Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 86 • Strona 2 z 9
  • 49 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: Speedoman »
No to teraz ja :)
Całość tego tripu nie była "bad". Ale w życiu nie miałem takiej jazdy, więc warto ją opisać.
Był to mój pierwszy raz z ekstazą. Miałem "szczęście" bo trafiła mi się b. mocna, czerwona tableta, nigdy później ich nie widziałem. Dil polecał ją, mówiąc, że jest zajebista... Miał rację. Ale nie na pierwszy raz. Wziąłem wieczorem połowę. Nie wiedziałem jak zareaguję na MDMA. Miałem już spore doświadczenie ze stymulantami i ziołem (to tak na marginesie). Po pół godzinie kiedy nic za bardzo mi nie było, pomyślałem sobie "kurwa... co może ze mną zrobić pół jakiejś malutkiej tableteczki?" i zjadłem resztę. Dziś sądzę, że to mnie uratowało, bo gdybym zjadł całą od razu to wylądowałbym w szpitalu. Zjarałem się w dodatku porządnie jakimiś dwoma lufami... Siedziałem przy kompie i słuchałem muzy jak zaczęło wchodzić. Byłem już jak po połówce białego a to okazał się być dopiero początek... Po chwili poczułem się tak, jakbym miał dostać zawału! Spanikowałem, bo nieraz przedawkowałem speedy i to dożylnie ale takiej jazdy nie miałem... Serce chciało mi wyskoczyć, ale jakoś to opanowałem jednostajnym głębokim oddechem. Trwało to jednak dość długo i do końca nie byłem pewny czy to przeżyję. Później, byłem mega naćpany... Nie byłem w stanie pisać na klawiaturze, a MDMA ryło mi mózg jak chciało. Jednak muszę przyznać, że od tej chwili było już tylko lepiej. Wtedy poznałem moc dragów. Tańcząc nago w rytmie muzy techno lecącej z głośników... Ale najbardziej charakterystyczną rzeczą jaką pamiętam to to, że raz byłem obecny, a za chwilę urywał mi się film. Później znowu fala ustawała by za chwilę powrócić. I tak w kółko. Nie spałem w nocy. A końcowi fazy towarzyszył ciągły dźwięk ustającej maszyny (coś jak wyłączanie odkurzacza) aż do rana. A następny dzień to największe zejście mojego życia.
Jadłem potem nie jedną tabletę i żadna nie była choćby w połowie tak silna jak ta. Cieszę się że mam takie wspomnienie, ale strachu się najadłem co nie miara... :huh:
Żyję szybko, umrę młodo.
Moje życie - moja własność.
  • 413 / 26 / 0
Nieprzeczytany post autor: Adm »
Pewnego razu poszliśmy w kilka osób wypić po piwku na boisko.Gdy już wypiliśmy ja poczułem że się lekko podchmieliłem(bo byłem głodny),myślałem że nad tym się skończy,aż tu nagle kumple wyciąga jaranie(akurat nie paliłem wcześniej 4 miesiące),więc myśle zajaram sobie troszkę dla humorku.I to był błąd,za parę chwil przed oczami zrobiło mi się zupełnie czarno,oblał mnie pot,wiedziałem że tracę przytomność.Ale odczucia fizyczne były niczym przy odczuciach psychicznych:faza była po prostu nie do opisania.Miałem taki nacisk na głowę jakbym się znalazł 100m pod wodą,miałem uczucie jakby mi wypierdoliło mózg prosto na księżyc.Nigdy nie myślałem że ganja może mieć taką potęga działania(ale 4 miesiące nie palenia zrobiło swoje).Miałem same pojebane myśli że jestem do niczego,że nikt mnie nie lubi,że moje życie jest bez sensu.Te myśli wtedy stawały się prawie rzeczywiste.Na oczy też mi nieźle siadło :popatrzyłem w lewo i zobaczyłem jak chłopaki sobie kopią w piłkę na chodniku,popatrzyłem w prawo i zobaczyłem jak ci sami chłopacy grają sobie w piłkę na boisku,patrzę znowu w lewo znowu są na chodniku.Straciłem też wogóle poczucie czasu,nie wiem czy upłyneło 15 min. czy 2 godziny.Siedziałem taki zawieszony,postanowiłem więc się trochę poruszać,ale zaczął się pojebany wkręt,a mianowice nie mogłem w żaden sposób się naturalnie poruszyć(wykonać ruchy bezwarunkowe),tylko musiałem się poruszać w/g jakiegoś planu wcześniej ustalonego,wtedy pomyślałem że straciłem swoje człowieczeństwo.Myślałem wtedy że nigdy nie wyjdę z tego stanu i trafię do psychiatryka.W koću trzeba było się rozejść,więc poszłem na autobus.Na szczęście autobus podjeżdżał za 5 min.(Gdybym się spóźnił i musiał czekać na następny godzinę to byłabym załamany).W autobusie wydawało mi się że dwóch gości którzy siedzieli z tyłu cały czas się ze śmieje z mojej zawieszonej miny.Ale widoki za oknem były bardzo ciekawe.Kiedy wysiałem(nie wiem czy podróż trwała 3 min. czy 3 godziny)poszłem do domu spać(miałem niezłe CEVy),po obudzeniu się dalej miałem bobmę tylko już taką standardową która już w połowie dnia mineła.
  • 96 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Sundazed »
Opiszę moje jeden z moich najgorszych bad tripów, jakkolwiek do dziś wspominam go jako w sumie dość humorystyczny "w pewnych aspektach", hehe...
(opisał bym jeszcze jeden, ale parę luf poszło i mi się nie chce ;-) )

Bad Trip Number one:
Cała akcja miała miejsce kilka lat temu, w ośrodku wypoczynkowym na Kaszubach gdzie ze znajomymi wynajęliśmy domek w celach ściśle melanżowych. Pierwsze kilka dni minęły pod znakiem alko i thc w dużych ilościach, mniej więcej 4 dnia postanowiłem nieco urozmaicić sobie zabawę... tussalem :scared:
Dodam, że to był mój pierwszy raz dxm, byłem kompletnym, ale to kompletnym leszczem w tej kwestii, wiedziałem jedynie że 30 tabsów będzie dobrze klepać :-D Geniale, co kurwa nie? :-D
Więc 4 dnia wieczorem (18? 19? nie pamiętam...), po spożyciu 5 browarów, spaleniu ze znajomymi gieta stwierdziłem, że oto nadszedł Moment na przyjęcie dekstro w moje trzewia. Tabsy łyknąłem oczywiście na raz, bo czemu nie.... Znajomym puściłem, trochę już porobiony alko i jaraniem mniej więcej taki tekst: "ej, wiecie, bywa że za pierwszym razem się spawa jak się szamie dxm, więc wiecie, jak zdarzy mi się pobiec do kibelka to spoko, wszystko jest ok" :-D
Mniej więcej po 30 minutach od zażycia rzeczywiście Pan Muszla Klozetowa zawołał mnie w swoje progi. Tylko że na jednym razie się nie skończyło. A ściślej rzecz ujmując, rzygałem średnio co 15 - 20 minut, aż w końcu tak osłabłem, że musieli mnie wynieść z kibla, położyć na łózko i podstawić pod gębę miskę, którą metodycznie zapełniałem rzecz jasna ... :]
Do tego zaczęło (o dziwo) działać dxm i niestety, ale było to kurewsko niefajne, zważywszy na stan w jakim się znajdowałem. Kompletnie spanikowany nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, zupełnie straciłem orientację w przestrzeni (totalnie rozregulowany błędnik) - nie potrafiłem rozkminić, gdzie jest góra, gdzie dół, czy leżę etc Czułem ponadto, że przestrzeń wokół mnie "żyje", oddycha, trawi, metabolizuje.
Pytanie znajomych "ziom, jak się trzymasz? żyjesz?" etc słyszałem ze wszystkich dosłownie stron, ale nie byłem w stanie odpowiedzieć, narząd mowy zupełnie odmówił mi posłuszeństwa i z moich ust dobiegało tylko: "eeeee, yyyy, nooooo.....". I raz za razem puszczałem pawia, wydając dźwięki, które - jak to ujął kumpel - przypominały "niedźwiedzia obdzieranego ze skóry" :-D Dodam, że ściany domku były cieniutkie, wszystko było słychać na zewnątrz, a wokół mieliśmy w pizdu sąsiadów z małymi dziećmi :-D
W końcu koło 4 (podobno, tak mi zrelacjonowali znajomi) zasnąłem, aczkolwiek ja tego nie pamiętam.

Nad ranem kumpel wyszedł, rozejrzał się dookoła (większość sąsiadów spożywała śniadanie na tarasach domków) i się wydarł: "no to poród się udał" :-D
Uwaga! Użytkownik Sundazed nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 17 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: ciumolotka »
Ja miałam w życiu kilka bad tripów.
Najgorszy z nich był po mixie: wódka+szampan+piwa+palenie+bliżej niezidentyfikowane prochy
Od około 15 chlałam ostro z koleżanką (wóda, szampan) i jeszcze do tego jarałam. Wieczorem stwierdziłyśmy, że musimy się gdzieś przenieść bo zaczynało robić się zimno a my siedziałyśmy w lesie. Wymyśliłyśmy, że pojedziemy do kolegi. Po drodze miałyśmy bardzo dużo dziwnych przygód, ale w końcu - po 4 godzinach, dotarłyśmy na miejsce (normalnie zajełoby to nam 40 minut :nuts: ). Totalnie nawalone weszłyśmy do domu moich kumpli. Byli w trakcie męskiej imprezy,więc się bardzo ucieszyli, że w końcu będą jakieś dziewczyny. Już od progu zaczeli nas częstować piwem i jakimiś prochami. Oczywiście z chęcią przyjmowałyśmy wszystko :nuts: Po pewnym czasie moja koleżanka zaczęła robić striptiz i proponować seks jakimś kolesiom (niestety ona zawsze się tak po alko zachowuje :-/ ) więc, nie chcąc patrzeć na jej upadek, poszłam z paroma kolegami do innego pokoju. Byłam już nieźle pijana i upalona i założyłam się z kolegą, że wypalę całą torbę. Zakład wygrałam. Skutki były opłakane <_<
Nagle zaczełam słyszeć straszny huk, niemiłosierny wprost, rozwalał mi głowę. Nie mogłam myśleć, nie mogłam oddychać. Serce waliło mi jak oszalałe i potwornie bolało. Byłam pewna, że umrę. Tak się bałam. Strasznie chciałam pożegnać się z rodzicami przed śmiercią, ale nie potrafiłam nawet nic powiedzieć, nie mówiąc już o wykonaniu telefonu (później dziękowałam za to Bogu ;-) ). Kolega zorientował się, że jest ze mną źle i próbował mi pomóc, ale tylko pogarszał sytuację. Zaczełam się cała trząść ze strachu, łapczywie wdychałam powietrze. W końcu zanieśli mnie do pokoju obok i położyli na łóżku. Było mi na przemian zimno i gorąco - wydawało mi się, że to oni specjalnie zakręcają i odkręcają na maksa ogrzewanie. Potem zaczęłam "słyszeć" ich rozmowę. Mówili, że jestem największą ćpunką jaką widzieli, że jestem beznadziejna i w końcu zaćpam się na śmierć, itp. Jeszcze nigdy nie słyszałam tyle obelg na swój temat. Potem "słyszałam" jak moja koleżanka proponuje zrewidowanie mojego plecaka. Słyszałam jak komentują co znaleźli - miałam wtedy ze sobą cały swój zapas - 3 g speeda, 2 g trawy, 3 kwasy i trochę benzodiazepin. Słyszałam jak mówią, że to zatrzymają. Po chwili koleżanka (powiedzmy, że Anka) weszła do pokoju w którym leżałam. Popatrzyłam się na nią z taką nienawiścią, że nie wiedziała co powiedzieć. Powiedziałam do niej: "Anno, zwołaj wszystkich". Stwierdziła, że to zły pomysł, ale ja tylko powtórzyłam lodowato "Anno, zwołaj tu wszystkich". Przyprowadziła ich. Większości tych ludzi nawet nie znałam. No i rozpoczęłam przemówienie. Powiedziałam im, że wszystko słyszałam i "tu i teraz przyrzekam wam wszystkim, że już nie będę więcej ćpać". Kiedy zaczęli się pytać "co słyszałaś?" opowiedziałam po kolei kto co mówił. Zaczęli się potwornie śmiać, czym doprowadzili mnie do szału - wrzeszczałam żeby oddali mi towar, rzuciłam się na kogoś z pięściami, po czym popłakałam się. Anka wyprowadziła wszystkich i kazała mi się położyć. Przez kilka następnych godzin ciągle "słyszałam" ich szepty, bawienie się ogrzewaniem, w głowie mi huczało a serce straaasznie bolało. Następnego dnia myślałam,że spalę się ze wstydu. Miałam najdłuższego moralniaka w życiu.
  • 196 / 3 / 0
Nieprzeczytany post autor: zrytyberet »
Ja wspomne o bad tripie ktory dosiegnoł nie Mnie tylko takiego goscia ktory wrzucal z nami. Byl gdzies wieczor dwoch kolesi zjadlo po 90-100 grzybow (jednen kolo poraz drugi taka ilosc) ja wrzucilem ze 120 z wywaru i zjadlem grzybki do tego ;P To byly czasy jak grzyby jadlo sie tygodniamy dzien w dzien i bakalo(Wiedzialem gdzie zbierac i mielismy bace typa starego ktory zbieral i sprzedawal za grosze grzyby). Dobra wiec tak zaczely nam sie grzyby wkrecac zaczelismy rozmawiac az gosciu zeschizopwał się się swoja ksywka jaka kiedys go wolali. Od tego momentu siadla mu psycha i zaczol schizowac nieziemsko my z drugim kolesiem postanawialismy jego pocieszac ale nic to nie dawało nakrecalko tylko spirale. Potem drugi typ przyschizowal dlaczego tak na swiezo dalem mu tyle grzybow;) ale mi to nic nie prolo bani bo niesamowicie pozytywnie wkrecila mi sie bania. Widzialem drzewa ktore rosly i znikaly jak przechodzilem przez ulice na druga strone wydawalo mi sie ze przemierzalem milowe odleglosci. Ale ten kolo co wczesniej pisalem zaczol tak schizowac ze nie wie co sie z nim dzieje ze nie czuje ciala itd. Pytalem sie go nawet jak ma na imie to niewiedzial tak mial czache spruta, po czym zaczol rzucac sie po rowach i glowa bic o beton zeby sie zajebac. Ja wszedlem za nim i zaczolem go trzymac i prowadzic bo koles daleko odlecial od nas,płakał przez chwile na Moim ramieniu a jakby i jakby zostal pozostawiony napewno by sie zajebal. Wiec szlismy razem ja go trzymalem a typ trzeci ktortemu dalem kase pobiegl do sklepu kupic kubusa zeby "odlotowca" szybciej wyplukac z niemilosiernej bani. Pozniej na tripie widzielismy zeschizowanego typa brata ktory siedzial na pogawedzce z jakas laska a ja otworzylem drzwi i powiedzialem zeby powiedzial mu cos ze nic mu nie jest;) hhee a brat tylko sie wysmial i zamknal drzwi. To nic pomyslalem i wziolem typa ze by wychodzic faze a tu na drodze spotkalismy kuzyna mojego dila ktory skumal akcje i powioedzial co by nie bylo najwyzej skonczy sie w szpitalu. Ten tak się zeschizowal ze znow mial krzywa jazde i nie mowiac nic ksztusil sie mod srodka i ciezko znosil premie otoczenia. kiedy faza zaczela puszczac koles powoli wracal na ziemie cos tam mowil i zrezygnowal na zawsze z grzybkow ;)


- wywar z 60 grzybow samemu powrot pociagiem do siebie , rozmowa z soba samy, zlanie sie w wagonie bo nie chcialo mi sie isc do kibla;) Pozniej mialem schize jak wychodzilem z pociagu ze mam ostro poryta twarz i chowalem sie przed ludzmi i bunkrami przedarlem sie do kumpla auta z ktorym mialem jechac zbierac grzybki. koles byl zdziwiony ze tak normalnie wygladam po 60 grzybach i na rozloznienie spalilismy kostke haszu i wtedy zbastowalem :)

-ostatni wrzucenie w tamtym roku ja i kumpel po 50 grzybow ;) : pizda nieziemska nas zlapal ziomek ze mna pierwszy raz jadl, tak nas nosilo ze wychodzilismy roblilismy kolko i spowrotem na miejscowke i tak w kolko, poczym na schamowanie spalilismy gieksa i mialem wrazenie jak ogladalismy drzewa, ze jestesmy male grzybki ktore rosna u podnurza wielkich drzew. Potem bania dalej ryla nam psyche wieczorem powiedzialem ze grzyby nam odpuszcza jak "oddamy im hold w lesie"(taki mistyk sie we mnie obudzil :). Wiec jak weszlismy tam do srodka chodzilismy jak zombi z rekami do przodu i wczuwalismy sie w klimat lasu;) Pozniej jak puscilo i bylo lzej na duszy wyszlismy na polanke i podziwialismy urok gwiazd ktorych bylo od zatrzesienia :) Krecilismy sie z ziomkiem 360 stopni dookola i patrzylismy w niebo ale bral nas wtedy zachwyt masakra [;

Bylo tego wiecej bo grzybow sie zjadlo troche w moim zyciu.
Ostatnio zmieniony 03 czerwca 2007 przez zrytyberet, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik zrytyberet nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 867 / 12 / 0
Nieprzeczytany post autor: Lotnik »
.
ChÓj!
  • 577 / 3 / 0
Nieprzeczytany post autor: Twilight »
Najgorszy BAD jaki miałem to był po gałce gdy waliłem prawie codziennie (małe dawki ale zawsze) przez ponad tydzień a jak się źle poczułem to wypiłem herbatę. Ożywiło mnie to i to było złe bo nie mogłem zasnąć. Świat wydawał się tylko tak duży jak to co widziałem, żadnych głębszych treści nie widziałem. Głowa wydawała mi się ogromna, większa niż wszystko. Muzyki się nie dało słuchać bo brzmiała bardzo nieprzyjemnie, zasnąć się nie dało. I tak ze 3-4 dni :'( Jedyne co mogłem robić to chodzić w te i wewtę po pokoju, całe pierwsze dwa dni bada tak miałem. Wieczorem jak próbowałem zasnąć to mi się świadomość ciała tak wyginała, że się bałem tego. Wkręcało mi się, że tak zostanie na zawsze, że powinienem coś z tym zrobić (tzn. skoczyć z okna...) no ale jakoś wyżyłem :) Wszystko było osobowe, i cierpiało to samo co ja, dlatego też muzyka była nieprzyjemna bo potęgowała doznania.

Po tym badzie zrobiły mi się rysy :-/ Dochodziłem w sumie do siebie po tym z rok (dopiero ostatnio dzięki DXM, pogodziłem się ze zmianami w psychice). Czyli jednym słowem masakra, na szczęście dzięki tym rysom przeżyłem też wiele pięknych chwil, bo bym się załamał :P
[b]JEDZ KWAS![/b] - mądrzejszy ani zdrowszy psychicznie nie będziesz, ale i tak ludzi z Ciebie nie będzie (skoro przeglądasz te forum) więc co Ci szkodzi? :)
[b]JEDZ GAŁKĘ![/b] - bo jest tania i dobra X)
[i]Chwała Bogu że się nie ujawnia! Jakbyśmy wtedy mogli filozować?[/i] - Twilight
  • 259 / 1 / 0
Uwaga,oto szalony naukowiec Angelloo powołuje do życia po czterech latach ten temat.Istny Joe Resurrectioner.Wydaje mi się jednak tego godny.No i koniecznie muszę się pochwalić urzekającą historią,hihi

Akcja sprzed prawie roku.

Gdańsk,lato.Piątek wieczór.Spotykam się z moimi ówczesnymi paroma ziomkami,łykamy każdy po jakimś dropsie w postaci Mitseeza/Am-Fi-Bii,zaopatrzeni w zjarkę w postaci TaiFuna(+chyba jakieś browary,nie pamiętam już niestety),postanawiamy uderzyć do pewnego lokalu w Gdyni.

Przyjeżdżamy do Gdyni.Tam spotykamy się z paroma znajomymi,wbijamy.

Impreza to było coś pod szyldem Metallica night,knajpa o charakterze pubu.Zamulaście-wieje chujem,towarzystwo się rozbiega lekko,to gdzieśtam na zewnątrz,to do sklepu,to cośtam.Poznajemy tam jedną typiarę,jej 14(SIC!)letniego brata i jej kolegę.Hengałtujemy,po pewnym czasie zaczynam się niecierpliwić-ochota na przypalenie robi się coraz większa.Naciskam na ziomków,wychodzimy na chwilę zajebać parę strzałów(z bongo czy z lufy,już nie pamiętam,zresztą mało istotne).Kulturalnie poczęstowaliśmy przy tym dosłownie jednym buhhem naszą nową koleżankę,ładnie już najebaną,wróciliśmy.Po chwili rozpętało się piekło.

Koleżanka(niestety nie pamiętam już imienia nawet)zajebała zgona i zaczęła haftać.Została wyprowadzona z lokalu,właściciel wkurwiony że mała bania,drze się na nią,przeklina,ogólnie kwas,korut.Jej młodszy,błyskotliwy braciszek dopierdala do pieca tekstem że 'paliła jakiegoś dopalacza'.I tutaj popełniliśmy chyba największy błąd tego wieczoru-widząc towarzystwo z jakim mamy do czynienia,ZAMIAST POWIEDZIEĆ:'DOBRA,TO MY SPIERDALAMY,NARA',ZAOFEROWALIŚMY POMOC w ogarnianiu koleżanki.O ile dobrze pamiętam to któryś z nas zmywał pieprzone rzygi,potem z uwagi na odległe miejsce zamieszkania panny,zanieśliśmy ją do pobliskiego lasku.

Z lokalu 'wyproszono' nas około godziny,ja wiem,pierwszej,drugiej w nocy?Zaprowadziliśmy ją do tego lasku,położyliśmy na glebę(najpewniej któryś z nas podłożył jej kurtkę ofc.) i CZEKALIŚMY.

Mitseezy zaczęły puszczać.Wtedy zaczął się już totalny koszmar bez trzymanki.Kto brał butylon,zapewne wie,jakie zjazdy się z nim wiążą.Z tego co wywnioskowałem z chit-chatów na forum,wynika,że najwidoczniej osobiście przeżywam ten zjazd dużo gorzej niż inni-a więc jeszcze lepiej.

A teraz dodajmy do tego jeszcze kilka elementów:
-marznięcie w konkretnym zimnie,w cieniutkiej skórze i koszuli do prawie szóstej nad ranem nad zgonem
-szanowny kolega panny-w sumie gwiazda wieczoru-który,jak się okazało,był generalnie najbardziej zainteresowany przelizaniem jej.Jego teksty co 10 minut w stylu 'no,ja wiedziałem że to przez te dopalacze na pewno'(najebana,zarzygana,ofc. to nic).Jego odmowy naszych propozycji,powstrzymywanie przed próbami cucenia panny w imię siedzenia nad nią do zasranego rana,nie wiadomo po co
-młodszy braciszek panny,który zdawał się mieć generalnie wyjebane w całą sytuację
-nie usłyszenie po całej akcji nawet zasranego 'dziękuję' ze strony kogokolwiek
-wzięcie odpowiedzialności za pannę+z tego co myślę,patrząc z perspektywy czasu,brak jaj z naszej strony,by widząc ten pierdolony Babilon stwarzany przez jej kolegę i brata po prostu powiedzieć 'dobra,widzimy że macie wyjebane to my też,nara' i odwrócić się na pięcie(choć z drugiej strony,poza tym pierdolonym pacanem od 'tych dopalaczy',byliśmy właściwie jedynymi pełnoletnimi osobami,a nie mieliśmy serca jej z nim zostawiać przeczuwając czym to się skończy)
-20 kilometrów od domu i brak sosu (dopiero potem się okazało że ziomek zostawił zaskórniaki na powrót)
-pomijając niesamowitą niewygodę/negatywne odczucia fizyczne i idiotykomizm sytuacji,jeżeli chodzi o sam lęk b-tripowy o którym warto wspomnieć,to przede wszystkim brak jakiegokolwiek browara/lufki (BENZO WYBIJMY SOBIE Z GŁOWY NA WSTĘPIE) na uspokojenie zmęczonej,acz nadal brykającej jak Tygrysek po ogródku Królika pikawy,gdzie przez cały czas cholernie bałem się na serio że dostanę jakiegoś zawału or sth:kurewnie bolało,dodam że akurat to jest miejsce mojej somatyzacji + ciśnienie w stylu 140-150/90 (nie pamiętam tylko dokładnego pulsu zmierzonego w tamtej chwili,z tego co mi się wydaje to ze 110 lekko) to u mnie codzienna norma-najprawdopodobniej serduszko odziedziczyłem po tatusiu,z którym byłem dawno temu na SORze,gdy po jednej zasranej kawie wylądował tam w stanie przedzawałowym w wieku poniżej 40 lat,oczywiście kontakt miał tylko z alko,nienałogowo,trochę palił.

i mamy badtrip jak sam skurwysyn.Odetchnąłem dopiero w domu,padając jak martwa kłoda na kojo,na szczęście jakimś cudem zasypiając z mety.

NIGDY WIĘCEJ.Do tej pory jak o tym pomyślę,czuję jak sznurek karaluchów zapierdala mi po plecach.Chociaż z drugiej strony się śmieję z tego.Tą akcję pamiętają również co niektórzy najstarsi górale z tego forum,hehe ;-)

Ej no,pochwalcie się!Nie wierzę żebyście nie miewali godnych wspomnienia BT! Rock on,People! %-D
  • 344 / 6 / 0
1. 900mg dexa, na pierwszy raz z czymś mocniejszym od zioła :cheesy:. Słoneczny dzień, pole namiotowe. Co tu dużo mówić. 7 godzin całkowitej utraty kontaktu ze światem realnym. Powalające halucynacje na otwartych oczach i brak świadomości, że coś wrzuciłem. Eksplodowałem na miliardy atomów, na miliardy wszechświatów i miliardy czasoprzestrzeni. To było tak dziwne, że do tej pory nie potrafię tego ubrać w słowa. BT zaczął się, gdy zacząłem dostrzegać rzeczywistość. Wkręciło się, że już mi tak zostanie i że coś mi się popsuło w głowie. Paniczny lęk i totalne ześwirowanie. Nigdy w życiu tak się nie bałem. Widziałem własną matkę, jak płacze nad synem, któremu odjebało. Ale i tak nie żałuję tej jazdy :D.

2. LSA + maczanki. Atak derealizacji, gdy dopadła mnie myśl o sensie istnienia. Też mi się wkręciło, że już nigdy nie będę normalny. Widziałem siebie zapiętego w kaftan i byłem pewien, że zaraz przyjadą panowie w białych kombinezonach :-D. Kilkumiesięczna sroga schiza z powracającymi flashbackami. Po tym wydarzeniu nabrałem pokory do psychedelików :-).
  • 46 / 1 / 0
20mg hometa- pierwszy raz z psychodelikiem, więc zamiast skupiać się na wnętrzu, patrzyłam jak to świat się cudownie wygina i biegałam po lesie z byłym, cały czas się śmiejąc. Po jakiś 3 godzinach spotkaliśmy znajomych i pojawił się pomysł zapalenia mj. Kilka buszków i zupełnie wywróciła mi się rzeczywistość (i tak już wtedy zniekształcona). Próbowałam zrozumieć co oni wszyscy mówią, ale raz mi dźwięk przyspieszał, raz zwalniał, a to znowu tylko widziałam jak ruszają ustami a dźwięku nie słyszałam żadnego... Stwierdziłam że nie mogę z nimi przebywać, że za bardzo mnie przerażają, więc odeszłam kilka kroków żeby się na ławeczce położyc:) I nagle, jakby na mnie spadła taka dźwiękoszczelna, dziurawa płachta- Wszystkie dźwięki wytłumione, straszny szum w uszach, kolory też jakieś takie ciemne, i mimo obecności ludzi, roślinek, czułam się jakbym była zupełnie sama. Chwilkę mi minęło więc postanowiłam z byłym że wracamy(znajomi poszli jakąś godzinę wcześniej). Byliśmy w lesie, a ściemniało się coraz bardziej. Przechodziliśmy obok takich pali pomalowanych w psychodeliczne twarze, które w tym momencie zaczęły się dziwnie wykrzywiać i obserwować. Na chwilę stanęliśmy i usłyszałąm jakieś odgłosy (nawoływania, odgłos chodzenia, śmiechy takie od których się gęsia skórka robi) i to wszystko na około nas i coraz bliżej... %-D Popatrzyłam tylko na niego i poinformowałam że musimy stąd uciekać jak najszybciej. Wybiegliśmy z lasu, chyba w niecałą minutą (droga normalnie zajęła by ok 10 minut).
ODPOWIEDZ
Posty: 86 • Strona 2 z 9
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.