Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 26 • Strona 2 z 3
  • 774 / 178 / 0
@czekam na nick

Też fetuje już od wczoraj, jakieś 36 godzin jestem na nogach a lecę dalej. To tak ryje banie.. nic mi tak nie ryje bani jak feta, ale jak jest towar to się kurwa nie da opuścić i się sypie te kreski co 5-6 godzin i tak się leci bez spania i jedzenia :/
"Ta, może dlatego mówią mi: "weź no lecz się"
Ja, jeszcze pokażę im swoją lepszą wersję
Niech no wezmę coś - szczęście ląduje w przełyku
Dragi to lekarstwa, tylko w innym języku"
:płacz:
  • 113 / 2 / 0
14 maja 2020EvilDead pisze:
@czekam na nick

Też fetuje już od wczoraj, jakieś 36 godzin jestem na nogach a lecę dalej. To tak ryje banie.. nic mi tak nie ryje bani jak feta, ale jak jest towar to się kurwa nie da opuścić i się sypie te kreski co 5-6 godzin i tak się leci bez spania i jedzenia :/

Ja fety zwolennikiem nie jestem, bo chyba ze jakis melanz czy cos i wiem ze bede cos robil, zjem bo zjem. Ja to mefa pokochalem i LSD xd ale teraz tylko LSD bym mogl zajebac. Od dzisiaj koncze z wszystkim innym, tak sie strulem dzisiaj feta ze leze od godziny 13.30 i napierdalam na Hyperrealu, a tak mnie poskladalo, ani zjesc nic od wczoraj, brzuch nadupca, a jeszcze Thiocodin wppierdalalem przed feta to tam niezle spustoszenie musi byc w zoladku
Uwaga! Użytkownik czekam na nick nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 774 / 178 / 0
@czekam na nick

Kurwa ja też wpierdalałem thiocodin przed fetą i uważam to za najgorszy błąd bo brzuch tak nakurwiał jak nadszedł spływ i spłynął że myślałem że się posram ale na szczęście przeszło i w ostatecznym rozrachunku trip był trochę ciekawszy dzięki kodeinie. A z tym jedzenie to jest lipa, wiadomo że trzeba jeść na siłę jakieś jogurty czy gainery ale się nie da
"Ta, może dlatego mówią mi: "weź no lecz się"
Ja, jeszcze pokażę im swoją lepszą wersję
Niech no wezmę coś - szczęście ląduje w przełyku
Dragi to lekarstwa, tylko w innym języku"
:płacz:
  • 113 / 2 / 0
Mam nadzieje ze uda mi sie popierdolic dragi od jutra, przynajmniej na dluzsza mete. Trzymaj kciuki ! Bo juz psycha siada. Milego :)
Uwaga! Użytkownik czekam na nick nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 774 / 178 / 0
No trzymam kciuki uda ci się na pewno ! Pozdro :)
"Ta, może dlatego mówią mi: "weź no lecz się"
Ja, jeszcze pokażę im swoją lepszą wersję
Niech no wezmę coś - szczęście ląduje w przełyku
Dragi to lekarstwa, tylko w innym języku"
:płacz:
  • 867 / 252 / 0
Ojciec z depresją i prawdopodobnie borderline, wujek ze schizofrenią, mama po prostu wyraźnie nadopiekuńcza, co na pewno też łączy się z moimi zaburzeniami lękowymi. Oprócz tego najprawdopodobniej borderline również przez tatę.
Przyjmowanie substancji psychoaktywnych (depresantów) w moim przypadku jest zarówno jednym z objawów/elementów zaburzenia (borderline) jak i pewnego rodzaju remedium na nie wszystkie. Sedacja, spokój, wyciszenie, euforia, znieczulenie na całe zło świata - to dokładne przeciwieństwo tego, co przeżywam na co dzień, na trzeźwo. Oczywiście na zjeździe te negatywne emocje jeszcze silniej się uaktywniają, jako że mózg szuka balansu.
Mogę stwierdzić, że w ciągu ostatnich lat zauważyłam u siebie ogromne problemy z koncentracją i swego rodzaju regres intelektualny, czasem problemy ze składnym wypowiadaniem się. Ale według moich obserwacji jest to bardziej kwestia samych zaburzeń, niż prochów.
Raz półgłówka uwierał podgłówek, całą noc doskwierał mu ból,
lecz na zdrowiu ucierpiał w połowie, bo główki miał tylko pół.
Morał: doznajemy przykrości proporcjonalnie do świadomości.
  • 627 / 266 / 0
Leki leczą.. jeżeli coś nam dolega to zapraszam do psychologa a najlepiej do psychiatry.. Nieleczona depresja, nie leczone lęki czy inne stany prowadzą do samobójstwa czyli do śmierci.
Bóg rozdaje karty.. diabeł je miesza...
  • 32 / 9 / 0
Też się mogę podzielić częścią mojej historii

Słowem wstępu mam zdiagnozowaną depresję no 4 lata już się z gównem męczę, ocd od prawie dekada, napady paniki, zaburzenia osobowości, przechodziłem i nadal doświadczam depresonalizacji i derealizacji jestem też politoxykomanem, którego największym obiektem zainteresowań są niestety opioidy.
Wszystko zaczyna się naprawdę wcześnie bo już w gimnazjum. W połowie pierwszej klasy zacząłem palić, uważam nikotynę za bramową substancję psychoaktywną więc zaczynam od niej. Pod koniec roku szkolnego nastał czas pierwszej świadomej i ostrej libacji alkoholowej. Wtedy chyba pierwszy raz przez używki znalazłem się blisko śmierci. Warząc trochę ponad 50kg wypiłem bez jakiejkolwiek tolerancji prawie 0.7 czystej.
Kiedyś może opiszę jak to dokładnie wyglądało ale tak czy inaczej dramat. Nie przeszkodziło mi to żeby w wakacje tego samego roku dalej eksperymentować z alkoholem. Miesiąc później nadążyła się pierwsza okazja na symboliczną ilość mj oczywiście skorzystałem. Praktycznie nie weszło ale nawet nie o to chodzi. W drugiej klasie gimnazjum leciałem już trochę z alkoholem i kiedy nadarzała się okazją to paliłem nie było to jakoś często ale jednak. Pod koniec drugiej klasy mój stan psychiczny się pogorszył dość mocno w tym właśnie okresie pierwszy raz spróbowałem apteki. Kurwa chyba najgorszy błąd w życiu. Sytacaja wyglądała tak: byłem na wagarach z kolegą kiedy on zaproponował "śmieszne tabletki" (no bardzo kurwa śmieszne)-akodin, nie chciałem się zgodzić ale ten namawiał mnie z dwie godziny i zafundował więc w końcu się skusiłem. Oj spodobało mi się w chuj zrobiłem się naprawdę dobrze i wtedy nastał czas kiedy przestałem dostrzegać inne używki niż kiepy, mj i alko za zło wcielone. Na następny dzień znów chciałem dexa z miesiąc później kiedy znów w aptece padła prośba o tabletki na kaszel dostałem coś nowego- thiocodin. Z początku mocno zawiedziony później zorientowałem się, że zawiera kodeinę która jeszcze wtedy nie była tak popularna ale w amerykańskim emotrapie zaczynał się na nią hajp. Pierwszy raz 120mg z alkoholem nic nie poczułem więc wkurwiony poszedłem spać. Niezły miesiąc później znów się skusiłem na kode- kurwa jak żałuję bo zadziałała tak jak powinna. W międzyczasie mój stan psychiczny spadł wręcz nieprzyzwoicie okropna derealizacja, całe życie podporządkowane pod natręctwa i ogólny poziom emocjonalny wraka (brzmi śmiesznie jak na wtedy dziecko 14 letnie ale naprawdę wtedy przeżyłem piekło, które się za mną ciągnie) Dobra idąc dalej mamy okropny stan psychiczny i coraz szerszą gamę używek z czego opiaty wiodą prym. Streszcze teraz mocno ale jeszcze w trzeciej gimnazjum wpadłem w najdłuższy w życiu ciąg prawie 8 miesięcy ciągłego grzania kody, Tramalu i chalania. Wtedy miałem też 3 bardziej lub mniej poważne próby samobójcze i zacząłem być leczony psychiatrycznie. Z miesiąca na miesiąc stan psychiczny przypominał bardziej 50 letniego wraka niż nastolatka. Straciłem wtedy też ważna dla mnie osobę a stanowcza większość znajomych po prostu się odsunęła kontakt z rodzicami był ograniczony z resztą typowo tylko do klutni. Doszło do tego że w pewnym momencie jedynym sensem mojego życia było wymieszanie kilku używek żeby zagłuszyć nienawiść do świata i do siebie, tylko po to wstawałem z łóżka. Po tych 8 miesiącach i poznaniu ok 10 substancji nastał ciąg kilku dramatycznych wydarzeń które przesądziły o tym że się trochę ogarnąłem. Następne wakacje i rok były tak samo ciężkie. Ograniczyłem częstotliwość spożywania substancji ale ilość niekoniecznie, przed prawie następne dwa lata nie wychodziłem praktycznie z domu (półtorej roku dokładniej) udało mi się utrzymać kontakt tylko z jedną osobą z którą przeżyłem w życiu naprawdę sporo, z nią też głównie brałem przez ten czas. No ale cóż taka izolacja i system nagradzania się i motywowania używkami absolutnie nie był dobry dla mojej psychiki. 16 lat pierwszy raz spróbowałem benzo i mocniejszych opio nawet hel zdarzyło się strzelić. Miałem potem więcej szczęścia niż rozumu, odnowiłem kontakt ze wspomnianą wcześniej osobą i staliśmy się jeszcze bardziej zżyci niż kiedykolwiek, bardzo pomogła mi wyjść a przynajmniej mocno ogarniczyć opio i sprawiła, że znów wyszedłem do ludzi, strasznie dużo jej zawdzięczam najprawdopodobniej nawet i życie. Obecnie nadal biorę dużo, kilka miesięcy na alkoholu i no już leci z 6, 7 miesiąc praktycznie ciągłego siedzenia na fecie ale mogło by być gorzej, znacznie gorzej. Podsumowując przeżyłem przez substancje psychoaktywne piekło bo inaczej tego nie nazwę ale w najgorszych okresach pozwoliły mi przeżyć. To jest kluczowe zdanie dla całej tej historii.
Ocd- głównie za sprawą opiatów mocno się osłabiło
Depresja- praktycznie bez zmian jak było tak jest
Stany lękowe, napady paniki- tu widzę bardzo mocne zaostrzenie
Czasami przy odstawinu depresjantow pojawiały się napady agresji
Ogólna świadomość własnej osoby- ty też na minus mam wrażenie, że przez dragi pogłębiły mi się problemy z osobowością.
Derealizacje, depersonalizacje, rozmaite porycia- wcześniej nie doświadczałem praktycznie teraz to już standard
Mam spore wyrwy w pamięci z jednego okresu teraz już jest okej odkąd zauważyłem to zjawisko i staram się zapamiętywać życie.
Co ciekawe sprawność intelektualna po latach ciągów praktycznie nie spadła
Stan ekocjonalny- pizda ale zawsze tak było
Ogólny stan psychiczny praktycznie bez zmian od dobrych lat

Dodam jeszcze objawy fizyczne jakie musiałem przeżyć, lub które mam:
- tachykardie
- arytmia
- depresja oddechowa
- skręty
- zwały
- kace chyba tak to się odmienia o ile się odmienia
- padaczka
- hipertermia
- rozjebana wątroba, nerki, płuca też w nie najlepszym stanie
- zespół serotoninowy
- lekki i to chyba mocno z tego co po opisach widzę zespół pozapiramidowy
- wrzody żołądka

Ale i tak dzięki redukcji szkód wyeliminowałem większość dolegliwości fizycznych więc pozytywny akcent. Jeśli zbyt mocno odbiłem od tematu to sory, tak samo jeśli jest coś nie jasno i nie gramatycznie napisane- siedzę jak na to forum przystało na mocnej fazie
Uwaga! Użytkownik Sowa17 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 8 / 1 / 0
Co dla Ciebie oznacza "słaba psychicznie osoba"?
  • 3383 / 521 / 0
U mnie to było tak, że przestałem brać leki i psychozy powróciły. Teraz znowu biorę leki i jest ok.

Czy jestem słaby psychicznie? Niepowiedziałbym po prostu mam do psychoz tendencję, a to jest znaczna różnica. Najważniejsze, że deprechy mi przeszły i jest w miarę spoko.
"Ty mi powiesz nie rób nic: ja Ci powiem i tak już wiele zrobiłeś."
ODPOWIEDZ
Posty: 26 • Strona 2 z 3
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.