Półsyntetyczna pochodna alkaloidów krasnodrzewu pospolitego.
Więcej informacji: Kokaina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 109 • Strona 10 z 11
  • 4 / / 0
Zjadłem zera, tutaj miałem na myśli 40-50 mg. Tak czy inaczej temat wydaje mi się trefny.
  • 32 / 2 / 0
Czy empatia i uczucia wrócą, po odstawieniu okazjonalnego spożycia koko ?? Czy znów uda się zaangażować w związek i rodzinę ? Co mam robić ?
  • 3345 / 512 / 0
Zaopatrz się u magika (psychiatry) w wenlafaksynę, jest to dobry antydepresant, po tygodniu dwóch postawi Cię na nogi i wyjdziesz szybko z dołka.
"Ty mi powiesz nie rób nic: ja Ci powiem i tak już wiele zrobiłeś."
  • 2 / 5 / 0
Mój pierwszy post na forum.
I pierwsze uzewnętrznienie się.
Przed coco miałam styczność z eMkami, haszem i ziołem.
Pamiętam jak dziś swój pierwszy raz z kreseczką. Praca w Holi. Ogólnie dostępny bardo dobry towar, praktycznie karta dań, jak z ziołem w coffikach.
Pierwsza kreseczka. I już nic nie jest takie samo. Od tego nie ma powrotu. To nie fazowanie się jak na Molly. Byłam naćpana, ale to nie było zwykłe ćpanie. Najlepsze uczucie ever. I tak tego wieczora robiłam x dokładek do samego rana. Nad ranem dokładki większe, aż wreszcie chyba za duże. Podejrzewam, ze wystąpiło wtedy u mnie zatrucie (wymioty, mega ciśnienie i bałam się przez chwilę, że siądzie mi serce). Po dojechaniu do pracy, bałam się, że weźmie mnie zejście. Więc delikatniej, ale nadal na podtrzymaniu cały dzień w pracy. Po pracy szybki call po więcej. I jadąc po ten koks już wiedziałam, że jest to najlepszy narkotyk, jaki kiedykolwiek wpadł w moje ręce. I przez to najgorszy. Jest tak dobry, że aż zły. Od momentu pierwszego wzięcia jechałam na koksie 3 dni. Jedyny objaw zejścia to kilkugodzinne (może 2-3) poty, delikatna nerwowość. Sen norma. Potem przerwa, dwutygodniowy urlop w kraju, zabawy na M podczas tych 2 tygodni, a po powrocie znów koks.
I to w złym stylu. 3-4 dni w tygodniu, od 1 do ok 2.5g dziennie.
Przyszedł moment, że wiedziałam, że trzeba się opanować.
I teraz mój problem jest taki:
To nie kwestia podbijania imprezy coco. Nie potrzebuję tego. Nie próbuję naprawić mojego życia koksem. Nie muszę sobie sztucznie podnosić humoru i nastawienia. A mimo to tęsknię do tego uczucia.
Znam się na tyle, że sama się muszę stopować, bo wiem, że w innym wypadku zwyczajnie popłynę.
Ale ostatnimi czasy weekend bez koksu dla mnie nie istnieje.
Pisząc to jestem na XTC i wiem, że niedziela popłynie na boliwijskim towarze.
I dochodzę do jakiejś pętli myślenia w stylu:
Już wiem co znaczy, że narkotyk może uzależniać od pierwszego razu. Ale przecież nie jestem ciągle na bombie, więc to nie jest uzależnienie. Jednak Coco powoduje to coś. Nie robi ze mnie typowego menelowego ćpuna, a czasem wręcz pomaga się ogarnąć. Czyli niby nie potrzebuję, ale chcę. A jak chcę to znaczy, że to może już uzależnienie. I znów... Przecież to nie uzależnienie, bo to okazjonalnie. Przecież się pilnuję, żeby nie popłynąć.
Macie podobnie? To przechodzi? Czy jak już się zastanawiam to czas na odwyk?
kokaina jest tak specyficzna, pełna sprzeczności, niegroźna i do opanowania, a jednocześnie wymyka się spod kontroli...
Też uważam, że żeby wpaść w temacie grubiej to potrzebny jest zasobny portfel i tutaj też mam problem. Bo mogę sobie pozwolić i sobie pozwalam. Podejrzewam, że gdybym nie mogła to pracowałabym więcej, żeby móc...
Szok.
Uwaga! Użytkownik cocoana nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2917 / 795 / 5
@cocoana
Piszesz że nie potrzebujesz ale jednak weekend bez koksu dla ciebie nie istnieje.
To nie kwestia podbijania imprezy coco. Nie potrzebuję tego. Nie próbuję naprawić mojego życia koksem. Nie muszę sobie sztucznie podnosić humoru i nastawienia. A mimo to tęsknię do tego uczucia.
Przecież to nie uzależnienie, bo to okazjonalnie. Przecież się pilnuję, żeby nie popłynąć.
Też uważam, że żeby wpaść w temacie grubiej to potrzebny jest zasobny portfel i tutaj też mam problem. Bo mogę sobie pozwolić i sobie pozwalam. Podejrzewam, że gdybym nie mogła to pracowałabym więcej, żeby móc...
Iks de.
To się nazywa uzależnienie. Ja z tego wyszedłem dzięki politoksykomanii, której z oczywistych względów nie polecam. Teraz napierdalam wszystko.
Nie jesteś niezwykła, inna czy cokolwiek - prawie każdy przez to przechodził, z wyjątkiem tych którzy polecieli od razu, a im szybciej sobie to uświadomisz tym lepiej, chociaż ćpuny mają świetnie rozwinięte mechanizmy wyparcia: nie walę codziennie tylko 3-4 dni w tygodniu więc to nie uzależnienie; walę tylko wieczorami więc to nie uzależnienie; nie walę w kabel więc to nie uzależnienie; mam jeszcze DOM więc to nie uzależnienie; mam zęby więc jest ok;
Z kokainą jest ten wspaniały problem, że jest
niegroźna i do opanowania, a jednocześnie wymyka się spod kontroli...
. Bo nie musisz prawda? Jak łatwo jest poczekać tydzień (czy ile tam interwał wynosi) żeby znowu przyjebać, zejście praktycznie nie istnieje, można po tym pracować, być wszędzie wręcz i jest super.
Tylko po jakimś czasie takiego napierdalania okazuje się, że życie jakieś takie nudne jest, szare, mierne. Te hobby co kiedyś? "a na co to komu? a komu to potrzebne?"
Za to jak wjedzie kresunia to jest supcio i w porząsiu, przez co twoje życie staje się wegetacją z krótki wzlotami, po których następuję kolejny upadek. Nie będzie lepiej, będzie w kurwę gorzej. Nie od razu, bo to byłoby za łatwe. Wielu jest takich, którzy napierdalają codziennie ale nie mieszkają na dworcu, więc niby jest ok.

Powodzenia, koks jest zajebisty jak walniesz raz na w chuj długi czas. Inaczej zamienia się w łotra xD
Narkotyki są dla przegranych
  • 2 / / 0
a to mój pierwszy post, od 1,5 roku brałem z 2-3 razy w miesiącu, łącznie poszło co najmniej z 15 tysiecy, pewnie nie mam dostępu do dobrego towaru, brałem najczęściej w weekendy z dziewczyną, zrobiłem miesiąc przerwy i niestety dalej ciągnie, uważam, że mam wszystko pod kontrolą, ale mam świadomość, że to zgubne. obecnie, gdy utraciłem swój kontakt czuje, że bez tego jest mniej ciekawie i pewnie dla tego założyłem tutaj konto, żeby jakoś znaleźć opcję. Też się tłumacze, że się rozwijam w pracy i jak biorę tylko w weekendy ale w poniedziałek wstaje do pracy to jest okej. Powiedziałem sobie, że mogę brać tylko w piątki, żeby dojść do siebie po weekendzie. Nie wiem czy to nie jest moją skłonność do uzależnień, kiedyś tak było z grami, z ziołem...
  • 14 / 10 / 0
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
uważam, że mam wszystko pod kontrolą
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
od 1,5 roku brałem z 2-3 razy w miesiącu
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
poszło co najmniej z 15 tysiecy
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
pewnie dla tego założyłem tutaj konto, żeby jakoś znaleźć opcję
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
Powiedziałem sobie, że mogę brać tylko w piątki
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
kiedyś tak było z grami, z ziołem...
12 grudnia 2021DelicSajko pisze:
uważam, że mam wszystko pod kontrolą
No nie wiem stary, chyba jednak średnio masz wszystko pod kontrolą.
Do tego chyba nie masz realistycznej oceny tego, ile bierzesz. Może popatrz na to tak:

Przez półtorej roku 45 razy ćpałeś koko czyli średnio co 12 dni.
Czyli 45/540*100 = 8.3% czasu byłeś naćpany koko.
Jeśli zaczynasz w piątek wieczorem, jesteś naćpany całą noc i pół następnego dnia, potem zasypiasz i śpisz do niedzieli, w niedzielę jeszcze czujesz się średnio to 16% całego swojego czasu byłeś naćpany albo zdychałeś. Nie wierzę, że poniedziałki miałeś cudowne, nie wierzę że nie odczułeś konsekwencji typu problemy z nastrojem, zaniedbanie czegoś innego, etc. Ale to już sobie sam oblicz.

Oczywiście o ile nie zaniżasz, ale to już Ty sam wiesz najlepiej (mam nadzieję).
No i czy tylko koko? A może trzeba jeszcze poprawić obliczenia bo czasami jeszcze inne stymulanty? Może jeszcze dużo alko?

Podsumowując, minimum co 12 dni byłeś naćpany jednym z najtrwardszych dragów jakie są, to sporo. No chyba, że jesteś początkującym degeneratem, no to wtedy mało i możesz sobie dalej gratulować jaką to masz świetną kontrolę. Proponuję zrobić sobie rok abstynencji, o ile dasz radę z taką historią. A jak nie złapiesz tego twardą ręką to Twoje koko Cię jeszcze nieprzyjemnie zaskoczy, powodzenia.
  • 499 / 269 / 0
Ćpanie.
Cokolwiek pod kontrolą.

Wybierz jedno.
  • 549 / 164 / 0
Żeby "mieć wszystko pod kontrolą" to należałoby założyć sobie na samym początku, przykładowo: "biorę co rok, w Sylwestra". I później trzymać się tego do końca życia. Tylko czy jest chociaż jedna taka osoba? Która stwierdziła "ze względu na to i na to będę brać co tyle i tyle" - i nigdy się to nie zmieniło?
Here is my tribute to morphine
You will always be in my dreams
The last and final moment is yours
My agony is your triumph
  • 14 / 10 / 0
@badzingla Tylko czy czynienie takich postanowień, ustalanie limitów i przerw nie jest już działaniem za granicą zależności od substancji?

Jeśli ktoś okazjonalnie pije piwo, wino i naprawdę nie ma z alko problemów to nigdy nie "planuje", nie robi sobie przerw, nie cieszy się na nadchodzącą okazję do picia, nie robi z alko głównego punktu spotkania czy wieczoru. Po prostu takie myśli nie przychodzą "normalnej" osobie do głowy.

Dlaczego? Bo takie planowanie, ograniczanie się to już jest odpowiedź na istniejący już wyraźnie problem.

Negocjowanie z rzeczywistością, takie typowe dla osób uzależnionych. "Będę trzeźwy przez rok i potem raz cos zrobię", "Tylko raz w miesiącu", "Tylko w piątki". Szybko w ten sposób przekracza się granicę absurdu "Mam wszystko pod kontrolą bo dwa lata temu miałem dwa trzeźwe dni".

Układanie się z substancją, w którym nakłada się na siebie ograniczenia zużywa też bardzo dużo mentalnych sił. Trzeba pilnować cały czas, żeby nie złamać postanowień, żeby opierać się chęciom i pojawiającym się okazjom. Z drugiej strony te postanowione sobie użycia co miesiąc, co pół roku, co rok - to jest za mało. Zawsze jest przecież za mało bo taka jest natura większości używek. Z powodu tolerancji i z powodu doznań chce się więcej i częściej.

A więc ciągła frustracja. Do tego ciągłe ryzyko, że trafi się na niesprzyjające warunki, nie wystarczy sił i uwagi na przypilnowanie się i zalicza się wtopy.
Jaki to ma sens? Moim zdaniem niewiele. Oczywiście lepsze to niż pogrążanie się w nałogach. Ale dużo lepsze byłoby po prostu odpuścić zamiast prowadzić takie negocjacje i zużywać siły.

Do tego jest coś dziwnego w tym czekaniu typu "za rok sobie raz cośtam". Niby jest to próba przejęcia kontroli nad substancją. A jednak osoba z problemem potrafi wytrzymać bardzo długo - rok czy dwa, a gdzieś tam na granicy podświadomości ciągle utrzymywać te uzależnione myśli. To nie do końca jest przejęcie kontroli nad substancja, to jest po prostu czekanie na możliwość przywalenia sobie. Co z tego, ze długo skoro umysł ciągle jest zainfekowany tym dziwnym wirusem.
ODPOWIEDZ
Posty: 109 • Strona 10 z 11
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.