Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 86 • Strona 3 z 9
  • 7 / / 0
zjazd po fecie, lezałam w łazience cała sina ,na dole w kuchni rodzice, a ja byłam pewna ze umieram,potworna psychoza. biłam sie sama ze soba czy drzec sie do nich zeby po karetke dzwonili czy nie, w koncu przeczekałam, wolałam umrzec niz zeby mnie taka rodzice zobaczyli ,dostali by zawału przede mna. po salvi totalna odklejka, paliłam z kolegami mysląłm ze jestem gdzies indziej ,i darłam sie w panice na wszytskich zeby mnie zostawili, wydawało mi sie ze mnie niosa na stos spalić,strasznie klełam i piszczałam, jak zeszła faza okazało sie byli pare matrow dalej patrzyli na mnie jak na wariatke :)
  • 452 / 1 / 0
1). 600mg DXM + kilka lufek zioła.
wziąłem DXM po dość długiej przerwie i jak się okazało, było to za dużo.
do tego s&s nie był idealny, miałem wtedy trochę dziwny okres w życiu.

jak zaczął się ładować deks to wziąłem lufę do ręki i jak opętany zacząłem jarać zioło.
nie wiem co mnie wtedy napadło ale paliłem lufę za lufą.
pamiętam, że byłem w jakieś nicości.
wszędzie była ciemność, nie mogłem nic zrobić.
nagle poczułem coś gorącego na mojej nodze.
pomyślałem, że rozgrzana lufka mi spadła i zaraz się wszystko zapali.
chciałem jak najszybciej wyjść z tego dziwnego wymiaru i ogarnąć się.
jak w końcu mi się udało to stała się najdziwniejsza rzecz jaką miałem po dragach.
byłem w swoim ciele ale nie mogłem nim sterować.
a ciało zaczęło odtwarzać to, co robiłem jak byłem w tej nicości.
tak jakby na magnetofonie wcisnąć 'do tył'.
chodziłem tyłem (tak jakbym się cofał w czasie) po pokoju, robiłem fikołki (!) na tapczanie.
potem usiadłem na krześle, podniosłem lufkę (zahaczając o spodnie, na które mi wcześniej najwyraźniej spadła).
zacząłem okręcać się na krześle, które się przewróciło i narobiłem razem z nim niezłego hałasu.
próbowałem zatrzymać to cofanie się ale było cholernie ciężko, nie miałem żadnej władzy nad ciałem.
w końcu się udało, chciałem zapalić papierosa, żeby się trochę odstresować, ogarnąć fazę i coś jeszcze z niej mieć.
strasznie się bałem tego (że znowu coś sobie przypalę).
bałem się także podejść do okna, bo znowu coś dziwnego zawładnęło by moim ciałem i jeszcze bym wyskoczył.

potem gadałem z kumplem, opisywałem mu wszystko i zaczęliśmy sobie żarty robić.
pisałem mu coś w stylu, że dwie fazy walczą w moim mózgu, która ma być dominująca, nie potrafiły 'współgrać'.
to podałem jako główny powód tego, że nie potrafiłem panować nad ciałem.

pamiętam, że chciałem dzwonić i pisać do różnych osób.
zasypiając miałem straszną schizę, że to właśnie zrobiłem.
na szczęście rano okazało się, że tylko wybierałem numery (np. 112, mama, i kumpel z którym gadałem) ale się rozłączałem.

zawsze na zejściu DXM mam największe halucynacje.
teraz widziałem ojca siedzącego w moim pokoju i rozmawiającego ze mną (!)
były gadki, że znowu się naćpałem, że mnie to tylko pilnować trzeba itd.

no to tyle.
myślę, że błędem było puszczenie sobie na początku mózgojebnego filmiku, w którym kosmici wchodzą do mózgu osobie słuchającej.
poza tym połączenie DXM i mj już raz mnie zawiodło, teraz chciałem mu dać drugą szansę.
ale szczerze mówiąc to jakoś bardzo nie żałuję, lubię takie chore wiksy %-D
The Smiths - Pretty girls make graves

kontakt tylko i wyłącznie przez gg - 5306912
  • 2 / / 0
4-HO-MET ok 20-25 mg | wszystko super do momentu dojścia na przystanek i czekania na autobus do domu który jak się okazało miał być za 20 min... Rozgoryczona zaczęłam panikować ,że nie wyrobie tych 20 min czekania.Zaznaczam też ,że byłam w szczytowym momencie tripa. Usiadłam obok jakiegoś gościa na malutkiej ławeczce cały czas się wierciłam zdejmowałam i zakładałam słuchawki a w głowie pogłębiała się paniczna myśl ,że chce być w tej chwili w domu a nie tutaj bo nie mam co ze sobą zrobić i czuje się przez to źle, tak jakby strasznie ograniczona i osamotniona nie mogłam się zachowywać swobodnie jak wcześniej na łonie natury w tym boskim stanie bo w okół było mnóstwo ludzi którzy też obserwowali moje niecodzienne metody zabicia czasu. Po prostu myślałam ,że zaraz zemdleje a w zatłoczonym autobusie wcale nie było lepiej ;/ Ogólnie przyczyną tego bad tripa było otoczenie zupełnie nieprzyjazne i niepraktyczne dla mojego stanu a sam bad trip polegał na negatywnych emocjach i panice co np nie powodowało nieprzyjemnych i koszmarnych efektów wizualnych a jedynie odwracało uwagę od poprzednich przyjemnych (widok nieba etc). Ale ulga po wyjściu z autobusu bezcenna :D
Uwaga! Użytkownik halucykotek16 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1931 / 315 / 0
7,5mg 4-AcO-DMT + 7,5mg 4-HO-MET (na cmentarzu) = ogólnie 2/3 czasu było wyjątkowo euforycznie i kolorowo wędrując po cmentarzu jak w jakimś rajskich parku (ah i to niebo:), lecz z czasem gdy zapadł zmrok zwędrówko stała się wyjątkowo męcząca, odczucie grawitacji spotęgowało się niesamowicie. Wtedy miałem jakąś wkrętkę na bani, że momentami miałem sceny mordów, śmierci i to nie było najbardziej ryjące, dopiero odczuwanie fizycznie/psychicznie śmierci mnie ryło. A potem ogólnie jakiś zmęczony byłem. Ponoć jak usiedliśmy sobie, to gdy zamknąłem oczy i pochylilem sie nie bylo ze mna 10 minut kontaktu - z tym ze byl, tylko ja nie moglem oderwać się od tych wizji, miały w sobie coś magicznego, wszystko wokół słyszałem, tylko nie chciało mi się porozumiewać, bo ciężkie to się wydawało.

25mg 4-HO-MET - na stancji, bezpieczna miejscowka. Po 2/3 czasu również jakieś zakrzywienie, trudne do opisania, jakby wyobrazic sobie wszystkie najgorsze wspominienia, uczucia i nawet jakies krzywe wyobrazenia przyszlosci, jakby odzwierciedlić duszę w ciele to by wyglądało jakby rozszarpywane było ciało z każdej strony na strzępy. W pewnym momencie miałem zastanowienie, bo pamięć mi wodziła a czas był wydłużony. Probowalem sobie przypomniec kim jestem, a nie moglem, gdzie pracuje, co robie itp. Potem probowalem orzypomniec sobie co cpialem, co wiem o drugach, jakie sa rozne drugi i ich dzialanie. Ale nie moglem. Też ponoć zdażyło mi się pytać się co ćpałem ponad 200 razy. Bardzo wizyjny trip.

łysiczki (50 szt. pierwszy raz) - od razu zaczęło się źle (o 5 skonczylem robote, do 17 pilem, o 18 jadlem je (uprzednio rzygajac, a w ciagu calego dnia nie jedzac). Bardzo podobnie jak wyżej, plus wyjątkowe mdłości, ból brzucha i ogólne złe samopoczucie. W pewnym momencie wpadłem do kibla się wysrać i jeb, złapało mnie.
Uwaga! Użytkownik GG Allin nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 12 / / 0
Lipiec 2011, korzystając z zajebistej pogody postanowiłem przejechać się na wycieczkę w góry i uatrakcyjnić ją 4-HO-MIPTem. Zerwałem się bladym świtem, dotarcie na dworzec kraków-główny, zakup biletu do Rytra i wejście do właściwego pociągu odbyło się bez problemów. Niestety dzień wcześniej nieznani sprawcy podpiłowali i zwinęli tory na trasie mojego pociągu, więc PKP podstawiło autobusy którymi podwiozło pasażerów do stacji za uszkodzonym fragmentem torów. Całą drogę umilałem sobie AMką waporyzowaną z foli. W końcu dotarłem na miejsce.

Po jakichś 2 godzinach marszu pod górę stwierdziłem że już czas zfraktalizować trochę krajobraz. Wyjąłem dilpakę z resztkami HO-MIPTa. "Na oko" stwierdziłem wtedy że to ie więcej niż 25mg, o jak bardzo się wtedy myliłem. Wysypałem całą zawartość na języka, a woreczek starannie wylizałem, tak aby nie pozostała w nim ani jedna cząsteczka gorzkiego proszku.Nie mam pojęcia ile minęło czasu od aplikacji do pierwszych efektów, równie dobrze to mogło być 5 albo 20 minut, ale od samego początku dominowały złe wibrację. W każdym razie efekty nie narastały powoli jak zwykle zdarza mi się to przy tryptaminach, to było pierdolnięcie które odsunęło na bok wszelkie normalne procesy myślowe. Samotność na szlaku spowodowała jeszcze większy niepokój, chociaż niepokój to za mało powiedziane, to był największy lęk jakiego kiedykolwiek w życiu doznałem.
  • 141 / 2 / 0
Fazę po MXE (plus jakaś maczanka) mogę nazwać bad tripem. Przerosło mnie to po prostu. Siedząc przy kompie zacząłem się kiepsko czuć, więc postanowiłem się położyć. Wtedy na maxa zaczął się totalny chaos w moim umyśle. Nigdy czegoś takiego nie miałem, a trochę już różnych tripów przeżyłem. Już nie pamiętam dokładnie co się działo i o czym myślałem, ale wiem że było to przejebane, nie potrafiłem nad tym zapanować ani ogarnąć się chociaż trochę. Gdy leżałem było źle, gdy siadałem też było źle. Chodzić się nie dało. Byłem pewien że zwariuję albo umrę. I ta druga opcja wydała mi się naprawdę dobra w tym stanie, więc po prostu zamknąłem oczy i czekałem na śmierć. Naprawdę bylem przekonany że mój umysł już nie wyjdzie z tego przejebanego stanu. No ale wyszedł po kilku godzinach tortur. Nigdy więcej MXE.

No i zjazdy po grzybach. Skrajna depresja, myśli samobójcze, poczucie totalnej beznadziei... No ale grzybki jeszcze zarzucę jeśli będę miał okazję, ale po pierwsze mniejszą ilość, a po drugie zaopatrzę się najpierw w dużą ilość ziela, żeby zjazd przepalić.
  • 1519 / 18 / 0
4 g cubenisów. Podczas bodyloadu zrobiło mi sie niedobrze, bo jakoś nie dam rady nic jeść od razu po wstaniu, a wtedy tak właśnie zjadłem grzyby. Położyłem sie z powrotem do łóżka, a kiedy człowiek nic nie robi... to rozmyśla. Potężny natłok myśli. 3 godziny lezałem pod kocem, płakałem momentami. Cały świat okazał sie nic nie znaczącym gównem. Wszystkie ważne dla mnie chwile okazały sie nic nie warte, tak samo moje życie, życie innych ludzie. Wszystkie idee tego świata. DOSŁOWNIE NIC NIE MIAŁO ŻADNEGO ZNACZENIA.
Straciłem chęć na cokolwiek bo wiedziałem ze to wszystko nie ma znaczenia. Chciałem do konca życia zostać pod kocem. Chciałem również powiedzieć rodzicom jak wrócą zeby zabrali mnie do psychiatry. Ale i tak wiedziałem ze to nic nie pomoże, bo już zobaczyłem że wszystko jest nic nie warte. JEST PYŁEM.
Chciałem popełnić samobójstwo. Cały czas. I na 100 procent bym to zrobił. Gdyby nie to ze było mi chujowo, i bałem sie że tam bedzie tak samo. Nie boję sie śmierci, oswoiłem sie z nią już dawno, ale wieczna męka mnie przeraża. Aż w końcu podjąłem decyzje, że musze zacząć coś robić. Wstałem z łóżka i usiadłem na fotelu.
Siedzialem tak z 15-20 min, gapiąc sie na biurko. Potem włączyłem muzyke i już troche lepiej. Potem włączyłem odcinek how i met your mother to jeszcze bardziej mi sie humor poprawił.
Potem zaś wyszedłem po przyjaciółke ( a wcześniej chciałem napisac zeby jednak nie przychodziła, nie chciałem żeby widziała mnie w takim stanie) wychodząc... KURWAAA ALE TEN ŚWIAT JEST KOLOROWY :-) . Potem siedząc z nią u mnie, nie potrafiłem przestać sie śmiać jak to wszystko sie obróciło o 180 stopni. Od totalnej rozpaczy po totalną euforie i szczęście. Czułem sie jakby spotkał mnie jakiś oświęcim czy wojna w wietnamie a po obudzeniu sie okazało ze to był sen. A ona nie wiedziałą o co mi chodziło, i tak nie potrafiłbym wyjaśnić gdzie byłem. Spędziłem zajebiście z nią czas, potem wpadł kumpel i... Jakże mógłbym popełnić samobójstwo?!

Mówią ludzie że badtripu są pouczające, a i sam nawet często to powtarzałem. Mimo ze ten badtrip był pół roku temu, nie widziałem w nim żadnego przesłania. No bo kurwa, czyżby naprawde wszystko jest pyłem?
Dopiero teraz pisząc tego posta, a właściwie pod sam jego koniec zrozumiałem ze... Nieważne jak jest źle, trzeba to przetrzymać.
CHŁOPAKU, DZIEWCZYNO! Masz doła? Stało sie coś tragicznego? Nie chcesz już żyć? Zostaw tą żyletkę, nie zawiązuj sznura. Wytrzymaj to, prędzej czy później minie. Przeżyjesz wiele cudownych chwil w swoim życiu i tak jak bedziesz mogła sie zastanawiać, jak mogłabyś sie zabić. Przecież wtedy nie poznałbyś/poznałabyś przyjaciół, może nawet miłości swojego życia, nie osiągnąłbyś tego co osiągnąłeś.

Mam nadzieje że komuś chciało sie przeczytać tego długiego posta i moje przesłanie będzie pamiętane podczas złych momentów.
Żeby życie miało smaczek, raz grzybek a raz maczek...


Breslau jest niemieckie!
  • 329 / 4 / 0
Pierwsza próba z syntetycznymi kanna. Bardzo chciałem spróbować syntetyków, więc któregoś wiosennego dnia udałem się do znajomego w celu zakupu maczanki bliżej nieokreślonego kanna. Jako że nabyłem je od dość bliskiego znajomego po namowie z mojej strony(co już wydawało się dziwne, bo gość lubił się skopcić) postanowiliśmy razem przypalić. Poszła jedna lufka, ziomek mówił że to dość mocny stuff, żeby jarać max 1 lufe na dwóch - trzech. Olałem.
Początkowe efekty spoko, śmiechawka, troche dziwnie się mówiło, ogólnie pozytywnie. Piąteczka z kumplem, słuchawki na uszy i ide na bus. Muzyka wydawała się przyjemna, lecz bez fajerwerków. Po drodze do przystanku padł mi telefon, więc musiałem się zadowolić odgłosami ulicy. Siedziałem na przystanku i śmiałem się do siebie, starałem się ogarnąć bo wydawało mi się że wyglądam bardzo przypałowo. Dźwięki dochodzące z ulicy zaczęły jakby napływać falami, przejeżdżające samochody wydawały się tworzyć melodie, a raczej rytmiczny szum. Tu zaczął się horror. W mojej głowie wszystko przyjęło ten rytm, zdawało się że każdy mój ruch jest z góry ustalony przez jakąś nieposkromioną siłę. Przez moje ciało przechodziły fale energii(jakby fale ciśnienia, magnesy opisywane w wątku pt. "dziwne objawy po paleniu".) również w tym okrutnym rytmie zarządzającym moimi ruchami, później już również myślami, które sprawiały olbrzymi psychiczny ból.
W autobusie zła faza z pseudofizycznej zamieniła się w całkiem psychiczną. Zapomniałem o wszystkim, jedyna myśl jaka się pojawiała to taka że cały świat jest jedną wielką mistyfikacją, a ja odkryłem właśnie dziure w systemie stworzonym przez jakieś nadludzkie siły ( :nuts: ), bałem się i miałem wrażenie że ten stan nigdy nie minie, zapomniałem również że to tylko efekty działania bliżej niezidentyfikowanej substancji. W tej chwili straciłem moje człowieczeństwo, bardzo przypominało to BT opisywane przez Adm:
Straciłem też wogóle poczucie czasu,nie wiem czy upłyneło 15 min. czy 2 godziny.Siedziałem taki zawieszony,postanowiłem więc się trochę poruszać,ale zaczął się pojebany wkręt,a mianowice nie mogłem w żaden sposób się naturalnie poruszyć(wykonać ruchy bezwarunkowe),tylko musiałem się poruszać w/g jakiegoś planu wcześniej ustalonego,wtedy pomyślałem że straciłem swoje człowieczeństwo.Myślałem wtedy że nigdy nie wyjdę z tego stanu i trafię do psychiatryka.
Gdy faza powoli puszczała zacząłem myśleć że to tylko wkręt, lecz nie mogłem się go pozbyć, bałem się że trafie do świrowni %-D .
Po powrocie do domu było lepiej, lecz w nocy miałem duże problemy z zaśnięciem, kolejne napływy chorych myśli. Budziłem się wiele razy, pikawa chciała wyskoczyć mi z piersi oblewałem się zimnym potem. Nawroty schiz. Po jakimś czasie ustało.

Dałem "tej" substancji później jeszcze 2 szanse, obie równie (a może znacznie bardziej) nieudane. Jedna z pewnością to był przepał :nuts: . A druga wysłała mojego współtoważysza na 3 tygodnie do schizowni.. Może kiedyś lepiej to opisze.
Doświadczenie:
https://pastebin.com/zizrTMQq
  • 502 / 39 / 0
Bad tripów się trochę zdarzyło, głównie po aco-DMT i DXM przy kiepskim s&s. Jednak najbardziej siedzą mi w głowie 2 chujowe jazdy, po gałce i trawie.

1. Poszedłem do kumpla celem zajebania się ziółkiem, dil uprzedzał że jest mocne, ale w sumie często mówił że "teraz to ma kozaka" więc traktowałem to z przymrużeniem oka. Ogólnie były wtedy włącznie ze mną 4 osoby z czego dwóch kolesi znałem bardzo słabo. Palimy więc, kumpel pociągnął parę machów i mówi że z niego styka bo i tak jest mocno, tamtych dwóch tak samo. Ja wypaliłem jedną lufę i nic, no więc palę drugą i wtedy się zaczęło: spowolnienie czasu, na przemian zimny i gorący pot oblewający każdy centymetr skóry, mindfuck taki że nie mogłem skleić zdania, w ogóle miałem wrażenie że zaraz padnę na ziemię. Patrzę na kumpla on bawi się świetnie, gada z tymi dwoma kolesiami, śmieją się, tylko ja odleciałem gdzieś bardzo daleko w złym kierunku. Resztkami sił powiedziałem mu jak jest i że idę do domu, chcieli mnie odprowadzić ale stwierdziłem że idę sam. Tylko wyszedłem z domu i od razu zaczęły się odruchy wymiotne, w końcu się nie zrzygałem ale samo to było bardzo ciężkie bo było to takie uczucie jakbym zaraz miał wyrzygać wszystkie flaki. Potem padłem gdzieś na trawnik i leżałem chyba z godzinę, nie dałem rady się ruszać, o chodzeniu nie było nawet mowy. Całe szczęście że był już wieczór i leżałem gdzieś w bocznej uliczce, bo jeszcze ktoś by zadzwonił na policję że pod płotem jego domu leży jakiś ćpuń czy tam żul :) Poleżałem, trochę odeszło ale i tak powrót do domu był koszmarem bo miałem niezłe problemy z utrzymaniem równowagi i schizowałem że zaraz ktoś mnie złapie, będę musiał uciekać czy coś, ot zwykłe głupie myśli naćpanego człowieka. Wróciłem do domu, poleżałem trochę i zasnąłem. W sumie nie był to jakiś straszny bad, po prostu się przepaliłem ale od tamtego dnia wiedziałem że nawet z tak lekką używką jak maria nie ma żartów.

2. Zeżarłem sporo orzechów gałki, bardzo sporo. Godzina była mniej więcej 16-17. Wiedziałem że długo się ładuje i długo trzyma ale gdy około północy nie miałem żadnych efektów oprócz bólu żołądka i ohydnego posmaku w ustach położyłem się spać. Jakie było moje zdziwienie gdy obudziłem się nad ranem i cały świat wirował, zmieniał kolory a oprócz tego miałem problemy z chodzeniem jakbym wypił litr bimbru. Na początku nie wiedziałem co mi jest, dopiero potem zrozumiałem że to gałka tak weszła. Chciałem pójść do kibla wysikać się i czegoś napić bo miałem koszmarnego kapcia w ustach ale nic z tego, każda próba wstania na nogi i przejścia chociaż metra kończyła się albo upadkiem, albo lądowałem na ścianie. Wpadłem żeby przejść się na czworaka ale nic z tego, pamiętam że mocno chciało mi się wtedy rzygać i bałem się żeby nie spuścić balastu na dywan w pokoju :D No dobra skoro do kibla nie dojdę to położyłem się spać z myślą że kiedy się obudzę pewnie trochę odpuści (była godzina myślę 4-5 nad ranem). Nic z tego, obudziłem się o 8 i jest coraz gorzej psychicznie, nie dałem rady zebrać myśli po prostu uczucie jakbym stracił mózg, nawet nie do końca wiedziałem kim jestem i czy w ogóle jestem. Jedynym dobrym było to że mogłem już jakoś chodzić, z trudem i tempem osiemdziesięcioletniej staruszki z parkinsonem ale dawałem radę. Pamiętam że piłem wodę i od razu ją wyrzygiwałem. I tak przez kolejne kilkanaście godzin. Kolejnego dnia szczerze straciłem nadzieję że to kiedykolwiek odpuści, czułem się strasznie samotny (mieszkam sam) i pogodzony z faktem że już do końca życia będę się zachowywał jak czubek. Bardzo chciałem żeby ktoś przyszedł do mnie porozmawiać lub chociaż przy mnie posiedzieć więc zadzwoniłem do kumpla powiedzieć co i jak, po godzinie był na miejscu. Miałem wrażenie że spuchł mi język i mocno bełkoczę i mówię bez ładu i składu, co w sumie potem zdementował kolega który ze mną siedział. Powiedział że gdyby nie moje chodzenie i oczy koloru pomidora to nawet by nie poznał że coś brałem. Ja jednak cały czas czułem mocno gałkę, do tego narastały negatywne odczucia fizyczne (wcześniej oprócz rzygów, bólu brzucha i uczucia zimna fizycznie nie było źle). Czułem jak z sekundy na sekundę coraz szybciej bije mi serce, pojawił się szum w uszach, byłem głodny ale nie dałem rady nawet przełknąć wody bo miałem tak obolałe gardło od ciągłego rzygania. No i do tego dochodziło olbrzymie zmęczenie całą "fazą", chociaż faza to złe słowo. Bardziej czułem się jak zatruty a nie naćpany. Udało się zasnąć po raz kolejny, obudziłem się już względnie trzeźwy ale z uczuciem jakbym miał kaca x 100. Tak fatalnie nigdy się nie czułem. Wyprany z emocji, siły, chęci do życia. Przeszło po dwóch dniach. Nigdy więcej gałki.
  • 1 / / 0
Nie wiem co to było - jakiś dopalacz, wzięłam dwa buchy i się zaczeło praktycznie natychmiast, jakieś dziwne ciśnienie w głowie, a potem zaczęło mnie dusić w klatce i nie mogłam rozluźnić dłoni, tylko je cały czas miałam ściśnięte. Myślałam co zrobi moja mama jak się dowie że się zaćpałam na smierć, że cała reszta będzie mieć problem, a z drugiej strony mimo całej tej paniki byłam ciekawa, co się stanie, jak umrę, czy coś się wogole stanie czy poprostu zrobi się czarno i przestanę istnieć. Naprawdę byłam przekonana że umieram, że to koniec. Łapałam powietrze jak wariat bo wydawało mi się że jak przestanę to przestanę oddychać wogole, dopiero po jakichś 15 minutach jak juz poprostu nie miałam siły walczyć o oddech posłuchałam wkońcu chłopaka, który mi mowił żeby oddychać wolniej i okazało się ze mogę normalnie oddychać, i jak ręką odjął wszystko mi minęło, tylko trochę się trząsłam i było mi zimno.
Uwaga! Użytkownik tif nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 86 • Strona 3 z 9
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.