Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 26 • Strona 3 z 3
  • 180 / 32 / 0
06 lutego 2022jezus_chytrus pisze:
Moja rada - idź w teren : ) Serio szkoda tripa na muzyczkę i lepiej zorganizować jakiś wypad.
Alternatywnie trip na solo w domu, przed lustrem, w spokoju siedzac na kanapie, rozmyslanie, spogladanie przez okno, balkon - tez ma swoj klimacik.
Trip w terenie trzeba dobrze rozplanowac, pogoda musi byc odpowiednia, ilosc ludzi - i tak dalej.
Ja mam z LSD tak ze duzo rzeczy mi przeszkadza i nie pozwala sie skupic na fazie - dlatego albo DOM, albo gleboki las.
  • 49 / 20 / 0
Pierwszy trip na grzybach…. Ooo panie kiedy to bylo, chyba w 2 klase liceum nawet pełnoletni wtedy nie bylem :korposzczur:

Poznaliśmy z ziomkiem starszych kolegów od niego z osiedla - regularnie wpadali do jego ojca na melinę po roboty i szprajta. Zafascynowani opowieściami jak to oni chodzili na grzybobranie i jakie ekscesy wtedy odpierdalali postanowiliśmy pewnego dnia także sie zgrzybic.

Było to jakos pod koniec października. Dowiedzieliśmy sie, ze starszaki zrobiły zapasy na farsz do pierogów wiec spytaliśmy czy mogą nam trochę odsprzedać. Powiedzieli, ze spoko tylko ile ich chcemy. Nie mieliśmy w ogóle bladego pojęcia ile trzeba zeżreć żeby działały (ważyłem wtedy nwm ze 70kg kumpel może trochę więcej) wiec powiedzieliśmy tak z dupy, ze 100 %-D Na miejscu się okazało, ze tyle nie ma bo ktostam podjadł wiec dostaliśmy 80 już ładnie wysuszonych lysiczek. Zapłaciliśmy grosze

Udaliśmy sie do ojca kumpla na melinę w celu konsumpcji. Zrobiliśmy sobie kanapki - o ile w ogóle tak można nazwać kromkę chleba + na oko po równo grzybów + druga kromka chleba. Za pyszne to to nie było ale udało sie skonsumować Zjedliśmy ok 19.30, dobrze, ze zostaliśmy sami z jego ojcem (konkubina pojechała do pracy, paru menelów tylko pukało po szlugi) bo to co zaczęło sie dziać w przeciągu pół godziny przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.

Lecialo sobie jakies disco polo w tv tak patrzymy czekamy oglądamy dupeczki na teledyskach a my nagle zaczynamy sie śmiać w tym samym momencie - błyski flesze paparazzi pstryk pstryk i cykam zdjęcia niewidzialnym aparatem. Beka w chuj o kurwa to chyba juz co sie dzieje ty widzisz co sie na ścianach odpierdala - noo - i dalej ciśniemy ze wszystkiego. Jak się poszedłem odlać i zobaczyłem jak tureckie wzory na wykładzinie pływają a deska od kibla (a raczej morze i delfin narysowany na niej) ożyła to wybiegłem i powiedziałem staremu, ze w jego kiblu jakiś szatan straszy (oczywiście cały czas sie śmiejąc, później jeszcze zarzygalem ten kibel a ziomek po mnie). Zgredzik chyba nie był zadowolony bo sobie nabijał w spokoju gilzy a my odpierdalamy cyrki - ziomek kataru dostał i non stop smarkał w papier toaletowy tak, ze cala sofa była w kulkach z papieru (ooo to juz śnieżki lepisz?) kwiatek tańczy na telewizorze (pewnie przez to disco polo czy mógłby wyłączyć tv to zobaczymy) jakiś zul przyszedł po kiepy a ja sie pytam dlaczego pan tak cuchnie i beka z zula…. Oj długo mógłbym sie rozpisywać hehe

Jego stary nas pogonił, powiedział ze pierwszy i ostatni raz jemy u niego w mieszkaniu jakieś grzyby…no ja prdl sam tam widziałem libacje na dużo grubsza skale :wino: ale dwoje zgrzybiałych gówniarzy najwidoczniej go przerosło haha ale przeprosiliśmy i wyszliśmy na dwór jak sie spojrzałem w niebo o oniemiałem na widok konstelacji gwiazd. Poszlajalismy sie troche po osce i se wkręcaliśmy jakies fazy śmieszne generalnie super zabawa. Ziomek trochę sie zmulil, chyba męczyła go juz ta faza i ciągły śmiech ale jak sie juz rozbijaliśmy to było gicik, ja jeszcze bucha zajaralem z fifki pod koniec jak juz puszczała bania a w domciu jeszcze przed północą paliłem peta w oknie to neony z marketu tak pięknie świeciły.

Rano obudziłem sie w znakomitym nastroju i bananem na ryju. Oczywiście musiałem sie pochwalić kolegom i koleżankom w szkole - raczej grzeczna klasę mialem wtedy raczej ich nie przekonałem, ze bylo fajnie.

Mimo wszystko zapraszam wszystkich początkujących psychonautow. Byłem już nawet 2 razy z kompania na grzybobraniu - polecam zawsze kontakt z natura. Napewno z takim bagażem doświadczeń zabrałbym sie za mojego pierwszego tripa nieco inaczej ale ktoś musiał przetrzeć szlaki, żeby młodsi mieli łatwiej. Kocham psychodeliki - te substancje naprawdę pomagają ludziom. Mnie na pewno pomogły w walce z depresja i otworzyły oczy na świat. Chociaż nie powiem - lubię brać dla funu a nie jakiś doznań mistyczno-oświeceniowych :grzybki: kwasa tez zarzuciłem - znacznie później ale to juz zupełnie inna historia.
Uwaga! Użytkownik przeCZOLG nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3 / / 0
Na początku pierwszej podróży wrażenia jak po 2-3 browarkach, lekko chwiejny krok, ciężka głowa. Uznałem że nic specjalnego, szkoda zachodu. MAgia zaczęła się jak się walnąłem do wyra i zamknąłem oczy, okazało się że między okiem a powieką znajduje się nieznany dotąd inny świat kolorów kształtów i wzorów. Świat w którym mogłem obierać kierunek wędrówki i poznawać coraz głębsze warstwy. Super partia.
  • 12012 / 2344 / 0
Polecam wybrać się w teren z kimś jeszcze - najlepiej bardzo zaufane osoby, bo czasem dziwne paranoje mogą się trafiać. To dopiero jest magia.
  • 968 / 207 / 9
Na pierwszy raz polecam grzyby jako wstęp do psychodelików w akompaniamencie bliskiej nam osoby (tata, mama, przyjaciel, whatever). Po zapoznaniu z efektami można próbować kwasów bo to jednak zgoła inny wg mnie bardziej intensywny trip ale jak ktoś juz sie wtajemniczył w grzyby i sie spodobało to może latać solo. Na pierwszy raz nie przesadzać z dawkami (ok 50 lysek albo papier 100-150) i nie siedzieć w domu tylko śmigać do lasu albo na cmentarz.
i am bound to chains on my ankles, that grow heavier with every step, the infinite amount of sand will be my tomb and my foolishness will be my legacy
  • 0 / 4 / 0
Postaram się jak najkrócej ująć co mi się uroiło po łysej, mam nadzieję, że ten opisany przeze mnie chaos będzie zrozumiały – nie mam daru piśmienniczego opisuję tylko kilka ważnych informacji w skrócie, które wyniosłem z podróży i za to przepraszam bo inaczej musiałbym rozwlec to na kilka stron ;)

Mój Trip – można powiedzieć, że to był bad-trip, po jego zakończeniu powiedziałem sobie, że nigdy już więcej nie chcę tego typu przeżyć, i bardzo żałowałem tego czego się dowiedziałem, wniosek jaki wyciągnąłem to nie bierz grzyba bo to jest budzik z Twej błogiej nieświadomości w którą sam siebie z taką pieczołowitością sam wpuściłeś…
Ale człowiek jest istotą ciekawską i nie wierzy w nic czego nie może cały czas sprawdzać aby się utwierdzać, że to jest prawda. Ta sesja po pewnym czasie wydała mi się dobrą lekcją życia, i jeśli doświadczenie jest faktycznie rzeczywistością to nie można uciekać od prawdy , żyjąc całe życie w ułudzie.

Na początku tylko powiem, że jestem niewierzący i w ani żadnych bogów ani wyższe siły nie wierzę – a może jestem wierzący tylko się okłamuję? , teraz sam już nie wiem. Ale do kościoła ani inne zgromadzenia nie chodzę i to tyle…

Start ok 4,5 gram suchej łysej popite soczkiem z czarnej porzeczki – ciemny pokój, luzik, spokój.
Po ok 30 minutach start, kolorowe fraktale i inne figury geometryczne, bardzo zimno się zrobiło choć leżałem pod kołdrą, lekkie drżenie, które wydawało mi się drżeniem powodującym synchronizację z wszechświatem, po dostrojeniu się zaczęła się podróż :

Boga nie ma - ja nim jestem i Ty również . (solipsyzm to termin o którym kiedyś nie miałem pojęcia, a który pasuje do mojego przeżycia)

Otworzył się umysł i pokazało mi co dzieje się po śmierci, a mianowicie wracamy do siebie czyli czystej energii z której się składamy my wszyscy ludzie i wszechświat jako jedna całość. Właśnie „tam” po naszym powrocie (czyli śmierci tu) nasza świadomość staje się znów pełna ponieważ tutaj na ziemi jesteśmy tylko świadomością cząstkową i o to właśnie chodzi aby nie pamiętać kim/czym faktycznie jesteśmy, ponieważ będąc tym bytem właśnie tego pragniemy, a pragniemy nie pamiętać - to znaczy, że każdy z nas tutaj na ziemi jest tym samym „umysłem/energią/wspólnotą” – zwał jak zwał. Będąc „tam” jako jedna całość strasznie cierpimy z powody bycia samotnym, ponieważ nie ma innych odrębnych bytów podobnych do nas i marzymy o tym by doświadczać bliskości i by z kimś innym choć chwilę porozmawiać – ale niestety nie ma z kim bo jesteśmy sami, zawieszeni w pustce jako tak nazwany tutaj przez nas ludzi „bóg”, dlatego rodzimy się na ziemi w świecie iluzji i tego kim/czym naprawdę jesteśmy nie pamiętamy a potem umieramy i o życiu tym tutaj zapominamy bo nasze życie to był tylko sen… Ten sen zwany przez nas życiem pozwala nam poczuć się odrębnym bytem i pozwala funkcjonować we wspólnocie – a to jest naszym marzeniem tam.

Dlatego też umierający nasi bliscy nie wracają do nas czyli swoich rodzin tutaj na ziemi, bo gdy umierasz czyli tak naprawdę budzisz się tam jako całość energii od razu sobie to przypominasz i nie interesuje Cię twój poprzedni sen czyli Twoje życie tutaj, człowiekowi żyjącemu na ziemi może wydać się to samolubne ale czyż samolubnym jest pocieszanie siebie rankiem po przebudzeniu, że to co Ci się przyśniło potrzebuje abyś wrócił tam do snu bo ktoś cierpi? NIE - budząc się czujesz radość z obudzenia i wiesz od razu, że inne osoby ze snu (rodzice, dzieci, znajomi) po swoim przebudzeniu się też będą przecież nadal Tobą jako całością więc czym tu się martwić ? Tam jesteś wszechwiedzącym bytem ale nie wszechmocnym – możesz kreować sny (życia, wszechświaty, planety, mgławice) ale nie możesz fizycznie tworzyć rzeczy wiecznych – tworzysz iluzje. We śnie wszystko przecież wydaje się realne – czyż nie?

Czas nie istnieje, milion czy miliard lat ziemskich równoważy się z brakiem czasu tam – wytłumaczyć można to prosto : patrząc przez godzinę na zegarek wydaje Ci się, że to trwa nieskończenie długo ale kładąc się spać na 6 godzin wieczorem to wydaje się, że budzik zadzwonił za 5 minut ale już rankiem.

.. to tak w skrócie
ODPOWIEDZ
Posty: 26 • Strona 3 z 3
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.