodzenie takiego tryumfu (bo nie wierzę:>). Just a thought...
Podejżewam, że byłby zdolny zrobić dużo za dużo, żeby zdobyć towar.
Np. zwrócić się o pomoc do najbliższej, ćpuńskiej komuny? Napiszesz, że to niemożliwe? Pamiętaj – wolny rynek rządzi się „nieco” innymi prawami, niż nasza, upaństwowiona rzeczywistość ;-)
Dlaczego badania? Nikt nie miałby przyjemności stykać się w pracy, lub z usług ludzi chorych.
A nie pomyślałeś, że – skoro nikt nie chciałby narażać się na kontakt z nałogowymi opiatowcami – to firmy czy instytucje społeczne mogłyby, chcąc uczynić zadość woli konsumentów, same, bez straszaka w postaci rządowego przymusu, wprowadzić takie badania (np. dla przyszłych pracobiorców)? Naprawdę uważasz, że tego typu kwestie musi regulować rząd, bo zwykli ludzie są na to za głupi?
Problem tkwiący w uzależnieniu- chorobie, nie braku warunków. Gdyby nie był uzależniony i nie byłby na 'abście' to napewno dałby sobie w żyłę w bezpiecznym miejscu z bezpieczny sposób.
Więc czemu w Szwajcarii ilość zakażeń wirusem HIV wśród opiatowców spadła o 80% po liberalizacji tamtejszego prawa? Może jednak zmiana systemu potrafi przynieść zmianę w ludzkich reakcjach? Może nie jesteśmy bezmyślnymi zwierzętami, które trzeba prowadzić za rączkę?
Człowiek uzależniony, bez pieniędzy lub dostępu do towaru byłby w stanie zrobić dużo za dużo, aby go zdobyć- stąd potrzeba pewnego kontrolowania dawek i panowania nad uzależnieniem.
Ale czemu za regułę przyjmujesz takie ekstremalne przypadki? Właśnie chodzi o to, że na legalu cena opiatów spadłaby do tak niskiego poziomu, że uzależniony nie musiałby posuwać się do kradzieży, żeby zaspokajać swój nałóg. Zwłaszcza, że - mając do dyspozycji czysty towar i sterylne warunki do iniekcji – uzależniony opiatowiec mógłby w miarę normalnie fukncjonować.

Opiaty to nie LSD, które wypierdala człowieka z kapciów na 10 czy więcej godzin do tego stopnia, że traci kontakt z Mateczką Ziemią. Ludzie, którzy wpierdolili się w opiaty, o ile mają jako tako poukładane w głowie i odpowiednie zabezpieczenie materialne, potrafią żyć i pracować ze swoim nałogiem. Przykładem Rush Limbaugh. Gość, który będąc non stop na opiatowej bani (uzależnienie od OxyContinu) wygrywał kontrakty na grube miliony dolarów...
To już wina, moim skromnym zdaniem, systemu społecznego(nie rządu, lecz tego międzyludzkiego).
Nie rządu? A co, jeśli nie rządy, nakręca od samego początku narkofobiczną paranoję w naszych społeczeństwach, prowadząc war on drugs i ogłaszając dragi największą obok HIV współczesną plagą ludzkości?

PS. Tyle kilobajtów tekstu naprodukowałeś, że nie dam dzisiaj rady na wszystko odpowiedzieć. C.D. jutro... ;]
Uwaga! Użytkownik Sundazed nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 96 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Sundazed »
A jednak dałem radę odpisać na resztę...
Jeżeli sprowadziłem do abusrdu, to musiałem się źle wyrazić. Przykładów nie trzeba daleko szukać- ktoś mógł zapłacić za dofinansowywanie rolników w USA(sami rolnicy zapewne) dzięki czemu rynek konkurencyjny padł.
Bez przesady, istnieją też inne metody lobbowania oprócz samego „dawania w łapę”. Rolnicy to po prostu duża i wpływowa (w sensie elektoratu, wyborców) grupa społeczna.
Nie używałbym przy każdym takim problemie słowa mafia
A używam? Chyba jasno się wyraziłem, że chodzi mi tylko (lub „aż”) o rolę dochodów z nielegalnych źródeł (konkretnie: broń i dragi) w strukturze współczesnego, globalnego rynku. Nie wiem, po co mieszasz w to politykę rolną... :rolleyes:
Wcześniej wymieniłem jakie zyski może państo mieć. Począwszy od zadowolenia społecznego po zyski czysto finansowe.
Co do których wykazałem już nie raz, że są bardzo wątpliwe. Począwszy od kwestii "zadowolenia społecznego", po ewentualne zyski z akcyzy.
Nie mam ochoty krycia się z używkami, nie chcę się zastanawiać czy w działce nie ma strychniny lub innego świństwa. Nie chce być piętnowany za to, że sobie używam jak również chcę mieć czyste, względem prawa, sumienie. Chcę mieć do tego łatwy dostęp i mieć pewność, że nikt po transakcji większej ilości nie zrobi mi krzywdy. Podejżewam, że nie ja jaden tego bym chciał.
Przykro mi bardzo, ale miażdżąca większość społeczeństwa, w tym – a może przede wszystkim – różnej maści decydenci, ma w głębokim poważaniu Twoje i innych reformistycznie nastawionych ćpunów „chciejstwo”. Zbyt wielu ludzi musiałoby pożegnać się z ciepłymi posadkami i niezłymi zyskami. Zbyt wielu ludzi, dla których jesteś nikim, bo posiadają władzę, z której łatwo nie zrezygnują.
Jedna osoba zajmuje się produkjcą towaru- produkcja trwa jakiś czas. Towar zostaje sprzedany, producent zarabia. Złem jest przecież kradzieć producentowi towaru i sprzedaniu go samemu.
Po pierwsze, wytłumacz mi, jak można „ukraść” dane dobro, gdy jego właściciel wciąż je posiada?
Po drugie, brak patentów nie przekłada się na spadek „sił wytwórczych”. We Włoszech do 1978 roku nie istniały patenty na leki, a mimo to Włochy były, zdaje się, siódmym producentem leków na świecie. Przy czym leki te były znacznie tańsze, a przez to szerzej dostępne, niż ich opatentowane odpowiedniki z innych krajów.
Ludzie zajmujący się odkryciami naukowymi wręcz zawodo napewno nie chceliby, żeby ktoś im pomysł ukradł i na nim za nich zarobił. Patent służy właśnie temu.
Z drzew byśmy nie zeszli, gdyby prawo patentowe istniało od zarania ludzkości (patent na koło??? na obrabianie krzemienia metodą miękkiego tłuczka??? litości...). Do XVIII wieku (pierwsze prawa patentowe w UK), świat znakomicie dawał sobie radę bez patentów, czy pojęcia „własności intelektualnej” jako takiego. Ogólnie, szersze omówienie kwestii intellectual property wymagałoby napisania jeśli nie całej książki, to przynajmniej sążnistego artykułu. A propos, polecam lekturę pracy Stephana Kinselli Przeciw własności intelektualnej – najbogatszy jak dotąd zbiór argumentów przeciwników idei IP, w tym patentów.
Nie uważam jednak, aby dajmy na to genetycznie zmodyfikowana konopia zmonopolizowała rynek, jak również nie wydaję mi się, że jakaś firma opatentowałaby morfinę i na tym zarabiała.
Twoje „nie wydaje mi się”, niepoparte żadnymi argumentami, słabo do mnie przemawia. Skoro istnieją patenty na leki (w tym narkotyczne!), to czemu ktoś nie mógłby wpaść na pomysł opatentowania konopi??? Zwłaszcza, gdy ten „ktoś” to wielka korporacja trzymająca w garści polityków różnych rządów?
Wybacz, jeżeli mieli by kraść czyjeś nasiona? Jeżeli kupili by je, to nie byłoby problemu, podobnie jak z sianiem nasion własnych. Firma musiałby wykazać dokładnie czy te nasiona są ich.
Ale idei, tudzież dającego się w nieskończoność powielać wzoru (np. kodu genetycznego) nie można ukraść! Czy jak usłyszę i zapamiętam melodię, którą gwiżdżesz np. przy goleniu i będę ją sobie potem pogwizdywał na ulicy tak, że usłyszą (i, być może, zapamiętają) ją inni, to jest to Twoim zdaniem kradzież?
Nikogo nie zmusisz, do korzystania dokładnie z tego wzroru! Rodzajów nasion jest multum! Opatentowanie danego kodu genetycznego, czyli w efekcie pewnego rodzaju nasion konopii nie oznacza, że nie można korzystać z innych!
To, że odmian konopi jest multum nie oznacza jeszcze, że jest multum kodów genetycznych! Różnice pomiędzy genomami poszczególnych odmian są minimalne i - zapewne - łatwe do wykrycia. Gdyby było inaczej, gdyby występowały jakieś liczne i znaczące różnice, uzyskanie tak wielu krzyżówek, jakie istnieją, byłoby po prostu niemożliwe. Podstawy genetyki się kłaniają...

Tak więc, egzekwowanie ewentualnego patentu na konopie z korzyściami dla wielkich korporacji nie napotkałoby jakichś poważnych przeszkód natury technicznej.

Btw, jakoś nie wziąłeś pod uwagę możliwości, że nie trzeba patentu na cały kod genetyczny każdej odmiany z osobna. Wystarczy opatentować odpowiednią, charakterystyczną sekwencję genów, która powtarza się przy każdej z odmian! I problem z głowy:>
Swoją drogą, w ten właśnie sposób wielkie koncerny agrobiznesowe mogły zmonopolizować rynek ziarna w Indiach... (trzeba by jednak dokładnie sprawdzić, jak wygląda kwestia patentów na ziarna, a ja nie mam w tej chwili odpowiednich źródeł)
Karlos pisze:
Sundazed pisze:
Produkcja danego, opatentowanego dobra bez zgody właściciela patentu, jest działaniem przestępczym.
Przecież właśnie o to chodzi!
Rozumiem, że posiadasz na kompie wyłącznie legalne oprogramowanie? Żadnych empeczy, lewych gierek itp? Nie? To czemu jeszcze się nie zgłosiłeś na komendę, piewco zamordyzmu IP?]My tu sobie piszemy, a rodzi się z tego całkiem dobry pomysł. Mam nadzieję, że nadejdzie czas jego realizacji. Chętnie się do tego przyłącze.[/quote]

Nie radzę. Będziesz jednym z pierwszych do likwidacji, jak się libertaranie zradykalizują i "zintensyfikują" strategię... ;-)
Ostatnio zmieniony 27 sierpnia 2007 przez Sundazed, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik Sundazed nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 129 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: Karlos »
Odpowiem narazie tylko na ptenty- jutro mam egzamin i wolę się pouczyć jeszcze i wyspać.

W sprawie patentów. Zgrabnie mieszasz wypowiedziami, trzeba to Tobie przyznać. Mówisz o patencie- wiem do jasnej cholery czym jest patent i jakimi prawami się rządzi. Sam łopatologicznie napisałeś, że rolnicy zostali oszukani przez firmę Monsanto. O tym cały czas piszę! Zrobiła to ta firma posługując się lukami prawnymi oraz krótkowzrocznością rolników(oraz ich egoizmem)- głupi nie są i wiedzą, że rośliny pylą. Mieli świadomość, że zapylą inne pola, zabijając tym samym konkurencję. Zrobili sobie jednak sepuku. Gdyby nie byli alkoholikami ani pazerami(Wiesz jakie klauzule mają umowy? Nie do przyjęcia przez zdrowo myślącego człowieka), to może trzeźwo by spojzeli. Skoro przytaczamy cytaty angielskie- Life is brutal.
Cytat z mojej wcześniejszej wypowiedzi:
Druga sprawa, to skłucenie plantatorów- plantatorzy bali się, że rolnik z 'naprzeciwka' będzie miał większy zysk, stąd zakupiła nasiona większość. Zapewno z dobrej woli, aby dobrej jakości plonu było więcej.
Czyżby ironia?

Rozumiem, że zabrakło opisania zapyalania, wtedy nie musiałbyś wyciągać swojej aramty łopatologiczneg-tłumaczenia.

Opis człowieka który sądował się Mosanto
http://cia.bzzz.net/percy_schmeiser_kontra_monsanto

Nikt nie opatentował normalnych ziaren!- o tym mówię cały czas! Nie o zapylaniu, czy w jaki sposób doszło do zmonopolizowania, tylko o patencie ziaren.
Mogli używać nasion normalnych, niestety(jak wspomaniłeś dopiero teraz) się one skończyły.

Mogę napisać stwierdzić, że komisja bardzo nagięła prawdę- wszak rolnicy sami się posłali do piachu przez oszustwo oraz krótkowzroczność spowodowaną bardziej alkoholizmem(który był powodem krótkowzroczności).

Oczywiście, nie ma wątpliwości, że owa firma dopuściła się czegoś skrajnie niegodziwego- ale przecież oni nie są Matką Teresą, a rynek jest wolny.

W sprawie konopii- jeżeli zapylanie będzie kontrolowane to nie będzie problemu. Problemem nie jest powstanie patentu, lecz rozprzestrzenienie się roślin bazujących na danym patencie. Gdyby pola były zabezpiecznone przez zapylaniem z innego pola to nie byłoby również problemu.


Patenty nie są złe dopóki, dopóty działa się etycznie i z rozwagą.

ps.
Rozumiem, że posiadasz na kompie wyłącznie legalne oprogramowanie? Żadnych empeczy, lewych gierek itp? Nie? To czemu jeszcze się nie zgłosiłeś na komendę, piewco zamordyzmu IP?:>
Mamy się licytować? Nie ma to związku kompletnego z tematem. Tak mam oprogramowanie itp. orginalne.
Nie radzę. Będziesz jednym z pierwszych do likwidacji, jak się libertaranie zradykalizują i "zintensyfikują" strategię... ;-)
Widzę, że niczym się nie różnią od aktualne systemu. Najciekawsze jest to, że przecież nie mają powodu do ingerowania w życie innych oraz dążą do samo wyzwolenia- czyżby pełno w tym było hipokryzji? Chyba tak.
Uwaga! Użytkownik Karlos nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 178 / 8 / 0
@Sundazed, zamiast uzywania wyszukanych, trudnych slow, staraj sie uzywac czesciej uzywanych synonimow, zamiast odsylania ludzi do ksiazek, ktorych raczej zaden twoj rozmowca nie przeczyta (przecietnie walisz kilka ksiazek na post, a postow od chuja, nie ma takiej mozliwosci zeby ktos te wszystkie ksiazki przeczyta zanim ci odpoiwe) staraj sie pisac to co przecyztales w tej ksiazce w formie wlasnego argumentu.
Aktualnie twoj styl to zwyczaja propagadna, starasz sie zeby to co mowisz brzmialo madrze i bylo trudne do zrozumieniam, dzieki temu starasz sie wywrzec presje na czytelniku, wmusisc mu swoje poglady, bardzo pdoobny styl byl w artykulach politycznych w prlu.


Dlatego przestalem z toba rozmaweiac, bylem na ciebie przez pewienczas wkurwiony dlatego zamiast wytlumaczenia ci czemu urwalem dyskusje po prostu ci pojechalem, teraz mam czilout po ziole, ale nadal uwazam ze jestes zwyklym zaslepionym propagandzista. I co lepsze sam siebie oklamujesz. I jeszcze lepsze sam sobie wierzysz.
Uwaga! Użytkownik electric_terrorist nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3524 / 47 / 0
Nieprzeczytany post autor: WildMonkey »
krzycz sundazed i tak gówno zdziałasz bo się grubo mylisz leninie i osiedlowy dilerze trawki.Przestancie karmić tego internetowego trola któy jedyne co potrafi to kopiuj wklej i odebrać kolejny telefon aby ustawić się na sprzedaż narkotyków
GG 11510053
Piszcie kiedykolwiek

Wszystko co napisałem na tym forum to prawda; opisywane sytuacje miały miejsce..
  • 96 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Sundazed »
Karlos pisze:
Zgrabnie mieszasz wypowiedziami, trzeba to Tobie przyznać.
To byłe niskie, stary. Potrafisz to chociaż udowodnić, czy Tobie również nerwy zaczynają puszczać i uciekasz w pustą erystykę?
Sam łopatologicznie napisałeś, że rolnicy zostali oszukani przez firmę Monsanto.
I to ja rzekomo manipuluję? Przeczytaj mój post jeszcze raz, od początku do końca i pokaż mi, gdzie coś takiego napisałem.
Zrobiła to ta firma posługując się lukami prawnymi
Prawo patentowe nazywasz "luką prawną"?
oraz krótkowzrocznością rolników(oraz ich egoizmem)- głupi nie są i wiedzą, że rośliny pylą. Mieli świadomość, że zapylą inne pola, zabijając tym samym konkurencję. Zrobili sobie jednak sepuku. Gdyby nie byli alkoholikami ani pazerami(Wiesz jakie klauzule mają umowy? Nie do przyjęcia przez zdrowo myślącego człowieka), to może trzeźwo by spojzeli.
Sorry koleżko, ale z artykułu Shivy nic takiego nie wynika! Sam sobie dośpiewałeś te wnioski. Ale po kolei...

Weźmy najpierw kwestię alkoholizmu. Nie bardzo rozumiem, na jakiej podstawie obwiniasz alkohol, skoro jedynie 17% rolników nadużywało gorzały. Reszta (51%), być może, wypijała sobie piwko lub dwa dziennie. Co i owszem, z punktu widzenia profilaktyki uzależnień podchodzi pod alkoholizm (a więc pod tym względem raportowi nic nie można zarzucić, gdy szermuje terminem "alkoholizm"), ale trzeba mieć wyjątkowo słaby kontakt z rzeczywistością, żeby wiązać ten fakt z przyczyną samobójstw, tudzież (rzekomą) głupotą rolników! Znam profesorów-alkoholików pełną gębą, dla których dwa piwka dziennie to tylko rozgrzewka, a mimo to sprawnością intelektu przewyższają niejednego abstynenta. Skończ więc Waść z tym "alkoholizmem" i wstydu oszczędź, bo sorry - ale pieprzysz od rzeczy.

Dalej, kwestia egoizmu, krótkowzroczności i pazerności. Suponujesz, jakoby rolnicy podpisywali dobrowolnie jakieś umowy, zwodzeni jedynie fałszywymi obietnicami korporacji i własną pazernością. Po pierwsze, jestem zajebiście ciekawy, gdzie to wyczytałeś w rzeczonym artykule, bo mam go przed oczami i nie widzę nic, co by upoważniało do takich wniosków. Co więcej, sam zalinkowałeś artykuł z CIA.bzzz.net, w którym autor czarno na białym przedstawił mechanizm wymuszania na rolnikach uległości wobec korporacyjnych świń. Cytuję odpowiedni fragment]Trzeba zawsze pamiętać, że po wprowadzaniu GMO nie istnieje coś takiego jak strefa bezpieczeństwa. Jeśli raz wprowadzi się do środowiska pewną formę życia, formę dającą życie, nie ma już odwołania. Nie można powstrzymać wiatru. Nie można powstrzymać przemieszczania się nasion poprzez zapylanie krzyżowe – powstrzymać ptaków, pszczół i innych zwierząt. Nie można tego powstrzymać i GMO rozprzestrzeni się tak samo, jak na Preriach.

Nie ma możliwości współistnienia/sąsiadowania upraw bez GMO z uprawami genetycznie zmodyfikowanymi. Proszę mi wierzyć, jestem rolnikiem od pół wieku i wiem, że jeśli raz wprowadzi się gen GMO do środowiska, do jakiegoś nasienia czy rośliny, jest on genem dominującym. W końcu zawładnie każdym gatunkiem rośliny, do którego się dostanie. Nie można mieć w kraju genetycznie modyfikowanych upraw i jednocześnie ekologicznego, tradycyjnego czy konwencjonalnego rolnictwa. Wszystko to w końcu stanie się GMO. W tym tkwi niebezpieczeństwo. Nie ma już potem wyboru. Proszę mi wierzyć, ekologiczni i tradycyjni rolnicy na Preriach nie mogą już uprawiać soi ani rzepaku. Całe nasze zasoby nasion są w tej chwili zanieczyszczone przez GMO. Wybór został odebrany zarówno rolnikom ekologicznym, jak i konwencjonalnym.[/quote]

To właśnie, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, spotkało wielu indyjskich chłopów. Ich uprawy z powodu krzyżowego pylenia zostały zanieczyszczone przez opatentowane GMO i skutek był taki, że Monsanto, Cargill i Skygneta zaczęły wysuwać roszczenia własnościowe pod adresem chłopów. Ludzi bardzo biednych, których nie było stać na długie i kosztowne procesy sądowe. Więc najprawdopodobniej poszli na ugodę i zobowiązali się, od tej pory, kupować wyłącznie korporacyjne ziarno, byleby tylko koncerny odstąpiły od roszczeń własnościowych. Które, gdyby doszły do skutku, oznaczałyby dla tych ludzi, dla których rolnictwo stanowi jedyne źródło utrzymania, całkowitą utratę dorobku swojego życia i niemal pewną śmierć głodową, a w najlepszym razie - los żebraka, pariasa!

Istnieje jeszcze jeden możliwy scenariusz, tym razem nieco bliższy Twojej hipotezie - ale wciąż nie mający nic wspólnego z żadną "dobrowolnością". Koncerny żywieniowe od lat przy zawieraniu kontraktów stosują starą, sprawdzoną taktykę "stopniowego odsłaniania kart". Przytoczę tutaj stosowny ustęp z artykułu "Hodowla kontraktowa - nowe poddaństwo" Toma Garretta ("Obywatel" nr 4/2007):
Tom Garrett pisze:
Prawa stron w kontraktach są zdumiewająco nieproporcjonalne. Integrator (czyli koncern żywieniowy - przypis mój) pozostawia sobie swobodę jednostronnych zmian lub wypowiadania umów kontraktowych. Rozliczenie odbywa się według ściśle określonych stawek, opierających się na wadze dostarczonego mięsa minus wkład finansowany przez firmę. To integrator dokonuje owych wyliczeń, a księgi handlowe nie są udostępniane inspekcjom. Hodowca nie ma nic do powiedzenia co do jakości dostarczanych mu piskląt, paszy czy lekarstw. Może być natomiast pociągnięty do odpowiedzialności za zanieczyszczanie środowiska, choć to integrator korzysta z federalnych dotacji i ulg podatkowych w przypadku załamań rynku oraz z subwencji dla gospodarstw. W dodatku hodowca jest zmuszony do rezygnacji z prawa do roszczeń sądowych i zaakceptowania “przymusowego arbitrażu” w sporach z firmą.

Rachunek ekonomiczny takich kontraktów jest do przewidzenia. Magnaci przemysłowi, jak Don Tyson oraz “Bo” Pilgrim, stali się bajecznie bogaci - czasem ich zwrot z inwestycji wynosi 20-30% rocznie. Kontraktatorzy natomiast osiągają roczne zyski w wysokości przeciętnie 1-3% swoich nakładów - pomimo, że ich ziemia i budynki stanowią co najmniej połowę inwestycji kapitałowych tego przemysłu. Badania przeprowadzone przez Politechnikę w Luizjanie wykazały, że 71,6% amerykańskich hodowców kurczaków ma zarobki poniżej poziomu ubóstwa.

Jak doszło do tego, że 30 tys. hodowców kurczaków oraz tysiące hodowców trzody chlewnej pozwoliło zdegradować się do pozycji chłopa pańszczyźnianego na własnej ziemi? Dlaczego zdecydowali się podpisać złodziejskie kontrakty? Poprzednia przewodnicząca RAFI, Mary Clouse, ma odpowiedź. - „Większość z nich nie zrobiła tego! - mówi. - Kontrakty podpisane przez większość ludzi, kiedy wchodzili w ten biznes, były na znacznie bardziej godziwych warunkach. Jednak przedłużane kontrakty z czasem stawały się coraz bardziej niszczące. Kiedy już zaciągnęło się pożyczkę pod budowę 60-150-metrowej długości kurników, to trzeba było zapełnić je kurczakami oraz znaleźć im zbyt, by spłacać pożyczkę. Bez kontraktu natomiast nie ma zbytu. Hodowca nie ma innego wyboru, jak tylko zaakceptować warunki dyktowane przez koncerny. Alternatywą jest utrata farmy - tysiącom to już się przytrafiło - albo inna praca tylko po to, by spłacić puste i bezużyteczne kurniki”.


Co prawda, mowa tutaj o hodowli trzody i drobiu, ale identyczne praktyki wprowadzania niekorzystnych dla rolników klauzul stosują również korporacje agrobiznesowe pokroju Monsanto. Dowody? Ponownie oddaję głos Schmeiserowi]Kolejna sprawa: każdego roku rolnik musi zapłacić Monsanto opłatę licencyjną w wysokości 15 dolarów od akra za przywilej uprawiania GMO, a w 2003 roku w umowach pojawiła się nowa klauzula – bez względu na przyczynę nie można już zaskarżyć Monsanto. Nigdy nie będziesz mógł pozwać Monsanto do sądu. To jest ich kontrakt.[/quote]

Napiszesz zapewne, że zawsze mogą zerwać ten kontrakt, w końcu mamy "wolny rynek"! Otóż nie, nie jest nawet w 5% wolny za sprawą istnienia prawa patentowego (narzuconego rządowym dekretem, p-r-z-y-m-u-s-e-m), które czyni z korporacji agrobiznesowych - przez zjawisko zapylania krzyżowego, infekującego lokalne uprawy ziarnami pyłu opatentowanych roślin GMO - monopolistów na dostawy ziarna.

Rolniku! Kupuj od Monsanto, albo zdychaj pod płotem! Oto ów "wolny rynek"...
Nikt nie opatentował normalnych ziaren!- o tym mówię cały czas!
A czy ja gdziekolwiek sugerowałem, że opatentowano konwencjonalne ziarna???
W sprawie konopii- jeżeli zapylanie będzie kontrolowane to nie będzie problemu. Problemem nie jest powstanie patentu, lecz rozprzestrzenienie się roślin bazujących na danym patencie. Gdyby pola były zabezpiecznone przez zapylaniem z innego pola to nie byłoby również problemu.
A jak chcesz geniuszu zabezpieczyć te pola, hmm? Konopie są wiatropylne. Dlatego między innymi podniósł się raban wśród growerów, gdy HempLobby zaproponowało swego czasu akcję masowego wysiewu konopi przemysłowej. Skoro istnieje realna możliwość zanieczyszczenia uprawy ziarnami pyłku przemysłówki, to również opatentowanej konopi-GMO!
Patenty nie są złe dopóki, dopóty działa się etycznie i z rozwagą.
Sęk w tym, że istnieją różne układy odniesienia - w tym różne systemy etyczne. Dla Ciebie nie ma nic złego w istnieniu prawa patentowego czy generalnie "własności intelektualnej", dla mnie to przymus (a więc zło) w czystej postaci.
Mamy się licytować? Nie ma to związku kompletnego z tematem. Tak mam oprogramowanie itp. orginalne.
Oczywiście, że ma związek. Patent to jedna z form - m.in. obok prawa autorskiego - "własności intelektualnej". Odsyłam do artykułu Kinselli (facet jest prawnikiem, specjalistą od kwestii "własności intelektualnej").

[żeby nie było, że odsyłam do jakichś opasłych tomów; typologia IP jest na samym początku artykułu]

Btw, no offence, ale nie wierzę, że jesteś do tego stopnia "prawy", że nie posiadasz ani jednej empeczy. Ja mam na ten przykład cały dysk zawalony tym ustrojstwem (circa 70 GB) :-D
A to i tak pikuś przy niektórych zawodnikach (całe terabajty filmów i muzy).
Widzę, że niczym się nie różnią od aktualne systemu. Najciekawsze jest to, że przecież nie mają powodu do ingerowania w życie innych oraz dążą do samo wyzwolenia- czyżby pełno w tym było hipokryzji? Chyba tak.
Gosh... :rolleyes: A widzisz taką charakterystyczną emotkę, którą umieściłem na końcu cytowanego przez Ciebie zdania?
Ostatnio zmieniony 28 sierpnia 2007 przez Sundazed, łącznie zmieniany 4 razy.
Uwaga! Użytkownik Sundazed nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 69 • Strona 6 z 7
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.