Benzedryna, psychedryna, α-metylofenyloetyloamina
Więcej informacji: Amfetamina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 2041 • Strona 201 z 205
  • 93 / 18 / 0
noi stało się, po półtora rocznej przerwie znowu te ścierwo zawitało do mojego organizmu, zatruwając je i moją dusze. wziąłem wczoraj tylko jedną kreske okolo 150mg, i czulem sie jakbym wzial pierwszy raz. Aż sie zdziwiłem, bo widocznie zapomniałem jak ścierwo powinno działać prawidłowo, jeśli nie ma się przećpanego mózgu. Tęskniłem za tym, ale raczej nazwałbym to jako jednorazowa przygoda ze swoją ex, gdyż pomimo snu, suplementacji oraz niewielkiej dawki czuje się naprawde kiepsko psychicznie i fizycznie. Cóż mam nadzieje, ze nie polece dalej, kiedy za pare dni poczuje się lepiej, chociaz wątpie, bo z upływem czasu do amfetaminy czuje coraz większy respekt i wiem jak to potrafi wciągnąć jeśli tego nie ma.
w życiu trzeba wszystkiego spróbować :liść: :nos: :hel:
  • 30 / 2 / 0
150mg na jedną kreskę x lat temu brzmiałoby jak samobójstwo.Nie mam pojecia czy to kwestia jakosci dzisiejszego władysława czy już jesteś tak uzależniony ze dawki rzędów setnych nie robią na ciebie wrażenia.
Mimo wszystko nie załamuj się, zycze wytrwalosci.
  • 630 / 267 / 0
Siema
Nie biorę amfy prawie 6 miesięcy, jak ten czas leci, ale leci dobrze bez białka ale.. ostatnie dwa dni myślę często o tym aby załatwić chociaż kreskę.. mam po prostu głoda amfetaminowego, dobrze że się obudziłem i pierwsze co zrobiłem to otworzyłem forum i poczytałem swoje posty sprzed miesiąca i zobaczyłem jak cierpiałem jak to gówno odstawiałem... i mam nadzieję że mi przejdzie ochota na spida :)
Bóg rozdaje karty.. diabeł je miesza...
  • 3 / 2 / 0
Pewnie gdybym musiała wyjechać za granice i mieć z tylu głowy ta odpowiedzialność, ze jestem jedynym żywicielem rodziny a w dodatku gdyby z praca tam był średnio, to pewnie pomimo, iż 19 miesięcy jestem czysta to wróciłabym do nałogu mając na sobie taka presję, odpowiedzialność i stres. Jestem w stanie zrozumieć gościa, szukał pocieszenia i wzmocnienia bo musiał sam pracować na cała rodzine i musiał wyjechać do obcego kraju. Dużo stresu, odpowiedzialności i chłopak poleciał, czasami tak się dzieje niestety. Oby się z tego wygrzebał.



18 czerwca 2021Gabi123 pisze:
Witam wszystkich i proszę o radę. Temat uzależnienia od narkotyków zaistniał w moim życiu z końcem kwietnia za sprawą mojego męża. Byliśmy razem od 9 lat, mamy dwoje wspaniałych dzieci. Mąż, postanowił wyjechać w celach zarobkowych za granicę, ponieważ branże, w których działamy, odczuły kryzys koronawirusowy. Uznał, że nie ma dla niego pracy w kraju i zostawił nas na niemal 4 miesiące. Jest bardzo uparty, nie słuchał moich próśb i zapewnień, że wkrótce wszystko wróci do normy, a wirus się skończy. Był to jego pierwszy wyjazd… tęskniliśmy i chcieliśmy, by on także zapewniał nas o swoich uczuciach…przez jakiś czas było dobrze, jednak wkrótce nastąpiło załamanie… zerwałam kontakty z mężem na ostatnie 2 tyg. Przed powrotem…stał się drażliwy, nie chciał rozmawiać i widzieć mnie, coraz częściej wybuchały spory o byle co… głównie o finanse, zarzucał mi, że nie dostrzegam, że jesteśmy w kryzysie… tymczasem nam starczało na życie, a on nie przyjmował racjonalnych argumentów… uważałam, że powinien cieszyć się z rodziny, ze zdrowych dzieci, z łagodnego przebiegu choroby (Covid), zapewniałam, że ruch w naszych branżach wróci, że się ułoży…ostatecznie uznał, że ma dosyć mnie i małżeństwa… nie pisałam, nie dzwoniłam, nie chciałam go osaczać, ale przetrzymać…liczyłam, że zatęskni, przeprosi…

Pewna ważna sprawa sprawiła, że wrócił do kraju…dla mnie wrogi i oschły…gdy go zobaczyłam, przestraszyłam się… schudł niemal 20 kg., wyglądał bardzo źle. Zaczęłam szukać przyczyn i doszłam do tego… brał amfetaminę. Okazało się, że w ostatnim czasie wciągał ją w domu co 2 godziny, że nie spał od 10 dni i nocy… jak okazało się później zażywał także kokainę, a gdy nie było go stać, przeszedł na fetę…. Wszystko trwało około 2,5 miesiąca...

W tym czasie odsunął znajomych i przyjaciół, stwierdził, że nie będzie już prowadził działalności, którą kochał… podaje absurdalne przyczyny… miał zamiar wyprzedać kolekcjonerskie rzeczy, na szczęście nie zdążył. Jego rodzina, powiadomiona o problemie, zabrała go na domowy detoks…innemu nie chciał się poddać. Złożyłam to na ich barki, ponieważ ma do nich szacunek, do mnie już nie. Rozmawialiśmy tego wieczoru, zapewniłam, że go wspieram podobnie jak cała rodzina, że da radę to rzucić… podczas odtruwania pisał do nas, że kocha, tęskni, wróci, będzie grzeczny, podobno zastanawiał się jak nam to wynagrodzi… gdy wrócił do domu zachowywał pozory uczuć, choć było to jakby zimne, jakby za szybą… psychoterapeuta stwierdził, że osoby w takim stadium mają problem z odczuwaniem uczuć wyższych, prosił, aby nie rozpoczynać poważnych tematów, bo mózg nie działa jeszcze jak powinien i potrzebuje sporo czasu na regenerację. Mąż pewnej nocy wziął mnie na spytki i zaczął sugerować romans (na podstawie stron internetowych, profili znajomych odwiedzanych na fb, wiadomości z komunikatora, które wysyłali do mnie życzliwi, znajomi mężczyźni… o jednej sprawie powiedziałam mu sama, chciałam być uczciwa… znajomy wyznał mi miłość i choć od razu postawiłam granice i spotkał się z odmową, pisał do mnie niekiedy i odpisywałam mu…chciałam chyba dowartościować się tym głupim flirtem… mąż oczywiście nie wierzy, że nigdy się nie spotkaliśmy i do niczego nie doszło…

Do kontrolowania mnie doszły dziwne zachowania męża… wyjazdy na całe noce, przejażdżki rowerowe w środku nocy bez poważnej przyczyny, spotkania z kolegami, które kończyły się nocowaniem, randki przez portale erotyczne…(chociaż się wyparł). Raz nastroje depresyjne (psycholog wskazywał na amotywacyjny zespół z odstawienia dopaminy) i mówienie mi, o tym, że nie wie co się z nim dzieje, że jest do niczego i ma wewnętrzną pustkę, mógłby leżeć w łóżku całymi dniami, ma problem z utrzymaniem się w prostej pracy… za chwilę wyjazdy, aktywność fizyczna… raz traktowanie mnie bez szacunku i nazywanie XXXX innym razem płacz na myśl o odejściu z domu, raz wypominanie mi zbyt małego zaangażowania w finanse rodziny, innym razem zapewnianie o docenianiu mojej roli w prowadzenie domu i wychowanie dzieci… Nie jestem przekonana do prawdziwości jego zapewnień, nie wiem czy dalej nie bierze… może robi to tylko rzadziej, bo poznał swój organizm i wie jak to zrobić, by nie wzbudzać podejrzeń?

Ostateczna decyzja, wyprowadzka z podaniem błahych przyczyn, które moim zdaniem nie powinny stanowić powodów do rozpadu rodziny. Wszyscy wiedzą o tym co zaszło, bo niby ja to rozpowiadam, nie miał szacunku w mojej rodzinie, wszyscy byli do niego nastawieni wrogo, był nikim, ja mam wszystko, a on nic(ponieważ nasz DOM formalnie został zapisany mnie w testamencie… nie chciał być w nim ujęty…), ja jestem zabezpieczona, a on odejdzie i zaufa sobie, bo też chce coś mieć w życiu…, nie ufa mi w związku z podejrzeniem zdrady…

Nie mam na to wszystko siły… przepraszałam, wyjaśniałam, obiecywałam zmienić swoje słabe strony, wyciągałam dłoń do pomocy w związku z leczeniem, wskazywałam na cierpienie, jakie funduje dzieciom… stwierdził, że on nie będzie dalej się męczył, a dzieci zrozumieją i zapewne lepiej, jeśli go przy nich nie będzie...tak mówi...zostałam sama z dwójką dzieci i domysłami, czy jego decyzja nie jest czasami podyktowana chęcią uwolnienia się dla braku kontroli, dla komfortu niezależnego życia i brania…? (choć zarzeka się, że nam tym panuje i nic już nie bierze… na terapię nie pójdzie, bo nie potrzebuje tego). Czy z takich twardych narkotyków wychodzi się samemu? Czy jest ryzyko, że przez ten czas się uzależnił na tyle, że jego psychika nie funkcjonuje jeszcze należycie i nadal nie ma krytycyzmu względem swoich wyborów? Ogólnie sygnalizował mi, że nie chce być pod kontrolą, nie chce być traktowany jak chory psychicznie i przeszukiwany, a ja powiedziałam, że moje zaufanie do niego jest i pozostanie ograniczone. Aktualna sytuacja wygląda tak, że wynajmuje mieszkanie, nie zatrzymał się u rodziców, tak jak zamierzał…pewnie nie chciał nadmiernej kontroli. Jego bliscy twierdzą, że chcę zrobić z niego chorego psychicznie, ponieważ zasugerowałam teściowej (z polecenia psychologa), że powinien odbyć przynajmniej konsultację psychiatryczną. Wydaje mi się, że przy nich nie da poznać się ze słabszej strony…więc myślą, że wszystko jest dobrze…

Czy problemy z amfetaminą (Nawet jeśli aktualnie utrzymywałby abstynencję) mogą spowodować,że odsunął od siebie najbliższych (początkowo mówił,że kocha, potem ,że musi pomyśleć, teraz,że już nie...)?

Twierdzi,że będąc za granicą wszystko dokładnie przemyślał...czy narkotyki potrafią obudzić w człowieku uśpione lęki np. Na temat przyszłości?

Czy pracując codziennie może brać taką ilość, aby utrzymywać aktywność i nie wzbudzać dużych podejrzeń u rodziny, która jest blisko i pewnie go odwiedza?

Czy narkotyki potrafią na tyle zaburzyć myślenie, że człowiek szuka "zastepników" i sposobu na wypełnienie wewnętrznej pustki w kontaktach z kobietami (zauważyłam,że założył konto na portalu społecznościowo-randkowym)?

Ostatnio nastąpiła jakby poprawa, bo zaproponował,abyśmy zabrali gdzieś wspólnie dzieci...do tej pory nie tolerował mojej obecności. Wszystko było dobrze, okazuje dzieciom uczucia, jednak mnie żadnych ciepłych i uczuciowych gestów... jest jakby zobojętniony uczuciowo/emocjonalnie.W tygodniu nie dzwoni do córki przez 2 dni po weekendzie, dopiero na 3...jest tak już któryś raz. Nie odpisuje na wiadomości wymagające zaangażowania uczuciowego, wczoraj nie zareagował nawet na zdjęcia dzieci :(

Drodzy Forumowicze, odwołując się do Waszej wiedzy i doświadczeń, proszę o poradę i bardzo przepraszam za obszerność wpisu…
Fuzja / 909

Mi się udało, od prawie 19 miesięcy jestem czysta, ogarnelam swoje życie, dokończyłam licencje pilota, za pol roku obronie prace mgr (powinnam być już po ale oczywiście nie wyrobiłam sie z napisaniem pracy w terminie przez cpanie i robienie ATPLa, teraz muszę wznawiać studia na sama obrone co mnie dobiło i już niewiele brakowało żeby przyjebac piko, włada albo chociaż jakiegoś bieda ketona ale się udało powstrzymać). Narazie jestem dobrej myśli, ze już nigdy tego nie wezme, choć niejednokrotnie miałam giga ciśnienie, cudem udało się nie przypierdolic szczególnie po alko, teoretycznie ogarnelam życie, mam według wielu osób cudowne życie, odkad zaczęłam dużo zarabiać to i piękni panowie zaczęli się wokół mnie dużo częściej kręcić niż wcześniej, przez co udało mi się 1 raz w życiu zakochać, nawet jesteśmy już zaręczeni od pol roku. Jeżeli Cię to pocieszy to jak widać mi się udało, wiec czemu Tobie miałoby nie? Trzymam za Ciebie kciuki, jedyne co mnie wciąż przeraża i stresuje to myśl, ze mogę się złamać ten jeden raz i to wszystko spierdolic..
06 kwietnia 2022Olow pisze:
Mam ten sam problem co większość osób na tej grupie ale czy są tu jakieś osoby które ogarnęły fete? Staram się ogarnąć ten syf ale nie mogę znaleźć sposobu, motywacji.... Najwięcej walę w pracy a nie mogę z niej zrezygnować....
Ostatnio zmieniony 04 kwietnia 2023 przez Empiryk, łącznie zmieniany 1 raz.
  • 25 / 8 / 0
Zacząłem od amfy, od dziś ja preferuje. Pamietam jak czytałem kiedyś postu ze ktos sie wjebal a ja sobie weekendowo tylko wale, lepsze to niż chlanie. Pierwsza kreska to był dzień w którym czułem sie najlepiej w życiu, leki społeczne znikły, pewność siebie wzrosła mega, pogląd na świat, uczucie, mogę wszystko, wszystko czego chciałem, dostałem od fety, płacąc teraz uzależnieniem od czegokolwiek.
Wtedy byłem szczylem, 3 miesiące zabawy i do tego jakiś rc alfa, hex, nie wiem ale do trzech dawek miałem efekt Boga ale już później tylko było gorzej.
Po 2 latach abstynencji, wynająłem mieszkanie, z dziewczyna nuda dopadła i powiedzieliśmy „a co tam, 2 se weźmy) bo jej psiapsi chciała spróbować i sie nakręciliśmy. Przerobione było wtedy z 10g, już nie pamiętamy ale wtedy przeżyłem coś co już sie nigdy nie powtórzyło, nawet na 5 nockach po alfie.
Pierwsza kreska po 2 latach jebla tak ze musiałem sie położyć. Następne już nie dawały euforii, ja jej pragnąłem. Nie doświadczone szczyle doradzały „jeszcze jedna” a było juz ze mna źle, tak się okropnie czułem że myślałem wyskoczyć z 4 piętra. Było to juz mocne przedawkowanie i znowu kuzynek byłej „mała dupnon i przejdzie” Zaczęło sie mrowienie na twarzy, chyba wszędzie. Odcięło mnie na 3h siedząc po turecku, jakbym zasnął. A ostatnia kreska skończyła się tym że położyłem sie na łóżku, straciłem świadomość, myślałem ze zasnąłem. Nagle byłem w miejscu pokebanym jak z horrorw, jakiś hełm na głowę mi mechanizm jakis zakładał, widziałem wtedy wiele, było straszne w chuj i nagle jeb, powrót do rzeczywistości. Wtedy się zaczęła
Ostra jazda, w drugiej sobie jebania 300mg myśląc ze jak cpun dał radę chudy to ja tym bardziej.
Ocknąłem się, nie wiedziałem gdzie jestem, przy stole siedziała koleżanka, nie wiedziałem kim jest. Myślą byłem kilka lat wstecz. Ledwo rozpoznałem dziewczynę, wyszła z toalety, wtedy zacząłem już lekko sobie coś przypominać. One miły już mega schizy, myślały ze jaja se robie. Dosłownie cały dzień przypominałem sobie jak żyje i gdzie żyje i z kim. W międzyczasie ujebane miałem ze psychiatryk przez balkon mnie zabierze, że policję na mnie wezwali, że chcą na mnie wszystko zwalić itp. Itd. Gdy się ocknąłem, nie czułem już tego masakrycznego samopoczucia, po chwili kiedy się ocknąłem, zorientowałem się ze jestem pod wpływem czegoś, mówiłem że chce to wyjebac z organizmu.
Amnezja trwała dopóki nie zasnąłem chyba na 3 dzień. Wstałem i jakoś inny się czułem, chill a nie zwała. Śmiałem się z tego wszystkiego i myślałem ze na tym się skończy. Od tego dnia jestem narkomanem 2tyg to max ile wytrzymam bez stymulantów. trawa, pregabalina, benzo idą z tego że wole coś poczuć przyjemności, żreć i spać po 11-12h + drzemki 2h w trakcie dnia. Obecnie lufka na sen. Tak samo piwo, nie przepadam, ale po dwóch czuje ze żyje, wypijam 5-6 wracam z pracy, jaram, zgon. To było, teraz od 3 tyg znalazłem kompana i 10 3cmc co tydzień z 2 dniami przerwy kiedy już marnuje się towar.
Bez stymulantów to wstaje, praca, po pracy piwa, w domu weed bo alkohol schodzi, nie ma więcej i pogarsza sie samipoczucie ktore weed likwiduje.

Mam wrażenie że obecnie mam już ubytki w sero i dopie, jeszcze wchodzę w benzo, alkohol. Jak nie pójdę do pracy, to na sile nawet biorę benzo żeby przespać dzień wolny.
Przed przyjazdem do nl przez pół roku co kolka dni vapo alfy, ciągi 9 dniowe, 5 nocy bez snu, dawki ogromne, rozgrzana lufa potwfilem z 200mg przyjebac. Podejrzewam ubitki stałe w dopaminie po tej amnezji. Po tych alfach to ja łowieniem mieć przejebane psychozy a tu ni chuja.

Czy to jest uzależnienie i kończąc zabawę odzyskam w mózgu to co katuje 5lat? Czy już najprawdopodobniej mam ubytki, które już są wypalone? Zawsze szukałem fazy z jebnieciem dopaminy a nic tak dobrze nie wspominam jak weekendy z amfą i ten czar, który zgadł, nie obejrzałem się nawet kiedy.
Uwaga! Użytkownik Wladziuniejadziu nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 11 / 1 / 0
To jest już grube uzależnienie i klasyczna politoksykomania, stimy, depresanty, byle poczuć cokolwiek. Jeśli chcesz z tego wyjść, pomyśl nad ośrodkiem, terapeutą uzależnień i farmakoterapii, chociażby leczniczymi stimami jak bupropion. Przy takiej ilości chemii i pogoni za dopaminą musiałbyś mieć naprawdę żelazną psychę, żeby się kontrolować. A żaden ćpun, zwłaszcza tak wjebany, nie ma zbyt wiele silnej woli. Powodzenia, nie marnuj sobie życia.
  • 25 / 8 / 0
@lintu Skoro pracuje od pn-sb i coś takiego jak urlop na żądanie, u mnie nie istnieje, to chyba nie jest aż tak źle jak piszesz? Za dopaminą biegałem 2 lata temu, kiedy kończyła się euforyczna jazda. Później kombinowałem z L-dopa mix z speedem, l-tyrozyna, różne suple i witaminy żeby poczuć to coś po przerwie no i końcem, końców, szukałem aż znalazłem vapo alfy i tu dopiero traciłem kontrole, ale tylko wróciłem do pracy i od dwóch miesięcy nie miałem alfy, gdzie mogę zamówić z dostawą na następny dzień.
alkohol ograniczyłem do 3-4piw i już nie codziennie. Tylko w towarzystwie wypije, samemu bez gadki to ni chuj. Jestem świadom że może nadejść czas, kiedy ten syf ze mną wygra. Ośrodek odpada, już próbowałem i Pani mi zdecydowanie odradzała ze względu na wagę i a-społeczność. Sięgałem dna przez kilka miesięcy po rozstaniu z żoną, później 4 noce na alfie po informacji o jej nowym związku. Takie nocki, ciągi 6-7 dniowe trwały przez prawie pół roku aż trafiłem na detoks, po detoksie wyjechałem z polski do pracy i teraz dobrze zarabiam i nie było dnia, żebym zawalił robotę ale jednak chciałbym cały ten syf wyeliminować z życia, ale weź bądź stabilny jak wprowadza się drugi szczur na kwaterę… na szczęście, 3cmc kilka dni temu dostało bana a to głównie się pobierało w promocji. W moje życie mam wyjebane, nie przeszkadza mi że sobie skracam dni ale za zdrowie psychiczne, oddałbym nerkę i jeszcze odjebał lewa rękę. Na szczęście mam mały skarb i może terapia online pomoże a ja dodam dietę i siłownie w życie.
Nie życzę nikomu uzależnienia, pamietam życie ze stabilnym samopoczuciem a nie depresją i anhedonią.
Uwaga! Użytkownik Wladziuniejadziu nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 14 / 6 / 0
Kiedyś pamiętam jak amfetamina dawała to coś, pamiętam jak potrafiłem jebnac i z przyjemności leżeć z bananem na mordzie, kiedy potrafiłem się wmontować na gry, zajęcie, cokolwiek. Kiedy ten rush trwał 2 dni 2 noce, ciągle towarzyszyła euforia, zajebkste samopoczucie, pewność siebie. Zażywałem co weekend, zawsze było bosko.
Jednego razu, spróbowałem prawdopodobnie 3cmc. Do tego doszła impreza, było sporo alkoholu. Jakby mi było mało, ziomek z osiedla poczęstował mnie kilkoma buchami vapo alfy, gdzie nie miałem styczności z tym wcześniej. + 0,4mg estazolamu + hexen.
Po tamtej sytuacji, po dziś dzień amfetamina straciła czar, nie doświadczyłem już tych samych efektów.
Stymulanty już nie dajà mi tej magii przyjemności co kiedyś. Miewam różne fazy, zazwyczaj jestem ten co musi więcej zajebac byle my poczuć po prostu podwyższone samopoczucie. Euforyki nie działają, MDMA czy 4cmc bądź 4fma nie dają kompletnie eufori serotoninowej. Żyje pracą sen praca sen cpanie praca sen cpanie.
Czy mogłem sobie zaszkodzić nieodwracalnie?
  • 965 / 206 / 9
Od kiedy jestem w cugu? Nie mam pojęcia - ale te kompulsje i stereotypie w końcu mnie wykończą psychicznie.

Jak to zazwyczaj bywa w sztosie, szperalem po szufladach i znalazłem już dawno zapomniany zegarek. Żadna górna póła ale nawet elegancki. Nie chodził ale pamiętam, że działał. Miałem pod ręka kilka bateryjek ale wymienianie ich po kolei nie poskutkowało w uruchomieniu zegarka więc postanowiłem na własną rękę, bez żadnego obejścia i doświadczenia podjąć sie naprawy.

Przez kilka godzin z precyzją chirurga naczyniowego rozkręcałem cały mechanizm po kolei wszystkie śrubki, zębatki, wachadełka, tarcze - nawet nie znam poprawnego nazewnictwa części bo przez myśl mi nie przeszło żeby znaleźć jakiś tutorial na yt albo poszukać w internecie podpowiedzi. Totalna wkrętka i zatracenie się w wykonywanej czynności.

W połowie drogi zorientowałem się zupełnie przypadkiem, że wina tkwiła nie w samym mechaniźmie a w tym, że bateryjka nie była odpowiednio dociśnięta. Naprawa już dawno poszła w niewłaściwą stronę ale zegarek przez pewien czas pozostawiał złudne nadzieje, że może przetrwa i po złożeniu coś z niego będzie. Koniec końców, kiedy tykanie definitywnie ustąpiło wreszcie mogłem wkurwiony na samego siebie wyjebać ten złom tam gdzie jego miejsce czyli do kubła na odpady posegregowane.

Nie jestem nawet w stanie przybliżyć ile siedziałem nad tym jebanym ustrojstwem, zdecydowanie za długo bo jak zaczynałem to był środek nocy a jak stwierdziłem, że efekt mojej pracy nadaje sie jedynie do kosza było już jasno.

Niech mi już kurwa wypierdoli korki bezpieczniki w głowie zrobi zwarcie w tym jebanym matrixie bo przecież tak nie może być do chuja.
NARKOMANIE! ZAGŁOSUJ NA NOWE LOGO NARKOPEDII! MASZ CZAS DO 29 KWIETNIA!

https://hyperreal.info/talk/glosowanie-logo-narkopedii-t78311.html
  • 102 / 35 / 0
@Czoug
Jakbym siebie widziała. Za każdym razem, jak jestem już mocno zrobiona mam "wjebke" na naprawianie czegoś, na granie w jakieś gry, na sprzątanie itd. I jestem w to tak cholernie wkręcona, że nie mogę przestać.
Czasem to bywa wkurwiające.
ODPOWIEDZ
Posty: 2041 • Strona 201 z 205
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.