O co chodzi?
- Na pewno nie chodzi o body load w sensie negatywnych objawów fizycznych i psychicznych w trakcie ładowania się substancji
Wyżej wspomniany użytkownik, oglądając jeden z wykładów prof. Vetulaniego, zwrócił uwagę na wypowiedziane przez niego zdania (parafrazuję):
Związki, które tak najbardziej zaburzają świat i tworzą nam taką alternatywną rzeczywistość nazywamy psychodelikami (..) To są substancje, które zmieniają nam sposób myślenia i w ten sposób, zwykle, uniemożliwiają nam przeprowadzanie pewnych precyzyjnych (czynności, jak prowadzenie samochodu itd) Powodują one odmienne stany świadomości. Ludzkość bardzo poszukiwała często tych stanów świadomości. Te substancje, które zmieniają nam świadomość, były stosowane w obrzędach religijnych. Enteogeny - substancje budzące boga w sercu czy boga w człowieku. Bardzo wiele z nich było znanych w Ameryce łacińskiej - ayahuasca itp, one były stosowane, aby przejść w sferę ducha czy w sferę psychiczną, dla poznawania świata w inny sposób. (..) Wielu ludzi właśnie ze względu na te stany bierze substancje halucynogenne, mimo że ich stosowanie nie powoduje przyjemności. Zwykle powodują zjawisko kaca przed, a nie kaca po, jak to jest przy alkoholu, i wobec czego one nie mają potencjału uzależniającego. (..) - Tu nagranie wykładu (parafrazowany fragment w okolicach ósmej min)
Po czym przytoczył swoje doświadczenia i zapytał, czy właśnie o coś takiego chodziło prof. Oto istotny fragment jego wypowiedzi:
18 marca 2021saunterer pisze: Ostatnio tripowałem cztery miesiące temu i był to dla mnie bardzo dobry trip, pełen wglądu w siebie, ale też przez to było to nieco wyczerpujące doświadczenie. Nie wiem do końca w czym rzecz, ale w ostatnim miesiącu miałem zamiar zrobić powtórkę, ale jednak pojawiał się we mnie jakiś opór, jakiś może mini-strach przed kolejnym wypłynięciem na nieznane wody, niedobór siły na ponowne parę godzin doświadczania życia na podkręconych na maksa regulatorach. Byłbym skłonny określić swoje odczucia właśnie jako zjawisko kaca przed, ale to tylko moja interpretacja wywołana słowami profesora.
Nie zmienia to jednak faktu, że obserwacje opisane przez użytkownika nie są wyssane z palca, bo występują także u wielu innych osób, w tym u mnie. Do tego dobrze, że już w tym miejscu stanowczo możemy odrzucić, aby tu chodziło o body load taki, o jakim wyżej wspomniałem. Zawęża to pole naszych poszukiwań. Trudno bowiem byśmy mieli do czynienia z takim body load, skoro opisywany strach/ lęk/ niechęć mają miejsce jeszcze przed przyjęciem substancji.
- Lęk/ strach i niechęć przed zażyciem psychodeliku
Zarówno ja, jak i moi znajomi oraz użytkownik @saunterer, co możemy przeczytać w wyżej zamieszczonym jego poście, praktycznie zawsze odczuwamy dziwny niepokój, lęk, jakiś strach przed zażyciem któregokolwiek z psychodelików. Lęk ten zawsze mija zaraz po załadowaniu się substancji. Jest jednak na tyle intensywny, że kiedy mija, człowiek o nim nie zapomina; pamięta się o nim, co wywołuje śmiech i stwierdzenia typu: I czego ja się znów bałem? Jak i przed każdym kolejnym zażyciem: Czego ja się kolejny raz boje? Przecież ten lęk zawsze jest nieuzasadniony i znika zaraz po załadowaniu. Ponadto to nie tylko lęk, to także zwyczajny brak chęci czy wręcz niechęć, aby zażyć taką substancje, chociaż świadomie podjęło się decyzje, aby ją przyjąć. Jak widać, wydaje się to być całkowicie irracjonalne. My świadomie jedno, a gdzieś nasze ciało, gdzieś z tyłu naszej głowy drugie.
Pytania:
Czy opisywane odczucia są powszechne, czy sporadyczne? Z czego one wynikają? Stres? Jeśli tak, to czemu występować by miał przed przyjęciem wyłącznie psychodelików, a nie wszystkich substancji, włączając w to opio? Ktoś kiedyś szukał na to odpowiedzi? Ktoś może posiada jakieś źródła, w których starano się te odczucia uzasadnić?
Zapraszam do dyskusji.
Klamm
Odnośnie tego co mówił @wonszgrzybojad: bodyload wydaje się poniekąd sensownym wyjaśnieniem słów profesora, jako że ma również fizyczny charakter, jak standardowy kac alkoholowy. Jednak moim zdaniem gdyby miało chodzić o bodyload, nie tłumaczyłoby to tego stwierdzenia, że psychodeliki mają przez to mniejszy potencjał do uzależniania. No bo tak na chłopski rozum: bodyload jest czymś, co pojawia się już po zażyciu sajko, już po momencie decyzji 'tak, chcę to zrobić'. Stąd w moim odczuciu jakiś niepokój (czy też tzw. kac przed), który miałby mnie odwieść od kolejnego zażycia (i w dalszej perspektywie uzależnienia), musiałby mnie nawiedzać już przed spożyciem, czy nawet przed decyzją.
Dlatego osobiście skłaniam się ku temu, że profesorowi nie chodziło o bodyload, chociaż niestety od niego już nigdy się tego nie dowiemy.
Profesor mówi też, że
Wielu ludzi właśnie ze względu na te stany bierze substancje halucynogenne, mimo że ich stosowanie nie powoduje przyjemności.
Co ciekawe, nie dotyczy to w moim przypadku mniejszych dawek. Ani nie mam oporu przed zarzuceniem małej dawki, ani też po małej dawce nie mam nieprzyjemnego lądowania (ostatnio 0,4 g cubensisów w soku z cytryny wrzuciło mnie w euforyczny stan z pogłębioną autorefleksją. Poniekąd dobre działanie terapeutyczne, ale jednak wgląd w siebie znacznie mniejszy jak w przypadku dawki 3 razy większej).
20 marca 2021Klamm pisze: Czy opisywane odczucia są powszechne, czy sporadyczne? Z czego one wynikają? Stres? Jeśli tak, to czemu występować by miał przed przyjęciem wyłącznie psychodelików, a nie wszystkich substancji, włączając w to opio? Ktoś kiedyś szukał na to odpowiedzi? Ktoś może posiada jakieś źródła, w których starano się te odczucia uzasadnić?
W większości innych dragów masz przewidywalne efekty, nie ma co się cykać.
Słowa prof, które przytoczyłeś
Wielu ludzi właśnie ze względu na te stany bierze substancje halucynogenne, mimo że ich stosowanie nie powoduje przyjemności.
@DelicSajko
Dysocjanty wydają się być jeszcze bardziej nieprzewidywalne, a jednak przed ich przyjęciem nie odczuwa się podobnych lęków czy niepokoi.
Jednak kiedy wrzucam kwasa, to wszystko się może wydarzyć. Ruch ogona mojego psa zostać może wyolbrzymiony do rozmiarów potopu.
Dysocjacyjne piekło nie sięga w głąb duszy, nie zostawia skierki gdzieś w kącie umysłu jak to w zwyczaju ma psychodeliczne.
Po dysocjantach, choćby to było i piekło to jest... fajnie. Ciekawie. Interesująco. Sobie oglądasz, a to że jesteś głównym bohaterem nie ma znaczenia. Aż tak bardzo. Jak faza zejdzie to myślisz - łoooooo kurwa ale było
Po psychodelikach jest płacz, krzyki, niechtosięskończy-jajużniechcę. I wali ci to prosto w mordę, wwierca się w jestestwo, zmienia cię. I jak zejdzie to czasami miesiącami trzeba do siebie dochodzić.
Strach przed nieznanym? Strach przed znanym?
Zanim zacząłem ćpać nie miałem takiego czegoś. Dopiero po kilku strasznych tripach mi się odpaliło.
Jak coś popierodliłem to sory Dolores ale ledwo widzę.
Jest tu ktoś, kto pamięta, że nie wiedział przed przyjęciem pierwszy raz psychodeliku nic o nim, i się stresował, niepokoił?
Dochodzi do tego jeszcze fakt, że sajko wyciąga na wierzch masę treści z nieświadomości. Treści, których często nasz mózg bardzo pilnuje, by nie wyszły na światło dzienne. Nasza psychika wykształca mnóstwo mechanizmów obronnych, kiedy w dzieciństwie nie potrafi sobie poradzić z trudnymi sprawami. Odcina się, zakopuje, zaprzecza, wszystko jednak gdzieś tam głęboko siedzi, i może stąd też obawa naszego racjonalnego umysłu: po psychodelikach traci on kontrolę nad tym porządkiem, którego każdego dnia tak usilnie pilnuje.
No to co kolega wyżej pisał.
Od lat słyszy się o kwasie, skakaniu z okien, różowych słoniach, smokach, zawieszeniu się w fazie, sraniu na środku ulicy myśląc, że jest się w domu itp. itd.
Dochodzi też kwestia tego, że jest to względnie mało popularna używka, która jednak dostarcza niesamowitych wrażeń.
feta? No co, walisz kreskę, nie śpisz, nie jesz i nawijasz. Słyszałeś kiedyś jakieś super historie o fecie? Nawet jak przed przyjebaniem jest jakiś lęk to niewielki - w końcu połowa kumpli na tym już lata.
A kwas? O panie, a ja to miałem [instert any kwasowa przygoda].
Ludzie generalnie są zwykłymi hobbitami, a w znakomitej większości dopiero zrządzeniem losu stają się Bagginsami.
Lepiej jest juz z DXM ale po prostu nie chce mi sie na nim tripowac i jest zdecydowanie mniej schizogenny niz ziolo.
A co do LSD to mysle ze grubo bym sie przejechal (chociaz kto wie) w kazdym wypadku nie zamierzam tego nawet probowac w niedalekiej i dalekiej przyszlosci
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.