Dyskusja o głównym alkaloidzie opium, oraz jego półsyntetycznej pochodnej.
Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 41 • Strona 1 z 5
  • 2430 / 573 / 155
Zawsze zastanawiałam się, jak u innych jest z tą kwestią - czy do ciągłego zażywania bardziej zmusza ich uzależnienie fizyczne, psychiczne, czy może w ogóle emocjonalne.

W moim przypadku, mimo silnego uzależnienia fizycznego (opisywałam w paru tematach, jak przy kilku odstawkach ledwo mnie odratowano) psychiczne wygrywa. Objawy fizyczne są dla mnie ogromnym cierpieniem, ale psychiczne to już często niewyobrażalna gehenna (ciężka depresja, w tym psychiatryk z BDI 62/63, myśli samobójcze, panika, ,,morfina albo śmierć” itd.).

Z niedawnym skrętem było niemal identycznie, mimo fizycznych ekscesów typu tachykardia na przemian z bradykardią i zaburzeniami rytmu, sikanie na brązowo z odwodnienia i paru innych ,,przyjemności”. Fizycznie jest już lepiej; psychicznie jest na tyle źle, że być może znów skończy się szpitalem. Nie wiem, czy nie sięgnę za kilka dni. Obiecałam paru osobom, obiecałam sobie, ale przymus jest nie do zniesienia… Nie wiem, czy dam radę odstawić; szczerze wątpię. Póki co żyję dla paru bliskich mi osób i próbuję się trzymać.

Dlatego jestem ciekawa, co dla Was jest większym problemem w rzuceniu nałogu. Głównie chodzi mi o morfinę/heroinę, ale możecie też wypowiedzieć się nt. innych opio.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2198 / 709 / 0
U mnie zdecydowanie uzależnienie psychiczne. Najgorsze skręty to pikuś zawsze był, wziąć wolne, poskręcać się w agonii i depresji, srając i rzygając, prawie bez snu i prawie bez żarcia - i to tyle. Brzmi strasznie? To nic w porównaniu do rozpierdolu psychicznego jaki przychodził po przejściu skręta (zwłaszcza jak ciąg był długi) i jak nie było hery/innego opio albo kasy albo trzeba było zbić tolerkę to leciały jakiekolwiek inne dragi (zwykle benzo i wóda u mnie) ale to i tak nie było to samo.
A no i myślałem że to temat czy bardziej uzależniła nas maja czy hera, ale mimo że tak nie jest to się podzielę opinią: hera > gówno > maja. Dziękuję za uwagę, wyniośli ponad motłoch studenci z bogatych domów szczyczący się faktem ćpania leków (a przecież morfinę ćpali wielcy artyści! A że taki morfinista typowy gówno w życiu osiągnął nie przeszkadza mu w utożsamianiu się z tamtymi) a nie proszków przemycanych w dupie araba mogą przesyłać swe żale na priv żebym mógł je sobie wszystkie zaznaczyć i usunąć za jednym razem. Pozdro!
Autor tego posta jest żywym (?) przykładem że selekcja naturalna nie działa.
Nie bierzcie moich rad poważnie, konsultujcie to z bardziej obeznanymi osobami a najlepiej lekarzem. Słuchacie mnie na własną odpowiedzialność.
  • 1066 / 201 / 0
Zacytuję powtórnie Marka Rentona z trainspottingu "ostatnia działka, niejedno ma imię, czy po nią poszedłem ? Oczywiście! Przecież mam obowiązki."
Moja obserwacja, z ubiegłego tygodnia, to odstawka przy dużym stężeniu i ostro fizycznie, chce się tylko poczuć lepiej, to jedyny cel. Natomiast kiedy dojechałem z pięciu kulek dziennie do jednej i fizjologiczny dyskomfort do zniesienia, psychiczne ataki wzbierają na sile.
I don't do drugs. I am drugs.
  • 2430 / 573 / 155
@WrakCzlowieka - tu się w zupełności zgodzę, chociaż sama drżę przed skrętem fizycznym, to przy bólach, odwadnianiu się na dwa spusty, drżeniu i rozwalonej termoregulacji zaciskam zęby i powtarzam jak mantrę, że już wytrzymam bez opio. I do peaku fizycznego często rzeczywiście w to wierzę, mimo pokusy ulżenia sobie strzałem majki w cierpieniu. Problem zwykle rozwiązuje obstawa lekowa. Za to psychicznie - rozpierdol totalny, płacz, kompletne rozchwianie emocjonalne i poczucie braku sensu nie dlatego, że morfina sprawia, że czuję się lepiej (bo już nie sprawia), a jedynie dlatego, że czuję, że bez niej nie mogę już nic. Do tego zawsze depresja, zawsze czuję, że jestem dnem, co nigdy nic nie osiągnie i nie osiągnęło, wszystkie sukcesy nie mają żadnego znaczenia. Psychiczny skręt tak strasznie ryje banię, że bez kolejnego ciągu/bez substytucji jestem tak rozpierdolona psychicznie, że naprawdę nic nie mogę (ubrać się, wyjść na zajęcia, do pracy, posprzątać). Pozornie banalne rzeczy stają się niewykonalne. I to, @czajnikof, jest dla mnie mimo wszystko chyba jeszcze gorsze niż skręty, przy których nieraz mało nie zeszłam fizycznie.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 683 / 127 / 0
26 stycznia 2020taurinnn pisze:
@WrakCzlowieka - tu się w zupełności zgodzę, chociaż sama drżę przed skrętem fizycznym, to przy bólach, odwadnianiu się na dwa spusty, drżeniu i rozwalonej termoregulacji zaciskam zęby i powtarzam jak mantrę, że już wytrzymam bez opio. I do peaku fizycznego często rzeczywiście w to wierzę, mimo pokusy ulżenia sobie strzałem majki w cierpieniu. Problem zwykle rozwiązuje obstawa lekowa. Za to psychicznie - rozpierdol totalny, płacz, kompletne rozchwianie emocjonalne i poczucie braku sensu nie dlatego, że morfina sprawia, że czuję się lepiej (bo już nie sprawia), a jedynie dlatego, że czuję, że bez niej nie mogę już nic. Do tego zawsze depresja, zawsze czuję, że jestem dnem, co nigdy nic nie osiągnie i nie osiągnęło, wszystkie sukcesy nie mają żadnego znaczenia. Psychiczny skręt tak strasznie ryje banię, że bez kolejnego ciągu/bez substytucji jestem tak rozpierdolona psychicznie, że naprawdę nic nie mogę (ubrać się, wyjść na zajęcia, do pracy, posprzątać). Pozornie banalne rzeczy stają się niewykonalne. I to, @czajnikof, jest dla mnie mimo wszystko chyba jeszcze gorsze niż skręty, przy których nieraz mało nie zeszłam fizycznie.
Po sobie zauważyłem, ze po helu mam gorsze skręty, jak towar dobry to wpierdala mnie błyskawicznie i tylko myślę o grzaniu kilkukrotnie w ciągu dnia, z majką aż takiego jebnika na psychice nie było jak przy mocnym Brownie, myśle, że helupa bardziej wpierdala psychicznie i fizycznie, jeśli chodzi o mój przykład
  • 155 / 10 / 1
U mnie to chyba wewnętrzny debilizm wygrywa, nie wiem czy to pod politoksy podchodzi ale lubię nowe rzeczy odkrywać, ewentualnie lubie takie mocne wrażenia, jakieś odbicie od nudnej monotonii, a w góry pojechać zawsze nie można. Ciągów też nie lubię robić, jakiegoś odbicia od rzeczywistości, unikania rzeczywistości czy uczuć, nawet jak już pare dni pod rząd strzelam to mnie to mnie to wkurwiać zaczyna ogółem, ale to też się zaczyna wydawać dziwne, że mimo że potrafię żyć bez problemu bez ćpania, bez ciśnienia, radząc sobie z problemami sam, mam ochote ciągle na silne wrażenia, albo po psychodelikach, albo speedballu, albo mety, mimo konsekwencji jakie dostaję. Jakby kierowała mną chorobliwa ciekawość mocnych wrażeń, nowych doświadczeń, ale to chyba normalne że człowiek czasem ma ochotę na mocną przyjemność? Wiecie, trochę jak z seksem czy dobrym jedzeniem, lubię czasem skoczyć do dobrego japończyka na sushi i kimchi, ale jakbym miał to wpierdalać codziennie to przestałoby mi to sprawiać przyjemność, co nie? Pojebane że lubię sobię tą przyjemność akurat tak kontrowersyjnie sprawiać, ale tak mam z wszystkim, jak seks to też z innymi M wolę, jak jeść to też jakieś gówno pojebane, wgl @taurinnn założycielko tego wątku jak ci życie mija? Ponoć na odwyku byłaś, jak? Jak teraz? na mesie nie odpisujesz
  • 2430 / 573 / 155
@wincentrzbik, jestem czysta od 21 maja, bo w międzyczasie zdążyłam już wylądować na dołku za posiadanie, na potwornym skręcie (umorzono i tak ze względu na nieznaczną ilość, ale cierpiałam potwornie, byłam też po nieudanej próbie samobójczej 2 dni wcześniej w domu), następnie złamałam sobie rękę (aby zadać sobie ból), SOR i karetką do psychiatryka, gdzie spędziłam półtora miesiąca. Ten pobyt mi pomógł i na ChADową depresję, i na nałóg (dokończyłam detox, w praktyce ledwo go przeżyłam, torsade de pointes - ponoć zeszłabym po kilku minutach, gdyby nie zawołanie pielęgniarki...), przy okazji dobrze mnie przebadali, aczkolwiek psychiatra, neurolożka, kardiolożka, hematolog i psycholożka są zgodni co do tego, że w moim stanie kolejnego odstawienia najpewniej nie przeżyję, więc najprawdopodobniej na dniach wybieram się znowu do ośrodka (tym razem do właściwego, czyli dla osób z podwójną diagnozą), póki co żyję i przesiaduję na zmianę u rodziny, przyjaciółki i na stancji.

Jak żyję? Teraz mam hipomanię, nastrój dobry, jak i napęd psychiczny, ale fizycznie tak sobie; talasemia czasem szaleje - jest anemia, bardzo wysokie żelazo, dwa kolejne przełomy hemolityczne, parcie na aktywność mam straszne, a męczy mnie wejście po schodach lub pod małą górkę. Oprócz tego arytmia parę razy po odstawieniu nieraz dała mi po dupie, aż do tętna 208 - rekordowego ostatnio. Poza małymi perypetiami ze zdrowiem jest nieźle, jednak muszę unikać wysiłku i czuję silną potrzebę poukładania całego życia, moralniak mnie łapie i przemyślenia. Odezwę się, przepraszam. Odeszłam na razie z Ekipy na [h] właśnie przez w/w problemy; nie wiem, co będzie dalej, zobaczymy.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1 / 1 / 0
Witam, jestem tu nowa (niedawno się zarejestrowałam jako użytkowniczka), ale hyperreal czytam już dość długo. Głównie wątki dotyczące heroiny i morfiny. Nigdy nie próbowałam ani jednego ani drugiego i myślę, że nie spróbuje- to nie dla mnie. Poza tym czytając posty wielu użytkowników widzę jakie to gówno. Naprawdę trzymam kciuki za wszystkich, którzy chcą i starają się uwolnić od tego wszystkiego.
  • 87 / 19 / 0
W moim wypadku psychiczne, a dokładniej strach przed skrętem/brakiem ćpania - sytuacji że pewnego ranka się budzę i nie mam przy sobie porannej porcyjki, a zarazem skrzętnie ukrywany nałóg przed całym światem (oprócz najbliższej mi osoby) szlag trafi. Przerodziło się to pod koniec prawie w manie - każda dodatkowa kasa/premia/dodatkowy projekt wiązał się z wyprawą po jeszcze większe zapasy, co powodowało że pod koniec mimo mało efektywnej drogi podania jako jest p.o. potrafiłem mieć zapas na grubo ponad 6 msc w przód (opium/słoma z własnej uprawy, leki).
Uwaga! Użytkownik Qac nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 499 / 269 / 0
Ja mam takie pytanie do osób, które z pełną świadomością i premedytacją wpierdalały się w nałóg. Dlaczego?

Pytanie jest do osób, które swoją ciekawością zgłębiły temat (nie tylko przeczytały dzieci z dworca zoo) do podszewki, które wzięły się za jakieś studia nawet związane z medycyną, psychologią, wiedziały od pierwszego strzała, jak to się dalej będzie działo (dzieje się zazwyczaj 99% tak samo u każdego, zmieniają się miejsca, mordy, ksywy, liczby, ale historia jest zawsze taka sama).
Ciekawi mnie motywacja takich osób, co chciały w ten sposób "osiągnąć", jakiś powolny samobój, bo na gwałtowny nie ma się na tyle zaparcia i jeszcze jakieś lampki w głowie świecą?
Ja sama wpierdoliłam się bez takiej świadomości może, z uprzedzeniem, że narkotyki są złe, ale w pewien sposób chciałam uciec od swoich nieprzepracowanych złych przeżyć, a także za każdą jedną fazą nic się nie przejmowałam, czy się po tym obudzę, czy nie. Jednak taka świadomość o nałogu i jego wszystkich konsewencjach, dotkliwa, przyszła z czasem, ale już wtedy mój mózg był głęboko wpierdolony w chorobę zwaną nałóg.
Ale są ludzie, nie wątpię, że tu na hajpie też, co wiedzieli o wszystkim l, znali historie nie tylko z dwóch książek (nie mówię o materiałach antynarotykowych i pogadankach "z monaru"), a i tak się z uporem i wytrwałością wpierdalali się w ten syf, zanim już ich głowa nie zachorowała na chorobę nałogową.

Ja niby doszłam do sedna, to tego jątrzącego się syfem źródła mojego upośledzenia, ale dalej tego nie przepracowałam uczciwie, nie mam zamiaru, bo i tak lepiej mi się upierdolić, kocham to i nienawidzę, dziś już może bardziej z "rozsądkiem", ale wiem, że to cienki lód takie "rozsądkowe" podejście.

Piszę to pod tym wątkiem, bo chodzi mi o samoskazanie się przede wszystkim na opiaty, a te dwa w tym temacie mają największą moc sprawczą takich upodleń.

Skracając wywód pytanie brzmi:
Dlaczego postanowiłaś/eś zostać narkomanem?

To też taka próba zrozumienia, dlaczego człowiek robi coś, co wie, że jest złe i prowadzi tylko do złych konsekwencji, a i tak to robi, nie będąc jeszcze w stanie uzaleznienia na poważnie.

Myślicie, że to są tylko jakieś traumy, inne zaburzenia osobowości, czy jest coś jeszcze?
ODPOWIEDZ
Posty: 41 • Strona 1 z 5
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.