Wiadomo, że dragi są tajemnicą poliszynela, na firmie. Zakaz zażywania jest ogólnie. Szef wie. Oko przymknąć można, jak wszystko jest pod kontrolą, jest miło, czysto i dokładnie.
Tego dnia inaczej było.
Dzień jak co dzień, a byłem na zmianie z takim Michałem - spoko morda, a mieliśmy fety, to się nią raczyliśmy, co by szybciej nam praca zeszła. Z początku wszystko było ok, ale z czasem zacząłem odczuwać negatywne wibracje, jakiś niepokój. Zaczęliśmy mylić partie serów, kurwa dzień wcześniej to zrobiliśmy.
A więc to dzień wcześniej już się zaczęło.
To co naprawiliśmy z tamtego dnia, to już zaczęliśmy się motać. Traciliśmy kontrolę nad serami. Tu się nie zgadzało, tam się nie zgadzało. Widziałem po nim, że nie ogarnia i nie jest z nim dobrze. Jak nerwowo przygryzał paznokcie, ważąc sery. Widziałem, że blefuje, nie ogarnia, ale się stara, próbuje ! Staram się mu pomagać, ale zdaję sobie sprawę, że ja też się w tym wszystkim gubię... Z każdą godziną chaos narastał.
Przyjechał kolejny samochód z serami, dobra ok. Znowu coś robimy, i miałem wtedy z 10 gram fety przy sobie, to częstowałem każdego kto chciał. To już od rana. Coraz więcej osób chodziło naćpanych, bo latał ten worek po firmie. Kurwa, co się dzieje ! Jeszcze do mnie docierało wtedy. Skąd, nie wiem, w kieszeni miałem paczkę klonów, to moje, z plecaka. Ile zjadłem nie pamiętam, czy te tabletki tez latały - tez nie.
Tymczasem próbowaliśmy to ogarnąć, bezustannie, jak na tym filmie co przerwało wał na Kozanowie. Tam też taki rozpierdol się zrobił.
Z Michałem było coraz gorzej. Czas grał na naszą korzyść już 15 - ta, jest dobrze. Unikaliśmy szefostwa, staraliśmy się zachowywać normalnie, to znaczy jest wszystko dobrze i panujemy nad sytuacją, cokolwiek by to znaczyło.
To chyba piątek, (nie) byle do końca dnia. Byle jeszcze trochę i wyjść stamtąd.
Zaczęły docierać do nas wiadomości, że to pomieszane, te sery nie tam etc. W tym chaosie każdy już się gubił.
Firma zwolniła.
W końcu na zapleczu Michał dziwnie się zachowując zaprowadził mnie do lodówki. Tam oderwał kawałek papieru i napisał na szybko - "nic nie mów do mnie !jesteśmy podsłuchiwani na podsluch uJesteSmy ! ".
O kuuurwa, pomyślałem. Jak jestem blady, to wtedy zdębiałem. A więc tak, stąd wszyscy wiedzą, że jesteśmy naćpani, ale skąd nas podsłuchują ? Grzesiek zna się na apkach, chyba siedział za takie akcje...
Pomyślałem.
Na kolejnej kartce nabazgrał - "Grzesiek wgrał miapke !!!! nic nie mow !!!!".
Ja pierdole. Ciiiiii. pokazuje mu. Od tej chwili kiwamy do siebie głowami tylko. Atmosfera napięta do granic możliwości... Gestykulujemy coraz bardziej.
Powymienialiśmy worki w koszach, aby robić pozory. Że my wiemy, że oni wiedzą ! Już wszystk ojasne, kurwa. Jeszcze pół godziny musimy udawać normalnych. Udawać, że my nie wiemy, że oni wiedzą...
Wybiła 17-ta, w kantynie coś słyszałem, jak taka koleżanka mówiła, że Michał walił chamsko jakiś proch na kantynie, a miał robić kawę...
C.D.N.
W końcu zagadałem, że biorę klona 4 mg - 6 mg dziennie [kłamstwo , bo nakurwiam po 10 mg ] a DOC pisze mi recke na 10 mg klona na dzień.
Ja zdziwiony w chuj, ale za to jej ( Psychiatra ) dałem walentynkę.
''Dla najlepszego lekarza na świecie''
- To nie MDMA. One są na 2C-B.
- Aha, czyli co?
- Psychodeliczne.
- Bo my dzisiaj urodziny robimy w zajeździe.
- To lepiej ich nie bierzcie.
- Dobra spoko, spoko narka.
Urodziny w zajeździe - wiadomo, impreza pod alkohol i normalną extazę. Trochę lipa w dzisiejszych czasach, chcesz dropsy a dostajesz pszczółki (2C-Bee). Ale wtedy to człowiek się cieszył, że coś na pizdę było. Dobrze, że ja już wtedy skrzętnie studiowałem internet, hajp, pillreports etc. to nastawiliśmy się z ziomem na sajo i tego wieczoru tripowaliśmy sobie na łąkach, notabene dobrze było, UFO widzieliśmy. Na cmentarzu, gadałem do fotki zmarłej kobiety, że to moja dziewczyna. Wiadome 2C-B - fiolet w TiHKALu. Itd, ten rodzaj set&settingów.
I tu przechodzę do meritum.
W końcu idziemy tam koło tego zajazdu co imprezę sobie nasi koledzy robili. A tu akurat taka scena. Coś jest nie tak. Godzina 21:00. Impreza skończona. Światła pogaszone. Dziewczyny stoją przed drzwiami. Chłopaki zmieszani ładują się do samochodu. Pytam:
- No i co jest?
- A wiesz bo jakoś tak wyszło, że jedziemy się zawiesić do Kevina na działkę.
...szkoda że jej nie obszczałem
24 lutego 2021Metropolis pisze: Niektórzy myślą, że depresanty nie potrafią pobudzić i odhamować ;).
Ty wolisz mieć stany psychodeliczne
Byliśmy dobra ekipką ćpunów wiec tylko spojrzeliśmy na siebie a plan zrodził się odrazu . Bez słowa w dwójkę oddaliliśmy się z kumplem który miał kwasy , na pobliska metę do Haliny , celem zakupu dwóch wytrawnych win obiadowych najlepszych firm produkujących nektar bogów zwanych jabolami . Po zakupie rozpuszczamy na klatce po jednym kwasiku na butelkę i w rolach rozjemców udajemy się do stada dzikich ludzi walczących o ostatnia krople życiodajnego nektaru bogów ... Jakiez było zdziwieni ów osobników kiedy wręczyliśmy im dwie pełne prawie butelki zacnego trunku ... Nie obyło się bez wymiany dżentelmeńskich słów wzajemnego szacunku i pozdrowień dla rodziny paniczów .... ( uwielbiam elokwencję żuli ). I tak dobrze upaleni ziołem czekaliśmy na ławeczce na efekty tego szyderczego planu . Niestety był to czas iż byliśmy „żołnierzami ulicy „ i niestety był telefon trzeba było iść . Dziś nie pamietam już gdzie byliśmy ale fakt faktem iż zajęło nam to cały dzień .
Wracając na końcu dnia na osiedle, przypomnieliśmy sobie iż rano dałyśmy kwasa żulom ... Nigdzie nie mogliśmy ich znaleść, ale niedaleko miejsca w którym ich załatwiliśmy , znajdowała się miejscówka „ pod wierzbami” z daleka było widać jak tam między drzewami aż roi się od wszystkich bezpańskich psów ( tak był to czas kiedy jeszcze na ulicach żyły bezdomne psy) zaciekawieni udaliśmy się tam i przed nami ukazał się widok rodem z planu Hollywood . Pod ławka na chodniku siedział jeden z uczestników biesiady , cały nagi uśmiechnięty w chuj i coś rozdawał w koło biegającym bezdomnym psom ... W ręku nie miał nic oczywiście a gadał jak z kumplami ....
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.