Dyskusja o głównym alkaloidzie opium, oraz jego półsyntetycznej pochodnej.
Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 41 • Strona 2 z 5
  • 3 / 3 / 0
23 listopada 2020Melodyne pisze:
Ja mam takie pytanie do osób, które z pełną świadomością i premedytacją wpierdalały się w nałóg. Dlaczego?
jedno slowo - blogostan; nic nie boli, swiat jest fajny chce sie zyc... mimo inteligencji, wiedzy, ulozonego zycia, czasem wewnetrzny bol jest tak silny, ze za wszelka cene chces go zagluszyc i chociaz przez chwile poczuc sie normalnie
  • 499 / 269 / 0
Dzięki za odpowiedź, pokrywa się ona z moim wnioskami, te gnijące rany na duszy mogą być ukojone tylko jednym, szkoda, że też raniącym boleśnie i na zawsze.
  • 3901 / 559 / 0
20 stycznia 2020taurinnn pisze:
Zawsze zastanawiałam się, jak u innych jest z tą kwestią - czy do ciągłego zażywania bardziej zmusza ich uzależnienie fizyczne, psychiczne, czy może w ogóle emocjonalne.
Wg mnie fizyczne jest mimo wszystko gorsze.

Prosta obserwacja - rzadko czytamy o ludziach, ktorzy skonczyli między akurat 8 a 9 dniem albo 13 a 14. Wiem, ze matematycznie te prawdopodobienstwa nalezaloby zsumowac, ale nvm. Zdecydowana większosc prób to porażka w 90% na 2-3 dzień.

Jak ktos wytrzyma 10 dni to najczesciej juz nie jest duzy problem wytrzymac 20 albo 30 dni. W pierwszych dniach czujesz, ze w kazdej godzinie mozesz sie zlamac.

Nie mowie, ze psychiczne to pikus, ale nawet na oko widac, ze to co najbardziej stopuje ludzi to uzaleznienie fizyczne.
  • 1821 / 101 / 20
Zgodzę się, co prawda mam za sobą kilka prób, w tym złamanie się po 3 tygodniach trzeźwości.
Można co prawda przyćmić fizyczne uzależnienie buprą czy benzo, ale i tak w głowie kołacze się jedna myśl "czuję się całkowicie beznadziejnie, zarówno psychicznie jak i fizycznie, wiem co mi pomoże", ani się obejrzysz masz igłę w żyle. Po wytrzymani powiedzmy tygodnia, jak już objawy psychiczne ustąpią, co prawda tęskno za tym stanem po morfinie, za spokojem, uspokojem bólu duszy, ale da się to przeżyć, mimo, że mózg robi wszystko żeby skończyło sięto wzięciem, da się to pokonać.
Gorzej jeżeli leżysz pobudzony psychoruchowo, czujesz się jakbyś nie chciał w ogóle istnieć, zalewa cię pot, u niektórych biegunka, rzyganie - to jest pokonać dużo trudniej.

Sam wiem, że jeżeli bym zszedł do odpowiednio niskich dawek dzieki którym mógłbym spokojnie odstawić bez fizycznych problemów, byłoby dużo, dużo łątwiej, i do tego dążę.

Druga sprawa, że bardzo ciężko jest rzucić jeżeli nie zrobi się w życiu porządku(a ciężko zrobić porządek waląc opio, więc trochę gonienie swojego ogona), ponieważ jak trzeźwiejesz dociera do Ciebie cały bezsens otoczenia i wszystkie problemy z podwójną siłą. Ja po 3 tygodniowej przerwie zacząłęm znowu ćpać włąśnie z tego powodu. Moim zdaniem jedyny sposób żeby rzucić to
Zmniejszać ciągle dawki do minimalnych przy pomocy innych leków, oraz uporządkować swoje życie tak zeby nie zalewały nas problemy dookoła, a nie jest tajemnicą, że opiatowcy najczęściej mają rozjebane życie. Dopiero wtedy można odstawiać całkowicie i zacząć odczuwać spokój bez opiatów.
"A potem przyszli po mnie, i nie został już nikt, kto mógłby się za mną wstawić."
  • 2575 / 321 / 0
@Duce bardzo dobrze napisane :) lepiej chyba tego bym sam nie ujął..
  • 72 / 28 / 0
23 listopada 2020Melodyne pisze:
Ja mam takie pytanie do osób, które z pełną świadomością i premedytacją wpierdalały się w nałóg. Dlaczego?

Pytanie jest do osób, które swoją ciekawością zgłębiły temat (nie tylko przeczytały dzieci z dworca zoo) do podszewki, które wzięły się za jakieś studia nawet związane z medycyną, psychologią, wiedziały od pierwszego strzała, jak to się dalej będzie działo (dzieje się zazwyczaj 99% tak samo u każdego, zmieniają się miejsca, mordy, ksywy, liczby, ale historia jest zawsze taka sama).
Ciekawi mnie motywacja takich osób, co chciały w ten sposób "osiągnąć", jakiś powolny samobój, bo na gwałtowny nie ma się na tyle zaparcia i jeszcze jakieś lampki w głowie świecą?
THIS.
Bylam trochę przed 30., teoretycznie wiedziałam „wszystko”. Po 4 latach terapii uznalam, że jednak nie uniosę, ale nie stac mnie bylo na definitywną decyzję; stwierdzilam, że jeżeli po prostu wpierdolę się w opiaty, wyjdzie na to samo, tylko ewentualnie trochę później.
Oczywiscie wtedy pojawil się paradoks samoleczenia/odlozonego samobojstwa - tak to się od tamtej pory toczy.

And here I am - kolejne 5 lat terapii (i dwoje terapeutow) poźniej - wiem tyle, że mimo, że wiedzialam wszystko, to gowno wtedy wiedzialam ;)

Ale co do zasady coraz bardziej przekonuje mnie teoria traumy jako zrodla uzaleznien/zachowan kompulsywnych i filozofia redukcji szkod jako calosciowe wyzwanie etyczne ;)
(I w zasadzie to tyle, jezeli chodzi o samo doswiadczenie)
  • 4 / 1 / 0
Zdecysowanie gorsze jest uzaleznienie psychiczne. Wciagam, wiec skret nie jest najgorszy. Ale psychicznie... jestem tydzień czysta i nie chce zyc.
  • 2024 / 584 / 0
@fantasmagorianka - ale wciagasz opio, czy białe albo krystały jakieś? Białe na skręcie to jak dla mnie overkill, no ale co ludzie, to skręt.

Co do tematu - morfina zdecydowanie, ale heroina jest o niebo łatwiej teraz dostępna, role się odwróciły. Poa tym gdy dawki 600mg i.v. jednorazowo działały 15 minut, a potem urywały się niczym strzał w mordę, to można płakać. Wtedy zaczynają się miksy z fentanylem, oxy i każdym opio jakie można jednocześnie, plus benzo oczywiście. Gdy kiedyś zjebałam TYGODNIOWĄ abstę od opio, to pierwsze wejście morfiny (200mg po takiej przerwie, miałam wycieńczony organizm) dało mi "ten" stan na... 10 minut... po czym tak samo gwałtownie sie urywa. Towar apteczny, robię jak zawsze, innych to kładzie, no nie ma opcji że jest coś nie tak. A kable mam już śladowe, najczęściej muszę pchać 10cc roztworu (rozpuszczalność 60mg/cc) w... kable na palcach ręki, nogi - tak, da się tak, ew. w malutkie, dopasowane do igiełek .33 powstające autostrady na rękach, bo tam mi się kable zapadły wszystkie już dawno.

A heroina... Tak, jak pisałam, bardziej odpowiada mi działanie morfiny. Ale to heroina sprawiła, że dokonałam pewnych decyzji, które na morfinie nawet nie przyszły mi do głowy. Najgorsze, że ten towar nie był jakiś wybitny - choć i tak o niebo lepszy od tego, co rzucają teraz na bloki... Ale działał dłużej niż te 15 minut i koniec po morfinie, tylko że działał okropnie ryjąc kable i robiąc tam BARDZO brzydkie rzeczy, no nie był oczyszczony, jeszcze niektórzy chwalili bezotowe mrówki w jednej partii zamiennej.

Podsumowując - mając wybór między działaniem morfiny, a heroiny, wybieram bez wahania duże dawki morfiny. heroina działająca poprawnie ma takie "otępiające" wejście, ale po stokroć wolę morfinowe ciary, aż do odcięcia wzroku niemalże. ;-)

Najbardziej zaś zmusza do brania uzależnienie fizyczne. Symptomy odstawienne są tak mocne, tak długie, że zawsze się łamałam. Dopiero obecnie na 14 pełnej dobie mam Iporel na rowerki i to jest po prostu lek zesłany z niebios, baclo rowerków nie niweluje, ten lek o którym pisałam kiedyś (tolperyzon, nawet iv w desperacji było, przypomniałam sobie) JUŻ też nie niweluje, to rowerki sprawiały że 13 dni wyglądało u mnie jak trzeci dzień zapętlony jak w "dniu świstaka". Fizyczne uzaleznienie doprowadza do tego, że w końcu psycha robi takie fikołki, że człowiek się łamie. I to, że ZNAM te fikołki, niestety nie pomaga w ich zwalczaniu. Teraz jestem autentycznie tym wszystkim zmęczona, bo to dawno nie jest chasing the dragon czy hedonizm po morfinie, tylko chęć zniwelowania skrętu fizycznego.

Natomiast uzależnienie psychiczne - no cóż, za to można się brać jak miną objawy fizyczne. I jest ciężej, tak, o wiele.
Chciałabym zapomnieć jak się czułam na opioidach, ale z drugiej strony głos ćpuński w głowie mówi - CHWILA, CHWILA, JAK TO ZAPOMNIEĆ? CHYBA PO TO, BY PO RAZ "PIERWSZY" ZNOWU PRZYJEBAĆ.

A najbardziej to pasuje mi domowa AcM, ale nie zawsze można zrobić.
You wouldn't? Yes you would. You would lie, cheat, inform on your friends, steal, do *anything*
to satisfy total need. Because you would be in a state of total sickness, total possession, and not in a position to act in any other way.
  • 1505 / 159 / 0
Słonko, zawsze mówiłem, że wychodzenie na sucho, to straszliwe dożynanie organizmu. Nasze biedne ciałko nie potrafi znieść tego, że jednego dnia jest zalane ulubionym opioidem, a następnego dnia receptory są puste. Takie postępowanie jest niesamowicie dewastujące dla organizmu, brak egzogennych opioidów w momencie gdy produkcja endogennych jest minimalna, prowadzi do wielu niebezpiecznych reakcji. I nie chodzi mi, o takie rzeczy, jak np. sławny rowerek, tylko o wiele gorsze rzeczy, zaburzenia elektrolitowe, dramatyczne skoki ciśnienia, zaburzenia wchłaniania w przewodzie pokarmowym, rozjebana regulacja wydzielania hormonów. Wszystko to ma oczywiście przykre objawy zewnętrzne, ale to, co się dzieje z organizmem, a czego nie widzimy, jest stokroć gorsze.
Tak, że dzieci nie bądźcie hardkorowcami i nie wychodźcie na sucho, tylko zmniejszajcie dawkę co dzień o 10%, tylko pamiętajcie, że jeżeli początkową dawkę przyjmiecie za 100, czyli następnego dnia będzie 90, to trzeciego dnia będzie to o 10% mniej od 90, czyli 81, a nie 80.
Szereg będzie wyglądał tak :
1dzień - 100
2dzień - 90
3dzień - 81
4dzień - 73,9
5dzień - 66,5 (zaokrąglam do 0,1)
6dzień - 59,9
i tak dalej aż do wyzerowania (wiem, wiem, mamy asymptotę do zera, ale każdy będzie czuł kiedy ma być naprawdę 0).
Jest to w zasadzie jedyna metoda, która nie robi totalnego rozpiździelu w organiźmie. Forsiaści idą do prywatnej kliniki, gdzie redukcję robią im śpiączce farmakologicznej, cena od 10 kzł w górę, ponoć za tę cenę trudno już znaleźć klinikę.
Zaletą metody redukcyjnej jest to, że nie przeżywa się takich koszmarów, jak przy wyjściu na sucho i łatwiej później walczyć z anhedonią. Niestety, wielu terapeutów uważa, że "ćpun powinien dostać w dupę, (spadek po Kotańskim, he, he) to już nie wróci do ćpania". Nie znam gorszego i bardziej niehumanitarnego podejścia. Co ciekawe, alkoholicy od dawna dostają leki z grupy benzodiazepin, na redukcję objawów abstynencyjnych.
No cóż, jak alkoholik, to wiadomo, że Polak i katolik.
Taka kurna mentalność, jeszcze kobieta polska=inkubator.
Ech, dość.
  • 2 / / 0
Ile ludzi tyle opinii i doznań. Osobiście najgorzej przeżywam skręta fizycznego, psychicznego tak naprawdę w ogóle nie odczuwam.
ODPOWIEDZ
Posty: 41 • Strona 2 z 5
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.