streszczę się - myk myk po 100 grzybów z jednym delikwentem. Przemierzyliśmy z kolegą tyle hektarów lasu, ściemniło się, zaczęło urewsko padać, pod naporem pogody rozstalismy się, kierując się do domu pocieszała mnie myśl, że brat nie pokrzyżuje planów, a ojciec ma być w odpowiedniej porze. Wchodzę, a tu pika zegarek na ścianie - patrzę 18, a o 16 zarzuciliśmy = peak. Wszedłem do pooju, ogarnąłem dupsko(to zajęło trochę czasu, chora opcja). Przyciągnęła mnie miękkość pościeli i to jak falowała. Leżąc zostałem sam na sam z myślami, które boleśnie ukazywały to, że muszę dokonać trochę zmian. każda myśl miała odzwierciedlenie w dźwięku przeszywającym całą głowę. Krótko mówiąc - rozjebały mnie własne myśli plus to, że to dopiero druga godzina. Ojciec wrócił, ja "bezradny" pomyślałem, że mu powiem, że jadłem grzyby. Zjechał mnie od górny na dół, co tylko mnie zmotywowało do ukazania mu ich potencjału w miarę obiektywny sposób. Udało się, siedziałem w pokoju, w telewizorni leciało jakiś muzyczny, ojciec pisał smsy, pomagałem mu w kontakcie, kurwa - sielanka, że tak to ujmę.
Majhau pisze: pomagałem mu w kontakcie, kurwa - sielanka, że tak to ujmę.
po tym, a to bylo daaawno, tylko raz przypaliłam małą dość ilość ur144.
raz jeszcze- będąc strasznie najebaną zeżarłam dexa. byłam totalnie gdzie indziej i byłam w totalnej panice, nie wiedziałam nic. nigdy nie zapomnę tego cudnego przejścia w stan afterglow, odzyskiwania spokoju.
Po docu, 8mg, rozjebał mnie bodyload, zamknięte pomieszczenie i to że pojebało mi się dawkowanie, chciałam zeżreć o połowę mniej.
Tego dnia po szkole poszlismy z kumplami wciagnac kotka, bylo ok.W domu przed kompem zlapalem dola, nie chcialem gadac z kolegami przez skype itp, bałem sie nadchodzacego palenia Czeszacego Grzebienia, bo kumpel robil urodziny.
Poszedlem do kolegi, spotkala sie mniej wiecej ta sama ekipa, z ktora ladowalem kotka, jako ze ja nigdy grzebienia nie palilem, to bardzo sie balem.
Zlapalem bucha, od razu mi sie polepszylo, bylo ok. Przepalalismy jeszcze kilka razy, chcialem cos porzadnego, jakis moment kulminacyjny, wzialem dosyc sporego bucha, i tak zaczela sie ta gorsza czesc imprezy.
Glowe mialem oparta do tylu, zamniete oczy, czulem sie tragicznie, nie da sie tego opisac slowami, czulem ze jestem w pustce, nie w piekle, w pustce, czulem, ze dotykam smierc, bylem pewien, ze umre, nie wiedzialem kim jestem, wiedzialem ze jestem najarany. Nie obchodzila mnie rodzina, matka, ojciec, i najblizsi, nie obchodzilo mnie to ze beda plakac za mna. Ktos lub cos pokazal/o, ze czlowiek jest bezsensowna istota, i twierdze tak do dzis, kim jest czlowiek? po co jest? widzialem wszystko z 3 osoby, wyobrazalem sobie siebie jak wracam do domu, robie rutynowe rzecz, ktos nami gra jak w simsach? Cos w podobie. Bylem zupelnie inna osoba, inaczej myslalem, dzis jestem zupelnie innym czlowiekiem, moje myslenie uleglo zmianie i to duzej, jeszcze kilka dni temu inaczej odbieralem czlowiecznstwo. Plakalem tam, modlilem sie do Boga, "zeby mnie oszczedzil, nigdy wiecej nie bede palil, przeciez nie jestem palaczem, raz na kilka miesiecy to nic zlego, czyz nie? Czemu na to skazujesz mnie a nie nalogowego palacza? Czy to po prostu Grzebien mnie zabil, bo jest za mocny dla zoltodzioba?"- Tak wlasnie myslalem. Doszedlem rowniez do wniosku ze nic nas nie zabije od tak, nad wszystkim czuwa ktos, nie wiem czy Bog czy nie, ale apokalipsa wyniszczajaca dinozaury nie byla przykladowa, kto jest kolejny? najpierw dinusie, potem ludzie, co bedzie potem? Kiedy temu komus na gorze znudzi sie czlowiek? Czulem sie na tej fazie potwornie, nie moge opisac tego uczucia, nie da sie. Koledzy mowili "Oskara widze pochlonela faza" (jeszcze przed moimi modlitwami i tym co zacytowalem), uswiadomilem sobie, ze to ja jestem Oskar, ze mowia o mnie. Wzywalem pomocy, chcialem zeby naprawde wiedzieli co ze mna jest i ze to moje ostatnie chwile w zyciu, ale oni sie smieli z moich slow... Na szczescie moj przyjaciel ogarnal ze cos jest nie tak gdy zaczalem plakac i wzywac Boga, podobno kilka razy dal mi lekkiego liscia(nie pamietam tego w ogole)i zaczal mi mowic, ze to tylko faza, mam bad tripa, przejdzie mi za kilka minut, dzieki niemu wrocilem do swiata zywych, z burza mozgu w srodku (ktora mam nadal, filozoficzny bad trip, z checia podyskutowalbym o nim z kims, najchetniej z nadczlowiekiem, bo czlowiek to jednach ciezka machina, ktorej nigdy prawdopodobnie nie ogarniemy, nadal mam dziwne mysli, (moze czlowiek jest takim jakby simem jak w simsach? moze kazdy ma swojego"opiekuna" ktory nami wlada? a moze za duzo mysle o tym)).
Dzisiaj rano mamusia w bardzo milym nastroju mi przyniosla sniadanko, goraca herbatke... Nie uwierzycie jak sie cieszylem w srodku, ze nadal ja mam, ze mnie znalazla w pokoju, a nie w szpitalu, czy jeszcze gorzej... :)
Ogolnie mi sie podobalo, chcialbym jeszcze kiedys miec bad trpia, tyle co sie dowiedzialem wczorajszej nocy... Niesamowita wiedza, nie do opisania.
Paliłem proch 5fakb48, spizgany kładę się do łóżka, mam jakieś dziwne myśli, po chwili wpadłem w pętle, wydawało mi się, że trip nigdy się nie skończy, włączyłem słuchawki, zaczyna przechodzić a tu nagle jeb, mówie takie zdanie: Kurwa ja paliłem proch, w głowie widok wszechświata który się coraz to zmniejsza, aż dochodzi do mnie gdy maczam szluge w worku i meeeeega bełt
Kłade się do łóżka. Już po konsumpcji i czekam. Zaczęło się swędzenie, kompletna derealizacja, utrata ego. Czułem się nicością, umarłem. Myślałem, że już nie żyje. Pamiętam jeszcze, że chciałem wołać rodziców jednak nie byłem w stanie.
Od tamtego tripa, przestałem tak szamać deksa. Jadłem go od tamtego czasu może 2,3 razy. A teraz już nie mam na niego wcale ochoty i to stwierdziłem, że to koniec ekperymentów z DXM.
Drugiego badtripa, który solidnie zapadł mi w pamięć doświadczyłem po... gałce! :cheesy:
A było to tak. W mojej małem mieścinie otworzyli sklep dopalcacze.com. Kupiliśmy raz ze znajomymi sobie jakieś mieszanki Magic Dragon czy coś takiego. Paliliśmy było ok. Wracając do domu po paleniu. Ja i jeden znajomy czuliśmy niedosyt,więc postanowiliśmy zarzucić gałkę. Była godzina 15 ,około 20 się zaczęło. Poczułem się jakiś taki roztrzęsiony serce biło wyraźnie szybiej. Czułem ogromny lęk,czułem, że coś mi się stanie zacząłem się zmuszać do wymiotów - co już i tak nic nie dało. Położyłem się do łóżka tam. Zamykając oczy miałem niesamowite CEVy, widzałem swoje serce, i widziałem jak przestawało bić. I tak prawie do rana, co chwile wstawałem, biegałem, ruszałem się. Aż w końcu usnąłem. Rano obudziłem się, cały opuchnięty. Jednak gałki jeszcze spróbuje. :-)
Musiało to być spowodowane zbyt dużym obciążeniem układu nerwowego.
Postanowiłem że mam już dosyć i spadam do chaty - przeszedłem 100m i co 20m przystanek bo fizycznie nie dawałem rady... Serducho pizgało jak powalone a ja na przystanek nie mogę dojść. Cofnąłem się wtedy do kumpla żeby mnie przenocował... Na szczęście dosyć szybko zasnąłem - ale wciąż mi się wydawało że umieram...
Po drugie Szałwia, 1 stycznia 2013 godzina ok 2:30/3:00 na dworze - kumpel daje mi buszka z lufki, nie powiedział co to - myślałem że zioło więc dobra, mały buszek - kumpel spalił resztę. 30 sekund później ogarnęła mnie taka względna śmiechawka i śmialiśmy się z kumplem na cały regulator z tego że jakaś babka szła z psem a on właśnie zaczął lać... po wyśmianiu sytuacji nie było już tak do śmiechu... wszystko zrobiło się nagle kwadratowe, jakby tekstury były nałożone na ściany/samochody... samopoczucie zmieniło sie w piekło, było mi zimno - resztę ciężko opisać - to było złe... a kumplowi wjechała faza na wymyślanie nowych teorii wszechświata którymi wyczerpująco się ze mną dzielił w drodze do chaty. Istne kuriozum - dwóch typów idących chodnikiem, jeden wcale nie zbyt cicho napierdala jakieś bzdury do drugiego który trzęsie się z zimna, stara się iść prosto i nie patrzeć na nikogo...
Na szczęście daleko nie byliśmy od chaty. Potem mnie na chacie przez cały czas serdecznie przepraszał i zapewniał że to działa tylko przez góra 30min i- taki stan utrzymał mi sie mniej więcej z półtorej godziny.
Okazało sie że to był całkiem ostry ekstrakt, nie chcę nikogo oszukać ile dokładnie.
Arylcyclohex = Two Steps From Hell
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.