Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
Posty: 1 • Strona 1 z 1
  • 92 / 14 / 9
Czuję że utknęłam. Że jestem w totalnej dupie. Czuję jakbym się cofnęła swoimi zdolnościami funkcjonowania w społeczeństwie o jakieś 4 lata, jak kompletnie nie ogarniałam życia, idąc na spektakularnie zawalone pierwsze studia, kompletnie niegotowa do samodzielnego życia, tylko po to, żeby starzy się odpierdolili i dali mi zrobić sobie kilka miesięcy taniej imitacji gap year, gdzie gniłam sobie w akademiku za oszczędności z pracy w wakacje.

Wprowadzenie nauki zdalnej przyjęłam z ulgą, będąc wtedy na drugim roku obecnych studiów. Oto wreszcie nie musiałam się stresować przebywaniem w tłumach, męczyć się w jasnych salach, wchodzić w bezpośrednie interakcje z ludźmi na ćwiczeniach. Wiedziałam jednak, że może to się na mnie odbić rykoszetem, bo pamiętałam jak dłuższe okresy niewychodzenia z domu pogłębiały moje lęki. Liczyłam na to, że przed powrotem nauki stacjonarnej skończę te studia, ale teraz kibluję ostatni rok ze strasznym bólem dupy o to, jak mi to ogranicza możliwości zawodowe i jak bardzo mam dość tych studiów, które mnie tak naprawdę dość szybko przestały interesować. Dlaczego kibluję? - p. niżej. Chciałam je tylko jak najszybciej skończyć, żeby znowu nie zaczynać czegoś nowego, bo już słyszałam zrzędzenie moich zjebanych starych i mi samej było szkoda poświęconego na to do tej pory czasu. kurwa gatekeeperzy pierdoleni zjebali mi życie nienawidzę ich. Plus studia to była ostatnia chwila spokoju w życiu przed skonfrontowaniem się z pełnym ciężarem życia w neurotypowym świecie.

Do sedna mojego problemu: teraz znowu zjebałam. Pierwsze dwa tygodnie, gdzie miałam jedną parę przedmiotów (dla 2. i 3. roku) do powtórzenia tylko przez jakiś zjebany błąd przy rejestracji, który ogarnęłam dopiero w ostatnim semestrze, poświęciłam na szkolenie w nowej pracy (które swoją drogą było tak chujowo poprowadzone, że mogłam równie dobrze je sobie puścić w słuchawkach, ignorując je i skupić się na zajęciach). Potem jak przeszłam z innej pracy stacjonarnej na home office, to powitałam to z ulgą. W poprzedniej pracy bowiem musiałam tak bardzo maskować swój autyzm, że czasem pod koniec dnia bardzo ciężko mi przychodziło mówienie (shutdown?) i wręcz nakręcało to wszystko we mnie mordercze myśli. Jednak tak jak wspomniałam na początku, niewychodzenie z domu jak i elastyczne godziny wydawały się dla mnie atrakcyjne, a okazały się dla mnie czynnikiem mocnej dezorganizacji mojego życia, gdzie bez rutyny łatwo wpadam w zagubienie, i pojawienia się najgorszych lęków od 4 lat.

Niestety byłam na tyle nieuważna, by nie pilnować się z liczeniem nieobecności i wraz z początkiem roku poczułam się jak między kowadłem i młotem. Zostało mi wyraźnie zakomunikowane, że nie uzyskam dopuszczenia do egzaminu w tym semestrze, no chyba, że to jakoś usprawiedliwię. Regulamin studiów umożliwia usprawiedliwianie nieobecności, nie precyzuje ram czasowych, wspomina o tym, że podstawę usprawiedliwienia może stanowić w szczególności – ale nie explicite, zaświadczenie lekarskie. Jako że mam wizytę u psychiatry 4 dni przed rozpoczęciem sesji poprawkowej i jednocześnie dniem dyżuru jednego z prowadzących, pozostaje mi załatwienie tego prywatnie, gdzie boję się że zostanę potraktowana jak roszczeniowiec, albo u psycholożki, co nie ma gwarancji, że przejdzie. Jeśli chodzi o załatwianie tego prywatnie, to z dokumentacji jaką tam mogę wziąć ze sobą są rozpoznania f19.2 i f61 z IKP plus wypis z dziennego sprzed pół roku, gdzie mam wspomnianą fobię społeczną, więc może by przeszło. Komunikowałam mojemu psychiatrze lęki jeszcze jakoś od listopada, ale nie za wiele z tym zrobił, bo łełe pewnie terapią to się ogarnie, chyba pora zmienić jak skończę u niego diagnostykę ADHD ッ. chuj kurwa jebany psychiatra na nfz.

Stoję przed ciężkim dylematem jak to rozwiązać. Wybranie pełnej dokumentacji może trochę potrwać, pewnie niewiele mniej, niż mnie dzieli od wizyty. Boję się też wypaść zbyt roszczeniowo w oczach prywatnego specjalisty, od którego załatwiłabym sobie coś takiego na szybko, albo ryzykować że gówno od niego dostanę. Może załatwić sobie kwit od terapeutki, wszak jak pisałam, nie jest jasno napisane, że to tylko może być zaświadczenie lekarskie. Mogłabym niby wziąć to na klatę, ale mam ochotę, bardzo dużą ochotę coś rozkurwić na myśl o tym, że miałabym znowu ograniczać się zawodowo, blokować sobie pójście na magisterskie albo podyplomówkę i zwyczajnie męczyć się z czymś CO MNIE KURWA NIE INTERESUJE, a chcę mieć z głowy, bo mi szkoda czasu poświęconego na to do tej pory. wszystko to mi strasznie nakręca kryzys ćwierćwiecza i poczucie braku kontroli, czuję się zinfantylizowana przez własne błędy i po prostu chciałabym się wreszcie uwolnić od nawracającego poczucia bycia porażką i zyskać zamiast tego poczucie kontroli nad własnym życiem.
Posty: 1 • Strona 1 z 1
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.